5.2/6 (147 opinii)
5.0/6
Interesująca wycieczka, imponujący kompleks świątyń Angkor Wat wtopiony w otchłań dżungli robi niesamowite tajemnicze wrażenie. Współistnienie obiektów będących świadectwem dokonań dawnej cywilizacji z ekspansywną naturą zadowoli miłośników zarówno przyrody jak i zabytków architektonicznych. Program zwiedzania jest odpowiednio skomponowany i niezbyt napięty, jedynie pierwszy jak i ostatni dzień w części dotyczącej zwiedzania jest niedopracowany organizacyjnie, pierwszego dnia po długiej i męczącej podróży trzeba oczekiwać jeszcze na pokój w hotelu Grand China, natomiast ostatniego dnia dla osób kontynujących pobyt niepotrzebnie traci się dzień w hotelu w okolicach Rayong zwłaszcza, że niektóre hotele pobytowe były w zasięgu wzroku. Rejs po jeziorze Tonle Sap jest na tyle interesujący i relaksujący, że powinien być na stałe ujęty w programie wycieczki.
5.0/6
Poszukiwacze zaginionych....Brzmi fajnie, prawda? Wybraliśmy głównie ze względu na świątynie i poszukiwanie...Mówiąc szczerze to się akurat udało. Świątynie bomba :-) Widoki, wrażenia, zapachy, smaki. Wszystko tak jak w marzeniach. Wizyta w Tajlandii (czytaj - w Bangkoku) to trochę tak jak wizyta w Warszawie (czytaj - w Polsce) - ale nawet kilkadziesiąt godzin spędzonych w Chinatown, czy w turystycznej części Bangkoku jest świetnym wstępem do odkrywania Azji. Ale im dalej w las tym mniej ciekawie. Sama podróż, miejsca hotelowe, są takie jak w zapowiedziach. Momentami - zwłaszcza pod koniec wycieczki - nawet lepiej niż dobrze. Ale organizacja poszczególnych punktów wycieczki - na przykład wizyta "u jedwabników" - to dramat obyczajowy produkcji Koreańskiej pod tytułem - jak wyciągnąć kasę od znudzonych turystów w sklepie z jedwabiem. Szczerze mówiąc wszyscy, bez wyjątku, poczuliśmy się oszukani - i zrobieni w bambuko. Niedość że jedwabników ni ma - a w każdym razie ja ich nie widziałem - to sam sklep przypominał skrzyżowanie HM z Half Price. Żenada i kpina z ludzi, którzy zapłacili niemałe przecież pieniądze....Szkoda, bo właściwie Azja broni się sama, trzeba tylko dać jej szanse i nie próbować robić z Nas kretynów. Kambodża piękna, zwiedzanie świątyń z Anghor Wat i zagubionymi w dżungli - jest przecudowne i jeśli tylko po to jedziecie na drugi koniec świata - polecam bez wahania :-))) Wszyscy spragnieni wrażeń podczas podróży wiedzą, że dobry przewodnik to połowa sukcesu. Więc jeśli nie jest dobry - sami sobie dopowiedzcie. W związku z tym życzę Wam, potencjalnym podróżnikom i Indianom Jonesom - dobrego przewodnika :-) My go niestety nie mieliśmy. Choć była to skądinąd na prawdę sympatyczna osoba. Tyle w temacie. A poza tym - bierzcie torby, klapki, krótkie rękawki, dziewczyny koniecznie dłuższe spódnice, sukienki zakrywające ramiona (ważne dla zwiedzających świątynie - na prawdę!!) i ruszajcie na poszukiwanie zaginionych świątyń. One broną się same, nawet jeśli touroperator (czytaj Rainbow) chrzani całą resztę :-))) I ostatnia uwaga - jeśli ktoś jest wegetarianinem - ostrzeżenie: przy każdym posiłku w restauracji w Kambodży - a jest ich trochę - będziecie elementem dziwnego "zwyczaju" polegającego na tym, że na siłę będziecie sadzani z innymi wegetarianami - niezależnie od tego że chcecie siedzieć ze swoją rodziną, znajomymi, mężem czy żoną :-) To nie ma znaczenia - ważne jest żeby każdy wege siedział z innym wege bo w Kambodży podawane są posiłki na 4 osoby.... Więc jeśli przy jednym stole są wegetarianie i mięsożercy pojawia się problem nie do rozwiązania :-) Dla miejscowych oczywiście. I tu dużo zależy od pilota oraz od waszej determinacji żeby postawić jednak na swoim :-) Powodzenia :-)
5.0/6
Kilka zdań podpowiedzi pisanych na gorąco, dzień po przylocie. Zaczynając od pilota - nie wiem jacy są pozostali, ale p. Szymon 10/10! Duża wiedza, przekazywana w odpowiednich momentach. Empatia, cierpliwość, bardzo precyzyjne zarządzanie grupą, m.in. przez whatsappa. Wszyscy czuliśmy się dopieszczeni. Na miejscu można kupić kartę sim (koniecznie pamiętajmy o wyłączeniu polskich danych / roamingu zanim zbankrutujemy ;-)). My korzystaliśmy z map offline, a w każdym hotelu było wifi. Nastawialiśmy się przede wszystkim na Angkor więc na początku dwa noclegi w Bangkoku, to wg mnie o jeden za dużo. Zamiast wieczornego rejsu wybraliśmy się po południu na zwiedzanie na własną rękę - ze szczytu Wat Saket widać panoramę Bangkoku. Niestety nie dotarliśmy do Świątyni Świtu. Przed wyjazdem polecam obejrzenie na jutiubie filmów nagranych przez uczestników tej konkretnej wycieczki (poprzednie edycje) - dzięki temu można sobie wyrobić opinię m.in. o fakultetach. Rejs po Tonle Sap koniecznie! W Siem Reap warto wstać i podjechać tuk tukiem na Wschód Słońca. Naprawdę warto. Pan Szymon wszystko podpowiada(ł) jak to zrobić więc łatwiej już być nie może ;-) Battambang przegrywa póki co wizualnie/klimatycznie z Siem Reap, to miasto raczej nie przypadło nikomu z naszej wycieczki do gustu. Za to kolejny nocleg jest w super hotelu w Rayong, a w nim kąpiel na faaajnej plaży. Lubimy ciszę i spokój więc Pattaya nie była naszym ulubionym miejscem na pobyt - często uciekaliśmy na Koh Larn. W miarę łatwo można się przemieszczać Baht Busami (niebieskie pick upy). Po prostu się wskakuje, a gdy chce się wysiąść naciska się dzwonek i płaci (na początku płaciliśmy 20 batów za osobę, ale zorientowaliśmy się, że one kosztują 10 batów, niezależnie od długości trasy). W Pattaya warto wejść na View Point i przy okazji też na Big Buddha Temple. Plaże są raczej mocno zatłoczone i nie mają porównania do tych na Koh Larn. Trochę bardziej kameralna plaża jest przy restauracji Cabbages & Condoms. Promy na Koh Larn odpływają znacznie częściej niż jest to podane w internecie, praktycznie chwilę po załadowaniu i odpłynięciu, podpływa nowy. Baht busy raczej nie dojeżdżają do portu Bali Hai Pier, ostatnie kilkaset metrów pokonuje się na piechotę. Promy płyną w dwa różne miejsca na Koh Larn, ale jest to praktycznie bez znaczenia. Wyspa jest bardzo mała, ma kilka plaż, my za każdym razem wybieraliśmy Tien i rozkładaliśmy się w cieniu drzew na czymś w rodzaju prześcieradła zabranego z Polski ;-) Leżaki są bardzo blisko siebie stąd taka decyzja, żeby mieć trochę przestrzeni dla siebie. Prom (30 batów) płynie niecałą godzinę, można też śmignąć w 15 minut speed boatem (150 batów w jedną stronę). Nie zdecydowaliśmy się, żeby popłynąć na inną wyspę, ale to może być dobry pomysł (np wyspa małp). Pogoda była super, jeśli chodzi o komary, to na szczęście pojedyncze sztuki. W Pattaya smaczne naleśniki z mango/bananami smażone przez panie na głównej ulicy. Przywieźliśmy suszone mango, ale warto kupić w Kambodży np w Siem Reap (np. Asia Market), dużo smaczniejsze i trochę tańsze. Tuż przed wyjazdem obejrzeliśmy film wyreżyserowany przez Angelinę Jolie (nie, nie chodzi o Tomb Raidera ;-)). Warto! A jeśli chodzi o lekturę, to Tiziaono Terzani i "Duchy. Korespondencje z Kambodży". Polecamy i życzymy udanej wycieczki ;-)
5.0/6
Super wycieczka,jestem z niej bardzo zadowolony. Piekny Bangkok i Sliem Reap w Kambodzy no i oczywiscie Angor Wat.