Opinie o Kolory Pustynnych Miast

5.1/6 (204 opinie)

5.1/6
204 opinie
Intensywność programu
4.9
Pilot
4.9
Program wycieczki
5.3
Transport
5.0
Wyżywienie
4.4
Zakwaterowanie
4.6
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Sortuj: Najlepiej oceniane
Typ turysty: Wybierz
  • 6.0/6

    Kolory Pustynnych Miast

    niezwykle ciekawa

    Tadeusz, Warszawa - 19.02.2015

    6/14 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Niezwykłe twierdze Radżastanu

    Wycieczka jest godna polecenia, bo w ciągu 2 tygodni zwiedza się bardzo dużo.Program wycieczki jest bardzo bogaty. Ale pomimo codziennego pokonywania setek kilometrów, wycieczka nie jest męcząca. Pewnie to zasługa naszej znakomitej pilotki, która bardzo dbała o regularne krótkie przerwy w podróży a w trakcie jazdy umilała nam czas opowiadając o Indiach. W trakcie wycieczki zwiedzaliśmy potężne a jednocześnie przepięknie rzeźbione twierdze maharadżów. Budowle te są niezwykłe, bo zachwycają nie tylko niesamowitą architekturą, ale też ich wnętrza przypominają bajki z "Tysiąca i jednej nocy". Jednym z punktów wycieczki jest zwiedzanie Karni Mata czyli Świątyni Szczurów.W tej świątyni wszędzie biegają setki szczurów i trzeba uważać, żeby jakiegoś nie nadepnąć. Jedno mogę powiedzieć. Zawsze bałam się szczurów, ale teraz widok jednego szczura już nie robi na mnie żadnego wrażenia. Bardzo podobało nam się 2-godzinne safari na wielbłądach po pustyni i potem "radżastańska kolacja" pod gwiazdami, przy ognisku i z pokazem tańca tradycyjnego. Nocleg w namiotach, wschód słońca na pustyni- to coś niecodziennego. Jednym z ostatnich punktów programu jest zwiedzanie Tadż Mahal. To jest naprawdę tak piękne, jak pokazują zdjęcia.

    Małgorzata, Sopot - 29.03.2014

    17/18 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Czasem Radżastan, czasem Uttar Pradesh

    Dla wszystkich tych, którzy ze zdjęć znają ją Tadź Mahal z każdej strony, robią sobie w domu sari z koca, polują na mango lassi w supermarketach i wiedzą kim są Priyanka Chopra i Mowglie oraz wszystkich tych, którzy o Indiach nie wiedzą nic, ale chcieliby doświadczyć kultury nie podobnej do żadnej innej. Najważniejsze to podjąć decyzję, niech zaczyna się przygoda! Jak dobrze pójdzie może ona mieć swój początek już w samolocie, acz u nas było bardzo spokojnie, bowiem bezpośredni lot na trasie Warszawa-Delhi (7,5 h) nie był zbyt okupowany. Pomimo kompletu osób na wyjeździe (36) samolot leciał na wpół pusty. Można było próbować się wyspać, co ma znaczenie, bo program wyjazdu jest dość intensywny, co narzuca rozpoczynanie dnia wczesną porą. Czego się jednak nie robi dla Raj Ghat, Karni Maty, Fortu Meherangarh (nic z tego co wymieniłam nie jest jedzeniem ;)), a przecież ten kraj do zaoferowania jeszcze wiele więcej! Czas ruszyć w podróż. W największej demokracji świata wita nas Delhi. A w nim m. in. grobowiec Humayuna z czerwonego piaskowca, pierwowzór słynnego Tadź Mahalu, Indian Gate, pod którą można się poczuć niczym gwiazda Bollywood, ponieważ nie jedna osoba poprosi o możliwość foty z Wami, meczet Jama Masjid - największy w kraju, miejsce kremacji Gandhiego, którego mądrość od lat mnie inspiruje, a jeśli kogoś jeszcze nie zdążyła poleca m. in. film "Gandhi" z oscarową rolą Bena Kingsleya, o którym sami mieszkańcy Indii mówili, że musi być duchem ich guru. Tylko magnesy żal tu kupować, próżniej będą 4-5 za sto rupii. Czas ruszać dalej, kolejny przystanek Mandawa - kupieckie miasto położone na trasie dawnego Jedwabnego Szlaku. Spieszmy się ją oglądać, tak szybko niszczeje. Kiedyś tętniące życiem miejsce, dziś pozostaje zapomniane, a mimo to miedzy rysami, odbarwieniami oraz gruzami widać piękno dawnych zdobień. Nie ma co jednak długo płakać, ponieważ do objechania mamy 2600 km w 15 dni, więc czas mknąć do Bikaneru, a w między czasie odwiedzić Świątynię Karni Maty. Pani Martyna Wojciechowska była w niej w 3. sezonie "Kobiety na krańcu świata", a teraz mogłam odwiedzić ją też ja (tyle, że ja zrobiłam to w skarpetkach, ufff)! 20 tys. szczurów - potomków Bogini robi wrażenie, a kolejny punkt wcale nie będzie gorszy. Fort Junagarh robi wow. Przed wyjazdem zastanawiałam się, czy pustynna część kraju jest aby dobrym wyborem, ale rzeczywistość zweryfikowała je. Każdy z fortów oraz pałaców był zupełnie inny, monumentalny, misternie zdobiony, a także zachwycający, mimo niemalże braku zieleni wokół. Nic tylko patrzeć... i słuchać! Leszek, nasz przewodnik, tak ciekawie opowiadał. Z niego to taki Indiana Jones z wersji współczesnych serii. Koniec zatem o fortach, gdyż nie ma sensu opisywać jak ciekawe są te miejsca, bo lepiej zobaczyć coś raz niż usłyszeć o tym 1000 razy. Czas zmienić temat i zatrzymać się przy pustyni Thar, gdzie odbywa się jeden z noclegach. Niestety w naszym przypadku był monsun pustynny, więc noc w namiotach zastąpiono nocą w hotelu. Wielka szkoda, ale lecąc w okresie posezonowym należy mieć to z tyłu głowy. Taki mamy klimat. ;) Ocieramy łzy i pędzimy dalej, tym razem autokarem, bo wielbłądy zostawiamy na pustyni. Przed nami jeszcze Puszkar i obmywanie w wodach przy świątyni Brahmy, Bisznoi Village Camp, wizyta w warsztacie tekstyliów, marmurów, dywanów, przedstawienie lalkarskie w muzeum, Obserwatorium Astronomicznym Jantar Mantar, Fort Amber, Świątynia Małp... i wiele więcej. Sama jestem pod wrażeniem ile wciśnięto w te kilkanaście dni. Podróż na własną rękę musiałaby być dużo dłuższa, aby dotrzeć w te miejsca. Docieramy w końcu do Agry, gdzie znajduje się on, jeden z Nowych Siedmiu Cudów Świata. Wszyscy ci, którzy oglądali Slumdoga, nie bójcie się fałszywych przewodników z miałką wiedzą, bo wciąż z Wami będzie ten z Rainbow, a z nami Leszek Jones. ;) Psss... butow też nie kradną. Chociaż na kontrolę trzeba się naszykować, ale o tym, jak zawsze przewodnik powie. Podziwiajcie zatem Tadź Mahal, który kiedyś Brytyjczycy chcieli rozebrać na marmurowe bloki do sprzedaży. Jeżeli będziecie mieć szczęście jak ja, powstanie przy nim jedna z najpiękniejszych pamiątek w Waszym życiu. Następnego dnia powrót do Delhi, gdzie do dyspozycji czas wolny. Świątynia Lotosu, blisko ulokowana hotelu (około 2,8 km od niego), warta jest chwili, resztę wykorzystajcie na Świątynię Akshardham, do której ja nie dotarłam i żałuję. Na koniec kilka rad: targujcie się wszędzie. Sukienka za 15 dolarów, szal z kaszmiru za 25 dolców? Można taniej. W Indiach pierożka samosę można zjeść za 20 rupii (80 rupii= 1 dolar), soczek w kartonie kosztuje 10 rupii, a spodnie z jedwabiu 200 rupii; Pryskajcie się Muggą, nawet w hotelu. Pierwszy hotel, ten w Delhi obniża standardy może czas na zmianę? Pamiętajcie, że jedzenie w Indiach ma diabelsko ostry smak. Śniadanie oraz kolacja zawsze na ostro, acz można poprosić o delikatniejszy omlet, lub żywić się jajkami na twardo i owsianką; spektakl w Agrze typowo Bollywoodzki, trzeba lubić ten klimat. U mnie niedosyt, że tak mało. Nie każdy hotel ma perfekt łącze z Internetem, ale za 6 dolców można mieć własny kupiony na lotnisku. To by było na tyle, czas szykować się do kolejnej wyprawy! Namaste.

    Dorota - 29.04.2023

    85/86 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Indie budzące zachwyt lub rozczarowanie

    Pojechaliśmy z żoną na kolejną bardzo udaną wycieczkę organizowaną przez Rainbow. Od pierwszego dnia byliśmy zaskoczeni wspaniałymi widokami zwiedzanych miejsc. Ktoś kiedyś napisał, że Indie zwiedza się zapachami - to prawda. Do tego potrzeba trochę wolnego czasu podczas zwiedzania, co bardzo umiejętnie realizował pilot p. Leszek. Jest on osobą dobrze obytą z kulturą i historią tego kraju. W stosunku do uczestników wycieczki bardzo miły, służący chętnie pomocą, dzielący się swoją wiedzą ale zarazem stanowczy i działający zgodnie z procedurami w sytuacjach kryzysowych. Hotele, w których mieszkaliśmy podczas objazdu były zgodne z normami zawartymi w umowie. Chociaż dla mnie dużym zaskoczeniem były noclegi w namiotach na pustyni. Były wysokie, duże ( ok. 3x4m i wysokości ok. 2,5m) z podziałem na część sypialno-wypoczynkową i drugą osobną sanitarną (toaleta, prysznic). Posiadały na wyposażeniu ogrzewanie, oświetlenie, gniazda elektryczne, czajnik, tv, ciepłą i zimną wodę. Podczas całego pobytu zwiedziliśmy kilka pałaców maharadżów, ciekawych świątyń, zakładów rzemieślniczych wraz ze sklepami, centrów zabytkowych miast. Nie wszystkim zapewne się podobało, ale to Indie - kraj dużych kontrastów. W sklepach należy się targować, tubylcy to lubią. My jeszcze kiedyś wrócimy :)

    PAWEL, WIERUSZOW - 05.02.2023  | Termin pobytu: grudzień 2022

    51/55 uznało opinię za pomocną

telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem