Opinie o Kolory Pustynnych Miast

5.1/6 (204 opinie)

5.1/6
204 opinie
Intensywność programu
4.9
Pilot
4.9
Program wycieczki
5.3
Transport
5.0
Wyżywienie
4.4
Zakwaterowanie
4.6
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Sortuj: Najlepiej oceniane
Typ turysty: Wybierz
  • 6.0/6

    fajna impreza

    Super pilotka (pani Ewa). Wrażenia niesamowite. Długie czasowo przejazdy bo takie drogi, ograniczenia prędkości i niewyobrażalne korki w miastach. Hotele akceptowalne, wyżywienie wegetariańskie z sosem w którym pływała rąbanka (jak popadnie) z kurczaka. Inne sosy też były ale zalecam wcześniejsze wypróbowanie ich ostrości na koleżeństwie. Karaluchów nie widziałem ale padnięte komary już tak (aparaciki w kontaktach elektrycznych działają. Poza hotelami komarów nie zarejestrowałem. Gniazdka elektryczne dwu wtykowe (europejski i jakiś dziwny ich system (okrągłe i grube)). Pod namiotami była próba położenia nas w brudnej pościeli (udaremniona przez pilotkę) oraz brak ciepłej wody. Dużo biedy i żebractwa na ulicach. Z atrakcji zabrakło mi krokodyli, tygrysów i kobry (a ponoć gdzieś była na którymś parkingu). Przelot samolotem (wielbłąd dwugarbny) nieciekawy ze względu na indyjski katering i zarobkowych imigrantów (oni siedzieli z przodu Ci z Rainbow z tyłu). Reasumując godna polecenia impreza, spełniła nasze (byłem z koleżanką Małżonką) oczekiwania z nadmiarem.

    Stefan, Wrocław - 21.12.2023  | Termin pobytu: grudzień 2023

    16/18 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Kolory Indii

    Nie potrafię zwerbalizować emocji, które towarzyszą podczas tej wyprawy. Tam po prostu trzeba być i poczuć ten klimat, ta kulturę a przede wszystkim serdeczność Indusów

    Joanna, --- - 16.07.2024

    7/8 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Namaste - Niech Bóg mieszkający w moim sercu pozdrowi Boga mieszkającego w Twoim sercu :)

    Kolejna cudowna wyprawa z Rainbow Tours za nami :) Przejechaliśmy blisko 2600 km, przemierzając rejon Rajasthan, Uttar Pradesh oraz Delhi. Lecieliśmy liniami Turkish Airlines, które bardzo polecam ze sprawną przesiadką w Istambule, tam zmieniliśmy samolot na międzykontynentalny ogromny Boeing 777-300ER ze wspaniałym cateringiem na pokładzie. W New Delhi wylądowaliśmy nad ranem. Zwiedziliśmy wiele miast i miejsc: New Delhi, Old Delhi, Shekhawati, Mandawa, Bikaner, Pustynia Thar, Jaisalmer, Deshnok, Jodhpur, Bisznoi, Ranakpur, Udajpur, Puszkar, Jaipur, Amber, Galta, Agra, Fatephur Sikri, Abhaneri, Sikandra, Mathura i Vrindawan. Zwiedziliśmy piękne pałace, majestatyczne forty, niesłychanie piękne świątynie, jechaliśmy rikszą oraz tuk-tukiem, Pustynię Thar, czyli Wielką Pustynię Indyjską przemierzaliśmy wielbłądami na Camel safari, po wioskach Bisznoi pokonywaliśmy kilometry jeepami, do Fortu Amber wkroczyliśmy na pięknych słoniach, obcowaliśmy z małpami w Galcie oraz szczurami w Deshnok, próbowaliśmy herbatki z opium, delektowaliśmy się pakosami oraz gulab jamunem, piliśmy indyjski rum oraz smakowaliśmy pizzy indyjskiej w Jaisalmer, zajadaliśmy się chikken masala oraz nanami, popijając aromatyczną herbatką masala thaj, tańczyliśmy z tubylcami na pustyni taniec Kalbeliya, podziwialiśmy wspaniałe emporia wyrobu tekstyliów, dywanów, biżuterii, ceramiki oraz marmurów, byliśmy na przedstawieniu lalkowym oraz w teatrze muzycznym na show Mohabbat the taj, kontemplowaliśmy przy mauzoleum legendzie - Taj Mahal.Przygodę rozpoczeliśmy od New Delhi, gdzie zwiedziliśmy Grobowiec Humajuna, cesarza Mogołów, pierwowzór słynnego Taj Mahal, to kompleks budowli otoczonych murem z czerwonego piaskowca, położonych w ogrodzie krajobrazowym. Następnie podjechaliśmy pod Jama Masjid zwany Meczetem Piątkowym, gdzie w czasie wolnym weszliśmy na jeden z 41m minaretów. Było wysoko i stromo, ale widok z góry na okolicę i i dziedziniec wynagradza trudy. To największa budowla sakralna nie tylko w Delhi, ale w całych Indiach. Może pomieścić nawet 25 000 wiernych. Stąd rozciąga się wspaniały widok na całe Stare Delhi.Na ulicach panuje chaos – piesi przemykają pomiędzy zdezelowanymi samochodami, żółto-zielonymi tuk-tukami i popularnymi tu ciągle rikszami.Ulice i domy żyją jednym rytmem – z budynków na chodniki wylewa się zawartość warsztatów i sklepów. Rzeźnia sąsiaduje z mechanikiem samochodowym z jednej strony a straganem z owocami z drugiej.Moja uwagę zwracają wiszące luźno kable doprowadzające elektryczność do domów. Nie są one niczym zabezpieczone. Podobno czasem zdarzają się spięcia, a wtedy od iskier zapala się jakiś budynek. Nikt się tym chyba jednak specjalnie nie przejmuje i nie myśli, by jakoś chronić budynki. Spali się, to się odbuduje. Meczet, inspirowany jest domem Proroka w Medynie.Następnie udaliśmy się do Raj Ghat, to płyta z czarnego marmuru, miejsce kremacji zamordowanego w 1948 r. Mahatmy Gandhiego. W każdy piątek odbywa się tu skromna ceremonia upamiętniająca kremację. Miejsce to znajduje się na terenie ładnego parku. Jest tutaj także Memorial Museum, w którym można oglądać pistolet, z którego zabito Gandhiego. Tego dnia podjechaliśmy również do Gurudwara Bangla Sahib - złotej świątyni sikhów, która jest najważniejsza w Delhi, a woda w znajdującym się obok niej basenie uchodzi za świętą. Wszystkich obowiązuje kilka zasad: zdjęcie obuwia, nakrycie głowy, obmycie rąk i zakaz wnoszenia papierosów. Specyfiką świątyni sikhijskiej jest to, że każdy, niezależnie od wiary lub jej braku, może tam za darmo zjeść, otrzymać pomoc lekarska i nocleg. W Delhi zobaczyliśmy również Czerwony Fort Lal Qil'ah monumentalny kompleks budowli fortecznych. Delhi, to dawna stolica Indii położona w północnych Indiach nad rzeką Jamuną, zamieszkuje ją 11,2 mln mieszkańców.Na obszarze narodowego terytorium stołecznego Delhi znajduje się stolica Indii Nowe Delhi. O Delhi mówi się, że jest miejscem, w którym przez tysiąclecia nabudowano na sobie i obok siebie siedem miast Delhi.Zagęszczenie ludności wynosi 23 tys. os./km2. To drugie co do wielkości (po Mumbaju) miasto Indii.Następnego dnia opuściliśmy Delhi i wyruszyliśmy na podbój Radżastanu, który jest stanem półpustynnym i pustynnym. Na zachodzie rozciąga się pustynia Thar i góry Arawali. Stolicą stanu, a zarazem największym miastem jest Jaipur. Radżastan graniczy z Pakistanem. Przy wyjeździe z New Delhi przy autostradzie w Rangpuri znajduje się piękny park z olbrzymimi posągami Kryszny, Shiwy, Ganesha i Radharani. Ludzie przychodzą się modlić, kładą kwiaty, podarunki, palą kadzidła. Magiczne miejsce, poranna aura spotęgowała swoim niezwykłym światłem majestatyczność owego miejsca.Podążając drogami Radżastanu, przybyliśmy następnie do rejonu Shekhawati, krainy słynącej z handlu opium, bawełną i przyprawami. Obszar półpustynny, nazywany radżastańską galerią sztuki pod gołym niebem. Podziwiać tu można unikatowe malowidła będące ozdobą wewnętrznych i zewnętrznych ścian haveli czyli (rezydencji kupieckich), a także świątyń i fortów. Śekhawati obejmuje tereny wokół Dźodhpuru i na północny zachód do gór Arawali. Region Śekhawati posiada największą kolekcję fresków na świecie. Mieszkańcy posługują się dialektem śekhawati (około 3 milionów), uznawanym za odmianę języka radźasthani. Szekhawati, to półpustynny region, przez który niegdyś przebiegały szlaki handlowe karawan handlujących przyprawami, kamieniami szlachetnymi i tkaninami.W sklepie z antykami nabyliśmy posążek Białej Tary, dakini długowieczności i współczucia, nota bene nasze obrączki ślubne poświęcone są przez Białą Tarę :)Przybyliśmy do Mandawy, to miasto kupieckie założone w XVIII w. Ze względu na bogatą zabudowę pokrytą pięknymi freskami, region ten zwany jest również „krainą malowanych miast”. Przepiękne miasteczko (w czasach jego świetności) dziś wielka ruina z mnóstwem niszczejących, często pustych obiektów – havelies.Mandawa jest miastem, przez które przebiegał jedwabny szlak z Europy do Chin. I w tamtym okresie miasto przeżywało swoją świetność. Pod koniec XIX w wszystko się skończyło. Miasto zaczęło podupadać. Duża część ludności przeniosła się do większych miast w poszukiwaniu pracy. Cudowne miasteczko, które bez wsparcia finansowego z zewnątrz może zniknąć z kulturalnej mapy świata. Mandawa w pierwszej chwili kojarzy mi się z osadą, przez którą przed chwilą przeszedł kataklizm - huragan, tsunami, albo bombardowanie. Widzę bowiem przed sobą kamienice pokryte szczątkami kolorowych malowideł z pustymiotworami okiennymi, z utrąconymi fragmentami ścian, gruzem walającym się po pozostałościach ulic czy szlaków pieszych. Na pytanie: co spowodowało to spustoszenie? Słyszę od miejscowego: "to tylko czas". To, co przyciąga turystów do Mandawy i innych miast rejonu Szekhawati, to przede wszystkim wspaniałe freski ozdabiające haveli. Zatopiliśmy się w urokach miasteczka, na horyzoncie zachodziło słońce, zaiste pięknie to współgrało :)Następnego dnia dojechaliśmy do Bikaner, to miasto w północno-zachodnich Indiach, w stanie Radżastan, na pustyni Thar. Bikaner jest bardzo ciekawym miastem z dwiema głównymi atrakcjami, Fortem Junagarh oraz świątynią Karni Mata (w pobliskim Deshnok), zwaną Świątynią Szczurów, ale o niej później.Miasto Bikaner pławi się w historii i historią emanuje z każdego rdzawo-pustynno-piaskowego zakamarka. Iwszędzie są wielbłądy: pociągowe, wyścigowe, ozdobne. Miejscowy fort Junagarh, to istny potwór, dyszący szeroką piersią obronnych murów kamienny olbrzym, otaczający tajemnicę wzniesionych z marmuru i czerwonego piaskowca pałaców i świątyń. Oto wkraczamy złocistą Bramą Słońca i witają nas dwa czerwone kamienne słonie, strażnicy tego miejsca i dzierżawcy jego tajemnic. Wchodzimy w świat, gdzie sięgająca średniowiecza sztuka fortyfikacji spotyka się z delikatnością i wyrafinowaniem sztuki zdobniczej. Niewiarygodne posadzki z marmurowych mozaik, ażurowe balkoniki, złocony kamień – ponad pięć hektarów niezwykłego świata maharadżów.Kolejnego dnia wspaniałej przygody przybyliśmy drogami Radżastanu na Camel safari po pustyni Thar, to pustynia zwana również Wielką Pustynią Indyjską, która położona jest w zachodnich Indiach oraz południowo-wschodnim Pakistanie. Thar jest głównie położona w indyjskim stanie Radżastan, w większości pokryta piaszczystymi równinami z barchanami. Mimo trudnych warunków, pośród pustynnych wydm przypominających Saharę, rozsiane są liczne wioski, których mieszkańcy hodują bydło, zajmują się tkactwem i garncarstwem, żyją kultywując swe dziedzictwo. Niezapomniane safari było 1,5 godzinne, karawaną podążaliśmy do miejsca docelowego, którym była osada z namiotami, gdzie spędziliśmy nocleg pod gwiazdami. Zanim to nastąpiło, uczestniczyliśmy w kolacji z tańcami Kalbeliya, do i po zachodzie słońca, smakując wspaniały rum indyjski.Rano następnego dnia przybyliśmy do jednego z bardziej niesamowitych miejsc na mapie podróży, czyli do Deshnok, gdzie mieści się Karni Mata – słynna na całym świecie świątynia, którą zamieszkuje tysiące szczurów - Kabos – szczury będące reinkarnacjami dusz uwolnionych spod władzy boga śmierci Yama,wyznawców Karni Maty. Oczywiście jak do każdej świątyni trzeba tu wejść bez butów. Do nóg klei się nam mnóstwo różnych rzeczy, wszędzie pełno szczurów. Jak szczur przebiegnie po stopie – szczęście, jak zrobi to albinos – wielkie szczęście. Jak się rozdepcze szczura wielkie nieszczęście, szczególnie dla portfela, bowiem trzeba ufundować figurkę złotego szczura, tych samych rozmiarów, co zabity, na marginesie, nigdzie nie widziałam żadnej. Świątynia jest niesamowita. Zaczynając od wystroju, kończąc na mieszkańcach. Obecność ludzi nie przeszkadza szczurom, żyją sobie swoim życiem. Biegają , jedzą, piją, kopulują. Wzniesiona wśród pustyń indyjskiego Radżastanu świątynia Karni Maty zadziwia, wzbudza strach i skłania do refleksji. W Indiach boskość nie jest zarezerwowana wyłącznie dla naszego gatunku. Dusza drzemie w zwierzętach, żywiołach, nawet w kamieniach. Świątynie, takie jak ta w Deshnoku, są świadectwem zupełnie innego świata.Tego samego dnia Późnym popołudniem zajechaliśmy do pięknego miasta Jaisalmer, najstarszego, nadal ufortyfikowanego miasta w Rajasthanie.Z tarasu hotelu, gdzie podjęto nas kolacją z tańcami i muzyką regionalną na żywo „Rajasthan Nocą”, ba nawet fajerwerkami, roztaczał się przepiękny widok na Fort Jaisalmer, zwany Złotym Fortem. To niezwykłe miasto położone jest na pustyni Thar w Radżastanie, w pobliżu granicy z Pakistanem. Wewnątrz fortu znajduje się pałac królewski i świątynie dźinijskie, oraz kilka pięknych Haweli, czyli domostw bogatych kupców radźpuckich. Złoty Fort urzeka baśniową zabudową starych murów, bastionów, pałaców, świątyń i bazarów. Po dziś dzień stanowi on „miasto w mieście”, miniaturowe uliczki, domy, hotele, sklepiki i co ciekawe nadal zamieszkały przez ponad 5 tys. ludzi. Z perspektywy fortu roztacza się widok na całe miasto, w większości wybudowane z żółtego piaskowca, wyrastające niczym gigantyczny zamek z piasku z otaczającej je pustyni Thar. Jaisalmer w promieniach zachodzącego słońca sprawia wrażenie mieniącego się złotem i klejnotami, dlatego też nazywany jest Złotym Miastem. Co zasługuje niewątpliwie na uwagę, to bajeczne miejsce, gdzie zawitaliśmy z początkiem dnia następnego, czyli Jezioro Gadisar. Pewnego dnia jezioro upodobały sobie również sumy, przez tubylców uważane za 'święte". Jeśli rzuci im się smakowity kęs, następuje piorunujący i dość niecodzienny efekt żebrania. Kłębią się i kotłują tworząc niezwykły obrazek "gadających" głodomorów.Jodhpur, to kolejne na naszej magicznej trasie miasto, leżące na skraju Pustyni Thar. To niezwykłe Niebieskie Miasto zwane też Błękitnym Miastem, bo to co je wyróżnia, to przepiękny widok domów w starej części miasta pomalowanych na charakterystyczny, niebieski kolor. Ten spektakularny widok najlepiej podziwiać z górującej nad miastem olbrzymiej Twierdzy Mehrangarh. Zbudowany w 1459 roku majestatyczny fort jest jednym z największych w Indiach i jest ciągle zarządzany przez dawnego maharadżę. Z murów fortu rozciąga się niesamowity widok, nie tylko na całą część Niebieskiego Miasta, ale także na rozległą pustynię Thar.Miasto wygląda niczym z „Księgi tysiąca i jednej nocy”. Z rana najpierw kroki skierowaliśmy w piękne miejsce, którym jest Jaswant Thada, Mauzoleum i miejsce kremacji władców Jodhpuru. to majestatyczny marmurowy królewski grobowiec. murów wzniesionej na 125 metrowej skale Twierdzy Mehrangarh, otwiera się piękny pocztówkowy widok na stare miasto, które ściele się w niebieskiej poświacie. Ale to nie wszystko, z daleka majaczy cudny i potężny pałac Umaid Bhawan. Popołudniem udaliśmy się wąskimi uliczkami Jodhpuru na bazar Sardar Market z charakterystyczną Wieżą Zegarową pośrodku bazaru, gdzie nabyłam piękną chustę w kolorze rubinowym ze złotymi aplikacjami. Bazar, to istne szaleństwo zapachów, kolorów i ekspresji otoczenia, chodząc miedzy krowami i małpkami, nabywaliśmy przyprawy i kadzidełka, a zanieczyszczenie powietrza spowodowane skuterami, motorami i tuk-tukami liczonymi w tysiącach, wywołało przymusowe zakrycie nosa, szczególnie podczas ekstremalnej przejażdżki owym słynnym tuk-tukiem ulicami zatłoczonego Jodhpuru, udając się do hotelu. To bez wątpienia hardkorowa atrakcja, jak oni jeżdżą bez wypadków, nie pojmuję :)Wioski plemienia Bisznoi, safari jeepem, rezerwat ptaków Bharatpur oraz cud architektoniczny Indii Świątynia dżinijska w Ranakpur, to czekało na nas niebawem. Udajemy się w kierunku Udajpuru, jednak zanim tam dojedziemy, czeka na nas przygoda w Bisznoi, czyli jeep safari. Tak więc jadąc jeepem mijamy po drodze wioski plemienia Bisznoi, chcąc bliżej zapoznać się z tradycjami, zwyczajami i codziennym życiem lokalnej ludności, przybywamy do jednej z takich osad, na nic innego, jak rytuał parzenia herbaty z opium, zatem uczestnicząc w tym obrzędzie, smakujemy ową miksturę, wyściskujemy starą hinduskę z plemienia Bisznoi i dalej udajemy się w drogę w kierunku Parku Krajobrazowego oraz Ranakpuru, gdzie wznosi się zachwycający architektonicznie dżinijski zespół świątynny z połowy XV w. Na skraju pustyni Thar leżą owe wioski zamieszkałe przez plemiona Bishnoi. To lud żyjący w zgodzie z naturą, chroniący przyrodę, która ich karmi i chroni. Jadąc po drodze mijamy gazele wolno żyjące i pawie.Ludzie w tych malowniczych wioseczkach żyją tak jak przed wiekami i nadal wierzą że zwierzęta są po to aby je kochać i z nimi przebywać. W drodze do świątyni zatrzymujemy się w rezerwacie ptaków w Bharatpur.Popołudniem dojeżdżamy do Ranakpur, miejscowości w dystrykcie Pali w drodze do Udajpuru, słynnej głównie z bogato zdobionych świątyń dżinijskich. Świątynia powstała w XIV wieku i jest absolutnym cudem i perełką architektoniczną Indii. Istny majstersztyk. W pobliżu znajduje się jeszcze starsza, ale nie tak imponująca Świątynia Słońca, oraz kilka innych, mniejszych świątyń. To misterne dzieło podobno budowane było 50 lat. By wejść trzeba zostawić obuwie, jedzenie, wodę i zakryć w przypadku kobiet ramiona. Świątynia robi obłędne wrażenie, jest tak misterna i koronkowa, zaskakująca i doprawdy nie chce się jej opuszczać. Dookoła zieleń, bajkowe ukwiecenie i mnóstwo małpek:)Kolejnego dnia cud przygody Dojechaliśmy do Udajpur, to miasto w górach Arawali, nad jeziorem Pichola, zwane Białym Miastem. Udajpur był tłem bardzo wielu bollywoodzkich filmów, zwany Wenecją Wschodu i uważany za najpiękniejsze i najbardziej romantyczne miasto w całym Rajasthanie. Zwiedziliśmy radośnie ulokowany na brzegu Jeziora Pichola wielki Pałac Miejski ze wspaniałymi dziedzińcami, w którym po dziś dzień mieszka Maharadża. Piękny jest magiczny pałac na wodzie, obecnie pełniący rolę luksusowego pięciogwiazdkowego hotelu do którego podpływa się łódkami. nocleg w tym przybytku kosztuje majątek. Miłośnikom przygód Bonda wyspa będzie znana z filmu „Ośmiorniczka”.Udajpur, to fantastyczny kompleks pałacowy, imponujące świątynie, wiekowe havele, a do tego pełne urokliwych zakątków uliczki. Pobyt w Udajpurze pozostaje na długo w pamięci. Centrum miasta wyznacza świątynia Dźagdiś, największa w mieście poświęcona bogu Wisznu - Kreatorowi Wszechświata. Ozdobą świątyni jest m.in. wykonany z brązu posąg Garudy, mitycznego pół-ptaka, pół-człowieka, wierzchowca samego Wisznu. Jednym z ważnych elementów ozdobnych każdej świątyni hinduskiej są słonie, będące symbolem mądrości i siły. Są czczone jako bóstwa. Świątynia jest majstersztykiem architektury.Pospacerowaliśmy również sobie po pięknym parku ogrodzie Sahelion Ki Bari, ogród dam dworu, to królewski resort przeznaczony do goszczenia przyjaciół rodziny monarszej. Piękne fontanny, ukwiecenie i posągi, to niewątpliwy urok tegoż miejsca. Udaliśmy się również na przedstawienie lalkowe do Bharatiya Lok Kala Mandir, czyli muzeum sztuki folkowej, w którym odbywają się przedstawienia lalkowe. Bardzo ciekawe miejsce, a samo przedstawienie wspaniałe. W hotelu w Udajpurze zaserwowano gościom nasz ulubiony deser Gulab Jamun, to nieduże kuleczki wyrabiane z khoya( rodzaju sera), smażone w głębokim oleju, a następnie moczone w aromatycznym, słodkim syropie z dodatkiem kardamonu, szafranu i wody różanej. Niebo w gębie!!! W Udajpur udaliśmy się do manufaktury, gdzie ręcznie malowano obrazki na jedwabiu, szkle oraz kości wielbłądziej, często ozdabiając je kamieniami szlachetnymi. Nabyliśmy niezwykły obrazek malowany na jedwabiu przedstawiający trzy symbole miast: Udajpur koń symbol siły, Jaipur słoń symbol szczęścia oraz Jaisalmer wielbłąd symbol miłości.Na naszej mapie pięknej podróży pojawił się Puszkar, należący do najważniejszych miejsc kultu wyznawców hinduizmu. Jak głosi legenda święte jezioro, będące sercem miasta, powstało w miejscu w którym Brahma upuścił z ręki płatki kwiatu lotosu. To tutaj znajduje się jedyna świątynia wzniesiona ku czci boga Brahmy.Każdego roku w czasie listopadowej pełni księżyca przybywają do Puszkaru setki tysięcy pielgrzymów, by wykąpać się w oczyszczających z grzechu wodach świętego jeziora. Puszkar nazywany jest Świętym Miastem, znajduje się tu jedyna w Indiach i jedna z niewielu na świecie, hinduistyczna świątynia Brahmy, którą ochoczo zwiedziliśmy, a w samej okolicy znajduje się 400 świątyń. Nad świętym jeziorem znajdują się 52 Ghaty, dosłownie stopnie, to ciąg kamiennych schodów prowadzący w dół ku rzece. Zszedłszy po ghatach, wyznawcy hinduizmu dokonują w wodzie, modląc się, rytualnego oczyszczenia się z negatywnej karmy. Jak głosi tradycja, zanurzenie się w tym stawie podczas pełni księżyca, w miesiącu kartika zapewnia wyzwolenie. Są takie miejsca w Indiach, gdzie na kamiennych ghatach odbywa się hinduska ceremonia pogrzebu, poprzez spalenie zwłok i wyrzucenie pozostałości do rzeki. Spacerując po mieście nabyliśmy kilka wyjątkowych rzeczy, jak przyprawy, naturalny olejek kokosowy, pastę do zębów Himalaya oraz ze sklepu z biżuterią antyczną srebrną bransoletkę ze słonikami na szczęście :)Jaipur, piękne miasto, stolica Radżastanu dawnych rodów rycerskich. Zajechaliśmy wieczorem i tego też wieczoru odwiedziliśmy emporium, gdzie od lat wyrabiane są ręczną manufakturą szale, ale przede wszystkim miejsce słynie z niebywałej urody indyjskich dywanów. Zostaliśmy bardzo miło ugoszczeni oraz poczęstowani indyjskim rumem. W drodze do hotelu napotkaliśmy ślubny korowód indyjski, z dala już słychać było głośne bębny i śpiewy, korowód przemieszczał się wraz z panem młodym na białym rumaku do miejsca wesela, gdzie czekała panna młoda. Ruch uliczny z tegoż powodu zostaje mocno ograniczony, ale w Indiach to drobiazg, w zaskakującym tempie zostaliśmy przez uczestników uroczystości zaproszeni do wspólnych tańców i śpiewów. Ależ było radośnie i egzotycznie, w Indiach wszystko jest takie barwne, może i kiczowate, ale w tym tkwi cały wspaniały urok. Z rana pierwsze kroki skierowaliśmy pod przepiękną fasadę Hawa Mahal, czyli Pałacu Wiatrów, wzniesionego w 1799 roku, o tej porze dnia słońce spektakularnie oświetla tą wizytówkę miasta. To doskonały przykład architektury radźputów, budowla z czerwonego i różowego piaskowca z monumentalną fasadą stanęła przy jednej z głównych ulic Jaipuru w formie korony Kriszny, hinduskiego boga. Zbudowana została dla żon i konkubin maharadży Pratapa Singha i ich dam dworu w ten sposób, aby kobiety mogły wyglądać na ulicę przez 953 malutkie okienka budowli same będąc z zewnątrz niewidocznymi (władca miał bowiem wyłączne prawo cieszenia się ich urodą). Nazwa Pałac Wiatrów została nadana budowli z uwagi na jej lekką konstrukcję i panującą we wnętrzach lekką, chłodną „bryzę. Pałac Wiatrów, to koronkowy cud architektury. Najwięcej zapierających dech w piersiach budowli, które powalają swoją urodą, a nierzadko również wielkością znajdziemy w Indiach. To tam architektura została podniesiona niemal do rangi religii i niezmiennie zachwyca kolejne pokolenia podróżników. Świątynie, pałace czy grobowce są od lat atrakcją turystyczną, ten Pałac zalicza się niewątpliwie do jednych z nich. Stosowanie różowego piaskowca zapewniło Jaipurowi miano Różowego Miasta. Następnie podjechaliśmy pod ogromny, rozpościerający się na wzgórzach Fort Amber, nad jeziorem Maota, dawną stolicę państwa radźpuckiego, kompleks budowli obronnych i pałacowych, gdzie przesiadając się na słonie wjechaliśmy po królewsku na sam ogromny dziedziniec fortu. Ależ to była przygoda, a słonie po prostu cudne w swych malunkach, każdy inaczej pomalowany. Początki miasta Amber sięgają około 1000 roku. Dźaleb Ćauk największy dziedziniec, na który wjechaliśmy Bramą Słońca, był miejscem, gdzie dowódca armii odbierał paradę zwycięstwa po powrocie z wygranych bitew, obserwowaną przez kobiety z królewskiej rodziny przez zakratowane okna.Kompleks posiada trzy piękne dziedzińce, słynną Bramę Ganesha, ogród Aram Bagh, Pałac szklany zwany pałacem luster. Szczególne wrażenie robią mury obronne przecinające całą dolinę przypominające chiński mur. Spacerując szerokimi schodami wiedzionymi z pierwszego dziedzińca na kolejne, towarzyszą nam figlarne małpki, które niejednokrotnie zawadiacko zaczepiają.Jadąc z Fortu Amber zatrzymujemy się przy Jeziorze Sagar na którym znajduje się piękny Pałac na wodzie Dżal Mahal. Następnym gwoździem programu był Pałac Miejski z siedzibą Maharadży z 1729r. oraz wizyta w unikalnym, zaskakującym futurystyczną architekturą Obserwatorium Astronomicznym Jantar Mantar. z poł. XVIII w. Głównym zadaniem obserwatorium miało być wykonywanie precyzyjnych pomiarów czasu, wyznaczanie pozycji ciał niebieskich, przewidywanie zaćmień Słońca, określanie innych danych astronomicznych, wyprowadzanie wniosków dotyczących pogody (np. przewidywanie daty nadejścia monsunu lub natężenia upału w lecie, zagrożenia powodzią, itp.), ale także sporządzanie horoskopów astrologicznych. Odwiedziliśmy również kolejne emporium, tym razem kamieni szlachetnych z manufakturą znaną i cenioną na całym świecie, czyli wyrobom jubilerskim. jak wiadomo Jaipur jest jednym z najważniejszych ośrodków złotnictwa w Indiach, jak również ośrodkiem obróbki kamieni szlachetnych.Niezwykła atrakcja zbliżała się wielkimi krokami, czyli Galta-Świątynia Małp. Świątynie Galta Dżi położone są wśród wzgórz otaczających Jaipur, to kompleks hinduskich świątyń malowniczo ukrytych między skałami. Najważniejszym powodem utworzenia tego kompleksu było święte i niewyczerpane źródło, które wybija tutaj do dnia dzisiejszego. Na drodze strumienia utworzono siedem basenów, które służą do religijnych ablucji hinduistów, którymi, jak sami pokornie wierzą, zmywają swoje grzechy. Poza basenami możemy wejść tutaj do kilku świątyń, gdzie hołd oddaje się głównie Ganeshy - bogu pomyślności, Hanumanowi - bóstwu zwycięstwa o twarzy małpy, a także najważniejszemu w tym miejscu bogu Słońca. W świątyniach i kaplicach żyją bramini, najwyżsi rangą społeczną obywatele Indii. Skupienie i zaduma wymusza szacunek do tego miejsca. Na samym wzgórzu znajduje się Świątynia Słońca, kiedy podeszliśmy do krawędzi wzgórza, ujrzeliśmy imponujący widok na cały, połyskujący swoim różem Jaipur. Oczywiście, jak nazwa wskazuje, Galta, to wzgórze małp, są ich ponoć tysiące, towarzyszą nam na każdym niemal kroku, nie można patrzeć im w oczy, by tym sposobem nie odbierać przywództwa. Jak w wielu miejscach w Indiach, przed wejściem do kompleksu można spotkać grupki żebrzących dzieci. Nie proszą one jednak o pieniądze, to jest w Indiach zakazane, proszą o mydło, szampon czy długopisy. Spotkałam tam dziewczynkę, która ciągnęła za sobą chorą nóżkę, nigdy nie zapomnę jej pięknych, dużych i wymownych oczu.W drodze do Agry zwiedziliśmy wioskę Abhaneri, w której nietypową atrakcję stanowi skomplikowany architektonicznie, olbrzymi zbiornik na wodę deszczową z ok. X w. est słynna ze studni schodkowej tzw. baoli i świątyni Harshat Mata. Pierwotnie Abhaneri nosiła nazwę Abha Nagri, co znaczyło Miasto Światła, które „rozsiewała” wokół będąca w radosnym nastroju bogini Harshat Mata. Ten rodzaj studni jest unikalnym indyjskim pomysłem. Polega on na tym, że budowano zbiornik stopniowo zwężający się do dołu, w którym „magazynowano” wodę z monsunu. Na tych terenach brak wody i gorąco były najpoważniejszymi bodaj problemami. Chand Baori jest jedną z najgłębszych i największych studni w Indiach. Obok studni znajduje się Świątynia Harshat Mata, również zbudowana przez króla Chandę poświęcona bogini szczęścia i radości, co może świadczyć o jej religijnym powiązaniu z tą świątynią w przeszłości, rytuałem było obmycie rąk i stóp przed wizytą w świątyni. Świątynia jest dobrze widoczna nawet z daleka, ponieważ stoi na dwustopniowym tarasie. Zarówno w świątyni, jak i w baori możemy oglądać liczne płaskorzeźby przestawiające sceny mitologiczne i dworskie średniowiecznych Indii. Wioska daje ciekawy obraz prowincjonalnych Indii.Agra w stanie Uttar Pradesh nad rzeką Jamuną. Sporo kilometrów przemierzyliśmy, by do niej dojechać. Najwcześniejsze wzmianki o Agrze, podobnie jak o Delhi, znaleziono w indyjskim eposie Mahabharata, jako Agrabana, czyli Raj. Zajechaliśmy późnym popołudniem, tegoż wieczoru czekała na nas nie lada atrakcja, przedstawienie " Mohabbat the taj " musical o miłości Szahdżahana do żony Mumtaz Mahal, na cześć której wzniesione zostało najpiękniejsze mauzoleum na świecie - Taj Mahal. Odbywało się to w pięknym teatrze muzycznym Kalakriti. Można było nałożyć słuchawki i wybrać opcję językową, my słuchaliśmy w oryginale. Po zakończonym przedstawieniu, które było niezwykle barwne i iście bollywodzkie, udaliśmy się na scenę, by machnąć sobie pamiątkowe fotki z głównymi aktorami, po czym w foyer teatru otrzymaliśmy wspomniane zdjęcia. Sikandra, rano udaliśmy się na przedmieścia Agry do mauzoleum Akbara. Budowla ma trzy kondygnacje powstałe z czerwonego piaskowca, a w czwartej marmurowej umieszczono „fałszywy” grobowiec. Mauzoleum jest miejscem spoczynku mogolskiego władcy Akbara. Jest to olbrzymi kompleks z murami, bramami, kanałami wodnymi i grobowcem pośrodku. Krajobraz jest mocno idylliczny, można zobaczyć m.in. pasące się wśród palm i innych drzew indyjskie gazele oraz zielone papużki.Sikandra, to kolejny mistrzowski przykład architektury Mogołów. Można wśród nich znaleźć symbole różnych kultur i religii, jak hinduistyczną swastykę i kwiat lotosu, muzułmańskie inskrypcje z wersetami z Koranu oraz chrześcijański krzyż. Tegoż dnia, bogatego w miejsca do zwiedzania, udaliśmy się do Czerwonego Fortu, gdzie po zrzuceniu przez swojego syna z tronu Szahdżahan, obserwował swoje dzieło, czyli Taj Mahal z tarasu luksusowego więzienia, aż do śmierci, która nastąpiła w 1666 roku. Zlitowano się nad nim w ten sposób, że jego ciało spoczęło w Taj Mahal obok trumny Mumtaz. Fort leży na prawym brzegu rzeki Jamuny, na północno-zachodnich krańcach ogrodów Szahdżahana otaczających Taj Mahal. To zespół budowli fortecznych i pałacowych zbudowanych z bloków czerwonego piaskowca. Głównym wejściem do fortu jest Brama Amara Singha, zwaną również Bramą Lahore. Najpiękniejsze budowle na terenie Czerwonego Fortu to, Moti Masjid czyli Meczet Perłowy, wykonany z marmuru, uważany za jeden z najpiękniejszych meczetów Indii. Fort został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.Agra słynie z emporium wyrobu marmurowych mebli oraz dekoracji, wieczorem byliśmy gośćmi owego emporium, przepiękne wyroby pieściły nasze oczy, niebywały kunszt i cudowne rękodzieło.W Agrze obraliśmy kierunek na słynne na całym świecie Mauzoleum Taj Mahal, wzniesione przez Szahdżahana z dynastii Wielkich Mogołów, na pamiątkę przedwcześnie zmarłej, ukochanej żony Mumtaz Mahal. Obiekt nazywany jest świątynią miłości.Wraz z biletami otrzymaliśmy ochraniacze na buty i butelkę wody mineralnej. Na tereny Taj Mahalu prowadzi 30-metrowa brama wejściowa z czerwonego piaskowca, symbolizująca wrota do raju. aj Mahal położony jest nad rzeką Yamuną w indyjskim stanie Uttar Pradesh. Taj Mahal składa się z głównej świątyni z wielką kopułą, w kształcie cebuli, charakterystyczną dla sztuki islamu i olbrzymią bramą, symbolizującą wrota do Raju. Jest ona osadzona na plincie, w której rogach stoją cztery 42m minarety – wieże, odchylone lekko na zewnątrz, by podczas trzęsienia ziemi nie uszkodziły mauzoleum, z których muezin nawołuje wiernych do modlitwy. Konstrukcja ogrodu perskiego przed mauzoleum imituje muzułmańskie wyobrażenie raju, które cechuje duże podobieństwo do jego chrześcijańskiego odpowiednika. W 1631 roku Mumtaz Mahal, żona panującego wówczas indyjskiego cesarza z dynastii Wielkich Mogołów, Szahdżahana, zmarła przy porodzie jego czternastego dziecka. Miała 38 lat, z których w stanie małżeńskim przeżyła 18. Według legendy przed śmiercią zobowiązała męża do spełnienia 3 obietnic: nigdy się nie ożenić, zaopiekować się dziećmi oraz postawić na jej cześć budynek, który będzie ją upamiętniał po śmierci. Zrozpaczony małżonek postanowił zbudować na jej cześć grobowiec-mauzoleum, budowlę jakiej świat nie widział. Budowa Taj Mahalu trwała dwadzieścia dwa lata (1632–1654) i pracowało przy niej, według różnych podań, od 20 do 25 tysięcy robotników. Po tym czasie trumna z prochami Mumtaz spoczęła w najpiękniejszym grobowcu na świecie.Szach planował, by na drugim brzegu rzeki Jamuny stworzyć identyczne mauzoleum jak Taj, dla siebie, ale czarne. Przed Mauzoleum przy fontannach usiadłam na ławeczce, na której w 1992 roku usiadła podczas samotnej podróży księżna Diana, na czas jej wizyty zamknięto dla zwiedzających cały teren Taj Mahalu.Taj Mahal zbudowano z marmuru, którego powierzchnie pokryte są tysiącem kamieni szlachetnych i półszlachetnych (rubinami, szmaragdami, ametystami, szafirami) i dekoracjami kaligraficznymi z czarnego marmuru. Taj Mahal jest przykładem szczytowych osiągnięć architektonicznych Indii w epoce Wielkich Mogołów. W 2007 obiekt został ogłoszony jednym z siedmiu nowych cudów świata.Na 17 hektarach cudownego ogrodu można znaleźć najpiękniejsze okazy egzotycznej roślinności :)Niedaleko Agry, zwiedziliśmy przepiękne Fatephur Sikri, opuszczone miasto Wielkich Mogołów zbudowane przez cesarza Akbara, a w nim: Wielki Meczet Jama Masjid oraz Buland Darwaza - Bramę Wolności. Miasto zostało w tajemniczych okolicznościach opuszczone w 1585 roku, prawdopodobnie z powodu braku wody pitnej, stało się „miastem-widmem”, zespół architektoniczny dawnej stolicy został wpisany na Listę światowego dziedzictwa UNESCO.Fateh Pur, to w tłumaczeniu Miasto Zwycięstwa, zobaczyliśmy sale audiencji prywatnych i publicznych, Diwan-i-Khas, Wielki Meczet Jama Masjid zaprojektowany na wzór meczetu w Mekce oraz Pałac Pięciu Wiatrów, Hawa Mahal. Cały kompleks robi niesamowite i niezapomniane wrażenie. Zajrzeliśmy również do grobowca szejka, zbudowanego w całości z białego marmuru.Kiedy wyjdzie się Bramą Wolności na schody ukazuje się piękny widok na panoramę Fatephur Sikri.W żadnym jak dotąd miejscu nie byliśmy tak licznie, jak tu oblegani przez dzieci próbujące sprzedać pocztówki oraz pamiątki, najbardziej powaliły mnie słowa w języku polskim wypowiadane przez małego hindusa :) W drodze powrotnej do Delhi odwiedziliśmy Vrindavan, nad świętą rzeką Yamuną, zwane Miastem Wdów. To miejscowość w stanie Uttar Pradesh powstała w miejscu mitycznego lasu o tej samej nazwie. Położona jest 15 km od miasta Mathura, które również ochoczo zwiedziliśmy, w pobliżu autostrady Agra-Delhi. Kobiety, które pochowały swoich mężów żyją tam w skrajnie nędznych warunkach. Tułają się po mieście, żebrząc o choćby najmniejszą jałmużnę. Żyją w tragicznych warunkach w schroniskach na terenie miasta i na ulicach. Nie mają prawa do zasiłków. Rodziny nie chcą ich utrzymywać. lądują więc na ulicy i żebrzą. Vrindavan i Mathura, są najważniejszymi miejscami pielgrzymek dla bhaktów Kryszny, to właśnie tutaj mały Kryszna kradł mamie masło, wypasał krowy, swoim pięknem i dźwiękiem fletu uwodził pasterki Gopi i spoglądał w głębie oczu tej jedynej, najbardziej ukochanej, Radharani. Vrindavan, to świątynie, których jest podobno ponad 5000. Rzeka Yamuna płynie przez Vrindavanę i Mathurę. To najświętsza rzeka w Indiach.Ten, kto się tu kąpie, otrzymuje błogosławieństwo równe kąpieli we wszystkich świętych miejscach.Zwiedziliśmy bardzo piękne architektonicznie Kryszna Balaram Mandir, marmurową świątynię, najpiękniejszą w całym Vrindavan, gdzie od 19 lat non stop, 24 godziny na dobę trwa kirtan i śpiewane jest Hare Kryszna Hare Rama. Tego dnia mieliśmy okazję spotkać się i porozmawiać z mieszkającą tam polką, wyznawczynią kultu Kryszny. Na koniec wizyty otrzymaliśmy pyszne ciasteczka z miejscowej manufakturki wyrobu słodyczy. Następnie nasze oczy nacieszyliśmy wizytą w Świątyni Śri Śri Radha Govindaji Mandir wybudowaną w 1590 roku oraz Śri Śri Radha Madan Mohan Mandir. Na tereny świątyń nie można wnosić dosłownie nic, ani robić zdjęć, na nogi należy założyć obuwie ochronne, przed świątynią, jak i na całym terenie widać było wzmożony patrol wojsk, po tym jak kilka lat temu dokonano tam zamachu bombowego. Mieliśmy okazję przejść się sztuczną jaskinią z rzeźbami przedstawiającymi różne historie z życia Kryszny, podziwiać bardzo błyszczącą świątynie z tysiącem lusterek tworzących obrazy i inscenizacją historii, w której to Kryszna chcąc uchronić pasterzy i ich zwierzęta przed ulewą podniósł całą górę Govardhan i trzymał ją nad głową jak parasol. Było kiczowato, acz wielce kolorowo i ciekawie :) Przed świątyniami tłumy sadhu, żebraków, różnych świętych krzyczących Hare Kryszna, Radha Radha, proszących o pieniądze grając na karatalach i bębenkach. Przemierzyliśmy cały Radżastan i Uttar Pradesh, by znów wrócić do punktu wyjścia, a raczej do początku podróży. Tegoż dnia zobaczyliśmy budynki rządowe: Sansad Bhawan, czyli Parlament Indyjski oraz Rashtrapati Bhawan, czyli Dom Prezydencki. Udaliśmy się również w wyjątkowe miejsce, czyli pod India Gate, słynną Bramę Indii.Pierwotnie ku czci wszystkich Hindusów poległych na wojnach, jest zabytkiem znajdującym się w Delhi, zbudowanym przez Edwin Lutyensa ku chwale indyjskich żołnierzy, którzy zginęli w I wojnie światowej i na wojnach z Afganistanem. Budowlę ufundował 10 lutego 1921 roku książę Wielkiej Brytanii. Nazwiska poległych żołnierzy zostały wyryte na ścianach Bramy. Mierząca 42 m Brama Indii jest położona w bardzo ważnym punkcie miasta, w którym zbiega się wiele ulic. W Delhi znajduje się Swaminarayan Akshardham, jest to przewspaniały hinduski kompleks świątynny.Akshardham, oznacza wieczną siedzibę Najwyższego Boga, miejsce pobytu świętych wartości i cnoty. I tu mam troszkę żalu do Halinki naszej pilotki, ponieważ nie pokazała nam tej przepięknej światyni, uważam, że być w Delhi i nie podjechać choć na chwilę pod tak cudowną światynię, to ogromna strata. Widzieliśmy ją jedynie z okien autobusu. Następnego dnia podążyliśmy już niestety drogą na mega lotnisko Indira Gandhi, to największy port lotniczy w Indiach, położony w pobliżu New Delhi. Lecieliśmy liniami międzykontynentalnymi do Istambułu. Przyznam, iż pierwszy raz w życiu chodziliśmy po dywanach na lotnisku :) Potem dobry catering, smaczne czerwone wino, dobry deser, kocyk, poduszka i kierunek Istambuł :)Indie, to kraj niewyobrażalnych kontrastów. Tutaj bieda splata się z bogactwem, historia z teraźniejszością, gdzie z szacunkiem traktuje się krowę, a równocześnie poniża kobietę, najludniejszy na świecie kraj demokratyczny z największymi społecznymi nierównościami. W powietrzu czuć tu najbardziej niezwykłą mieszaninę zapachów, smaki potraw są skrajnie wyraziste, krajobrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie, a czas ma zupełnie inny wymiar. Indie rządzą się własnymi prawami logiki i często szokują, co sprawia, że niektórzy turyści opuszczają je ze słowami: "nigdy więcej!". Ja natomiast mogę powtórzyć za Markiem Twainem: "Indie - jedyny kraj, który wszyscy pragną zobaczyć, a raz ujrzawszy, choćby tylko przelotnie, nie zechcą oddać ujrzanego obrazu za wszystkie widoki świata razem wzięte." Indie, to kraj miliona kolorów, to kraj legenda, o niewielu miejscach na świecie można tak powiedzieć. Kolebka wspaniałej cywilizacji, synonim biedy i przeludnienia, królestwo bollywoodzkiego kiczu, kraina cudów natury i przyrody, wylęgarnia tropikalnych chorób, wyjątkowa mieszanka różnych religii, zapachów, dla jednych czyste piękno i niewyczerpane źródło inspiracji, dla innych syf i najgorszy koszmar. Indie można kochać, albo je nienawidzić, ale na pewno nie można pozostać wobec nich obojętnym. Indie są dla cierpliwych lub gotowych do nauczenia się cierpliwości. Są dobrym miejscem do odnowy ciała i ducha, poznania swoich emocji i obcowania z kulturą Wschodu. W Indiach nigdzie nie ma zegarów, po kilku dniach pobytu już wiadomo, że czas jest pojęciem względnym i nie odgrywa ważnej roli w życiu mieszkańców tego kraju. Wszystko załatwiane jest bardzo długo i bez zbytniego pośpiechu. Kasty, oficjalnie zniesione, nadal istnieją w mentalności Hindusów. Każdy Hindus ma podobno certyfikat o przynależności do danej kasty, który jest wymagany przy przyjęciu do pracy. Małżeństwa między kastowe zdarzają się bardzo rzadko, a na wsiach uważane są wręcz za hańbę. Hindusi to dobrzy i ciepli ludzie. Ważne jest dla nich bycie pożytecznym i by sprawiać drugiej osobie przyjemności. Świat natury jest w Indiach bardzo związany ze światem duchowym. Jednym z najistotniejszych bóstw przyrody jest Ganga uosabiająca świętą rzekę Ganges – źródło życia, do której pielgrzymują tysiące wiernych. Najlepszym przykładem na ogromną różnorodność tego kraju jest kuchnia indyjska. Hindusi uwielbiają zarówno pikantne potrawy, jak i niezwykle słodkie desery. Swój charakterystyczny smak potrawy indyjskie zawdzięczają tutejszym przyprawom. Do najczęściej używanych należą: szafran, kumin, curry, chili, imbir, kardamon i pieprz. 70% światowych przypraw pochodzi właśnie z Indii. W kuchni indyjskiej przeważają dania wegetariańskie. Wyjątek stanowi północ Indii, gdzie spożywa się także mięso: baraninę, jagnięcinę i drób. Flagę Indii zaprojektowano jako symbol wolności Hindusów. Szafranowy kolor odzwierciedla odwagę, poświęcenie i ducha wyrzeczenia, biel - to czystość i prawda, a zielony - wiara i płodność. Na centralnym miejscu znajduje się Dharma Chakra, koło prawa.Wywiezienie Rupii indyjskiej z kraju jest nielegalne. Oddychanie przez jeden dzień powietrzem w Bombaju jest równoznaczne z wypaleniem 100 papierosów. W Indiach kalendarz ma 6 pór roku: wiosna, lato, jesień, zima, letni monsun i zimowy monsun. W Indiach jest więcej telefonów komórkowych niż toalet. W pewnych rejonach Indii wymaga się, aby krowy miały karty tożsamości ze zdjęciem. Co godzinę w Indiach umiera jedna kobieta z powodu różnych przestępstw. Nieodłącznym elementem indyjskich ulic są żebracy. Żebrzące dzieci, kobiety, starcy, kalecy - ten obraz szokuje tych, którzy odwiedzają Indie po raz pierwszy. Żebracy tworzą wręcz swoistego rodzaju kastę. Celowe samouszkodzenia ciała lub okaleczenia dzieci są makabrycznymi, ale wcale nierzadkimi przypadkami.Indie, to bajeczne stroje, piękne pałace, majestatyczne forty, aromatyczna kuchnia, magiczna i zaskakująca architektura, daleka tradycja i wspaniała kultura, to święte krowy i miliony bóstw, szokująca bieda i niewyobrażalne bogactwo, radość i pokora :)

    Jolanta - 28.06.2016

    31/36 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Niesamowite Indie

    Wycieczka bardzo ciekawa.Kraj z wieloma kontrastami,warty zobaczenia.Program zrealizowany w całości.Pani Małgosia z dużą wiedzą i super przekazem informacji o Indiach. Dzięki niej i przewodnikowi Vikiemu wycieczka przebiegała bez problemu.Oprócz tego podziękowania dla Pana kierowcy i jego pomocnika,który zawsze dbał o wodę dla grupy i zimne napoje.Duży plus w organizacji przyjazdu do hotelu i dostarczania bagaży do pokojów.To było wspaniałe rozwiązanie.Dziękuję za wspaniałą wycieczkę i profesjonalnych opiekunów grupy.

    Ania - 22.04.2023

    9/10 uznało opinię za pomocną

telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem