5.4/6 (235 opinii)
2.0/6
Zaczęło się niefortunnie już na lotnisku w Wawie, gdzie chętny aczkolwiek niekompetentny operator w biurze Rainbow wprowadzał ludzi w błąd, co do wymaganych dokumentów wjazdowych i wysyłał wycieczkowiczów, a to do biura lotu, a to do pracowników odprawy biletowo-bagażowej... bo wydawało mu się, że należy wpisać do dokumentów wjazdowych adres pierwszego miejsca pobytu po dotarciu do Kanady co okazało się jego wymysłem. Po dotarciu na miejsce na lotnisko w Toronto okazało się, że oprócz sympatycznego Pana Piotra nie czeka na nas nikt więcej, kierowca autokaru przekroczył czas pracy i pojechał na odpoczynek nie zabierając pasażerów, nas natomiast poinformowano, żeby dostać się kilkadziesiąt kilometrów taksówkami do hotelu na nocleg, a pieniądze za przejazd będą nam później zwrócone. W hotelu tak,tak nie uwierzycie dla wycieczkowiczów nie była zamówiona wystarczająca ilość pokoi i pięciu zabrakło. Ja nie wykupiłem oferty "last minute" i wycieczkę miałem opłaconą kilka tygodni przed wyjazdem więc nie zadawalało mnie tłumaczenie, że dużo osób wykupiło wczasy na ostatnią chwilę i stąd zamieszanie. Po kilku godzinach w końcu udało się wszystkich szczęśliwie zakwaterować i udaliśmy się na odpoczynek. Nad ranem podjechał autokar, chyba przesadziłem lepiej pasuje autobus albo jeszcze lepiej coś w stylu Autosanu, ogólnie stary, niezbyt czysty i nie do końca sprawny. Jeżeli na przodzie temperatura była przyjemna to na końcu ludzie siedzieli w kurtkach i marzli, jak kierowca podkręcił temperaturę, to na końcu było przyjemnie a na przodzie ludzie zlani potem rozbierali się do rosołu, po czym kierowca redukował temperaturę i wszystko zaczynało się od początku. Poza tym nie warto dopłacać za za lepsze miejsca w autokarze, ponieważ takowych nie było, za te za które dopłaciłem z żoną kilkaset złotych, były takie same jak wszystkie inne. W lepszych autokarach oferują więcej miejsca, lub można je na przykład rozsunąć na szerokość. Jedziemy dalej? Już pierwszego dnia okazało się, że nigdzie nie popłyniemy statkiem aby poczuć z bliska wodospad Niagara, bo kanadyjskie statki rozpoczynały wycieczki dopiero kilka dni później o czy Rainbow nie wiedziało , na skorzystanie z oferty amerykańskich nie pozwalały podobno jakieś tajemnicze przepisy. W następnych dniach nie wpuszczono nas do Biblioteki Nowojorskiej, bo niechętnie wpuszczają zorganizowane grupy :-), Przedostatniego dnia wycieczki okazało się, że w Atlantic City mamy powtórkę z rozrywki i w hotelu dla części grupy brak pokoi, więc znowu czekanie na załatwienie miejsca, a dla całej grupy, nie żeby mnie to cieszyło, brak śniadania. Po kilku interwencjach nieocenionego Pana Piotra, każdy chętny dostał finalnie bułkę na wynos, Mojej żonie, która wyciągnęła mnie na tę wycieczkę nie chciało się nawet komentować... Nie polecam nikomu takiego w większości improwizowanego wyjazdu chyba, że jest niepoprawnym hurra optymistą.
1.5/6
Jak to napisała Pani Magdalena "Amerykański sen"? Wycieczka źle zorganizowana. Na 5 dni przed wylotem dostaliśmy informację, że lot do Toronto będzie z dwoma przesiadkami. Już na lotnisku mieliśmy pierwszą niespodziankę ponieważ w czasie odprawy dowidzieliśmy się, że potrzebne są aplikacje covidowe o posiadaniu których biuro nas nie powiadomiło. Następnie myślę, że nikomu nie był do śmiechu lot z dwoma przesiadkami i informacją w Atlancie, że nie ma nas (grupa liczyła 35 osób)na liście pasażerów do Toronto. Dzięki uporowi i zaangażowaniu się Pana Michała uczestnika wycieczki wpuszczono nas do samolotu do Toronto. Jeżeli chodzi o zakwaterowanie też były niespodzianki. W pokojach dla 3 osób były dwa łóżka a (trzecie wyparowało). W hotelu w NJ pokój dla 3 osób był defacto małą dwójką ,2 małe łóżka i brak miejsca na jakiekolwiek poruszanie się nie mówiąc o miejscu na otwarcie walizki. Hotel w Atlantic City brudny i cuchnący. Na śniadanie mrożone bułki i woda . Okolica bardzo nieprzyjemna.
0.5/6
Jesteśmy z żoną parę dni po powrocie z wycieczki. Pilot zachował się nieprofesjonalnie zostawiając nas na wyspie Elli Island. Po 20 minutach wsiedliśmy na statek. Po dopłynięciu do portu nie znaleźliśmy pilota ani autobusu. Tragedia i ogromna trauma do końca trwania wycieczki oraz obawa czy pilot nie zostawi nas ponownie.