5.1/6 (286 opinii)
2.0/6
Wybraliśmy z pełną premedytacją, mały spokojny hotel Bamboo. w miarę odnowiony aby odpocząć po trudach podróży i codzienności w godziwych warunkach . Z niewytłumaczalnych powodów( nie udzielono nam odpowiedzi na nasze pytania), zmieniono nam hotel na Mansea. Ulokowano nas w pokojach starych, zniszczonych, zatęchłych. Pierwszą noc przespaliśmy w brudnej, nie zmienionej pościeli po poprzednikach. Poranna interwencja w recepcji poskutkowała wyjaśnieniem, że nie zdążyli zmienić pościeli po poprzednich gościach. Drzwi główne do pokoju nie zamykające się z powodu awarii zamka( do końca pobytu nie naprawione) , nie zamykające się okna i zabite gwoździami, brak moskitier. Brodzik w łazience zalewający się po chwili kąpieli. Brudne obrusy na stołówce, monotonne i ubogie śniadania, brak stołu do tenisa, a w ofercie Bamboo był dlatego ciągnęliśmy rakietki przez pół świata, brak pilota do telewizora, brak baterii w drugim pilocie przez cały pobyt mimo ciągłego zgłaszania, Na dodatek głośny i hałaśliwy hotel. Wieczorami lokalne zespoły Afrykańczyków skutecznie nie pozwalały się zrelaksować. Rezydentka Pani Joasi bardzo nie empatyczna i złośliwa osoba skwitowała nasze zgłoszenie o niezgodności, że zapewne poraziło nas słońce bo przecież według jej oceny mamy lepszy hotel. To zdarzenie miało miejsce na ogólnym spotkaniu. Mieszkaliśmy w pokojach w których ze względu na ich stan następna grupa z Polski nie chciała mieszkać i dostali nowe.
2.0/6
Wycieczka ciekawa ale nie najlepiej zorganizowana
2.0/6
No cóż, to moja pierwsza wyprawa, której ocena jest bardzo trudna. Jadąc któryś raz do Afryki nie liczyłem na luksusy, ale to co zastałem było w większości trudne do zaakceptowania. Liczyłem na kontakt z ciekawą afrykańską przyrodą a spotakłem się z powszechnie panującym brudem, bałaganem, niechlujstwem i rozgardiaszem. Już pierwszego dnia po 9. godzinnym locie okazało się, że po przyjeździe w nocy do hotelu sprawiliśmy wrażenie jakbyśmy przylecieli z Marsa. Kompletne zaskoczenie. Pokoje nie posprzątane, nic nie przygotowane pełna dezorientacja obsługi. W końcu udało sie wszystkich zakwaterować. Standard hotelu na pziomie garnizonowym. Wyjąca klimatyzacja, zepsuta lodówka, pół deski klozetowej na muszli, reszta złamana w poprzek. Jedzenie do wytrzymania. Klejne dni i hotele w podobnym stylu, chociaż już bez problemów z zakwaterowaniem, bo towarzyszący nam bardzo operatywny lokalny przewodnik już w czasie podróży busikiem wydzwaniał na wiele godzin przed naszym przyjazdem do hoteli i uprzedzał, że przyjedziemy. Generalnie obsługa hotelowa próbowala się angażować, ale jakoś wszystko leciało im z rąk. Jak coś się urwało, to już tak musiało zostać. Z pozoru wszystko było OK z wyjątkiem denerwujących szczegółów jak brak ciepłej wody, albo woda w kolorze moczu. Wrażenia przyrodnicze gorsze niż w krajowym ZOO. Rezerwat ptaków wypadł z programu, bo jakoby mimo rezerwacji zostaliśmy przebici przez jakąś inną zagraniczną grupę. Czworonożna zwierzęta można było zobaczyć w niewielkim prywatnym rezerwacie, do któego sprowadzono kilka żyraf, zebr i antylop. Pozostała zwierzyna została jak twierdził lokalny przewodnik wybita do nogi. W porównaniu z parkami w RPA, Botswanie i Zimbabwe to co da się zobaczyć w Gambii i Senegalu to po prostu szczątki przyrody. Nadzieję budziła wizyta w Saint Louis, które to miasto miało być perłą kolonialnej architektury wpisaną na listę UNESCO. Niestety Saint Louis wygląda jak kiepsko posprzątane pobojowisko po bombardowaniu. Brud, bałagan, ruiny, śmieci jedno wielkie pobojowisko. Trudno powiedzieć co autor miał na myśli wpisując to miasto na listę UNESCO. Dobrze zorganizowano powitanie Nowego Roku w restauracji przy akompaniamencie dobrego zespołu. Nie znoszę wylegiwania sie na plaży, ale decyzja o pozostaniu w Gambii na wypoczynku chociaż trochę wynagrodziła niesmak po objeździe. Hotel nad brzegiem Oceanu był czysty i dość przyzwoity, chociaż o standardzie późnego Gomółki. Obsuga miła, smaczne, obfite wyżywienie i codzienne ciekawe występy różnych zespołów. Czysty, dość spory basen, niestety dezynfekowany mocno kwaśnymi chemikaliami. Po pływaniu w basenie zęby zgrzytały jakby sie człowiek octu napił. Wejście do oceanu było dość ryzykowne. Mało osób decydowało sie na pływanie. Za to przy plaży były w oceanie myte konie a piasek w wodzie miał dziwnie czarny kolor, chociaż plaża była ładna, czysta i bardzo jasna. Nie chciałbym wyciągać zbyt daleko idących wniosków, ale ani w naszym hotelu, ani w innych hotelach w okolicy nie widziałem zbiorników na ścieki ani oczyszczalni ścieków. Posumowując uważam, ze wyprawa do Gambii i Senegalu była porażką. Jeśli ktoś chce zachwycić się afrykańską przyrodą rekomenduję wyprawę do RPA, Botswany i Zimbabwe. Gambię i Senegal omijajcie wielkim łukiem.
2.0/6
pierwsze , ten program to nieporozumienie ..totalne .... pierwszy dzien jazda w małym busie , przez zatłoczone drogi Gambii , potem Senegalu gdzie tu napotkaliśmy kontrole co krok policji stojącej na drodze , która każe sobie dawać napiwki , nie wiadomo za co , a szczególnie widząc turystyczny autobus i unoszące sie tumany kurzu towarzyszyły nam przez 12 godzin , jak i niemiłosierny upal ok 37 stop , choc było chłodzenie wew autobusiku , po to zeby zobaczyc rezerwat ptaków , pelikanów na małej wysepce , ale z daleka ., Płynęliśmy tam łódka , czuliśmy sie jak na polskich Mazurach . Nic szczególnego . Potem był stopniowy powrot z Senegalu w strone Gambii .. krajobraz prawie taki sam ... tłok , kurz , upał ..no i pobocze raz wiecej zieleni , raz puste i pojawiające sie majestatyczne drzewa baobab, . i ta sama przerażająca bieda ludzi , zwierząt min kuz , krów wzdluz całej trasy . Po drugie Safarii w Parku Narodowym. w Senegalu nastepne nieporozumienie ... teren ogrodzony , posadzone drzewa , wpuszczone 2 wa nosorozdzce , pare żyraf jak i zebry , 2 dwa strusie , i małpki ... jelenie ...k o n i e c ... jeździliśmy wokół niecała godzinę wielkimi samochodami , czuliśmy sie jak w małym ZOO , cos dla małych dzieciakow ., pierwsze zetknięcie z paroma gatunkami żywych zwierząt , n i b y na wolności . Nastepnie powyższe zdjecie obrazujące wydmy Dakaru, nic nie ma wspolnego co mieliśmy w wycieczce ...obrazek nie wiadomo skład Rainbow wzięło,...nie ten kolor piasku , bo normalny plażowy , nie tak duze wydmy , bo tylko przy płazy i nie te samochodziki , a znów wielkie samochody ... mozna dalej pisac na minus , ale miejsca za mało