5.1/6 (246 opinii)
3.5/6
Wielokrotnie uczestniczyłem w wycieczkach organizowanych przez RT i zwykle wracałem zadowolony. Tym razem wróciłem zniesmaczony organizacją imprezy i jej programem. Problemy zaczęły się już pierwszego dnia. Biuro nie było uprzejme poinformować, że w trakcie 12. godzinnego lotu do Sri Lanki zaoszczędzi jakieś śmieszne pieniądze na serwisie w wyczarterowanym samolocie. Na pokładzie okazało się, że jedyne, co oferuje obsługa to woda mineralna. Jeśli ktoś chciał coś zjeść, to i owszem, ale za opłatą. I pies drapał tę opłatę, bo wynosiła niewiele - 16 zł, ale jedyne co można było zamówić to nieświeżą kanapkę bez masła z bardzo oszczędnym plasterkiem żółtego sera i cieniutkim plasterkiem salami. To skandal! A co w przypadku gdyby ktoś był diabetykiem i miał konieczność regularnego spożywania posiłku? Nie rozumiem dlaczego ten wstydliwy fakt biuro tak skrupulatnie ukrywało. Gdyby w swej łaskawości poinformowało, że oszczędza na jedzeniu, to wziąłbym na pokład jajka na twardo i kiełbasę myśliwską - niegdyś tradycyjny ekwipunek spożywczy polskich turystów. Głodni i wymordowani długą podróżą wylądowaliśmy w Colombo o 4 rano. Tam środek nocy, bo widno jest między 6:30 a 18:30. W planie zaraz po wylądowaniu miało być "zwiedzanie" Colombo. Jak zwiedzać po ciemku? Organizatorzy zapewnili nam ponad dwugodzinne oczekiwanie w autokarze aż zaczęło się rozwidniać. W Colombo nie ma totalnie nic do zwiedzania! Ot azjatyckie miasto z kilkoma wieżowcami w centurm i bałaganiarską architekturą wokół z zapyziałymi domami zbudowanymi spontaniczne z tego, co komuś udało sie znaleźć. W pierwszej kolejności zawieziono nas do eleganckiego, drogiego hotelu tylko po to, żeby w końcu można było coś zjeść. Potem zaczęło się "zwiedzanie". To niby zwiedzanie miało na celu rozcieńczenie czasu pozostałego do godziny 14, kiedy zaczynała się doba hotelowa. Wobec bogactwa oferty turystycznej Colombo do hotelu, gdzie mieliśmy mieszkać dotarliśmy już o godzinie 9. Mieszkająca tam wcześniej polska grupa już dawno opuściła hotel, niestety nikt nie pomyślał o posprzątaniu pokojów. W rezultacie otrzymałem klucze o godzinie 13 po 4. godzinnym oczekiwaniu na fotelu w recepcji. Można było z Polski wylecieć 10 godzin później, żeby wylądować w Colombo wieczorem, no ale wtedy RT nie mogłoby wliczyć dodatkowego dnia spędzonego bez sensu w autokarze i w recepcji hotelu do czasu trwania wycieczki. Krótko mówiąc skandal! Hotel do przyjęcia. Niestety położony tuż przy ruchliwej linii kolejowej, po której do godziny 24 z hukiem przejeżdżały ciężkie pociągi i nie wiedzieć czemu każdy maszynista na wysokości hotelu pozdrawiał mieszkańców przeciągłym wyciem syreny lokomotywy. O godzinie 4. rano koncert lokomotyw zaczął się od nowa. Wspaniałe przeżycia. Każdemu polecam. Kolejne dni zwiedzania nie przyniosły jakichś sensacyjnych wrażeń. Sri Lanka jako kraj podzwrotnikowy urzeka intensywną zielenią i oryginalną roślinnością, ale krajobrazowo jest co najwyżej na poziomie naszych Bieszczadów. W prównaniu z Indiami jest to kraj czysty, ale nie dorównuje ani Indiom ani wielu innym krajom Azji poziomem zabytków ani krajobrazami. Jak to w kraju zdominowanym przez Buddyzm i zamieszkałym przez ludzi przekonanych o wielkim wpływie zjawisk nadprzyrodzonych na koleje ich życia, zwiedza się dziesiątki świątyń z setkami posągów Buddy a to stojącego a to leżącego a to siedzącego a to na lewym boku a to na prawym a to z uniesionym palcem a to z zamkniętymi oczami i każda ta poza ma jakieś swoiste mistyczne znaczenie i coś tam symbolizuje. Może to dla kogoś było interesujące, ale dla mnie nie. Widziałem to wielu innych krajach w zancznie efektowniejszym wydaniu i szczerze mówiąc mam tego dosyć. Nawet gwóźdź programu - Świątynia Zęba, gdzie jakoby przechowywany jest ząb Buddy, którego nikt nie widział bo umieszczony jest w szkatule oglądanej w pośpiechu z odległości 30 metrów to atrakcja wątpliwej jakości. Zabytki z okresu początku lub nawet sprzed naszej ery to w istocie kompletnie zrujnowane obiekty zwykle nic nie mówiące bez komentarza przewodnika. Najczęściej to marne pozostałości fundamentów lub z trudem zachowane kikuty jakichś granitowych kolumn i to wszystko. Nawat park narodowy Hortona nie stanowi wielkiej atrakcji. Lepiej pojechać w Bieszczady. Interesujące były plantacje herbaty, ale to zbyt mało jak na taką wyprawę. Kuchnia Sri Lanki należy do najbardziej pikantnych na świecie. Niestety dla Polaka jest niestrawna. Próbowałem coś zjeść w ulicznej jadłodajni. Podany posiłek był tak ostry, że nie byłem w stanie odróżnić żadnego konkretnego smaku z wyjątkiem wściekłego, palącego smaku kapsaicyny. W hotelach w trakcie objazdu posiłki przyrządzane są tak, żeby Europejczykowi nie wypalić dziury w żołądku. Niestety mimo olbrzymiej ilości wspaniałych, aromatycznych przypraw lokalnym kucharzom przyzwyczajonym do jedzenia potraw o smaku stężonego kwasu siarkowego nie wystarcza wyobraźni, żeby właściwie, po europejsku dosmaczyć potrawy. W rezultacie jedzenie jest mdłe i bez wyrazu. Jedynie desery i owoce robiły wrażenie. Na koniec na niecałe 3 doby trafiliśmy do hoteli na wypoczynek. Ja byłem w hotelu Royal Palms. Hotel bardzo przyzwoity, czysty i elegancki z profesjonalną obsługą, zlokalizowany nad samym oceanem. Zaskakująco profesjonalna była kuchnia. Serwowano rzeczywiście smaczne i dobrze, po europejsku przygotowane posiłki z lokalnych surowców. Niestety chyba tradycją narodową Sri Lanki jest budowanie hoteli przy liniach kolejowych. Royal Palms też przy takiej stoi, więc wrażenia akustyczne do północy i wcześnie rano nie do opisania. Podsumowując - jeśli ktoś koniecznie chce za niemałe pieniądze polecieć nad Ocean Indyjski, żeby poleniuchować w hotelu, to należy wybrać wypoczynek a na drogę zabrać jaka na twardo i kiełbasę krakowską. Jeśli ktoś liczy, że zobaczy coś ciekawego, to się zawiedzie. Dużo ciekawsza jest Tajlandia, Chiny czy Birma. Mocnym punktem programu była niezwykle profesjonalna i sympatyczna przewodniczka pani Agnieszka Płachta. Posiada niezmierzoną wiedzę, ale to niestety zbyt mało, żeby zatuszować niedostatki nijakiej w gruncie rzeczy wyprawy.
3.5/6
Wycieczka ciekawa, pogoda dopisała. Można poznać zupełnie inny od europejskich kraj, inną kulturę. Mieszkańcy bardzo przyjazni, uśmiechnięci. Tylko za krótki wypoczynek na koniec.
3.0/6
Wycieczka godna polecenia szczególnie osobom, które nie były jeszcze w Azji wschodniej. Przewodnik p. Maciej profesjonalny. Piękne widoki, ciekawe miejsca, niezapomniane wrażenia nie tylko z trekkingu czy safari. Wyżywienie bardzo dobre zarówno na objeździe jak i na wypoczynku: szczególnie obiadokolacje. Wszystko byłoby super gdyby nie hotele - ich jakość. Na wybrany hotel na wypoczynku nie mogę narzekać bo taki sobie wybrałam. Jednak na objeździe większość hoteli była mocno zawilgocona i bardzo zagrzybiona. Uważam, że tym razem biuro wybrało najsłabsze i najstarsze hotele na wyspie o bardzo niskiej jakości. Klimatyzacja nie rozwiązywała problemu a wietrzenie nic nie dawało. W stosunku do ceny za cały wyjazd uważam, że każdy z uczestników powinien otrzymać rekompensatę za tak marną jakość i standard większości hoteli na objeździe.
3.0/6
Warto podjąć to wyzwanie choć tydzień pobytu w hotelu po objeździe jest konieczńy aby dojść do siebie:-)