4.7/6 (13 opinii)
6.0/6
Hotel może nie lśni nowością (chyba mało co lśni w klimacie monsunowym), ale jest dobrze wysprzątany, a wyposażenie działa sprawnie. Poza tym mnie akurat odpowiada konstrukcja budynku: do pokoi wchodzi się z galeryjki, hol z lobby i portiernią jest właściwie otwarty na przestrzał, chłodzenie następuje za pomocą przeciągów. Tam dosłownie nie ma drzwi – ani na ulicę (stoją tylko ochroniarze, których zresztą wszędzie jest mnóstwo), ani w stronę basenów po lewej i po prawej, ani przy wejściu na werandę. W ten sposób człowiek praktycznie przez cały czas przebywa na świeżym powietrzu. Jedzenie w dużym wyborze i smaczne, potrawy lokalne i europejskie, kilka gatunków owoców do śniadania i obiadokolacji: banany, papaje, arbuzy, ananasy, karambole i coś, co chyba było guawą. W basenie można pływać aż do późnej nocy – rewelacja! Niby na tablicy jest napisane, że czynny do 18:30, ale nikt tego nie egzekwuje, i bardzo dobrze. Mnie patrolujący ochroniarz uprzejmie wyprosił dopiero o 22:00. Pływanie w podświetlonym basenie ma w sobie coś bajkowego. Obsługa jest miła i nieźle zna angielski, chociaż czasami mają dziwny akcent, np. „swim” brzmi jak „shim” albo „seemee”. Rezydentka, pani Ewa, była super – kompetentna (mieszka na Sri Lance od lat) i pozytywnie nastawiona do swojej pracy oraz ludzi. W lobby obok portierni stoi szafka z książkami w różnych językach, zostawionymi przez gości – są cztery polskie, więc jeżeli komuś się nudzi, to może sobie pożyczyć. Plaża czyściutka, miałki piasek; ocean gładki jak obrus, ale łamiąca się fala potrafi nakryć z głową dobrze wyrośniętego mężczyznę. Najlepiej przeczekać trzy kolejne duże, bo potem jest parę mniejszych i można się przedrzeć przez pas przyboju, a dalej już miło kołysać na wodzie. Rano fale są nieco mniejsze. Bardzo przyjemne są też spacery plażą: wszystkie okoliczne hotele czy pensjonaty są niskie i ukryte w zieleni, więc od strony morza wygląda to prawie jak niezamieszkana okolica. Jakieś 400 m na lewo od hotelu jest niewielka laguna, w której można się bezpiecznie chlapać, ale trzeba wziąć jakieś klapki, bo idzie się do niej po skalistej rafie. Głębokość jest zależna od poziomu oceanu – w trakcie naszego pobytu przypadała pełnia i po niej woda znacznie się obniżyła. Nie należy oczekiwać pięknego słońca jak z folderu, bo nawet w porze suchej zachmurzenie jest spore i czasami zdarza się krótka ulewa. Jednak nawet słońce za chmurami (o ile nie są to grube, deszczowe chmury) potrafi solidnie przypiec, należy więc uważać i smarować się odpowiednimi kremami. Ceny: lankijskie piwo w barze hotelowym 500 RP, woda sodowa 150 RP, kurs tuk-tukiem do najbliższego miasteczka 100-200 RP, zależnie od umiejętności targowania się. Kurs rupii na lotnisku był 153 za dolara, w sklepie w miasteczku 150. Z wycieczek fakultatywnych nie korzystałam, ponieważ kilka lat temu byłam na objeździe, co serdecznie polecam, bo rzeczy do obejrzenia są naprawdę fantastyczne.
6.0/6
hotel przy pięknej piaszczystej plaży
6.0/6
Relacje poniżej
6.0/6
Świetny hotel, przemiła obsługa, piękna plaża. Miejsce dla osób ceniących sobie spokój.