6.0/6
Decyzję o wyjeździe do Gambii i Senegalu podjęłam już jakiś czas temu. Nadarzyła się świetna okazja i 3 dni później leciałam z przyjaciółką do Banjulu. Na miejscu spotkała Nas nieprzyjemna sytuacja - nie wiedziałyśmy w jakim hotelu Nas zakwaterują (pojechałyśmy tyko na objazd) i z tego powodu na granicy nie chcieli Nam oddać paszportów. Na szczęscie Polacy rodacy Nam pomogli i od tej pory już wszystko było cudnie! Zostaliśmy zakwaterowani w hotelu, który trochę bardzo odbiega od standardów europejskich. Absolutne nie narzekam! Pomimo, że jedzenie Nam wydzielano (Gambia to biedny kraj), to było po prostu pyszne! Obsługa się bardzo starała i była bardzo miła. Banjul jako miasto nie wygląda na stolicę, tylko raczej na jej przedmieścia, ale jeśli oczekuje się Bóg wie czego to się jedzie do Dubaju. W Gambii ludzie są biedni ale przemili. Pomimo, że na każdym kroku próbują coś opchnąć, to nie ma co się dziwić. W Zakopanym też z turystów zdzierają. W samej Gambii najlepszym przeżyciem była przeprawa promem do Barry! Tłum ludzi napierający na Ciebie, żeby tylko się dostać na drugą stronę (niektórzy czekają kilka dni na przeprawę). Jak to powiedział jeden z uczestników: dlatego było warto przyjechać. Sama Senegambia też może zachwycić. Pyszne jedzenie (domoda) w lokalnej knajpie, piękna plaża po której można pogalopować na koniu, siatkówka plażowa w którą można pograć z miejscowymi... Jednym słowem aż się chce tam być. Dla spragnionych chilloutu też się coś znajdzie i to za bardzo niską cenę ;) A teraz Senegal. Przeraża wszędobylskimi śmieciami. I tyle. A reszta? Niezapomniane przeżycia: wyspa Goree, której historia do tej pory przeraża (ale w restauracji przy promie jest najpyszniejszy Czebugen); spacer z lwami; safari i wielkie baobaby, na które nie radzę się wspinać, bo można nieźle się potłuc (z autopsji) a do tego steki z antylopy w restauracji... palce lizać; sanktuarium ptaków... tysiące pelikanów, a Nam udało się na dodatek uratować małego kormorana, który się zaplątał w sieć (potem płynął z Nami na łódce a jak się lepiej poczuł odpłynął)! Dla fanów motoryzacji - przejażdżka po wydmach, na którcyh kończy się Rajd Paryż-Dakar! Wieczorem można się zrelaksować pływając po Różowym Jeziorze. Woda cieplutka, unosi Cię jak na chmurce... Bajer. A to zaledwie 100 m od hotelu :) Ludzie - nachalini. Miejscami aż za bardzo, ale jak stwierdziłam na początku - zrozumiałe. W krajach, gdzie średnio zarabia się 50 euro miesięcznie a jak się ma 100 euro na miesiąc to jest raj, to można to zrozumieć. 4% PKB Gambii to kasa, którą mają od samego Rainbow. To wyobraźcie sobie jaka tam jest bieda. Ja już nawet się nie targowałam. Ale jacy są poza tym? Kochani. Bardzo mili. Mówią, że są biedni ale szczęśliwi i tym szczęściem chcą się dzielić z turystami. I tego na pewno doświadczycie. A ich motto? Im więcej się opalasz, tym jesteś szczęśliwszy :) I coś chyba w tym jest... Pomimo jakichś tam niedogodności (toalety na trasie - co bez przesady można przeżyć, bo niejedna osoba miała babcię na wsi i chodziła za stodołę), wycieczka do Gambii i Senegalu była czasem, kiedy ja i moja przyjaciółka spełniłyśmy kilka swoich marzeń! Było to magiczne doświadczenie (nawet dosłownie, bo we wsi obok Różowego Jeziora jest dobry marabut!) i polecam do każdemu!
Joanna - 12.02.2017
314/340 uznało opinię za pomocną
6.0/6
rewelacyjny wyjazd, super pilot i pozostali uczestnicy wyjazdu
Agnieszka - 07.01.2017 | Termin pobytu: grudzień 2016
2/2 uznało opinię za pomocną
6.0/6
Polecam Polecam
JAN, Rzeszów - 07.01.2020
0/1 uznało opinię za pomocną
6.0/6
Zdecydowanie polecam wycieczke z Rainbow. Super zorganizowana,bardzo dobry pilot.
Michal Warszawa - 29.03.2014
13/13 uznało opinię za pomocną