5.7/6 (13 opinii)
5.5/6
moja ocena wycieczki jest taka: przyleciałem na wycieczkę do Keni pierwszy raz i ...latam,latam,latam!! ha ha ha :))
5.5/6
To już drugi raz pojechałem na wycieczkę „Powitanie z Afryką”, a w ogóle 3 raz do Kenii. Po niezapomnianych wrażeniach z pierwszego wyjazdu, za drugim razem wziąłem ze sobą rodziców, teściów, żonę i dwójkę znajomych na sprawdzony wyjazd z Rainbow. Pomimo, że od czasu wycieczki minęło już prawie pół roku, do dziś uczestniczy wycieczki oglądają zdjęcia filmy przypominając sobie niezwykłe spotkania z miejscowymi ludźmi i zwierzętami. Każdy dopytuje, że kiedy znowu jedziemy… Program Powitanie z Afryką jest właściwy dla osób które chętnie i poleżą na plaży, ale też i żądnych przygód. Wykupując dodatkowe wycieczki w dni „plażowania” można dodatkowo zobaczyć ciekawe miejsca, plażując np. na lagunie. Polecam.
5.5/6
wspaniała pogoda,dużo zwierząt na safari,najlepsza herbata i najsmaczniejsze ananasy jakie jadłem.naprawdę warto się wybrać na tą imprezę:trochę wypoczynku na plaży i safari.trzydniowe safari nie jest specjalnie uciążliwe i naprawdę warto się wybrać dla tych krajobrazów i zwierząt.nad morzem jest super klimat, jest ciepło,ale nie czuje się żaru z nieba,a od morza wieje lekki wiaterek.radzę jednak smarować się kremem z wysokim filtrem bo temperatury się nie odczuwa,ale szybko można się spalić.polecam hotel ,,Amani Tiwi"(nie ma się do czego przyczepić).
5.5/6
Od dawna marzyłam o safari na afrykańskiej ziemi. Taką okazję stwarza wycieczka "Powitanie z Afryką"- połączenie słodkiego lenistwa z obserwacją zwierząt w parkach. Pierwszy dzień związany z przelotem był męczący - 9 godzin z międzylądowaniem w Hurghadzie, potem ponad 3 godziny jazdy do hotelu w Malindi " dało w kość". Jednak następne dni to wynagrodziły :) Malindi oddalone 120 km od Mombasy to małe miasto, które upodobali sobie Włosi. W czasie mojego pobytu było tam niewielu Europejczyków- strach przed Ebolą. W Kenii jednak nie było przypadku tej choroby- a ja postanowiłam zobaczyć jak najwięcej. Najpierw z lokalnymi beach boysami pojechałam zobaczyć przepiękne miejsce- kanion Hell's Kitchen w miejscowości Marafa. Te formacje skalne z piaskowca były tworzone przez tysiąclecia. W porze deszczowej cały wąwóz wypełnia się wodą. Czasem można tu spotkać niewielkie zwierzęta. Kolory ziemi w tym miejscu: biały, czerwony i czarny- to podobno kolory Afryki :) Do Kenii przyjeżdża się jednak przede wszystkim, aby zobaczyć Wielką Piątkę i wziąć udział w safari (fotograficznym oczywiście). Nasze safari odbyło się w dwóch parkach: Tsavo West i Amboseli. Miałam szczęście widzieć stada słoni- majetstycznych, tak pięknych na wolności, a nie w klatce. Pierwszy park Tsavo West ma ponad 7 tys. km 2- po wjeździe do niego od razu napotkaliśmy duże grupy słoni, niektórzy określają je mianem "czerwone słonie z Tsavo" gdyż ziemia na tym terenie jest pełna rud żelaza, gliny- a zwierzęta po prostu się nią obsypują. Nie mogłam się powstrzymać i szalałam z aparatem :) W pewnym momencie jeden ze słoni miał chyba dość tej sesji fotograficznej, zaczął mocniej wachlować uszami, prychać- i ruszył do przodu „z kopyta”. Na szczęście nasz kierowca miał szybki refleks :) Oprócz słoni widzieliśmy tu małe dik-diki, impale, gnu, lwice, bawoły- a nawet jednego nosorożca, stojącego co prawda daleko i w cieniu- ale był. Odpocząć mogliśmy w super lodgy Ngulia Safari Lodge. Wspaniałe jedzenie, basen, przepiękne widoki- a wieczorem atrakcja w postaci zwabionego jedzeniem lamparta. Po parkach jeździliśmy busami, w każdym było po 5-6 osób, a pilotka przesiadała się z busika do busika. Opowiadała nam o życiu ludzi w Kenii, trochę o zwierzętach- jednak naprawdę ważniejsze było to co możemy zobaczyć. Kolejnym parkiem w trakcie safari był park Amboseli. Naszym miejscem odpoczynku była Lodga Sentrim Amboseli- świetne miejsce. Spaliśmy w namiotach- ale były to "luksusowe" namioty. W środku idealna czystość, wygodne łóżka, prysznic z gorącą wodą, czajnik i wspaniała herbata i kawa. Poza tym miejsce to daje okazję do sfotografowania Kilimandżaro- mnie się udało uchwycić pięknie jego ośnieżony szczyt. Kilimandżaro to najwyższa góra Afryki- która tak naprawdę znajduje się na terenie Tanzanii- jednak od nas była świetnie widoczna. W Amboseli też widzieliśmy zwierzęta, jednak o wiele mniej niż w Tsavo West. Mogliśmy też fakultatywnie wybrać się na zwiedzanie wioski masajskiej. Masajowie to najbardziej znane plemię afrykańskie. Całe plemię wyszło nas powitać ze śpiewem na ustach. Mogliśmy posłuchać pieśni śpiewanej przed wyjściem na polowanie, zobaczyć słynne wysokie podskoki mężczyzn. Super wrażenia- mężczyźni bardzo szczupli, kobiety z masą specyficznej biżuterii, w kolorowych sukniach. O dziwo- większość dorosłych miała wybite dolne jedynki- podobno ze względów praktycznych; jednak my byliśmy lekko zszokowani. W wiosce mieszka około 120 osób w grupach po 30 osób w grupie-rodzinie. Jest tam te dużo dzieci, które z wdzięcznością przyjmują słodycze lub przybory szkolne. Warto o tym pamiętać przed wyjazdem Ostatni dzień mojego pobytu w Kenii po powrocie z safari spędziłam w Malindii- plażą dotarłam do miejsca, blisko naszego hotelu Scorpio Villas- do kolumny Vasco da Gamy. Ten słynny podróżnik był w Malindii w drodze do Indii. Każdemu mogę polecić tego rodzaju wyjazd – niezbyt męczący, a dający okazję do zobaczenia zwierząt i to wielu.Oprócz super wspomnień, opalenizny- przywiozłam mnóstwo pięknych zdjęć i przekonanie, że powrócę jeszcze na ziemią afrykańską- na pewno po raz kolejny z RT. :)