5.3/6 (36 opinii)
6.0/6
Niezapomniane wrażenia. Super doznania w kontakcie z przyrodą. Wiela radości wspólnie spędzonych chwil. Ciekawe spotkanie z miejscową ludnościom. Jesteśmy bardzo zadowolonii.
6.0/6
Zobaczyliśmy mnóstwo zwierząt a także polowanie geparda na antylopę Thompsona co się rzadko zdarza. Zakwaterowanie i wyżywienie zgodnie z oczekiwaniami. Wycieczka dobrze zorganizowana. Pilot super. Uczestnicy sympatyczni.
6.0/6
Była to moja druga podróż do Afryki wschodniej i już planuję kolejne. Tym razem postanowiłem odwiedzić słynne Tanzańskie parki narodowe i obszary chronione - Ngorongoro i Serengeti. Piszę tę opinię, bo wydaję mi się, że brakuje pozytywnych opini przy tej wycieczce. Na początek przelot do Mombasy. Nie obyło się bez drobnych problemów, ale to początek przygody. Fajnie by było polecieć Dreamlinerem bez międzylądowania, ale cóż - jest jak jest. Lądowanie, wizy (wystarczy "single entry" bo Kenia z Tanzanią podpisały stosowne porozumienie), wymiana niewielkiej ilości gotówki i można jechać do hotelu. Hotel nie ma najlepszej opinii. Po części słusznie. Czasem problem z klimatyzacją, czasem z ciśnieniem wody. Niektórzy zauważyli jakieś brudne fugi w łazience. Pięciogwiazdkowy hotel w Paryżu to to nie jest, ale wyjazd jest już za kilka godzin. Nie ma co narzekać. Kolacja czeka potem można się przepakować do mniejszych toreb i nie wozić ze sobą zimowej kurtki po całej Afryce. Jeżeli komuś zostanie godzinka lub pół to przy zejściu na plażę (zamkniętym w nocy) jest bar otwarty do późna. Można wypić piwko lub drinka z widokiem na ocean nocą przez nadchodzącą podróżą. Nadchodzi godzina wyjazdu. Gdzieś między 3:00 a 4:00 czasu lokalnego (1:00 a 2:00 polskiego) zabieramy paczki z jedzeniem i wsiadamy do busa. Takie paczki będą często. Czytałem opinię, że mało, że niedobre. Dla mnie ok. Obiad będzie na zimno, ale mimo, że dużo jem to zawsze byłem najedzony. Po drodze do Tanzańskiej granicy można obejrzeć wschód słońca w Afryce, w czasie przerwy kupić kawę, herbatę lub coś mocniejszego i zjeść zabrane jedzenie. Granica z Tanzanią. Dla Europejczyków wygląda jak jakiś żart. Podjeżdżamy do jakiegoś budynku. W środku dwa okienka w których załatwiamy formalności. Wychodzimy, przenosimy bagaże z jednego samochodu do drugiego i odjeżdżamy. Nikt tu chyba nie pilnuje, czy wszyscy przeszli kontrole graniczną i co mamy w bagażach które po kontroli przenieśliśmy między samochodami. Ubożsi o koszt wizy tanzańskiej jedziemy dalej. Safari. Nie będę opisywał co widzieliśmy, bo na każdym wyjeździe jest inaczej. Przy tygodniowej wycieczce nawet jak czegoś nie zobaczycie w jednym miejscu to będzie w innym. Na początku będzie "łał - żyrafa", na końcu tylko kilka rzadszych zwierząt będzie wystarczającym powodem do zatrzymywania samochodu co pięć sekund. Safari to według mnie powinien być główny jak nie jedyny powód takiej wycieczki. Zawsze wygląda inaczej i to karze mi wracać do Afryki. Nocleg. Nocujemy w specjalnie przygotowanych dla turystów miejscach. Standard dla turystów i ceny dla turystów. Czasem w standardzie jest bliskość zwierząt w nocy (środek Serengeti), czasem luksusowe domki z pełnym wyposażeniem (wybrzeże jeziora Wiktorii). Czasem jest odrobinę gorzej, żeby następnej nocy mogło nas coś bardzo pozytywnie zaskoczyć. Po kilku seriach podróż-safari-nocleg dojeżdżamy do granicy z Kenią. Trochę dłużej to trwa niż poprzednio, ale niewiele się różni. Jeszcze jeden nocleg, jedno Safari i koniec oglądania dzikich zwierząt na Afrykańskiej sawannie. Drogo z Maasai Mara do Nairobi jest ciągle budowana (od lat). W związku z tym jedzie się po wertepach poprzerywanych fragmentami asfaltu. Korek przed Nairobi i jesteśmy w stolicy. Obiad w restauracji w centrum handlowym (całkiem smaczny) i jedziemy na lotnisko. Z przygodami lecimy do Mombasy. Nie będę pisał co się działo, bo wyszło ciekawie, fajnie i koniec końców wyjątkowo, a większość pomyśli "jak to, niedopuszczalne, ktoś zawalił". W Mombasie wracamy do tego samego hotelu co na początku. Tym razem na całą noc. Co ciekawe na ostatnią noc zawszę (druga raz na dwa) dostaję tam lepszy pokój (wszytko działa) niż na pierwszą. Kolacja przy basenie, bar i ostatnia noc w Afryce dla tych którzy nie wykupili pobytu. Po śniadaniu rozwożenie tych którzy mają pobyt. Ci co nie mają zostają w hotelu do wieczora. Pokój niestety trzeba opuści przed południem, ale hotel ma sporo do zaoferowania. Baseny, bary i restauracje, zejście na plażę. W okolicy jest Park Hallera, który warto odwiedzić (o 15:00 można nakarmić żyrafy). Bryza od oceanu pozwala zapomnieć o panującej w mieście wilgotności. Lotnisko i wylot. Lotnisko bez klimatyzacji i kilkuset Polaków przechodzących przez kolejne kontrole, aby dostać się do swoich samolotów i wrócić do Polski to recepta na katastrofę. Sporo chaosu, ale da się przeżyć. Już dwa razy jakoś stamtąd wróciłem. Podsumowując - jeżeli ktoś chce, żeby mu się coś nie spodobało, to znajdzie powody do narzekania. Jak ktoś jedzie szukać dzikich zwierząt, a nie dziury w całym - będzie zadowolony. Ja chętnie wracam do Afryki z biurem podróży "Rainbow".
6.0/6
Bardzo intensywna ale wspaniała wycieczka, program obejmuje obszar przez całą Tanzanię aż do jeziora Wiktorii i powrót Kenią - trasa pokrywa się z trasą Wielkiej migracji zwierząt - co było moim marzeniem i jest niesamowitym przeżyciem. Może się zdarzyć, że jeździsz 2 godziny i nie widzisz zwierząt, później nagle trafiasz na całe stada :) Zebry, żyrafy, słonie, hipopotamy itd.. Program nie gwarantuje zobaczenia wielkiej piątki - ALE to natura i wszytko może się zdarzyć (wielka piątka ładnych inaczej zwierząt (marabut, hiena, gnu, guziec, sęp). Kierowcy/Rengersi - szukają wytrwale zwierząt, przekazując sobie informacje o nich. Warto - kupić buty dla lokalnej ludności (można dać przewodnikowi). Warto przywieźć: kawę z kafejki przy muzeum Karen Brixten (jest doskonała - dużo lepsza niż ta z polskich palarni). Tanzanit (biżuterię z kamieniem) - najtaniej kupić w przydrożnych punktach (na lotnisku 100$ drożej) warto także kupić obrazy i płaskorzeźby, przekąskę - smażone banany (do kupienia w sklepach), oczywiście magnesy (płąciłam 3-5 $ ale też 10$), biżuterię w postaci bransoletek (małe 3-5$ duże 10 i więcej$) i naszyjników - można kupić u lokalnych sprzedawców ale duży wybór jest również na lotnisku w Mombasie. Bardzo ładne wyroby na bramie do parku przy muzeum koralików. Na plaży przy hotelu w Mombasie dużo straganików z lokalnymi wyrobami - cudne pareo, figurki, biżuteria, magnesy. W wiosce masajskiej drogo ale jeśli coś Ci się spodoba to bierz :) Zakupy lokalnych wyrobów można też zrobić w Karatu - chusty, materiały, kacyki masajskie ( 7-15$). Bardzo Ważne: zanim pojedziesz wejdź na blog AfrykAnka, super opisana przyroda i safari. Polecam książkę "Zwierzęta Afryki"- dobrze się czyta, napisana w przystępny sposób z wieloma ciekawostkami. Wisienką na torcie wycieczki był przewodnik - Pani Anna: podróżniczka, pisarka, znawczyni flory i fauny Afryki oraz afrykańskich legend. Inne: pamiętaj żeby włączyć lokalizację do zdjęć w telefonie przed wyjazdem (robisz ich tak dużo, że łatwo się pogubić), możesz ściągnąć aplikację Stellarium do skanowania nieba. Warto zabrać "kopiko" na czas jazdy po safari.