5.5/6 (613 opinie)
4.0/6
W obecnym czasie, czyli kiedy ruch turystyczny jest znacznie mniejszy niż normalnie, aż chciałoby się zobaczyć więcej miejsc i zjeść więcej lokalnych potraw. Niestety, zwłaszcza to drugie nie było nam dane. Każdego dnia przystanek na lunch robiony był w miejscu, gdzie nie było żadnej innej alternatywy. Dodatkowo posiłek był narzucony - o wyboru tylko 1 danie / zestaw. Nie dość, że było mocno średnie, to jeszcze nieadekwatnie drogie. Co więcej, przewodnik nie udzielał informacji o tym, gdzie w pobliżu jest chociażby budka z kebabem aby ci, którzy nie korzystali z lunchu mogli coś zjeść. Niektóre zabytki były w remoncie i można było je pominąć, a zobaczyć inne. Mało czasu wolnego na zakup pamiątek czy jedzenie w czasie zwiedzania. Ogólnie zwiedzanie było intensywne ale za to perfekcyjnie zaplanowane.
4.0/6
Wycieczka przepłacona. Miejsca znane i ciekawe, ale całościowy koszt z fakultetami (bez nich wycieczka byłaby średnia) porównywalny z prawdziwą egzotyką
4.0/6
Wycieczka nie powinna mieć nazwy "Sułtańskie rarytasy', tylko " Turcja express". Dlaczego ? Przez 6 dni przejechaliśmy mało komfortowym autokarem 3 tysiące kilometrów "zaliczając" kolejne miejsca na mapie, bo niestety, w tak krótkim czasie nie dało się ich zobaczyć. Pobudka - kilka razy nawet o 4 rano, autokar, po drodze przerwa na stacji, szybkie zwiedzanie, autokar, jedzenie na stacji lub w pseudo restauracji na 1000 osób, znowu autokar, stacja, kolejne miejsce "do zaliczenia", autokar, stacja - a około godziny 20.00 hotel. Po zameldowaniu od razu kolacja, bo tylko do 21:) I tak przez 6 dni. Wieczorne zwiedzanie na własną rękę nieco utrudnione, bo hotele (oprócz tego w Canakkale) usytuowane na obrzeżach miast. nam kilka razy udało nam się zobaczyć mniej skomercjalizowane miejsca i życie zwykłych ludzi. Oczywiście EXPRESSEM:) A sułtańskie rarytasy - hmm nie dane nam było ich skosztować . I tu już nawet nie chodzi o znaczenie metaforyczne - Pamukkale rarytasem od 20 lat nie jest (zadeptane i skomercjalizowane), tylko o dosłowne , czyli jedzenie. Przez 6 dni będziecie jeść bardzo mierne kolacje w hotelach - nawet wielbiciele ryżu i kurczaka będą mieli przesyt, oraz ohydne jedzenie w dość obskurnych przybytkach na trasie. I tak - zgadliście - to będzie kurczak i ryż + warzywa. Na szczęście posiłki kosztują tylko 10 -11 euro od osoby..Gdybyście się jednak nie skusili - to mam złą wiadomość - w pobliżu nie ma żadnego innego miejsca, w którym moglibyście zjeść cokolwiek. A podczas zwiedzanie nie ma czasu wolnego, więc nawet nie zdążycie kupić sobie kebaba. Kilka razy byłam w Turcji, jedzenie zawsze mi smakowało, dlatego jestem baaardzo zawiedziona. Ale są pozytywy - mega tempo zwiedzania, wstrętne jedzenie - raj dla tych, którzy chcą schudnąć. na pewno się uda. Tylko nie martwcie się, że nogi są grubsze - zaraz po powrocie zejdzie wam opuchlizna, której nabawiliście się siedząc nieruchomo kilka/kilkanaście godzin w autokarze. Gimnastyka też jest -w ciasnych i małych pokojach hotelowych musicie chodzić na palcach lub skakać przez walizki żeby dostać się z łóżka do łazienki, poza tym w hotelach albo nie ma windy, albo jest jedna. Wchodzenie na 5 piętro z walizką to dopiero trening. Nie chcę jednak tak narzekać, więc teraz prawdziwy rarytas.wycieczki - i nie chodzi o smaczny, tylko bardzo cenny.. A jest nim nasza pilotka -MARIOLA, która sprawiła, że objazd po Turcji mimo wszystko będe wspominała miło. Pani Mariola to osoba z ogromna wiedzą i pasją. Ze wszystkich sił starałam się nie zasypiać w autokarze, bo opowiadała tak ciekawie, że nie chciałam tracić jej historii. Czuć, że lubi to ,co robi, lubi ludzi i że Turcja jest jej bliska.
4.0/6
Wycieczkę zaliczam do udanych. Nawet przejazd 900 km do Stambułu, którego się obawiałam, był do zniesienia. Jedynym mankamentem była ciasnota w autokarze.