5.4/6 (244 opinie)
5.0/6
Podróż do Ameryki od dziecka była moim marzeniem, które ku mojej uciesze, po wielu latach spełniłam. Przestrzenie, odległości, a przede wszystkim natura: Dolina Śmierci, Grand Canyon oraz Park Sekwoi, zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Podczas lotu nad Kanionem, przyznam szczerze, łzy same popłynęły z oczu. Zdjęcia, obrazy, filmy nie oddają majestatu i ogromu tych wspaniałych miejsc. Nie rozczarowało także San Francisco oraz jego przepiękna wizytówka Golden Gate. Chociaż most tego dnia tonął we mgle, to dało się odczuć niesamowity klimat tego miejsca. Samo miasto, uważam że najładniejsze na trasie wycieczki, bardzo ciekawe, kolorowe i zróżnicowane. Nie można, nie wspomnieć o Las Vegas, mieście które budzi się do życia nocą. Warto przeznaczyć kilkadziesiąt dolarów na zabawę w jednym z kasyn i poczuć tę niezwykłą atmosferę. Cieszę się, że mogłam zwiedzić historyczne i politycznie istotne miejsca czyli, Waszyngton i Filadelfia. Dla fana House of Cards Waszyngton jest ważnym punktem na mapie. Na deser pozostało nam zwiedzanie Nowego Jorku. Piękna panorama miasta, widziana z wody i dachu Empire State Building na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Cudownie było spacerować uliczkami, które zna się z filmów tj. Wilk z Wall Street czy S. w Wielkim Mieście. Niezapomniana była również wizyta w teatrze na Broadway'u, polecam każdemu wybrać się na spektakl - emocje gwarantowane. Największe uczucia wzbudziła we mnie "Strefa zero", miejsce w którym zginęło tyle osób i to w tak niewyobrażalny sposób, naprawdę wywołuje ciarki na ciele. Cała podróż była niesamowitym doświadczeniem i tak jak już wspomniałam spełnieniem marzeń. Do domu powróciłam z masą wspomnień, niesamowitych doznań, ogromną ilością niezapomnianych widoków, ale także z nowymi przemyśleniami i spojrzeniem na świat i życie. Wycieczka miała także niedociągnięcia i drobne uchybienia, ja jednak skupiałam się na tym co pozytywne i dobre. Jeśli ktoś jeszcze się zastanawia czy warto jechać, to podpowiem, nie czekaj ani chwili i leć...
5.0/6
Bardzo szybkie Tempo, troszke za malo czasu w nowym Yorku a za duzo np w Monterey albo Sacramento. Szkoda tamy Hoovera, widzi sie tylko z mostu w oddali. Hotele super standard, szczegolnie w Nowym Yorku. Męczące loty z przesiadkami, bez przesiadek było by całkiem przyjemnie. Dobry pilot. Z małymi poprawkami programu można by z tego naprawde fajna wycieczke zrobić :)
5.0/6
Gdyby limit zdań dla opinii o wycieczce "Living in America" wynosił: jedno, napisałabym: "Było warto". Jednak pewna moja znajoma podeszła do sprawy dość radykalnie. Chciała wiedzieć, czy było cudownie czy okropnie;-). "Nie było ani cudownie ani okropnie" - powtarzałam jak zdarta płyta. Ona jednak nie dawała za wygraną. W ramach kompromisu odpowiedziałam tak: "Było cudownie, bo...", Ameryka jest cudowna. Wiedziałam to od zawsze i przez 50 lat czekałam na ten moment, kiedy będę mogła się o tym przekonać osobiście. Jako dziecko mieszkałam w M-5 z oknem wychodzącym na szpetne PRL-owskie bloki. Wszechobecne ubóstwo (w szerokim znaczeniu tego słowa - deprywacji bodźców i niedoborów na wielu poziomach) tamtych czasów osładzałam sobie koglem-moglem i kisielem, bo słodycze były na kartki. Jednak także oglądaniem filmów o Indianach, słuchaniem muzyki rockowej i pop zza oceanu, a dodatkowo również czytaniem powieści Karola Maya, Jacka Kerouaca etc. Amerykański świat popkultury kojarzył mi się z tym, czego w PRL-owskiej Polsce tak brakowało: wolności, zabawy i kolorów. I Ameryka mnie nie zawiodła pod tym względem. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to wielki kraj, którego nie sposób poznać w ciągu kilkunastu dni, a zapewne nawet miesięcy. Co jeszcze było cudowne? Cudowna była nasza pilotka - Luiza, dla której z każdym dniem miałam więcej podziwu i szacunku. Pilot wycieczek to niezwykle trudny zawód: trzeba dbać o realizację programu, być: wodzirejem, kaowcem, tłumaczem, a zdarza się, że przewodnikiem i psychologiem w jednym. Luiza świetnie się sprawdziła we wszystkich tych rolach. Jest doświadczoną pilotką - zna tę trasę i program jak własną kieszeń. Ma szeroką wiedzę o Ameryce, jej historii, kulturze, a także jej obliczu społeczno-politycznym. Mówi po angielsku jak rodowita Amerykanka. Wykazała się zdolnościami organizacyjnymi. Rozwiązywała problemy, studziła emocje i zachowywała zimną krew jak przysłowiowy Indianin. Cudowny był też Donald - amerykański kierowca, z którym podróżowaliśmy po zachodnich Stanach. I co ważne: pilotka i kierowca stanowili zgrany team. Ale oczywiście zdanie, że było cudownie, nie zamyka tematu. nie wszystko uważam za idealne podczas tej wycieczki. Nie napiszę "było okropnie, bo...", ale faktycznie bywały chwilę, kiedy czułam się okropnie. Przed wyjazdem nie zdawałam sobie sprawy, jakie to wyzwanie i wysiłek taki urlop. Podczas 12-dniowej wycieczki odwiedziliśmy 10 stanów i 10 hoteli, jeśli dobrze liczę. Oznacza to, że niemal codziennie trzeba było pakować i rozpakowywać ponad 20-kilogramową walizkę i 8-kilogramowy plecak, a następnie transportować bagaż do pokoju/autokaru. Program był bardzo napięty, dlatego zwykle pobudki były o 6 lub 7 rano. Do tego należy dodać, że po przyjeździe trzeba było się zmierzyć z jet lagiem. Poza tym latem różnice temperatur w USA są olbrzymie: od ponad 40 stopni Celsjusza w Kalifornii do 15-17 stopni w klimatyzowanych pomieszczeniach, ale także – co zaskakujące - także w San Francisco. Wydawałoby się, że w XXI w. wysokie temperatury nie są problemem, bo przecież jest klimatyzacja, ale nie jest to prawda. Pomimo że hotele były naprawdę przyzwoite, bardzo często okazywało się, że klimatyzacja nie działa tak, jakbyśmy sobie tego życzyli: jest tak hałaśliwa, że nie sposób spać albo trudno jest ustawić odpowiednią temperaturę (w rezultacie albo się pocisz albo zamarzasz). Generalnie program wycieczki jest bardzo atrakcyjny, ale zmieniłabym kilka punktów. Z przyczyn obiektywnych niestety nie mogliśmy zobaczyć Yosemite National Park. Oczywiście nie mam o to żalu, chociaż moje serce płacze;-). Jednocześnie uważam, że wizyta w Sacramento - stolicy Kalifornii jako alternatywa była stratą czasu. Kolejna sprawa: przylot do Nowego Jorku (9-tego dnia) wiązał się z całonocnym lotem na wschodnie wybrzeże. Uważam, że szkoda, że kolejnym punktem programu była Philadelphia i Washington, bo w rezultacie wiązało się to z wielogodzinną podróżą autokarem. Nawiasem mówiąc, byłam rozczarowana Philadelphią. Złym rozwiązaniem wydaje mi się w szczególności powrót do Nowego Jorku następnego dnia. Ze względu na korki pokonaliśmy tę drogę w 6 godz. Osobiście byłabym gotowa zrezygnować z wizyty w Philadelphii i Washingtonu, aby mieć więcej czasu na San Francisco i Nowy Jork. No i nie spędzać tyle czasu w autokarze. Generalnie tempo wycieczki było mordercze. Najwyraźniej zabrakło mi wyobraźni albo zbyt mało czasu poświęciłam na przestudiowanie programu i rozmowę z pracownikiem biura Rainbow. Pewnie gdybym wcześniej zaliczyła 2-tygodniową wycieczkę objazdową, doświadczyłabym mniej niemiłych niespodzianek. Nie zdawałam sobie sprawy, że skoro każdą noc spędzamy w innym hotelu, zasadniczo nie ma mowy o praniu, które po prostu nie zdąży wyschnąć w klimatyzowanym pokoju. Zdradzę, że w przypływie desperacji raz dyskretnie wywiesiłam kilka par majtek i skarpetek na siedzeniu przede mną, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważy (ciekawe, czy mi się udało?:-)). Dobrze, aby turyści, którzy planują udział w tej wycieczce byli świadomi, że konsekwencją tego, że nie ma możliwości prania, a panują wysokie temperatury jest konieczność zabrania ubrań na 12 dni. Co oznacza, że wspomnianą odzież trzeba targać ze sobą przez cały ten czas. Jednak powracam do głównej myśli: było warto! Szczerze polecam, ale jednocześnie przestrzegam: należy mierzyć siły na zamiary. Parafrazując tytuł słynnego filmu, "to nie jest kraj dla starych ludzi", napiszę, że to nie jest wycieczka dla starszych, schorowanych i słabych ludzi - w szczególności latem. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że ostatni lipiec był wyjątkowo upalny, a ja byłam akurat osłabiona po chorobie. I chociaż początkowo żałowałam, że pojadę do Stanów tylko na niecałe 2 tygodnie, z perspektywy myślę, że dłuższej wycieczki po prostu bym nie przeżyła. Ale na pewno wrócę do Stanów. Chętnie z Luizą i Donaldem. A niewykluczone, że nawet z biurem podróży Rainbow:-).
5.0/6
Program i wycieczka wspaniała godna polecenia . Pilot bardzo kompetentny, zawdzięczamy mu dużo dodatkowych wrażeń. Minus to śniadania, ale głodni