5.4/6 (11 opinii)
6.0/6
Wycieczka po Turcji Wschodniej proponowana przez Biuro Rainbow pod tytułem Turcja fascynująco-różnobarwna należy niewątpliwie do najciekawszych ofert z jakimi się spotkałem, a uczestniczyłem (także z Triadą i Itaką) już w kilkunastu wycieczkach objazdowych w Europie, Afryce i Azji. Przede wszystkim dlatego, że jest penetrowaniem bardzo interesującego pogranicza turecko-ormiańsko-kurdyjskiego, z tym niezwykłym tyglem kulturowym i religijnym. Do tego dochodzi ciekawa, zmieniająca się kalejdoskopowo przyroda. A może to zasługa wyjątkowego pilota, a właściwie przewodnika, bo tak trzeba powiedzieć. Ocenę pilota zdaje się, że dość wyczerpującą, umieszczam właśnie tutaj, gdyż poniżej niewiele jest miejsca. Wracając po paru miesiącach sprowokowany przesłaną ankietą do bardzo pięknej wycieczki Biura Rainbow – Turcja fascynująco-różnobarwna mogę potwierdzić, że wśród tych pięknych kolorów i niezwykłych wartości Turcji Wschodniej pozostaje także postać naszego pilota, a raczej przewodniczki – Beaty Rowińskiej, która zapisała się złotymi zgłoskami w pamięci, jak się okazało, wielu uczestników naszej imprezy. Jedna z uczestniczek, Marysia z Krakowa stwierdziła już po zakończeniu wyprawy, kiedy dziękowaliśmy naszej Pilotce za bardzo udaną wycieczkę, że nie tylko impreza ale i nasza grupa była fascynująco-różnobarwna. Ja bym zaś dodał - podobnie jak nasza Przewodnik - pilot Beata. Wciąż pozostaję pod jej wrażeniem, a więc jestem pełen uznania za bardzo ciekawie prowadzoną przez nią wycieczkę, często z własnymi akcentami, pogadankami – wykładami i świetnie dobranymi oraz znakomicie czytanymi (recytowanymi dobitnym głosem) tekstami, które jeszcze bardziej podkreślały koloryt imprezy i zwiedzanych miejsc. Dla mnie to była uczta intelektualna i duchowa. Jeśli jeszcze do tego dorzucić możliwość prywatnych wędrówek w czasie wolnym, często uzgodnionych z panią Beatą, to już trudno sobie wymarzyć ciekawszą imprezę. Dodam, że warto było z panią Beatą pogawędzić, a wciąż otaczali ją coraz to nowi interlokutorzy, gdyż zawsze miała coś interesującego i pogodnego do powiedzenia. Nie można było przejść wobec niej obojętnie, a i ona sympatycznie nas, w tym także i mnie, zaczepiała: a co pan widział w czasie wolnym, na co zwrócił uwagę? Dzięki niej te potwornie długie i czasami męczące przejazdy były bardzo urokliwe. Potrafiła też rozładować niezbyt przyjemną atmosferę, kiedy np. czas postoju po awarii autobusu się przedłużał albo nie najlepiej działała klimatyzacja. Powiedziała nam coś bardzo ważnego (zresztą mówiła o mądrych i ważnych sprawach nie jeden raz), że nie wyobraża sobie, iż ludzie, którzy współpracują ze sobą (mając na myśli zarówno kooperantów tureckich, ale i uczestników wycieczki), po prostu nie lubią się. Wobec tego wszystkiego nie można było wobec niej być zdystansowanym i nie polubić jej, zwłaszcza wobec tego, co czyni i jaka jest dla ludzi. Chociaż jestem niemal o pokolenie starszym od niej, i choć mam bogate doświadczenie życiowe, wiele mogłem się od niej nauczyć. Sporą porcję jej świetnych opowiastek (chociażby o Mevlanie, i nie dziwi, bo o nim pisała pracę dyplomową) i pięknych świadectw przyswoiłem. Żałuję, że równie wielu nie mogłem wysłuchać, a przede wszystkim całości nagrać, gdyż jak zawsze często, kiedy ona mówiła bardzo ciekawe rzeczy, ja biegałem z aparatem aby upolować interesujące ujęcia wielu obiektów i napotkanych ludzi. Zwłaszcza wtedy, kiedy zorientowałem się, że czasu na robienie zdjęć po zwiedzaniu będzie już niewiele. Świetne poczucie humoru pani Beaty i jej ciągły uśmiech był nie do podrobienia, a jej lekko dystansujący, acz sympatyczny uśmieszek, czasem mógł wprowadzać w lekkie zakłopotanie. Miała nadzwyczaj sporo tolerancji dla wszystkich uczestników wycieczki, nawet tych najbardziej uciążliwych. Bardzo indywidualnie traktowała każdego, kto tego swoim zachowaniem oczekiwał czy też o to poprosił. Widać, że nie traktuje ludzi niczym jedynie grupę czy tym bardziej jako masę. Bardzo wrażliwa, gdyż nawet drobną uwagę traktowała poważnie, czasem aż nazbyt. Uczyła nas odpowiedzialności za innych, w tym także szacunku dla innych i ich czasu. Mimo, że nie wprowadzała rygoryzmu, jej mądre uwagi i ogromna życzliwość powodowała, że uczestnicy sami dbali o dyscyplinę i punktualność. Bardzo lubiła gdy wytwarzała się sympatyczna atmosfera, gdy ludzie żartowali, opowiadając czasem świetne dowcipy. Zdaje się, że także wykłócała dla nas ambitniejszy program i ciekawsze miejsca, których nie było w programie i w ustaleniach. Chwała jej za to. Pani Beata okazała się wymarzonym pilotem każdej imprezy wycieczkowej. Wzbudziła szacunek już od pierwszego dnia w Konyi wykazując ogromna wiedzę o Mevlanie. Drugiego dnia zaszokowała ubiorem, w właściwie chustą, w której wielu uczestników wycieczki jej nie poznało. Szkoda, że przeniosła się do Indii. Jeśli wróci do Turcji (Indie jakoś mnie jeszcze nie ekscytują albo raczej przerażają) i o tym się dowiem, pewnie zaraz chętnie tam się wybiorę, oczywiście na imprezę przez nią prowadzoną. Nawet na tę sama trasę, choćby po to, by jeszcze raz zobaczyć miejsca związane z kulturą i religijnością Ormian Amazję, Trabzon i miasto-wodmo Ani, Hasankeyf oraz Syryjczyków (obrządku syriackiego) Midyat, Edessę (Urfa) i Antiochię, czy też by tym razem wykąpać się w jeziorze Van. Biuro Rainbow oferuje w Turcji jeszcze kilka innych programów, więc byłoby w czym wybierać. Najbardziej ucieszyłoby mnie trekingowe wędrowanie po Kapadocji, po greckich miasteczkach i kościółkach, którymi pani Beata nas wręcz "zarażała". Oczywiście w tle niezwykłych i niepowtarzalnych chyba nigdzie w świecie formacji skalnych. Niestety takiej propozycji jeszcze, póki co, Biuro Rainbow nie ma. Program całej wycieczki Turcja fascynująco-różnobarwna od Konyi i Kapadocji po Tars i Alanyę jest treściowo znakomity. Ja zapisałem program przede wszystkim na zdjęciach, których wykonałem przynajmniej po 150 każdego dnia. Wspomnę tylko o najważniejszych punktach programu: fakultatywnie lot nad Kapadocją, a prywatnie penetrowanie Gőreme z okolicą w wolnym czasie; wystarczyło wziąć taksówkę by dojechać do hotelu na późną kolację, wieczorny spacer po pięknie iluminowanej światłami Amasji, zwiedzanie bizantyjskiej cerkwi Agyasofia zmienionej na muzeum i meczet w Trabzonie, wędrówka we mgle i kapiącym deszczu do klasztoru Sumela, zwiedzanie Karsu z meczetami i ormiańskim kościołem, spacer po mieście-widmo Ani, zwiedzanie w pełnym oświetleniu przez południowe słońce pałacu-karawanseraju w Dougbayazid, zatrzymanie się w wiosce u podnóża Araratu (dzięki pani Pilot) i spotkanie z jej mieszkańcami, być może mających swoich antenatów w otoczeniu Noego, wytchnienie przy urokliwych wodospadach Muradiye, rejs stateczkiem po jeziorze Van i wspaniałe opowieści pani Pilot o treściach reliefów zdobiących ormiańską katedrę na wyspie Akdamar, zobaczenie klimatycznego Hasankeyf, przywołującego wręcz czasy asyryjskie i babilońskie, który niestety za niedługo ma zniknąć pod wodami zapory na rzece Tygrys, spotkanie ze wspólnotą kościoła syriackiego (syryjskiego) w Midyat i zwiedzanie tego miasta, w sanktuarium proroka Abrahama w Sanliurfie czyli starożytnej Edessie (prywatnie w czasie wolnym dotarłem do pięknego kościoła ormiańskiego z czasów krzyżowców i hrabstwa Edessy, niestety zmienionego w meczet), wędrówka na Górę Nemrut z olbrzymimi kamiennymi rzeźbami majestatycznych głów, dotarcie do miasta rodzinnego Pawła Apostoła i Saladyna czyli Tarsu, zatrzymanie się w Adanie by zobaczyć meczet Sabanci (zobaczenie go to był ponoć jeden z bonusów od Pilota za niedogodności w czasie podróży, a mnie udało się jeszcze zobaczyć imponujący wielkością most z czasów rzymskich i bizantyjskich), zwiedzanie jaskini zwanej Niebem, co raczej wedle moich wyobrażeń budzi skojarzenie zdecydowanie z Czyśćcem oraz pięknych zamków tuż nad morzem w Anamurze i Alanyi. Dodaję na koniec, że przede wszystkim świetnie się czułem, podobnie jak wielu uczestników, na imprezie prowadzonej przez panią Beatę i zarazem cudownie wypoczywałem. Przyznaję, że po wyczerpującej imprezie te dwa dni odpoczynku w pięknym miejscu nad morzem w Alanyi, to znakomity pomysł w programie. Teraz kiedy zostałem sprowokowany ankietą w pewien sposób do wspomnienia imprezy, od razu zrobiło mi się tęskno za niezwykłym podróżowaniem z panią Beatą – pilotem po Turcji Wschodniej. Nawet po pół roku zarówno Turcja Wschodnia jak i pani Beata budzi tyle - jak widać - pozytywnych emocji oraz wartości, które nam tam pokazała i objaśniła dzięki swojej pasji, kulturze i ogromnej wiedzy. To aż budzi podziw, że Biuro Rainbow oferuje tak znakomite projekty turystyczne – programy jak Turcja fascynująco-różnobarwna i ma tak profesjonalnych pilotów. Tutaj dopowiem tylko tyle. W moich wyprawach tak świetnie przygotowaną pilot spotkałem po raz drugi, no może trzeci. Wcześniej także w Turcji: panią Joannę Pekar (z Triadą), a teraz panią Beatę Rówińską. Jan PS. Jeśli zaistnieje potrzeba dalszych zdjęć (mam do wysłania kolejne 12) proszę mi dać znać. Niestety nie mogłem ich już zmieścić w tym pliku gdyż pojemność wysyłanych w liczbie 12 zapełniła już moją skrytkę. Jan
6.0/6
Ocenę już wysłałem z tego samego maila. W tym pliku dodaję jedynie zdjęcia.
6.0/6
Jeżeli ktoś chce poznać prawdziwą Anatolię, z jej kulturowymi i historycznymi korzeniami, to jest to wycieczka dla niego. To 14 dni podróży w czasie i przestrzeni. Zwiedzając Hattusas, stolicę państwa Hettytów, podróżnik cofnie się w czasie o ponad 3500 lat, by w dalszej części wycieczki wrócić do czasów współczesnych i zobaczyć dwudziestowieczny cud architektury islamskiej, czyli meczet w Adanie. W przestrzeni ta podróż natomiast to blisko 5000 km przejechanych z południa na północ, z północy na wschód, aż po granice z Armenią i Iranem oraz ze wschodu na południe, z mijanymi po drodze cudami w postaci gór Taurus, Kapadocji czy gór Pontyjskich. A wszystko to ułamek tego co można zobaczyć w trakcie tej wycieczki. Ocena nie może być inna jak 6 na 6.
6.0/6
Kolejne wakacje i gdzieś trzeba wyruszyć – wybieramy Turcję, ale nie tą bardziej znaną, komercyjną, zachodnią lecz tą prawdziwie orientalną – wschodnią – fascynująco różnobarwną. 14.07.- Wyruszamy z lotniska w Łodzi o 8 rano i po zmianie czasu (1 godz. )jesteśmy przed godz. 12 na lotnisku w Antaly. Bardzo sprawnie zostajemy przewiezieni i ulokowani w hotelu „Ring” w centrum miasta. Temp 38 stopni. Spacerkiem, w 10 min. robiąc po drodze wymianę kaski, docieramy nad wysoki klif, aby pokłonić się morzu i zajrzeć do starego portu. Jutro zaczynamy objazd. 15.07. - Po wczesny śniadaniu spotykamy całą ekipę – jest nas 26 osób plus Pani pilot – Anna – studentka 5 roku turkologii, pilot turecki Ismet i kierowca. I na powitanie wiadomość że jedziemy w przeciwnym kierunku jak podaje program..... no to.... jedziemy, wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego docieramy do Alanii gdzie zwiedzamy wzgórze z XIII wieczną, okazałą, seldżucką twierdzą – to największa turystyczna atrakcja miasta. Krętymi i wznoszącymi się coraz wyżej drogami mkniemy w kierunku Anamur, gdzie wchodzimy na teren jednego z najlepiej zachowanych zamków na wybrzeżu śródziemnomorskim - Mamure Kalesi, został zbudowany w XII wieku przez ormiańskich władców Cylicji, a do dzisiaj zachowały się jego wszystkie wieże, w liczbie - 36. Po objedzie ruszamy dalej, aby jeszcze dziś znaleźć się w niebie i w piekle – ciekawe- prawda? W okolicach miasta Silifke, gdzie mamy nocleg, podziwiamy dwie jaskinie – Niebo (Cennet) i Piekło (Cehennem). Do piekła zaglądamy z platformy widokowej....bo nie chcemy się smażyć w ogniu piekielnym, a do nieba schodzimy ( a powinno być –wchodzimy) po 452 stopniach. Na dnie jaskini znajdują się ruiny Kaplicy Maryi Dziewicy pochodzące z V w. 16.07. Dzisiejsze zwiedzanie rozpoczynamy od wizyty w mieście narodzenia św. Pawła – jedziemy do Tarsus. Spacerujemy uliczkami wzdłuż starych osmańskich domów i dochodzimy do studni św. Pawła – głównej atrakcji turystycznej, a dalej idziemy do kościoła św. Pawła. Tarsuslu Pavlos Kilisesi pochodzi z XII w. i oczekuje wpisu na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Miejscowi plotkują, że to w Tars, Kleopatra uwiodła Marka Antoniusza – pewnie coś w tym jest. Kolejny przystanek to Antakya – w czasach chrystusowych – Antiochia. W pierwszym wieku naszej ery, mieszkała tu duża wspólnota żydowska, która pod wpływem św. Pawła stała się w jedną z pierwszych znanych wspólnot chrześcijańskich. Według Józefa Flawiusza Antiochia stała się trzecim co do wielkości miastem imperium rzymskiego. Strabon pisał, że była niewiele mniejsza od Aleksandrii. Swoje pierwsze kroki kierujemy do położonego na zboczach góry Staurin, wykutego w skale kościoła św. Piotra, który podobno mieszkał w tym mieście w latach 47-54. Dalej podjeżdżamy do centrum i udajemy się do Muzeum Archeologicznego, aby podziwiać wspaniałą kolekcję mozaiki z czasów rzymskich i bizantyjskich. Nocujemy w Antakii, a po kolacji witamy w progach naszego hotelu młodą parę i gości weselnych. 17.07. Rano wyruszamy do Adiyaman, w hotelu „Bozdygan” spożywamy wczesną (około 14) objadokolację i po przesiadce w 10-cio osobowe busy wyruszamy przez miasto Kahta, na zdobywanie góry Nemrut. Docieramy na to magiczne miejsce przed zachodem słońca, a po drodze odwiedzamy kilka ciekawych miejsc - sanktuarium grobowe dla kobiet z królewskiego rodu, znane, jako Karakush, zbudowane przez Mitrydatesa króla Kommageny, dalej pozostałości Arsemii – letniej stolicy Królestwa Kommageny, zbudowanej przez syna Mitrydatesa, króla Antiocha I, oraz most Cendere z czasów panowania Septymiusza Severa – jeden z najstarszych do dziś używanych mostów na świecie. I wreszcie, po 20 minutowym podejściu - Góra Nemrut – wspaniałe, magiczne miejsce, pomnik samouwielbienia króla Antiocha I zbudowany około 62r. p.n.e. Kompleks składa się z kurhanu o wysokości 50 metrów, usypanego z drobnych odłamków skalnych oraz tarasów, które przylegają od wschodu i zachodu. Każdy taras ozdobiony jest grupą pięciu monumentalnych (8 m wysokości) rzeźb. 18.07. Dziś kolejne atrakcje, rozpoczynamy od wizyty na tamie Ataturka na Eufracie – czwartej co do wielkości tamie świata, głównej budowli systemu GAP - 22 tam na rzekach Tygrys i Eufrat. Projekt GAP ma doprowadzić do dziesięciokrotnego zwiększenia tureckich areałów nawadnianych przez dwie wielkie rzeki. Teraz czas na Miasto Proroków – Sanli Urfa to jednak niezwykłe miejsce. Może naprawdę żyli tu Abraham i Hiob? Pamięć Abrahama czczona jest przez muzułmanów w miejscowym meczecie. Żelazne punkty zwiedzania to park Golbasi w którym znajdują się stawy ze świętymi karpiami i ogród różany oraz XIII-wieczny meczet Halilur Rahman Camii, następnie zespół meczetów i park w otoczeniu Jaskini Abrahama, a nad tym wszystkim górują pozostałości twierdzy z czasów rzymskich. Temperatura 42 stopnie, aparat intensywnie pstryka, a my przyglądamy się zabytkom ale i jakże odmiennie ubranym kobietom i mężczyznom. Wizytę w mieście kończymy na pobliskim bazarze..... i to jest prawdziwy bazar. Mnóstwo krętych uliczek, chwilowo błądzimy i nagle skręcamy w starą, okutą ćwiekami bramę i ukazuje nam się spory dziedziniec z kilkoma drzewami i z płóciennymi zadaszeniami – to XV wieczny karawanseraj, zajazd dla wędrownych karawan, budowano je wzdłuż głównych szlaków handlowych. Przy wielu malutkich stolikach siedzą mężczyźni ubrani w szarawary i w chustach arafatkach lub turbanach na głowach, pijąc niespiesznie czay, palą i grają w kurdyjskie warcaby – pewnie wejdzie tu zaraz jakiś Sindbad Żeglarz lub inny Ali Baba – dla nas to jakaś bajka. Po intensywnym dniu jedziemy pod Midyat na nocleg. 19.07. W północnej Mezopotamii, czyli w południowo-wschodniej Turcji, leży Hasankeyf, to skalne miasto zbudowane na stromych brzegach Tygrysu. Tutaj tak jak w Kapadocji znajdziemy wykute w skałach domostwa i kościoły. Nad brzegiem rzeki górują resztki cytadeli a w rzece stoją filary dawnego mostu zbudowanego tu w VII wieku n.e. Nie udaje się wejść na cytadelę – kilka dni wcześniej oderwała się skała wielkości autokaru i ktoś zginął – trafiliśmy na zamknięty obiekt. Posnuliśmy się po uliczkach, porobiliśmy piękne zdjęcia i w drogę. Bardzo podobny most widziałem w Mostarze, a ten przed nami, pochodzący z 1147r nazywa się Malabadi i przebiega nad rzeką Batman – dopływem rzeki Tygrys. To dziś kolejny nasz przystanek na zwiedzanie. Żołnierzy z pobliskiego posterunku ( a mijamy ich około 10 ciu) namawiamy na grupową fotkę i ruszamy dalej – nad największe w Turcji, bezodpływowe, lekko słone - jezioro Van. Z portu wypływamy na malowniczą wyspę Akdamar, której największą atrakcją jest ormiański kościół Świętego Krzyża z 921r. z bardzo ciekawymi płaskorzeźbami na ścianach zewnętrznych. Po renowacji w latach 2005-06, zostanie 12 września 2010 roku przekazany wiernym. Nocujemy w mieście Van, nad brzegiem jeziora. 20.07. Rano jedziemy nad wodospady Muradiye, których wody wpadają do jeziora Van, a następnie, będąc około 30 km od granicy z Iranem, wspinamy się do gwarnego i zatłoczonego miasta Dogubayazit, jadąc dawną drogą karawan do XVIII wiecznego pałacu Isak Pasa Saryi. Zwiedzamy pałac. Z okien rozpościera sie niesamowita panorama na miasto, którą potęgują jeszcze kolory otaczających miasto wulkanicznych gór – jest pięknie i znów...... jak z baśni. Zjeżdżamy do miasta na obiad i po spacerku ulicami Dogubayazit, pozdrawiani przez mieszkańców, ruszamy w kierunku granicy z Armenią, zatrzymując się na zdjęcia schowanej niestety w chmurach góry Ararat. Kolejny, bardzo ciekawy punkt na naszej trasie to Ani, miasto leżące w prowincji Kars – w czasach swojej największej świetności Ani było stolicą średniowiecznej Armenii. Aszot III wybrał miasto w 961 r. na siedzibę stolicy. Ani rozkwitło jednak za panowania jego następców- Symbata II i Gagika I. Wymarłe dziś pustkowie, liczyło niegdyś 100 tys. mieszkańców, a na rozległym terenie znajdowało się około 1000 kościołów, kaplic i karawanserajów - sławą i potęgą Ani dorównywało Konstantynopolowi. Takie budowle jak - Kościół świętego Grzegorza z 1215r, wzniesiony nad graniczną z Armenią rzeką Arpa Cayi, Katedra Zwycięstwa z 987-1010r, Kościół Odkupiciela z 1034-36r. czy Meczet Menüçer z 1072 roku, który był najprawdopodobniej pierwszym meczetem wzniesionym przez Turków Seldżuckich na tym terenie – uruchamiają tylko naszą wyobraźnię. Współcześni mieszkańcy tych terenów żyją w nędznych domostwach opalanych zimą zbieranym na pastwiskach i suszonym w słońcu bydlęcym łajnem. Jedziemy na nocleg w okolice miasta Sarikamis do ośrodka narciarskiego na wysokości około 2100m n.p.m. 21.07. Dziś przeprawa przez Góry Kaczkar, wjeżdżamy na 2560m wysokości i kierujemy się w stronę Morza Czarnego. To najbardziej wilgotne tereny Turcji i właśnie docierając do kolejnego punktu naszej wyprawy, spadają na nas pierwsze krople deszczu. Klasztor Sumela, leżący na ścianie stromego klifu doliny Altındere na wysokości 1200 m n.p.m. to główna atrakcja Parku Narodowego Altındere. Początki istnienia tego obiektu to 386 rok n.e., okres panowania cesarza Teodozjusza I. Samo podejście pod górę i historia tego miejsca zyskały na tajemniczości w panującej gęstej mgle i siąpiącym kapuśniaczku, choć warunki te znacznie popsuły widoczność i jakość zdjęć, to dodały temu miejscu jakiejś magii. 15 sierpnia 2010, po 88 latach przerwy, władze Turcji wydały zgodę i Patriarcha ekumeniczny Konstantynopola Bartłomiej I odprawi w niedzielę mszę w tym prawosławnym monastyrze. Największy port we wschodniej części wybrzeża Morza Czarnego –Trabzon został założony w 746 roku p.n.e. przez osadników z Miletu jako Trapezus, a w latach 1204–1461 istnieje jako przebogate Cesarstwo Trapezuntu. I to jest następny przystanek naszej wycieczki a zarazem punkt noclegowy – hotel mamy w centrum, więc po kolacji wyruszamy pod pobliski meczet Iscander Pasa Camii i na wieczorną włóczęgę po handlowym deptaku miasta. 22.07. Rano podjeżdżamy pod największą atrakcję turystyczną Trabzonu - Aya Sofya, czyli dawny kościół Hagia Sophia, który pochodzi z XIII wieku, z czasów bizantyjskich. Po krótkich zakupach, dalej w drogę – kierunek Amasya – piękne miasto, starożytna Amaseja, od III w. p.n.e. stolica królów Pontu. Położona na zboczach gór z wijącą się środkiem rzeką Zieloną. Jako że nic tutaj nie zwiedzamy (dziwne) a docieramy około godz. 17, więc po szybkiej kąpieli wyruszamy samodzielnie na zwiedzanie. Najpierw wspinamy się na strome zbocze, gdzie zwiedzamy wykute w skałach (a wieczorem pięknie podświetlone) - groby królów Pontu z czasów hellenistycznych (III-I w. p.n.e.), a jeszcze wyżej - ruiny cytadeli bizantyjskiej, a jakie widoki – było warto. Z góry świetnie rozpoznajemy obiekty które chcemy odwiedzić po zejściu do miasta – no to ruszamy. Bardzo ciekawy meczet, Burmali Minare Camii- z minaretem spiralnie skręconym (1242), meczet Sultan Beyazit Camii (1486) i dalej Mehmet Paşa Cmii, także z 1486r. Spacerkiem wracamy na kolację przy świecach i muzyce, by po obfitym posiłku ponownie wyruszyć - tym razem w nocnej scenerii pięknie oświetlonego miasta, na gwarny deptak wzdłuż brzegu rzeki Zielonej. 23.07. Po śniadaniu – w drogę, Yazilikaya to hetyckie sanktuarium, najważniejsza świątynia państwa Hetytów, założona przez króla Hattusilisa III panującego w latach 1275-1250 p.n.e. Naturalny skalny wąwóz, na ścianach którego wyrzeźbiono reliefy przedstawiające panteon wędrujących w procesji bóstw hurycko-hetyckich. Wyznawcy owych bóstw, zamieszkiwali odległe o 2 km, a powstałe około 1650r p.n.e. potężne państwo Hetytów z centrum w Hattusa (w 1986 roku wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO). I tam właśnie zmierzamy. Rozległy teren miasta opasany był wielkim murem, a do miasta prowadziły trzy bramy. Zachodnia brama była ozdobiona reliefem lwów, wschodnia reliefem wojownika, południowa reliefem sfinksa. Liczne zarysy kamiennych fundamentów każą pracować naszej wyobraźni, jak wielkie budowle się na nich wznosiły. Nasza podróż powoli zmierza do zamknięcia pętli – kierujemy się na południe - przystanek Kapadocja. Dziś odwiedzamy kilka dolin i punktów widokowych, a wcześnie rano – przed godz. piątą - pobudka i .......tubylcy mówią, że wschód słońca nad Kapadocją najlepiej kontemplować z gondoli balonu.(to niestety dodatkowo płatna atrakcja) 24.07. Po lotach wracamy na śniadanie, by zgodnie z programem (sklep ze skórami, sklep z biżuterią) kontynuować zwiedzanie. Uczisar , formacje skalne – „trzy gracje” czy „wielbłąd”, wizyta w dolinie Soganli, ruiny starożytnego Sobessos, klasztory Keslik i spacer po miasteczku Mustafapasza to spora dawka na dziś, a dla chętnych wieczorem –Noc Turecka – jasne że tam będziemy. Jak to w Kapadocji, wydrążona pod ziemią wielka sala z gwiaździście ustawionymi stołami, a w centrum owej gwiazdy scena. Na wstępie mistyczny występ wirujących derwiszy, a później - piękne stroje tancerek i tancerzy, turecka muzyka (alkohole bez ograniczeń) i tańce z różnych regionów Turcji. Obiektywy kamer i aparatów w kierunku sceny i........jest wykonawczyni tańca brzucha, zgrabna, piękna (a może za dużo alkoholu). Artyści proszą wszystkich do wspólnej zabawy i tak do północy, a rano.... 25.07.....zaglądamy do podziemnej Kapadocji. Odwiedzamy Derinkuyu, podziemne miasto wydrążone w głąb ziemi na 11 „pięter” i mogące pomieścić około 10 tys. mieszkańców. Opuszczamy kosmiczne krajobrazy Kapadocji i udajemy się do jednego z głównych miejsc modlitwy muzułmanów – to Konya leżąca u podnóża gór Taurus. Najważniejszy punkt zwiedzania to tzw. Zielony Grobowiec -Mauzoleum Mevlany, poety, mistyka, założyciela zakonu wirujących derwiszy. Zlokalizowane jest koło meczetu zbudowanego za panowania Sułtana Selima II w XVI w. 26.07. – 28.07. Czy to już koniec? I tak i nie, pozostał jeszcze trzydniowy wypoczynek w Alanyi i kolejną wakacyjną eskapadę uznajemy za bardzo udany i ciekawy urlop.