Zastanawiasz się, czy ta wycieczka to dobry wybór? Wpisz pytanie, a dostaniesz podsumowanie wszystkich opinii naszych gości.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka cudowna niezapomniane wrażenia, dzięki naszej pilotce która stworzyła nam niezapomnianą atmosferę pokazała piękne miejsca , dzieliła się informacjami opowiadała ciekawostki związane z miejscem które zwiedzaliśmy. Jest profesjonalistką w 100 %, dzięki takim osobom chce się korzystać z takich wycieczek bardzo pomocna posiadająca ogromną wiedzę i wkładająca całe swoje serce w prowadzeniu takich wycieczek. Zachęcam do zwiedzania
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Najlepsza wycieczka na, której byliśmy. Zabraliśmy ze sobą dziecko 9 lat chłopak. Był on wszystkim zainteresowany i nie narzekał na chodzenie i wczesne wstawanie. Wszyscy jesteśmy zadowoleni. Przelot z Warszawy do Los Angeles trwał 11,5 godziny i podczas niego otrzymaliśmy posiłki. Jeden wewnętrzny przelot z Las Vegas do Nowego Jorku trwał 5 godzin a z Nowego Jorku do Warszawy 7,5 godziny również z posiłkami. Wyjazdy autokarem o 8 lub 9 a przyjazdy do hotelu ok. 19.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Ameryka w pigułce. Wszystko szybko i w pędzie ale inaczej się nie da kiedy chce się zobaczyć tyle miejsc w tak krótkim czasie. Hotele na trasie dobre, śniadania niezbyt ale tak jest w USA i nie mamy na to wpływu. Jeśli ktoś chce wybrać się na taką wycieczkę proszę wcześniej sprawdzić która z nich pilotuje pani Małgorzatą i tylko tą wybrać - osoba bardzo pozytywna, cierpliwa i przede wszystkim kopalnia wiedzy
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wspaniala wycieczka pokazująca Stany w wielu wydaniach. Doświadczyliśmy klimatu zachodniego i wschodniego wybrzeża USA, widzieliśmy wielkie miasta i małe prowincje, obejrzeliśmy stany biedne i bogate, zatłoczone i puste. Program wycieczki jest różnorodny, każdy dzień jest inny, każdy atrakcyjny. Wycieczka świetna dla tych, którzy chcą posmakować różnorodności Stanów, od parków narodowych i małych miasteczek po najbardziej znane aglomeracje jak NY, LA, San Francisco. Jesteśmy bardzo zadowoleni z bogactwa wrażeń. Podkreślamy znaczenie dobrego przewodnika, który może podbić atrakcyjność wyjazdu. Pan Piotr zadbał o komfort w podróży, dobrze znał trasy, polecał miejsca do jedzenia, zawsze mieliśmy możliwość zrobienia zakupów i skorzystania z łazienki- co jest niebagatelne, gdy się jedzie odcinkami po kilkaset kilometrów. Również był chętny zatrzymywać się w dodatkowych miejscach, żeby pokazać coś ciekawego. Wyluzowany, z humorem, częstujący nas idealnie dobraną do odwiedzanyvh miejsc muzyką puszczaną w autokarze. Wycieczka, którą można tylko polecać.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Bardzo ciekawy program, fantastyczny pilot-przewodnik Andy, dzięki któremu czuliśmy się zaopiekowani i bardzo bezpieczni. USA w pigułce, z przepiękną przyrodą w Parkach Narodowych oraz ze zgiełkiem i przepychem wielkich miast. Bardzo polecam, gwarantuję, że po powrocie chce się jeszcze więcej :-) Jedynie bez sensu przelot z LV do NYC, zamiast bezpośrednio do Waszyngtonu. Formalności z Rainbow przed wylotem załatwiałam perfekcyjnie. Bardzo dziękuję.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka bardzo dobrze zaplanowana i zorganizowana. Ciekawy, intensywny program. W ciągu 12 dni można zobaczyć bardzo wiele miejsc. Autokar wygodny, hotele w większości dobre. Śniadania bardzo słabe, ale nie jest to wina organizatora. Polecam wycieczkę!
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wakacje bardzo udane począwszy od wyjazdu aż do powrotu.Spelnilem swoje marzenia.Polecam innym,każdy znajdzie dany program dla siebie
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Jeśli jako dziecko z otwartą buzią oglądałeś/aś westerny z Johnem Waynem, kochałeś/aś rodzinę z Ojca Chrzestnego, byłeś zafascynowany kadrami z Kevina w Nowym Jorku i zawsze marzyłeś/aś, że obejrzysz rozgrywki baseballa w malutkim amerykańskim miasteczku w górach Sierra Nevada, a w Twych słuchawkach leci Bruce Springsteen czy inne amerykańskie szlagiery to ta wycieczka jest zdecydowanie dla Ciebie. Zachodnie wybrzeże przywita Cię ciepłym wiatrem, warkotem silników wielkich aut, ogromnymi porcjami jedzenia i uroczym blaskiem zachodzącego słońca. Zobaczysz ogrom przyrody , przyznasz, że Wielki Kanion jest naprawdę Wielki, zachłyśniesz się rozmachem Vegas, usłyszysz dźwięki Filadelfii, pokłonisz się grobom zmarłych żołnierzy, podczas wycieczki po Waszyngtonie zobaczysz sceny jak z filmy, gdy Amerykanin mówi do weterana "Dziękuję Ci za służbę". Wzruszysz się niejednokrotnie w Nowym Jorku, gdy usłyszysz historię emigrantów z wyspy Elis, zobaczysz całe miasto z Empire State Building czy pójdziesz na Ground Zero.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Cudowny wybór. Program niezwykle intensywny, ale za to bardzo bogaty. Miks kultowych wielkich miast i przepięknych krajobrazów i parków narodowych. Polecam!
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Nie spodziewałam się wiele, a grudniowa podróż "Living in America" okazała się jedną z najciekawszych, jaką odbyłam. Począwszy od Los Angeles, aż do Nowego Yorku każdego dnia miałam wrażenie, że to, co zobaczyłam było absolutnie wspaniałe, najciekawsze i że nic tego nie przebije. Dzień po dniu były nasycone wrażeniami po brzegi. Zachodnie wybrzeże: Santa Monica we mgle i słoneczne Los Angeles z gwiazdami Sunset Boulvard, cudownym Roosvelt Hotel (art deco w oryginale!) i oczywiście skrzydłami anioła pod obserwatorium, Rodeo Drive, które dla nas jest oczywistym kawałkiem Europy tyle, że tonącym w cudownych bożonarodzeniowych dekoracjach, upiorne samochody waymo z kierownicą, za to bez kierowcy, drewniane słupy energetyczne obwieszone kablami, jak w Indiach, nocleg w hotelu z dziedzińcem, gdzie palmy rosną nad basenem w równych rzędach - wszystko to kontrastowe, niezwykle intensywne w odbiorze. Innego dnia Kordyliery, Sierra Nevada i sekwoje w słońcu na tle błękitnego nieba, zachód słońca w drodze powrotnej - pełen spokój i poczucie, że jest się we właściwym miejscu i czasie. Przejazd przez krainę pól uprawnych Kalifornii i Monterey, nad Pacyfikiem gdzie każdy, możecie mi wierzyć, każdy chciałby zamieszkać na stałe :). Przejażdżka stuletnim tramwajem przez pagórki ulic San Francisco obudowanych uroczymi XIX-to wiecznymi wiktoriańskimi domami "w skali człowieka", skontrastowana z intensywnością wrażeń zwiedzania Golden Gate w pełnym słońcu i wietrze na moście oraz pod mostem (cudowny rejs statkiem!), centrum kultury, gdzie poczułam się światowo: wystawa malarstwa Tamary Łempickiej, którą mieliśmy rok wcześniej w Krakowie! Jedyna w swoim rodzaju dzielnica Castro z mikołajami saute... Sacramento, stolica Kalifornii, trochę jak z westernu, trochę jak miniatura Waszyngtonu, gdzie w kadrze znalazł się prawdziwy żołnierz z czasów wojny secesyjnej! Krótka podróż i jezioro Tahoe z zaśnieżonymi brzegami - zimno! Ale wciąż słonecznie :). Dalej cudowne krajobrazy z ośnieżonymi górami w tle, pasące się stada bydła, wielkie przestrzenie - zupełnie jakbym znalazła się na planie filmu o dzikim zachodzie pomyślałam, ale przecież to jest właśnie dziki zachód i ja naprawdę tutaj jestem! Właściwie brakowało tylko kilku jeźdźców na koniach powoli zbliżających się w naszym kierunku - oczywiście po to, aby zaprosić nas na porządnego steka (mmmm...) w Bishop. W miejscowej knajpie bezkonkurencyjny w grze w kręgle był Indianin w sile wieku, który spokojnie posilał się pomiędzy kolejkami rzutów, a następnie wytarłszy ręce, jedną kulą zbijał za każdym razem wszystkie kręgle. Nocleg w prawdziwym motelu dopełnił wrażenia całkowitego zanurzenia się w atmosferze jak z filmu. Amerykańskiego filmu :). Następnego dnia pustynia: piasek i kosmiczne formacje skalne. W Dolinie Śmierci 19 stopni Celsjusza, spacer po soli na dnie wyschniętego jeziora, ok. 80 m poniżej poziomu morza i oaza z domami obrośniętymi kwiatami, ulicami wysadzanymi palmami i...urzędem pocztowym, skąd udało mi się wysłać tradycyjną widokówkę (dotarła do adresata!). Dzień kończy się w Las Vegas. Pomijając fakt, że w każdym, dosłownie każdym miejscu (nawet na lotnisku) są automaty do gier, Las Vegas to świat baśni dla dorosłych: baśniowe, zminiaturyzowane fragmenty miast (ale wciąż imponujące wielkością), sztuczne niebo i kanały Wenecji wewnątrz budynku, a jak żywe ( centrum Venetian), gigantyczny sufit z kwiatów z kolorowego szkła w hotelu Belaggio, pomniejszona wieża Eiffla - wszystko na granicy kiczu, ale co dziwne, wciąż jej nie przekracza. Łącznie z bożonarodzeniowymi dekoracjami, szczególnie w hotelu Belaggio, m.in. sięgające sięgającymi wysokości dwóch pięter reniferami... A wszystko to przepięknie oświetlone z zewnątrz w sposób podkreślający nierzeczywistość świata, w którym przyszło nam właśnie przebywać. Prosto z bajki o świecie ze złota trafiam do helikoptera, który wiezie nas na dno wspaniałego Wielkiego Kanionu Kolorado, gdzie przesiadamy się na łódź motorową, kierowaną po rzece Kolorado przez jednego z miejscowych Indian, po czym znów wracamy na górę helikopterem. Uroda tego miejsca jest legendarna. Dla mnie było to doświadczenie intensywnego dotknięcia z niecodziennej perspektywy nieskażonego piękna i prostoty natury, zredukowanej do minimum, czyli skał, nieba i wody. Jeszcze tylko szybki rzut oka na miejsce bytowania grzechotników i lecimy do Waszyngtonu na śniadanie :). Wschodnie wybrzeże, zimno, wietrznie, słonecznie. Cmentarz Arlington robi wrażenie, czyli jak u Hitchcoka: zaczynamy od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie :). Świątynia pamięci Abrahama Lincolna z widokiem na gigantyczną sadzawkę zakończoną obeliskiem, z majaczącym w tle Kapitolem znów przenosi mnie w kadr z nieznanego filmu. Amerykańskiego, oczywiście :). Pomnik Kościuszki, zadziwiająco blisko Białego Domu i domu Jackie Kennedy, pierzeja domów na tyłach tegoż - to chyba też z jakiegoś filmu..? No i Kapitol z bliska, niesłychanie fotogeniczny! Jak i zresztą Filadelfia - Rocky Balboa i obowiązkowe schody, słynna kanapka filadelfijska (rzeczywiście niezła!), polskie akcenty i spektakularne dekoracje bożonarodzeniowe oraz... wieczorny wjazd do Nowego Yorku. Morze świateł, gigantyczna skala, 15-te piętro w hotelu w centrum Broadwayu, nocny spacer. Zanurzamy się w klimacie Time Square, reklamy wyświetlają się w swoim tempie, są ogromne i o dziwo w ogóle nie agresywne, tłum ludzi na schodach, jasno jak w dzień - mam wrażenie, że jestem w centrum ludzkiego świata, w którym ludzie liczą się najmniej i chyba o tym nie wiedzą...Spacerujemy do późnej nocy, zwiedzając okoliczne avenues i przecinające się z nimi streets. Zimno, ratuje nas gorąca czekolada. Kolejny dzień to przejażdżka metrem, Metropolitan Opera, Central Park i rzut oka na budynki mieszkalne wokół, wciąż zimno, ale słonecznie. Spacerujemy w miejscach, które widzieliśmy w nocy - Nowy York w dzień jest niezwykle fotogeniczny! Dekoracje świąteczne prześcigają te w Las Vegas! Budynki historyczne w zestawieniu z szklanymi wysokościowcami wyglądają jakby je ktoś od początku do końca zakomponował, a jak wiemy jest to kompletny przypadek, wynikający głównie z poszanowania prawa własności :). Katedra św. Patryka w tym układzie stała się zwornikiem kompozycyjnym. Dworzec Centralny, biblioteka miejska z choinką udekorowaną bardzo realistycznymi ptakami, riksza, która jest obsługiwana przez mikołaja, cudowne widoki miasta z tarasów Empire State Building - obrazy przesuwają się, jak w filmie. Kolacja w jednej z knajpek na Manhattanie i musical Chicago w jednym z teatrów, no bo mieszkać na Broadwayu i nie pójść do teatru?! Przedstawienie znakomite, ale zmęczenie też nie małe... Ostatni dzień i Statua Wolności z morza i lądu (wciąż zimno i słonecznie, czapka ,szalik i rękawiczki konieczne). Wyspa Ellis, Wall Street, Ground Zero - poważne tematy. Most Brookliński i zmiana pogody, gęstnieją chmury, powoli trzeba się żegnać, lotnisko Kennediego czeka. Zobaczyłam Amerykę z lotu ptaka - właściwie wszystko, co niezbędne - choć oczywiście nie wszystko co można zobaczyć. Moim zdaniem zwiedzanie zachodniego i wschodniego wybrzeża jednocześnie to najlepsza opcja. Daje największą satysfakcję i dużą wiedzę - potwierdza tezę, że podróże kształcą :).