5.5/6 (613 opinie)
6.0/6
Bardzo udany wyjazd. Turcja ma bardzo dużo do zaoferowania w tym piękne widoki, kultura, bogata historia. W trakcie wycieczki "Turcja Egejska-Sułtańskie Rarytasy", dużo dowiedziałem się o tym kraju. Na szczególną pochwałę zasługuje nasza przewodniczka Pani Magda. Od samego początku dokładnie całą grupę informowała o godzinach i miejscach zbiórek, sprawdzonych lokalach gdzie można spożyć smaczne posiłki, godzinach i miejscach postoju dzięki czemu wszystko przebiegało bez niepotrzebnych opóźnień. Podczas przejazdu w autokarze godzinami opowiadała o historii miejsc jakie będziemy zwiedzać. Do tej pory jestem pod wrażeniem wiedzy odnośnie Turcji (i nie tylko) jaką posiada Pani Magda i jaką przekazała nam podczas przejazdów i na miejscu w trakcie zwiedzania obiektów. Jest to osoba która naprawdę wykonuje swoją pracę z zamiłowaniem. Hotele na trasie dobre, jedzenie ok. Z dodatkowych wycieczek z żoną zdecydowaliśmy się na wieczór turecki bardzo polecam i rejs statkiem. Ogólnie wycieczka bardzo udana, polecam czytającym moją opinię. Jeszcze raz podziękowania przewodniczce Pani Magdzie.
6.0/6
Wszystko w porządku, sympatyczna pani pilot, kierowca. O tureckim pilocie niewiele powiem, gdyż był trochę w cieniu, choc na pewno pomocny. Opcja z wykupieniem wody u kierowcy - super. Hotele zróżnicowane, jedzenie raz lepsze, raz gorsze. Ogólnie głodni nie chodziliśmy. W dwóch hotelach skorzystaliśmy z basenu. Program zwiedzania ok, chociaż kościółki kapadockie i Pamukkale moglyby być sciśnięte do godziny. Na moją ocenę moze wpływać fakt, ze bylo bardzo gorąco i chciało sie tylko uciec do autokaru. Z tego tez względu lepiej rozważyć inny termin wycieczki, jesli nie lubi sie upałów (było ponad 30 st). Ogolnie polecam, można sporo zobaczyć. W autokarze trochę mało miejsca na nogi.
6.0/6
Pilot, Program, Organizacja, Podróż, Bezpieczeństwo: sześć na sześć. Trudna trasa, długa, ale widoki i ludzie wokół wynagradzali wszystkie niedogodności podróży. Wrażeń i przeżyć nie było końca, a byłam trzeci raz w Turcji. Opiekun imprezy: pilot - rezydent w jednym, nieoceniony Krzysztof. To dzięki niemu w dużej mierze było nam bezpiecznie i bajecznie zwiedzać Turcję. Takiego oddanego swojej pracy pilota, z cierpliwością, życzliwością, troską i poczuciem humoru dawno nie widziałam, brawo Kris! Pilot turecki, bardzo pomocny i wesoły. Trafił nam się kierowca, mieszkaniec Stambułu, skromny, cichy i bardzo pracowity. To dzięki niemu tak sprawnie przemieszczaliśmy się przez Turcję, a już w samym Stambule poprowadził nas bez korków! Uczestnicy imprezy, w drugiej połowie maja, to wspaniali kompani podróży. Otwarci, pomocni, weseli, że aż się nie chciało rozstawać (buziaki dla wszystkich). Bardzo udała nam się Impreza. Życzymy sobie i wszystkim podróżnikom takich ochów i achów nad opiekunami podróży i ich uczestnikami.
6.0/6
Na wycieczce byłam z mężem i synem od 11-18 lipca 2019. Przed wyjazdem czytałam dużo opinii na temat tej objazdówki, że jest męcząca, intensywna, trzeba wstawać o 4 rano. Z tego względu, jak i też lipcowych upałów trochę się jej obawiałam (była to nasza pierwsza objazdówka). Zupełnie niepotrzebnie! Więcej czasu spędzamy w klimatyzowanym autokarze, niż poza nim. Zwiedzanie atrakcji to wyjście na ok. 1,5 godziny a najdłuższy przejazd autokarem to ponad 800 km. Poza tym w głąb kraju temperatury są dużo niższe – np. droga do Ankary to wielka ulewa i temperatura ok. 14-17 stopni. Poranne wstawanie też specjalnie nie dawało się we znaki – jeśli ktoś może - odsypia w autokarze (chociaż ja nie potrafię tak spać😉). Wielkim plusem był sam przewodnik Pan Wojtek Jaszczak – człowiek z poczuciem humoru i o ogromnej wiedzy na temat Turcji. Nie spotkałam jeszcze kogoś takiego, kto żył Turcją a Turcja żyła w Nim 😉 Pan Wojtek powinien nagrywać audiobooki. Jego chciało się słuchać, nawet, gdyby czytał książkę telefoniczną, też byłoby ciekawie 😉. Z nim czas szybciej leciał, bo w autokarze dużo opowiadał na temat życia w Turcji, obyczajów a nawet poprowadził lekcję języka tureckiego 😊. Naszym świetnym kierowcą był Ali, który ćwiczył tężyznę przerzucając dziennie tonę naszego bagażu 😉. Oprócz tego cały czas nam towarzyszył turecki przewodnik Bilal. To on nas wpuszczał do różnych obiektów – miał bilety na telefonie, który skanował przy wejściu. Co do samego objazdu – jechaliśmy klimatyzowanym autokarem – w sumie 50 osób. W autokarze można było wykupić wodę butelkowaną – 6 euro na osobę na cały objazd i bierzemy, ile chcemy i kiedy chcemy. Wyjazdy z hoteli były o różnych godzinach – raz była to godzina 4.30, raz 7.30. Śniadania były zawsze w hotelach w formie szwedzkiego stołu. Nie robili pakietów na drogę – nieważne, że o godzinie 4 rano niezbyt chciało się jeść 😉 Kolacje były zwykle od razu po przyjeździe do hotelu, a przyjeżdżaliśmy w godzinach 18-20. Jadąc autokarem co ok. 2 godziny były 15-minutowe przerwy na toaletę, czy kawę. Obiady (nieobowiązkowe!) na trasie były w przydrożnych restauracjach zwykle w formie szwedzkiego stołu. Czas na obiad to 30 minut. Koszt - 7 euro za osobę i można jeść do woli. I w tym miejscu mała uwaga do nas, Polaków – to, jak nas widzą inni, zależy od nas samych. A wychodząc z restauracji bez płacenia, albo płacenie za jedną osobę, gdy jedzą trzy, to chyba jest kradzież. Nie dziwmy się więc opiniom, że Polak to złodziej… Hotele na trasie w porządku, najlepszy chyba był w Stambule – duży, przestronny, ładnie urządzony. Najgorzej było w Kapadocji, gdzie spędziliśmy dwie noce. Chociaż hotel bardzo ładny, inny niż wszystkie, bo stosownie do miejsca wykonany z beżowego kamienia 😊. W łazience był kamienny blat i kamienna umywalka, w pokoju kamienny stolik i kamień na ścianach. Tylko światła zbyt mało i można było poczuć się trochę, jak w piwnicy 😉. Jednak wielkość pokoju pozostawiała wiele do życzenia. Na trzy osoby dorosłe dostaliśmy pokój mniej więcej o wym. 3x3 metry, w którym nie dało się nawet walizek rozłożyć. W pokoju było łóżko małżeńskie a łóżko dla trzeciej osoby było na siłę wciśnięte pod ścianę, gdzie z jednej strony była szafa z lodówką w środku (nie dało się szafy otworzyć, ze względu na łóżko), a z drugiej strony był kamienny stolik, którego też nie dało się ruszyć. Syn spał z podkulonymi nogami, bo musiał się zniżyć, żeby głową nie uderzyć w stolik. Nie wymagam złotych klamek, tylko trochę miejsca, aby móc się godnie przespać po intensywnym dniu. Oczywiście zgłosiłam do recepcji ten fakt, jednak nie mieli innych wolnych pokoi. Chyba w każdym hotelu był basen – nie korzystaliśmy, bo były czynne do godziny 21, a pierwsze, co robiliśmy po otrzymaniu kluczy, to odświeżenie się i kolacja. Co do jedzenia – szału nie było, to nie hotele w nadmorskich kurortach, ale każdy znalazł coś dla siebie. W każdym hotelu by też bezpłatny internet, działał raz lepiej, raz gorzej ;) Jeśli chodzi o zwiedzane miejsca – największe wrażenie chyba robi Kapadocja i jej podziemne miasta, dziwne formy skalne, czy kościoły w skałach. Polecam wczesnym rankiem lot balonem – niesamowite przeżycie, chociaż trochę kosztuje – płaciliśmy 215 euro za osobę. I tu rada – należy się ciepło ubrać. O godzinie 5 rano w Kapadocji w lipcu było około 12-14 stopni. Miałam długie spodnie, bluzkę z długim rękawem, bluzę, chustkę na szyję, adidasy a i tak czekając jakieś pół godziny na „napompowanie” balonu zdążyłam zmarznąć. O szczegółach lotu, samego lądowania, jak i tego, co po nim - nie napiszę, żeby za dużo nie zdradzać 😉. To trzeba samemu przeżyć. Jak dla mnie drugie miejsce zajmuje Pamukkale i tarasy wapienne. W internetach różnie piszą – że szare, że baseny nienapełnione, że nie wyglądają tak, jak na zdjęciach w folderach. To, które baseny są napełnione zależy od dnia. Nie wszędzie jest też śnieżnobiały kolor. To, czy tarasy wyglądają na białe pewnie w dużej mierze zależy też od pogody – przy pochmurnym niebie będą bardziej szare 😉 Wchodząc na tarasy należy uważać, aby się nie przewrócić - jest nierówno i ślisko. Za dodatkową opłatą można było się wykąpać w basenie Kleopatry – nie korzystałam, bo nie potrzebuję się odmładzać 😊 Duże wrażenie robią też bardzo dobrze zachowane ruiny w Efezie i Pergamonie. Przy nich Troja to kupa gruzu 😉 W Troi chyba większą atrakcją jest koń trojański, do którego można wejść. Najdłuższą trasą do przejechania była ta w kierunku Stambułu, z przystankiem w Ankarze. Pogoda nie rozpieszczała, lał deszcz i było chłodno. W Ankarze byliśmy w mauzoleum Ataturka – ojca narodu tureckiego. Przed mauzoleum około godziny 10.15 była zmiana warty. Warto to zobaczyć, chociaż przez nią część grupy spóźniła się ok. 15 minut do autokaru i dostaliśmy reprymendę od Pana Wojtka 😉 Tu muszę wspomnieć o tym, że czas na wszystko jest dokładnie wyliczony – postoje 15 minut, obiad 30 minut, zwiedzanie godzinę czy półtorej. Każde opóźnienie może pokrzyżować dalsze plany zwiedzania. Jeśli chodzi o Stambuł – zwiedziliśmy Hipodrom, Błękitny Meczet, muzeum Hagia Sophia i pałac Topkapi. Wchodząc do meczetu należy odpowiednio się ubrać – należy mieć zakryte ramiona, włosy i nogi do kostek. Jeśli ktoś nie ma swojego ubrania – dostaje się chustę i długą spódnicę na szerokiej gumie. Zwłaszcza mężczyźni świetnie prezentowali się w tych spódnicach 😊. Do innych meczetów wystarczą zakryte ramiona i kolana – u mężczyzn i kobiet. Niestety, były osoby, które chyba nie zrozumiały słów przewodnika i wchodziły w krótkich spodenkach. Szybko zostały upomniane. Szanujmy tradycję innych, bo to my jesteśmy u nich gośćmi. Pałac Topkapi też robi wrażenie i to nie tylko na osobach, które oglądały serial „Wspaniałe Stulecie”. Za dodatkową opłatą można zwiedzić Harem. Uwaga do Panów – niestety, pusty ☹ W czasie przejazdu byliśmy też w sklepach ze skórzaną odzieżą, z biżuterią i ze słodyczami. W sklepie z odzieżą był pokaz mody a później czas na zakupy. W sklepie z biżuterią mogliśmy podpatrzeć, jak jest ona wykonywana. A w sklepie spożywczym była degustacja słodyczy. Polecam spróbować między innymi cevizli sucuk, czyli słodką turecką „kiełbasę” z orzechami czy pismaniye – coś, jak połączenie chałwy i waty cukrowej. Ostrzegam – bardzo słodkie 😊 W czasie objazdówki można też wykupić inne atrakcje, typu: rejs po Bosforze, lot balonem, łaźnię turecką, wieczór turecki, czy jazdę quadami. My zdecydowaliśmy się na rejs po Bosforze i lot balonem. Chciałam też iść na wieczór turecki z różnymi tańcami i udziałem samej publiczności, ale kończył się późno, koło 23.30, a na drugi dzień trzeba było wstać o godzinie 4 na lot balonem. Ogólnie jesteśmy zadowoleni z objazdu – Turcja jest piękna! Objazd nie zmęczył nas tak bardzo, jak się spodziewaliśmy. Może dlatego, że naczytaliśmy się, jakie to męczące i nastawieni byliśmy na totalny hard core 😉 Jedyne czego nam brakowało - to czasu na samodzielne zwiedzanie, czy chociażby zakupy. Wszystko było wyliczone. Jeden dzień w Stambule to tak, jakby się w nim w ogóle nie było. I tutaj rada – jeśli coś się komuś spodoba w sklepie, to radzę kupić to od razu, bo w innych miejscach raczej tego nie będzie. Ja żałuję, że nie zrobiłam zakupów w Stambule, chociaż nie lubię kupować biegiem i na wariata 😉 Po objazdówce pojechaliśmy na tydzień wypoczynku do hotelu Cactus Fleur Beach nad zatoką Yalikavak i byłam pewna, że tam zrobię większe zakupy. Niestety, myliłam się.