5.4/6 (1110 opinii)
6.0/6
Wycieczka- Smak Orientu... A raczej jak smakuje Orient?...Na pewno smakuje słodko...Jak turecki: miód z zatopionymi w nim owocami i chałwa (najlepsza ta z pistacjami)...miód na duszę i ciało. Winna jestem podzielić się wrażeniami z wycieczki (moją opinię piszę z perspektywy czasu, ponieważ mamy wrzesień a ja byłam w Turcji pod koniec lipca), którą bez namysłu mogę polecić wszystkim. Sama jechałam po chorobie, po tygodniowej głodówce (ze względów zdrowotnych) i ze starszą osobą, bardzo schorowaną. Tak więc, miałam przysłowiową duszę na ramieniu i znak zapytania w głowie: jak to będzie? Tymczasem, Turcja, po raz kolejny (już czwarty, choć pierwszy z Rainbow Tours) mnie nie zawiodła. Hotele podczas wyjazdu, wcale nie są skromne- a najlepszy z nich to Stone Concept w Kapadocji (zrobiony na wzór podziemnego miasta w skale). Połowa hoteli ma własne baseny (Antalya- Golden Ring, Hitit Hotel- Izmir, Stone Concept w Kapadocji, gdzie spędza się dwie noce). Jedzenie podczas zakwaterowania wyśmienite i bez ograniczeń-oryginalne zupy, cudowne sałatki, chałwa na śniadanie, soki wyciskane na poczekaniu...W hotelu w Kapadocji miałyśmy nawet jednorazowe pantofle-takie coś w Polsce to tylko w hotelach pięciogwiazdkowych ze spa. Wszędzie klimatyzacja działała...Za opłatą 5 eu można kupić zimną butelkowaną wodę na cały czas trwania wycieczki. To ważne, bo można brać butelkę pod pachę i z nią chodzić po wykopaliskach archeologicznych, gdzie raczej cienia to się nie spodziewajmy. Toalety na trasie czyste (nawet jedna z jednorazową folią! w przydrożnej knajpie w górach Taurus, w drodze z Konyi do Antalyi) i tylko w dwóch wypadkach płatne. Postoje częste w miejscach, gdzie można posiedzieć, wypić herbatkę w szklaneczkach przypominających tulipana. Nie wiem jak to możliwe, by za tak niewielkie pieniądze można dać aż tyle! Choć, przyznaję, na miejscu trzeba mieć jeszcze raz tyle pieniędzy ze sobą. W zasadzie, w tym względzie ograniczenia wynikają z nas samych, na ile powstrzymamy się z kosztowaniem kolejnych smakołyków na trasie zwiedzania, albo jak szybko uciekniemy ze sklepu ze skórą lub biżuterią. Wydać jest na co. Mnie najbardziej kusiły tureckie słodycze: pismaniye, wyglądające jak włosy anielskie (i smakują anielsko!), różne odmiany chałwy (szczególnie ta z pistacjami), rachatłukum- tureckie galaretki (o smaku: różanym, miętowym, owocowym, czasem z pistacjami lub posypane wiórkami kokosowymi), sucuk- orzechy zatopione w słodkiej otoczce z owoców (najczęściej winogron). Długo można by wymieniać! Pobyt zaczyna i kończy się w upalnej Antalyi- dużym, nowoczesnym, gwarnym mieście, z malowniczą starówką przyległą do portu. Pierwszy nocleg w hotelu Golden Ring zapewnia bliskość do miejskiej plaży i Muzeum Archeologicznego (200 metrów). Mimo mojej wielkiej miłości do starych kamieni (wykopaliska), uległam niepohamowanej chęci ochłodzenia się w, i tak ciepłej cały rok, wodzie. Cudowne przeżycie, kiedy na horyzoncie widać granatowe góry Taurus a pod stopami błękitna woda Morza Śródziemnego. Plaża jest bezpłatna, posiada przebieralnie i prysznice ze słodką wodą. Przy plaży można zakupić butelkowaną wodę (niezbędnik w tej temperaturze) oraz owoce. Wieczorem warto pochodzić po starówce- Kaleici – pełnej wąskich uliczek i charakterystycznych jasnych domów z brązowymi balkonami i okiennicami. Głównym punktem programu jest Łuk Hadriana- pozostałość czasów rzymskich oraz malowniczy port. Zgodnie z legendą przez Łuk Hadriana miała przejechać sama królowa Saby Bilkis , podczas swej podróży do króla Izraela Salomona. Jest to jednak mało prawdopodobne. Na drugi dzień już zgodnie z programem wycieczki pojechałam do Pamukkale. Pamukkale, znaczy biała twierdza. Nazwę swą zawdzięcza białym trawertynom, osadom węglanu wapnia. Pamukkale zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Ostatni raz byłam tam ponad 10 lat temu i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to miejsce odżyło. Powstał w Pamukkale w ostatnich latach piękny pawilon, otoczony różanymi krzewami. Kiedyś betonowe, sztuczne baseny straszyły na tle rozpadających się i kruszących tworów wapiennych. Stało się tak za sprawą powoli wysychającego źródła wody termalnej, która to, bogata w związki wapnia i dwutlenek węgla, ochładzając się na powierzchni, wytrąca przez tysiące lat węglan wapnia, tworząc malownicze nacieki. Rząd Turcji postanowił zlikwidować okoliczne hotele, celem redukcji poboru wody. Dodatkowo wodę przepuszcza się co kilka dni fragmentami basenów, po kilka dni każdy fragment. Dzięki temu, dziś sztuczne betonowe tarasy pokrywa nowa warstwa osadu, a te naturalne zalane są wodą termalną. Po tarasach chodzi się na bosaka. Najlepiej buty wziąć pod pachę, bo jak mówiła nam pilotka, pozostawione przed samym wejściem na tarasy, czasem znikają. Po Pamukkale zwiedza się Efez. Dla mnie był to już trzeci raz, ale i tak mi się podobało. W porównaniu do lat poprzednich, nie można niestety usiąść do zdjęcia na starożytnych latrynach. Są one oddzielone od zwiedzających sznurkiem. Ubyło też trochę drzew. Zdaje się, że wycięto drzewko granatu rosnące tuż przy bibliotece Celsusa. Poza tym wszystko po staremu. Kolejny dzień to zwiedzanie Pergamonu i Troi. Na szczyt Pergamonu wjeżdża się kolejką, o czym nie ma informacji w opisie wycieczki (albo tak mi się zdaje), i jest to pełne i pozytywne zaskoczenie. Wszyscy trzymaliśmy kciuki, by nie wiał wiatr, bo wtedy kolejka jest nieczynna, a na wzgórze wjeżdża się taksówkami. Wagonik zabiera cztery osoby, więc jest kameralnie. Z kolejki widać stare gaje oliwne, potem gigantyczne jezioro zamknięte tamą, na końcu mury obronne Pergamonu. Pergamon- starożytne miasto zawieszone na skale- jest wspaniałym punktem widokowym. Panorama okolicy z perspektywy teatru zapiera dech. Niestety po słynnym ołtarzu Zeusa nie pozostało wiele. Właściwie nic. Z Pergamonu droga wiedzie do Troi. Zwiedzanie Troi obejmuje: mury cyklopowe (podobne do tych w Sarandzie- Albania), stare domostwa- tzw. zabudowania megaronowe, miejsce gdzie odkryto słynny skarb Priama, kompleks świątynny. Całość kończą pozostałości z czasów rzymskich- odeon, łaźnie. Trzeci nocleg wycieczki przypada w Canakkale- nadmorskim kurorcie dla samych Turków. Jest to ostanie miejsce, gdzie można pobrać pieniądze z bankomatów (zanim dojedziemy ostatniego dnia do Antalyi), których są wzdłuż wybrzeża dziesiątki. Rano mamy przejazd promem przez Bosfor. Potem już jedziemy szybko do Stambułu. W Stambule warto zafundować sobie rejs po Bosforze. Z perspektywy wody miasto przedstawia się imponująco. Poza tym ze statku widać rezydencje: sułtańskie i osób prywatnych, których to nie zobaczymy od strony lądu. Statek jest tylko dla polskiej grupy z Rainbow Tours, a o mieście opowiadają cały czas po polsku nasze Panie pilotki. Błękitny Meczet w Stambule bardzo mnie rozczarował. Najpierw staliśmy w gigantycznej kolejce, w upale, jakieś pół godziny. Potem lustrowano nas od stóp do głów (zwłaszcza Panie) wręczając chusty, spódnice etc. do okrycia się. Żeby tego było mało, przy wejściu trzeba ściągnąć buty, wsadzić do worka i paradować na bosaka, po lepkim od brudu dywanie. W meczecie panuje półmrok (fatalne warunki do fotografii) i co najgorsze przeraźliwy „mysi” smród (chyba od wcześniej wspomnianego dywanu). Słynne niebieskie kafelki znajdują się sto metrów nad głowami i prawie ich nie widać. Z ulgą opuściłam świątynię. Za to Hagia Sophia okazała się miejscem, które zrobiło na mnie tak wielkie wrażenie....że zapomniałam zrobić zdjęcie budowli z jedynego miejsca, gdzie widać ją w całej okazałości. Potem niestety przechodzi się bokiem w kierunku Pałacu Topkapi i już nie da się wrócić tą samą drogą. Topkapi zaskakuje pięknymi mozaikami. Tym razem na wyciągnięcie ręki. Mozaiki są malowane ręcznie, każda trochę inna od drugiej. W Topkapi trzeba koniecznie zwiedzić skarbiec. Szczególnie Paniom polecam zobaczenie 86 karatowego diamentu, który ponoć znaleziono na...śmietniku i sprzedano za trzy drewniane łyżki. Kolejnym etapem podróży jest Ankara. Miasto dla mnie bez duszy i charakteru. Mauzoleum Ataturka przypomina cmentarz połączony z bazą wojskową i dla nas Polaków nie jest niczym atrakcyjnym. Za to za Ankarą zatrzymujemy się nad leżącym w depresji jeziorem Tuz Golu, jednym z największych słonych jezior na świecie. To też jest niespodzianka, bo w programie wycieczki nie jest ten punkt specjalnie zareklamowany. A wrażenia fantastyczne! Brodzi się w słonej, płytkiej, białej wodzie. Jezioro przybiera czasem barwę różową. Dzieje się tak za sprawą różowych alg. Gdyby nie woda i siła ciążenia miałabym wrażenie, że chodzę po księżycu. Krajobraz niezwykły. Dzień kończy się w Kapadocji. Kapadocja to kraina obfitująca w fantastyczne formy skalne, zwykle podziurawione jak ser szwajcarski, za sprawą osadnictwa przez wieki. Bardzo zachęcam do wykupienia lotu balonem. To niesamowita, choć droga (155 eu od osoby) frajda. Jest bezpiecznie, widoki super, tylko, trzeba wstać o 3-ciej rano. Wycieczka zaczyna się od skromnego, jak na warunki tureckie, śniadania (czyli dobre duże śniadanie) gdzieś, nie wiadomo gdzie, o świcie. To wszystko, by podgrzać emocje. Potem, w ciemnościach, jedzie się samochodem w głuszę i tam startują o świcie balony. Balon wznosi się z prędkością trzy metry na sekundę. W najwyższym punkcie osiąga siedemset metrów wysokości. Do gondoli wchodzi do dwudziestu osób. Sam lot -od startu do lądowania- trwa godzinę. Po locie na każdego czeka lampka szampana! Lot balonem polecam każdemu, ale występ tańczących derwiszy (też wycieczka fakultatywna) tzw. Sema, to atrakcja tylko dla zainteresowanych. Tancerze są dziś osobami świeckimi, ale kiedyś (przed oddzieleniem państwa od religii) należeli do Zakonu Tańczących Derwiszy w Konyi powołanego przez Melvanę. Występ odbywa się w pomieszczeniu wykutym w skale, jakich wiele na terenie Kapadocji. Ceremonia jest skromna: stroje białe, muzyka cicha i ma charakter modlitwy, zdaje się, że po arabsku, persku i turecku. Tego wieczoru towarzyszyła nam para muzykologów, bardzo zainteresowanych tematem. Dlatego po występie mieliśmy prywatny mały koncert tylko dla nas. Muszę przyznać, że nie tylko moi towarzysze z ceremonii Sema byli bardzo zainteresowani wycieczką. Cała grupa była niezwykle zdyscyplinowana (punktualna), sympatyczna, zdeterminowana, by zobaczyć i dowiedzieć się jak najwięcej o Turcji. Wszyscy wyrażali zachwyt zwiedzanymi miejscami. Mimo zmęczenia wszyscy się uśmiechali. A przecież większość dnia spędzaliśmy w autobusie albo w upale zwiedzając. I tu należy wspomnieć o tureckich drogach... Mianowicie, autostrady w Turcji są o niebo lepsze niż w Polsce. Nie czuje się przebytych kilometrów. Ukoronowaniem wycieczki była nasza pilotka Pani Małgosia. Lepiej trafić nie można było-wrodzony instynkt organizacyjny, niezwykła kultura osobista, kopalnia wiedzy o Turcji dawnej i tej współczesnej. To nic, że w programie zabrakło Bursy, którą bardzo chciałam zobaczyć....(Bursa jest w programie innej wycieczki Rainbow Tours: „W kraju szafranem i anyżkiem pachnącym”)...Bo Antalya też ma dzielnicę domów z czasów osmańskich- Kaleici. Nawet ponoć jeden z nich przerobiono na muzeum pokazujące życie w czasach Imperium Osmańskiego. To był mój czwarty pobyt w Turcji i chyba najciekawszy pod każdym względem-przyrodniczym, klimatycznym, historycznym (w Troi prawie się popłakałam ze wzruszenia, a teatr w Pergamonie z widokiem na góry po prostu zapiera dech!). Co podobało mi się najbardziej? Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie. Wszystkie punkty programu były wyjątkowe. Wycieczka obejmuje miejsca unikalne przyrodniczo, takie jak Kapadocja, Pamukkale, czy leżące w depresji słone jezioro Tuz Golu. Wyjazd oferuje zwiedzanie sztandarowych miejsc archeologicznych: Troja, Pergamon, Efez. Podczas podróży zobaczymy świat wielkich metropolii (Stambuł, Izmir, Antalya) i małych wiosek widzianych z okien autobusu na trasie. Zwiedzając Turcję zobaczymy jej bogatą przeszłość i nowoczesną teraźniejszość. Czego chcieć więcej. Co mogę powiedzieć na koniec, a raczej napisać? Jedźcie Państwo sami i spróbujcie jak smakuje Orient. Dla mnie smakuje miodem i chałwą!
6.0/6
Wycieczka udana - “Smak orientu” czyli naprawdę tylko skosztowanie dużego obszaru Turcji, zachęta do dalszej eksploracji. Jedyny minus, choć nie do końca to hotel w Antalya; nie był najwyższych lotów ale usytuowanie - praktycznie na obrzeżach starego miasta- idealne. Pilot- pan Ingo zabawny, z dystansem do samego siebie, kompetentny. Transport autokarem mimo obaw sprawdził się.
6.0/6
Od dawna marzyłam, aby zwiedzić Turcję, o której z pasją opowiadał nam jeden z uczestników tureckiego pochodzenia na kursie języka angielskiego. Po długiej analizie ofert wycieczek wybrałam "Smak Orientu", gdyż ten program zawierał możliwość odwiedzenia największej liczby miast kojarzonych z zabytkami znajdującymi się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Uczestniczyłam w wycieczce w czerwcu 2023 r. Pierwszy dzień - Wylot miał miejsce z Katowic Pyrzowic o 16:25 do Antalyi, do której przylecieliśmy liniami tureckimi Corendon w godzinach wieczornych. Lot trwał 2h i 45 min i odbył się bez zakłóceń. Na miejscu czekali na nas przedstawiciele Rainbow, którzy kierowali nas do busu jadącego do odpowiedniego hotelu w zależności od rodzaju wycieczki. Do hotelu dotarliśmy z lekkim opóźnieniem, gdyż starsze małżeństwo zgubiło bagaże i rozwikłanie sprawy zajęło kilkadziesiąt minut. Dojazd do hotelu zajął około 25 minut. W hotelu czekał na nas Pan Szymon nasz pilot, który wstępnie przedstawił nam plan wycieczki i przekazał swój nr telefonu oraz do Centrum Pomocy, które jest czynne całą dobę. Na kolację dostaliśmy prowiant w postaci pakietów z racji późnej pory. Drugiego dnia - Śniadanie było o 05:00 i dokładnie o 06:00 została odczytana lista kolejności wsiadania do autokaru, wg kolejności wpłat, gdzie zajęliśmy swoje miejsca na cały czas objazdu. Objazd rozpoczął się od Pamukkale - słowo „pamuk” po turecku oznacza bawełnę, zaś „kale” – twierdzę. Stąd nazwę Pamukkale tłumaczy się jako Bawełniana Twierdza. Jest to miejsce niezwykłe, jedyne w swoim rodzaju. Byłam pod ogromnym wrażeniem tych białych kaskad, wapiennych tarasów i naturalnych basenów, napełnionych wodą z gorących źródeł, w których chętnie zanurzyłam się w czasie wolnym. Następnie miał miejsce spacer po ruinach Hierapolis - antycznego uzdrowiska lub możliwość kąpieli w basenie Kleopatry, płatne dodatkowo ok. 130 TL . Jest to miejsce, które może zainteresować miłośników czasów starożytnych, ze względu na antyczne budynki, które się tam zachowały w dość dobrym stanie. Są to m.in.: Świątynia Apolla, Łaźnia Rzymska, Plutonium, Nimfeum, Teatr Rzymski, ulica Frontiniusa oraz okazała nekropolia. Te wszystkie miejsca pobudzają wyobraźnię i tworzą niezwykłą, dającą się odczuć atmosferę dawnych, starożytnych czasów. Te miejsca uruchamiają wyobraźnię i tworzą niezwykłą, dającą się odczuć atmosferę starożytnych czasów. Zarówno Hierapolis jak Pamukkale są wpisane jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. W wolnym czasie sporo osób wybrało się na wzgórze, gdzie mieści się zachowany w bardzo dobrym stanie teatr, inni zwiedzili niewielkie Muzeum Hierapolis. Po południu udaliśmy się do Efezu, gdzie zwiedzaliśmy ruiny jednego z najlepiej zachowanych miast antycznych na świecie. Mieliśmy okazję przemierzyć wspaniałą Droga Arkadyjska, obejrzeć imponujący teatr ze wspaniałą akustyką oraz pozować do zdjęć przy fontannie Trajana i przy części zachowanej biblioteki. Następnie po południu pojechaliśmy do Meryemana, gdzie zobaczyliśmy dom, w którym zgodnie z tradycją mieszkała Maria - matka Chrystusa w ostatnich latach życia. Dom Matki Bożej znajduje się na wzgórzu Coressus zwanym Wzgórzem Słowików, położonym powyżej Efezu. W środku nie można było robić zdjęć. Niedaleko widoczna była zagłębiona w ziemię cysterna, w której zbierano wodę i miejsce, w którym pielgrzymi zawieszają prośby i modlitwy kierowane do Matki Bożej. Po całodniowym intensywnym zwiedzaniu udaliśmy się na obiadokolację i nocleg. W trzecim dniu – Po wczesnym śniadaniu, udaliśmy się do Pergamonu. Z pergamońskiego akropolu zachował się wyciosany w skale teatr na 10 tys. osób, najbardziej stroma budowla w świecie starożytnym. Mogliśmy częściowo zrekonstruowaną świątynie Trajana, Dionizosa, Asklepion czyli starożytne centrum medyczne, sanktuarium, gdzie wodą ze świętego źródła leczono chorych. Ze wzgórza, na które wjechaliśmy kolejką, można było podziwiać wspaniały widok. Wiele osób mogło również delektować się smacznym sokiem z granatu sprzedawanym tuż wejściu do kolejki. Następnym punktem programu tego dnia była starożytna Troja, gdzie udaliśmy sie po południu. Miasto odkrył w XIX w. archeolog-amator Henryk Schliemann, kierując się opisem z „Iliady” Homera. Zobaczyliśmy teren wykopalisk, które składa się z 9 warstw - miast. To tutaj rozegrał się najsłynniejszy konflikt czasów antycznych, który został opisany w "Iliadzie" przez Homera. To miejsce jest wpisane na Listę światowego Dziedzictwa UNESCO. Około godziny 18:00 dotarliśmy do portowego miasta Canakkale na obiadokolację i nocleg. Większość osób po kolacji udała się na spacer wzdłuż brzegu, przy którym były okazałe statki i aby zrobić sobie zdjęcia na tle repliki słynnego konia trojańskiego, który pojawił się w filmie „Troja”. Niestety, w przeciwieństwie do podobnej konstrukcji stojącej w Troi, do konia z Canakkale nie da się wejść do środka. Czwartego dnia – Po wczesnym śniadaniu odbył się przejazd w kierunku Stambułu, jednego z najatrakcyjniejszych miast Turcji. Zwiedzanie miasta rozpoczęliśmy od rejsu statkiem po cieśninie Bosfor (płatny dodatkowo ok. 35 EUR). Cieśnina Bosfor to wyjątkowe miejsce łączące Azję i Europę oraz morza – Czarne i Marmara. Mijaliśmy najważniejsze zabytki tego miasta, w tym:, latarnię morską, nazywaną Wieżą Leandra, położoną na wyspie, piękne pałace Topkapı, od 1453 roku był rezydencją sułtanów, oraz Dolmabahce, dawne centrum administracyjne Imperium Osmańskiego, meczety Ortakoy i Dolmabahce, twierdze Andalou i Rumeli. Osoby, które nie były zainteresowane rejsem miały czas wolny około 1h i 10 minut. Po pełnym nieoczekiwanych wrażeń rejsie udaliśmy się do Błękitnego Meczetu. Kobiety przy wejściu do Błękitnego Meczetu zobowiązane są do nakrycia głowy chustami. Chusta powinna być owinięta w taki sposób, aby zakrywała ramiona i włosy. Od mężczyzn wymagane jest zakrycie kolan, więc planując zwiedzanie meczetu należy pamiętać o założeniu długich spodni. Przed wejściem do meczetu należy zdjąć buty, więc wchodziliśmy boso. Błękitny Meczet jest jednym z najwspanialszych przykładów sztuki islamskiej w Turcji - z 6 minaretami i 260 witrażami. Świątynia robi ogromne wrażenie nie tylko wewnątrz ale i na zewnątrz. Następnie zwiedziliśmy meczet Hagia Sophia (nazywana jest Kościołem Mądrości Bożej. Cały gmach został wybudowany w VI w. – początkowo służyła jako bazylika, a potem jako meczet.) Następnie zwiedziliśmy kompleks pałacowy Topkapi, który od XV do XIX w. był siedzibą sułtanów. Podziwiałam wyszukane mozaiki i kolorowe okna komnat Haremu. Można było poczuć cesarski urok sal i komnat królewskich. Później zwiedziliśmy jeszcze rzymski Hipodrom, który mógł pomieścić 100 tys. widzów i gdzie odbywały się wyścigi kwadryg oraz antyczne przedstawienia. Po pierwotnym Hipodromie pozostały dzisiaj: kolumna Konstantyna, kolumna wężowa i egipski obelisk. Nocleg mieliśmy w ciekawym hotelu w samym Stambule, więc korzystając z okazji wieczorem udałyśmy się na spacer, aby poczuć klimat tego miasta. Usiadłyśmy w kawiarni przy herbacie i baklawie obserwując przechodniów i delektując się pięknym zachodem słońca. To jedno z najwspanialszych miast na świecie. Wizyta w Stambule zaskakuje. Jest magiczny, piękny, ma swój wyjątkowy klimat i charakter, jest pełne historycznych zabytków, ale też ma oblicze nowoczesne, prawdziwie wielkomiejskie. Piątego dnia - Po śniadaniu wyjechalismy w kierunku Kapadocji. Po drodze były postoje na toaletę i na zrobienie zdjęć, a w Ankarze zwiedziliśmy Mauzoleum Ataturka - założyciela Republiki Turcji i jej pierwszego prezydenta oraz Marszałka Turcji. Ataturk, który nazwał się Ojcem Turków, otaczany jest niezwykłym kultem. Mieliśmy okazję zobaczyć zmianę straży. Później miał miejsce przejazd na obiadokolację i nocleg do hotelu na terenie Kapadocji. Niektórzy udali się do prawdziwej łaźni tureckiej, gdzie po zabiegach w pianie i masażu mogli się zrelaksować po ciężkim dniu (płatne dodatkowo ok. 35 EUR). Szóstego dnia - Przed śniadaniem dla chętnych była możliwość lotu balonem nad Kapadocją (płatne dodatkowo ok. 270 EUR) lub offroad jeepami w Kapadocji o wschodzie słońca (cena ok. 55 EUR). To wiązało się z wyjazdem o 04:00 rano. Po śniadaniu zwiedzaliśmy bajkowe formacje skalne, podziemne miasta i kościoły, z których słynie Kapadocja. Zobaczyliśmy zespół świątyń w skansenie Goreme (wpisanych na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO), zwiedziliśmy kompleks Pasabagi, gdzie mnisi żyli w odosobnieniu w celach wydrążonych w skałach. Następnie była przerwa na zrobienie zdjęć przy naturalnej „twierdzy” z wulkanicznego tufu w Uchisar, spod stóp której rozciąga się imponujący widok na niezwykłe formacje skalne w okolicy. Po południu odbyła sie wizyta w podziemnym mieście Kaymakli, zbudowanym na ośmiu różnych poziomach, zamieszkiwanym niegdyś przez ok. 10 tys. wczesnych chrześcijan, którzy mimo niekorzystnych warunków, zdołali zbudować znakomicie zorganizowane podziemne miasto. Następnie udaliśmy się na zakupy oryginalnej biżuterii z onyksu, wyrobów skórzanych oraz tureckich słodkości. Później miał miejsce powrót do hotelu na obiadokolację. Po obiadokolacji dla chętnych był wieczór turecki (płatny dodatkowo ok. 35 EUR) i/lub pokaz wirujących derwiszy (płatny dodatkowo ok. 25 EUR). Ja wybrałam się na wieczór turecki i byłam zachwycona. Potraktowałam to jak wyjście na spektakl teatralny do teatru. Sama restauracja wykuta w skale reprezentująca regionalną architekturę Kapadocji, gdzie odbywał się pokaz była niezwykła i klimatyczna. Program obfitował w występy profesjonalnych zespołów ludowych w tradycyjnych strojach, zespoły te wykonywały tańce z różnych regionów Turcji. Obejrzeliśmy tradycyjną turecką ceremonię ślubną i była możliwość uczestniczenia w niej, podziwialiśmy zmysłowy taniec brzucha wykonany przez piękną tancerkę i niesamowity show ognia, a to formie biesiady z przekąskami i napojami alkoholowymi. Tancerki i tancerze prosili turystów do tańca po każdym pokazie, więc można było współuczestniczyć w tym show. Parkiet szybko sie zapełniał, gdyż egzotyczna muzyka porywała wszystkich do tańca. Czułam się jakbym uczestniczyła w wyjątkowej imprezie, gdzie każda chwila była niezwykle fascynująca i emocjonująca, ekscytująca (dodam, że nie piję alkoholu). Byłam pełna zachwytu obserwując efektowne pokazy taneczne. Zdecydowanie warto zabrać ze sobą aparat, ponieważ będzie wiele zabawnych i niesamowitych chwil, które warto uwiecznić. Polecam gorąco wieczór turecki, który trwa ponad 3h. W siódmym dniu - Po śniadaniu miał miejsce przejazd w kierunku południowym przez fascynujący teren Kapadocji do Konyi - Muzeum Mevlany - założyciela zakonu tańczących derwiszy. Zwiedzaliśmy Mevlana Tekkesi, czyli kompleksu budynków należących do zakonu tych islamskich mistyków, którzy dążą do zjednoczenia z Bogiem poprzez ekstatyczny taniec. Na postoju mogliśmy kupić kosmetyki (wyrób lokalny): kremy, szampony, mydła. Następnie udaliśmy sie do Antalyi na obiadokolację i nocleg. Po kolacji poszliśmy na spacer ulicami tego niezwykle urokliwego miasta oraz zakupić pamiątki na tamtejszym targu. Chociaż nie planowałam kupna takiej ilości herbat, to po skosztowaniu sułtańskich aromatów, uległam sprzedawcy i wróciłam do hotelu z plecakiem pełnym pyszności tureckich. W ósmym dniu - Po śniadaniu nastąpiło wykwaterowanie z hotelu i przejazd na lotnisko. Wycieczka smak Orientu była rewelacyjna, godna polecenia w 100%. Turcja to zachwycający, różnobarwny kraj i chciałabym tam wrócić. Program był bardzo bogaty, ciekawy i intensywny. Wróciłam z głową pełną informacji dzięki naszemu przewodnikowi Panu Szymonowi, który dzielił się z nami olbrzymią wiedzą z zakresu historii, kultury, geografii. Duże uznanie dla niego. Jego barwne opowiadania wprowadziły nas w historię i kulturę tego egzotycznego kraju, natomiast profesjonalizm i duże doświadczenie sprawiły, że wszyscy czuliśmy się wyjątkowo bezpiecznie. Długie przejazdy szybko mijały dzięki temu, że również w autokarze czas był wypełniony słuchaniem opowieści o kulturze i zwyczajach panujących w Turcji, oglądaliśmy ciekawe zdjęcia obrazujące słowo mówione, przyglądaliśmy się mapie Turcji i miejscom, do których udawaliśmy się.
6.0/6
Wycieczka bardzo udana. Doskonały przewodnik - doświadczony, kopalnia wiedzy o Turcji, informacje praktyczne dla turystów, poczucie humoru. Świetny pomysł kierowcy z wożeniem wody w lodówce autokaru. Wyżywienie i warunki zakwaterowania ok.