5.2/6 (383 opinie)
Kategoria lokalna 4.5
3.5/6
Ogólnie ok, gdyż jechałem na tydzień do miejsca, z którego nie chciałem się ruszać: po prostu być na leżaku przy basenie, sączyć drinki w cieple i odpocząć od polskiej rzeczywistości, w której było już zimno, szaro i smutno. Ten ogólnookejowy obraz zmąciło jednak kilka rzeczy, które - moim zdaniem - nie powinny mieć miejsca w 4,5-gwiazdkowym hotelu: zaraz na początku nastąpiło spore rozczarowanie, kiedy okazało się że nie działa klucz do pokoju. Obsługa musiała wchodzić przez drzwi balkonowe, które potem nie chciały się zamykać. Poprosiliśmy o zmianę pokoju (z niechęcią, gdyż pokój był dobrze usytuowany (blisko budynku głównego, morza i basenu). Dostaliśmy znacznie dalej położony, a kłopot z otwieraniem drzwi pojawił się ponownie. Tym razem okazało się, że metalową nakładkę trzeba podciągać do góry, by móc spokojnie wkładać klucz (oczywiście sam na to wpadłem, bom Polak rodem z PRL-u, który nauczył się kombinowania jak w żadnym innym ustroju. Strach pomyśleć, co przeżywają obywatele z Europy Zach. nie przywykli do takich rzeczy). Poza tym w restauracji głównej kelnerzy nie wysilają się z serwisem, a szczytem było już ich zdziwienie, kiedy poprosiłem o zmianę totalnie zasyfionego obrusa przy stoliku (tym dziwniejsze, że obrusy często zmieniano i ogólnie restauracja była bardzo czysta. Może miałem pecha, to też możliwe). W środku pobytu przetoczyła się nad hotelem gwałtowna burza, o której musiano w hotelu wiedzieć wcześniej (my wiedzieliśmy - wystarczyło zajrzeć do prognozy pogody w tv). Mimo to, spustoszenie po burzy było w budynku głównym ogromne, a obsługa zupełnie nieprzygotowana do jakichkolwiek akcji zapobiegawczych. W kilku miejscach z sufitu lała się woda (w kawiarni hotelowej odpadło kilka metrów kw. sufitu). Osobną sprawą jest internet. Po prostu tragiczny. Przez dwa pierwsze dni jeszcze było po japońsku czyli jako-tako. Potem to już był tylko z nazwy w Państwa katalogach. Nawet pójście do recepcji, by być blisko rutera nic nie dawało. To są spore minusy jak na obiekt 4,5-gwiazdkowy nadany przez Państwa w opisie. SZCZEGÓLNIE, JEŚLI MY WYBRALIŚMY TEN HOTEL PRZEDE WSZYSTKIM ZE WZGLĘDU NA DOSTĘPNY INTERNET I DOSKONAŁE REKOMENDACJE W TRIP ADVISORZE. Moim zdaniem to nieporozumienie i radziłbym zweryfikowanie owej ilości gwiazdek. Na plus: teren hotelu zadbany, baseny bardzo ładne. Drinki standard czyli jak w typowym hotelu wakacyjnym (nie wiem, ile musiałbym wypić, by poczuć w nich alkohol). Sam hotel jest więc bardzo ładny, ale położony na totalnym pustkowiu - warto o tym wiedzieć, szczególnie jeśli ma się ochotę na spacery poza hotelem. Krajobraz dookoła księżycowy.
3.5/6
Własnie wróciłam z tego hotelu, okazał się ponżej moich oczekiwań.Niestety, Polacy otrzymują najgorsze pokoje w bardzo zniszczonym budynku nr 2, wymagającym gruntowego remontu, najbardzej odległego od podgrzewanego basenu i plaży. Meble zniszczone, sanitariaty w złym stanie, zardzewiałe, wanna brudna, okna brudne, podłogi obskurne z latającymi "kotami" po kątach, balkon nie sprzątany. Sprzątanie pokoju polegało na wyrzuceniu śmieci i pozostawieniu butelek z wodą. Korytarze z odpadającymi ze ścian płatami farby, które leżały przez cały tydzień i tylko wiatr zamiatał je z kąta w kąt. Restauracja bardzo ładna i czyściutka, jednak jedzenie bardzo przeciętne i monotonne.. Plaża z łagodnym zejściem do morza, jednak piasku niewiele, trochę na brzegu. Przeważa żwir i kamienie. Pomost usytuowany daleko od plaży i i przez jego znaczną część niezabezpieczony żadnymi barkierkami czy linami, po prostu dechy i nic więcej. Na terenie hotelu dużo zieleni i kolorowych kwiatów, jednak alejki kamienieste, z rudym, sproszkowanym żwirem co przy dużych wiatrach stanowi problem. Dużo kamienistych schodów i schodków, bez barkierek, niebezpiecznych dla osób starszych i dzieci.
3.5/6
Witam spędziliśmy w nim dwa tygodnie, nie był to nasz pierwszy wypad do Egiptu tak więc mamy rozeznanie na co można liczyć. Hotel jak widać dopiero rozwija skrzydła bo widać, że sadzone są nowe rośliny podjazd pod hotel powoli jest budowany. Pokoje z widokiem na morze, czyste ale jak wiadomo, zawsze można się do czegoś przyczepić. Kuchnia bardzo dobra ale po tygodniu posiłki są powtarzane duży plus za napoje oryginalne w butelkach tak jak i piwo. Obsługa w restauracji bardzo dobra nie było czekania na widelce i wszystko odbywało się sprawnie, niczego nie brakowało. Obsługa całego hotelu to wielki plus wszyscy uśmiechnięci i pomocni co nas bardzo pozytywnie zaskoczyło. Co do atrakcji to poza snurkowaniem i oglądaniem rafy nie ma co robić czasem można pograć w siatkówkę jak się ma z kim, a tak to tylko leżenie i prażenie się na słońcu. Hotel z tego co widać nastawiony na odpoczynek starszych osób bo nawet zdarzyła się taka sytuacja, że starszej Pani z Niemiec przeszkadzała muzyka na basenie i trzeba było ściszyć mimo tego, że ona wcale głośno nie była puszczana. Na minus zwyczaj z rezerwacja leżaków na plaży jeśli się nie było wcześniej niż przed 7 to jedyne wolne leżaki były na samym końcu plaży gdzie było daleko jak i do baru i toalety. Na plaży zupełna cisza tak jak pisałem wyżej cisza i spokój to główne cechy tego hotelu. Animatorzy coś tam starali zapewnić rozrywkę, zresztą bardzo mili ale z racji wieku bardzo mało osób było chętnych do brania udziału w różnych zabawach.
3.5/6
Wyjazd w miarę udany, chociaż wybór hotelu (na podstawie opinii klientów na stronie Rainbow) niestety niezbyt trafny. Hotel Equinox Beach Resort wymaga generalnego remontu - wszędzie widać sypiące się tynki, grzyb w łazienkach, niesprawna kanalizacja (w wielu miejscach w hotelu i przy głównym basenie strasznie z niej śmierdziało), stara i nieczyszczona od lat klimatyzacja. W wielu pomieszczeniach klimatyzacja niewydolna, np. zdarzało się to w restauracji głównej, barze w lobby, w recepcji. Główny hol i ogólnodostępne łazienki w ogóle nieklimatyzowane, co w Egipcie, szczególnie latem, jest nieporozumieniem - wchodzi się do takich miejsc jak do sauny. W hotelu najwięcej Niemców, Włochów i Czechów. Trochę Polaków. Sporadycznie słyszało się inne języki. Hotel położony na pustyni, wokół nic nie ma, w pobliżu inny resort - Malikia, skąd zdarzało się, że słychać było głośną muzykę. Pokoje przestronne, wysokie, skromnie umeblowane - meble mocno zużyte, trzeszczące łóżka, niezbyt wygodne materace, całość - w połączeniu z nieklimatyzowaną łazienką i problematyczną kanalizacją - powodowała, że nie było nawet jednej nocy w tym hotelu, którą bym w całości przespała. Jedzenie - wychwalane w opiniach klientów - jest wg mnie nijakie i monotonne (z małymi wyjątkami, niemal codziennie to samo). Wiele potraw niedoprawionych, a wręcz niedogotowanych (np. typowe dla kuchni w tym hotelu są niemal surowe ziemniaki, fasolka szparagowa, groszek, czy inne tego typu warzywa - co generalnie jest niezdrowe i niesmaczne). Nie jadłam mięsa, ani ryb więc nie mogę się wypowiedzieć, ale reszta potraw bardzo przeciętna. Zdarzała się dobra zupa - krem, czasem jakieś danie było umiarkowanie smaczne. Ale ogólnie jedzenie to raczej słaby punkt tego hotelu. Sporo surowizny, której jednak nie polecam, bo po zjedzeniu surowych warzyw i kilku ciastek (też nie polecam - sam cukier) można się rozchorować. Osoby, które nie jedzą mięsa, ryb ani nabiału, a jednocześnie uważają na to co jedzą w Egipcie, mają tam bardzo mały wybór - głównie ryż i to też trzeba uważać, bo czasem jest on zmieszany z mięsem lub krewetkami. Osoby, które są na diecie bezglutenowej też nie będą tam miały lekko - np. na śniadanie zamiast pieczywa codziennie ta sama babka bezglutenowa. Napoje - w większości wypadków (może poza główną restauracją) rozwodnione, dotyczy to też alkoholu. Okropna kwaśna kawa. "Mleko" roślinne dostępne tylko w czasie śniadania, no ale poczytuję im to jednak in plus, że w ogóle o tym myślą. Na terenie kompleksu złożonego z kilku budynków, znajdują się dwa baseny - większy razem z małym basenem dla dzieci oraz basen podgrzewany (to raczej nie latem) nieco odosobniony. Przy głównym basenie bar. Wystarczająca liczba leżaków, tak przy basenach, jak i na plaży - chociaż standardowo goście rezerwowali leżaki zostawiając na nich np. ręczniki i idąc na obiad (pomimo tego, że polityka hotelu zabrania takich praktyk). Niestety - tu duży minus - ręczniki hotelowe rozdawane na plaży i przy basenie nie były prane, a jedynie suszone wieczorem i składane. Czuć było pot i stęchliznę. Najlepiej wziąć ręcznik na początku wyjazdu, wyprać go i używać tylko tego. Mam również wątpliwości, czy woda w basenie jest dostatecznie dobrze czyszczona / dezynfekowana. Plaża to brudno-żółty piasek wymieszany z kamieniami. Woda - często gorąca jak zupa. Ale ogólnie dobrze się pływało. Blisko hotelu ładna rafa, dużo rybek, można spotkać żółwia i krowę morską, jeśli ma się akurat szczęście. Osoby, które nie czują się w morzu jak ryba w wodzie mogą w centrum nurkowym wypożyczyć kamizelkę, płetwy i popłynąć nieco dalej (o ile nie straszne im rekiny - ponoć w tym miejscu ich nie ma, no ale przy brzegach generalnie ich nie powinno być, a jednak się zdarzają. Niedawny atak rekina w Hurgadzie dało się odczuć - wiele osób rezygnowało z wejścia do wody, albo wypłynięcia nieco dalej od brzegu). Amatorów snorkelingu jednak nie brakowało. Minusem jest lokalizacja plaży - znajduje się bowiem za barem Panorama, na końcu kompleksu więc jeśli ktoś ma pokój w najdalej położonym budynku to do plaży ma spory kawałek. Normalnie nie jest to żaden kłopot, ale latem panują tam tak wysokie temperatury, że przejście półkilometrowego odcinka staje się dla niektórych sporym wyzwaniem. Wspomniana wyżej Panorama to drewniana, sporej wielkości altana ze stolikami i barem. Jest jeszcze bar przy samej plaży - z tego lepiej nie korzystać jeśli ktoś zwraca uwagę na higienę - widziałam jak "myją" kubki (po zebraniu ich z plaży zwykłe opłukanie wodą w zlewie i już). Nie wiem, czy tak samo traktuje się naczynia w restauracji, ale nie wróży to zbyt dobrze. Ogólnie ze sprzątaniem w tym hotelu jest raczej kiepsko. Najczęściej polega ono na posłaniu łóżka i odstawieniu naczyń na tackę, dołożeniu wody stołowej i ew. przetarciu brudną szmatą podłogi w łazience. Pan, który u nas sprzątał (w hotelu pracują tylko mężczyźni), niezależnie od tego, czy dostawał dolara, czy nie, "sprzątał" zawsze tak samo źle. Nawet martwego karalucha zamiast sprzątnąć, wrzucił po prostu dalej do odpływu prysznicowego - co tam, że jest to stwór za duży, żeby spłynąć z wodą przez sitko. Usuwałam go więc sama. Jedyna różnica była taka, że jak dostał dolara to zostawiał za sobą jakiegoś łabędzia z ręczników obsypanego płatkami kwiatków, które zrywał z krzaczków w ogrodzie. Najgorsze jednak były animacje, zwłaszcza wieczorne - na bardzo niskim poziomie. W hotelu zatrudniona jest ekipa rozrywkowa, złożona z kilku osób. Jej ewidentny lider udaje specjalistę od wszystkiego - poczynając od sztuki chodzenia po rozbitym szkle (fakir), poprzez instruktora jogi (o której - patrząc na zajęcia - nie ma on pojęcia), połykacza ogni (chyba najbardziej żenujący pokaz w czasie tych dwóch tygodni), animatora zabaw dla dorosłych (polegających na przykład na urządzeniu pokazu mody za pomocą wyłowionych z gości co ładniejszych młodych dziewcząt, zażenowanych sytuacją) oraz dla dzieci (te z kolei były nudne, codziennie takie same - generalnie nie jest to hotel dla dzieci, nie zapewnia dla nich odpowiednich atrakcji). Z wycieczek fakultatywnych skorzystałam dwa razy - zatoka Marsa Mubarak i wyspy Qulaan. Pierwsza wycieczka dla osób nurkujących, albo snorkujących, totalnie nieudana, organizowana w pośpiechu, na zasadzie odbębnienia i jak najszybszego powrotu do hotelu (byłam prawie 2 godziny wcześniej w hotelu niż planowana godzina przyjazdu). Zejścia nurkowe (tzw. intro) - jeden lub dwa - jedynie na 10 minut. Większość czasu osoby nurkujące spędzały czekając na swoją kolej do zejścia bo było za mało instruktorów. W czasie zejścia nudny krótki spacer i w zasadzie nic nie było widać. Osoby snorkujące widziały więcej, bo po pierwsze snorkeling był znacznie dłuższy, po drugie, można było zobaczyć kilka wielkich żółwi w zatoce, podczas, gdy osoby nurkujące nie miały na to szans. Snorkeling też jednak nie był fajny, bo było bardzo dużo ludzi - Egipcjanie robią tu spędy z kilku statków, przez co trudno cokolwiek obejrzeć, na pewno nie w spokoju, a na dodatek wiele osób w pogoni za żółwiem, albo innym stworzeniem morskim, nie patrzy w ogóle dokąd płynie więc ludzie wpadają jeden na drugiego, w rezultacie wychodzi się z wody posiniaczonym przez innych turystów. Ogólnie wycieczka do zatoki Mubarak (dom żółwi) to była porażka - nie polecam ani snorkelingu, ani tym bardziej nurkowania w ramach tej wycieczki. Szczególnie, że nurkowanie kosztuje 85 dolarów (dwa x intro) - to już naprawdę lepiej wykupić zejście 1 na 1 w centrum nurkowym przy hotelu. Druga wycieczka już znacznie lepsza - dużo snorkelingu, ładne rafy, nie tak tłoczno. Z tej wycieczki wróciliśmy ponad godzinę później niż założony czas bo organizatorzy mieli tu inne podejście i zależało im bardziej na zadowoleniu klientów. Płynie się w kilka miejsc przy małych wysepkach i tam dość długo ogląda rafę. Można też pochodzić lub brodzić przy znacznie bardziej zatłoczonej małej wysepce. Generalnie o wyspach Qulaan mówi się, że to egipskie Malediwy - i chociaż do Malediwów im daleko, to faktycznie piasek jest tutaj ładniejszy, bielszy i drobniejszy niż na typowych plażach Morza Czerwonego, a woda ma ładny odcień turkusu. Poza tym jedzenie na statku w czasie tej wycieczki było smaczniejsze niż w hotelu. Z plusów dotyczących hotelu - poza wspomnianą już wyżej ładną rafą blisko hotelu - można wymienić również centrum nurkowe (sprawnie działające, z fajną ekipą pracowników) oraz personel hotelu, w większości przyjaźnie nastawiony, uprzejmy, uśmiechnięty i pomocny. Mruki i niemili pracownicy to raczej rzadkość w tym hotelu, aczkolwiek tacy również się zdarzali (np. pracownik, który nie wpuścił nas do restauracji na śniadanie w dniu wyjazdu na wycieczkę - 5 minut przed godz. 7.00 twierdząc, że śniadanie nie jest jeszcze gotowe - typowe schematyczne działanie zamiast ułatwiania życia gościom hotelu, szczególnie, że w zasadzie restauracja była już przygotowana, a na śniadanie miałam niecałe 15 minut z uwagi na planowany transfer z hotelu do portu Hamata). Zdarzali się również kelnerzy, którzy byli uprzejmi wyłącznie wobec Niemców i Włochów - licząc na wyższy napiwek w euro. Były to jednak odosobnione przypadki. W stosunku do samego biura mam jedno, za to poważne zastrzeżenie - dotyczy ono ostatniego dnia w hotelu. Dla osób wylatujących do Warszawy, ten ostatni dzień to jest jakiś koszmar. Wylot jest o 2 w nocy, transfer na lotnisko - po 22. O 12.00 kończy się doba hotelowa, można ją przedłużyć, o ile nie ma przyjazdu innych gości w tym samym czasie (zależy to wyłącznie od recepcji, która może ulokować nowych gości zwyczajnie w podobnym pokoju, nawet w tym samym budynku - nie było tam bowiem 100% obłożenia). Nam pozwolono przedłużyć dobę hotelową tylko do 17. Tym, którzy się na to nie zdecydowali, pozostało tułać się po hotelu przez 10 godzin. Przedłużenie jest płatne, przy czym są to kwoty inne niż przekazał nam rezydent na miejscu w czasie spotkania organizacyjnego. Nie trzeba chyba dodawać, że czekanie w hotelu na transfer bez dostępu do pokoju i własnej łazienki, przez 10 godzin (lub nawet 5 jak w naszym przypadku) jest męczące. Niby można korzystać ze wszystkiego w hotelu, ale w praktyce raczej jest to mało wygodne i większość osób zwyczajnie czeka przechodząc z jednego baru do drugiego. Dodając do tego trzygodzinne czekanie na lot na lotnisku, następnie spóźniony lot (dodatkowy czas czekania), ponad 4 godziny lotu, na koniec czekanie znowu w Warszawie najpierw na rękaw (brak pracowników), a potem na bagaż (kolejny poślizg), człowiek wraca do domu umęczony. Moim zdaniem w tym ostatnim dniu biuro powinno zapewnić przedłużenie doby hotelowej do godz. 21 lub 22 każdemu z gości z góry skoro wiadomo, że trzeba będzie czekać na transfer na lotnisko aż 10 godzin. Poza tym należy zwrócić uwagę na kwestię ubezpieczenia i korzystania z niego - akurat z hotelu Equinox jest do lekarza blisko, bo klinika jest w resorcie Malikia. Niemniej, trzeba pamiętać, że lekarz zażyczy sobie nie tylko paszport, który kseruje, ale też potwierdzenie zawarcia umowy ubezpieczenia - i tu wielu gości się gubi, nie mogąc się dogadać z lekarzami. Chodzi o umowę, którą przesyła biuro podróży do każdego klienta - oraz numer rezerwacji widoczny na początku tej umowy.