Opinie klientów o Uroki Morza Śródziemnego

5.1 /6
227 
opinii
Intensywność programu
5.0
Pilot
5.3
Program wycieczki
5.2
Transport
5.2
Wyżywienie
4.2
Zakwaterowanie
4.5
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

6.0/6

JÓZEF, GDAŃSK 27.09.2022

Lazurowe Wybrzeże 'to je ono!'

Z wycieczek objazdowych przesyłam codziennie wieczorem mini foto-relacyjki do swoich bliższych i dalszych znajomych (zgodnie z zasadą 'fresh is the best!'😉). Myślę, że wkleję tu część tekstową z poszczególnych dni i będzie to wystarczające uzasadnienie moich 5 uśmiechów w ramach ogólnej oceny. Dodatkowy komentarz konieczny jest tylko w odniesieniu do naszego pilota - Pana Ryszarda. Żeby był w skrócie (choć mógłbym długo rozpisywać się o Jego kompetencjach!) to napiszę tak: VERY PROFESSIONAL👍👏🏻 Oczywiście moje słowne codzienne relacje miałyby większy wpływ na percepcję czytających ten komentarz gdyby mogły być opatrzone 20-30 fotkami, które przesyłam codziennie z tymi relacjami, ale „jak się nie ma co się lubi - to się lubi co się ma”, prawda?😉 Więc było tak: 1) Moi drodzy ….. ponieważ już nie mogliśmy usiedzieć w domu - to w sobotę 3.09. przyfrunęliśmy do Girony, aby zakosztować 'uroków Morza Śródziemnego' (tak biuro Rainbow nazwało naszą imprezę). Niestety - jak to bywa w ostatnich czasach - samolot (czarterowy!) opóźnił odlot - i de facto poszliśmy spać grubo północy, a już o 8 rano autokarem odjeżdżaliśmy w stronę granicy z Francją, aby po około 4 godzinach zjawić się w mieście Nimes (czyt. Nim), gdzie przede wszystkim spenetrowaliśmy amfiteatr z czasów rzymskich i obejrzeliśmy parę innych lokalnych ciekawostek. Następnie udaliśmy się w okolice akweduktu Pont du Gard. Dość imponująca pozostałość po może nie największym dziele rzymskiej inżynierii od akweduktów z tamtych rzymskich czasów (miał ponoć „raptem” 49 km - a najdłuższe liczyły tych km ponad 100!). A potem już dość szybko dojechaliśmy do Avignon, gdzie celem było dość szczegółowe zwiedzenie pałacu papieskiego. Mnie ten pałac podobał się średnio, ale! … to byłby odpowiedni lokal dla naszego skromnego papieża Franciszka, któregoś ponoć przepych watykański raził na tyle, że zrezygnował z tradycyjnych papieskich apartamentów - tu w Avignon nie mógłby na przepych narzekać, a i wierni kościoła katolickiego pewnie przyklasnęliby tej zmianie! Tylko 'żeby nie było' …. mnie przepych watykański się podoba 👏🏻- i to bardzo! 😉😎 A moim utrwalonym od zawsze przekonaniem było, że - bez koncentracji kapitału nigdzie nie stworzono wielkich dzieł na miarę przetrwania przez następne tysiąclecia i naszego - turystów - podziwu👏🏻👍 2) Dzisiejszy 'meldunek z trasy' tak jakby ciut spóźniony (uhahaha 🤣 …. ciekawe czy ktoś kiedyś przysłał mi szybciej swój fotoreportażyk z jakiejkolwiek podróży😉😎) - bo to przez Igę Świątek, której kibicujemy w US Open, a ta zamiast przepisową godzinkę - to zafundowała nam horror. A dzisiaj w skrócie było tak (… choć bez żadnych „skrótów” - wszystko wg planu w 100%!!): - najpierw do Eze, a tam do perfumerii Fragonard (to wcale nie była tylko czysta komercja lecz bardzo przyjemna godzinka i sporo nauki o tworzeniu perfum) i wspinaczka na punkt widokowy. Wspinaczka była dość urozmaicona - bo po drodze sporo dość fajnych galeryjek sztuki, sklepików z pamiątkami i restauracyjek, a samo wzgórze z dużą ilością roślinności - w szczególności feerią kaktusów. No a później już tylko ….Monaco i 'Monte Karolo'. Tak się złożyło, że na początku maja br przyjechaliśmy do Monako od strony Włoch - a tym razem od strony Hiszpanii i zachodniej Francji. Niemniej większość terenu wydawała się już nam znajoma, ale też dzisiejsza wizyta znakomicie uzupełniła tę pierwszą - choćby dlatego, że Pałac Książęcy był wtedy w jakimś remonciku i nie wpuszczano do niego turystów, a także nie zdążyliśmy wtedy zaliczyć Muzeum Oceanograficznego, a tym razem owszem i oba obiekty zrobiły na nas ogromne wrażenie! Znalazł się nawet czas na trochę spóźniony lunch (lub wczesną obiadokolację😉) w dość sympatycznym miejscu, a koniec wizyty uczciliśmy posiedzeniem w Cafe de Paris (… choć tanio tam nie jest! - więc za mocno nie szaleliśmy😎). I co tu dużo mówić … MONACO - TO JE ONO!!!👍 My wife Teresa upiera się, że konieczna jest tu trzecia wizyta, ale nie jednodniowa …. hmmm … chyba jestem za!😎 3) Trzeci dzień zwiedzania Lazurowego Wybrzeża … najpierw coś co zawsze kojarzy się chyba każdemu z tzw 'wielkim światem' i światem kina/filmu - czyli Cannes! W pamięci zachowam nazwę tutejszego wspaniałego hotelu, którego nazwa najbardziej pasuje mi do tego miasta, a mianowicie 'SPLENDID' !!! Rozpoczął się tutaj właśnie Jachting Festival - duża impreza ze światowym rozmachem. Skorzystaliśmy z resztek czerwonego dywanu, który pozostał po festiwalu filmowym (ha ha ha! …. podobno jest tylu chętnych, aby się na nim uwiecznić, że zmieniają go codziennie!😉) i jako zdecydowany miłośnik kąpieli morskich (ze szczególnym uwzględnieniem mórz z cieplejszą wodą😎) - zdążyłem pomoczyć w Cannes przynajmniej nogi po podwinięte nogawki spodni - i już trzeba było gnać do Nicei. Jedna rzecz nie umknęła tam mej uwadze - lotnisko w Nicei (Nice) znajduje się tak blisko Promenady Anglików i dużego skupiska hoteli, że Nicea aż się prosi, aby ją odwiedzić indywidualnie (żeby tak jeszcze było bezpośrednie połączenie z naszym gdańskim lotniskiem im. Lecha Wałęsy…. no cóż pomarzyć można za darmo - a za pieniądze może trzeba będzie np via Kopenhaga👍). Ogólnie rzecz biorąc to miasto Nice jest VEEERY NICE … albo jeszcze fajniejsze! Również tu skorzystałem z ww pseudo-kąpieli morskiej (po podwinięte nogawki!). A na koniec ruszyliśmy do Arles. Tu de facto jedyną dużą atrakcją była bazylika mniejsza św Trophine'a (styl romański - z dużą ilością symboliki chrześcijańskiej - zwłaszcza w bardzo bogato rzeźbionym wejściu do świątyni). No i jakieś wspominki po Vincent van Gogh'u, który przybył do Arles w 1888 i przebywał tu tylko kilkanaście m-cy, ale od tej pory miasto Arles jest nierozerwalnie wiązane z tym znanym postimpresjonistą. Odwiedziliśmy przeto kawiarnię, którą Vincent uwiecznił na jednym ze swoich obrazów i którego kopia wisi w tej kawiarni - i to na zewnątrz. A potem przepędziliśmy pod Carcassonne, od którego zaczniemy jutrzejsze zwiedzanie (już takie bardziej kontynentalne niż 'lazurowo-wybrzeżowe'😎…. jakby to określił nikczemnego wzrostu Prezes: „Dość tego dobrego!” 😉). Bonne nuit 👋 4) Czwarty dzień objazdu po południowej Francji - ale już tej mniej 'lazurowej'. Na początek Carcassonne - wyjątkowo przyjemne wrażenia, nie tyle z samej urody miasteczka wewnątrz murów obronnych (choć absolutnie TEŻ!) - co z racji porannej pory (byliśmy tam już ok 8:30) i odpowiedniego światła, które sprzyjało nie tylko fotografom - a i temperatura była taka w sam raz, aby czuć się jak w lecie, ale bez pocenia😉😎 Nasz pilot wycieczki (Pan Ryszard) w bardzo kwalifikowany sposób opowiadał i w trakcie zwiedzania kościoła St.Nazire - jak i w trakcie spaceru po murach obronnych i po miasteczku. W dobrym nastroju przenieśliśmy się do Tuluzy, gdzie przede wszystkim zwiedziliśmy - jak to się zwykle mówi - „porządnie” bazylikę St.Sernin (skąd ci Francuzi brali tych świętych o takich dziwnych imionach?🤔😉). Byliśmy też w ratuszu, który nie wiedzieć czemu nosi nazwę Capitolium - i podziwialiśmy jego parę reprezentacyjnych sal, ale jak udekorowanych!!!! W Tuluzie mieliśmy też z 2 godziny tzw czasu wolnego, który wykorzystaliśmy w najbardziej efektywny sposób - czyli … w Grand Cafe Le Florida (Place du Capitole - rok powstania … 1874!!). No a później udaliśmy się do Lourdes …. ale wrażenia stąd to opowieść na zupełnie inną bajkę. Nie chcę sugerować, że byłaby to opowieść tylko ironiczna (choć 99% tutejszego biznesu dewocjonalnego na nic lepszego nie zasługuje), ale byłaby też pełna zadziwień i wątpliwości - a także zachwytu nad skalą zjawiska, nad skalą podziemnej bazyliki, nad ilością hoteli itp ….. Cóż - wiara czyni cuda! BTW nasz hotel nazywa się - nomen omen …. Gloria! 5) Piąty dzień objazdu (8.09.czw.) w ramach imprezy 'Uroki Morza Śródziemnego'- to pożegnanie z Francją związane z przekroczeniem granicy z Andorą. W planie wycieczki przewidziany był w Andorze shopping w strefie wolnocłowej, ale na szczęście dla naszych portfeli - dzisiaj w Andorze było ogólnokrajowe święto! Więc skończyło się na spacerze i konsumpcji (w tureckim bistro!😉) - o pstrykaniu zdjęć nie wspominając. Jeśli o to ostatnie chodzi - to prawdę mówiąc za dużo fotogenicznych obiektów trudno tu było wypatrzyć (no może za wyjątkiem …. Teresy i Joanny!😉) - co nie znaczy, że nie jest tu milutko, czyściutko, fajnie i bogato😎 Po drodze do Andory niezapomniane widoki Pirenejów (siedzimy w pierwszym rzędzie w autokarze!) - zwieńczone krótkim postojem na przełęczy przed Andorą (Port d'Envalira - bardzo rześko! 12-13 stopni + spory wiaterek i pełne słońce … czyli dla mnie - 'siódme niebo'😎). Ciekawostka: język urzędowy Andory to - kataloński! Bo cała Andora jest bardzo katalońska! …. myślę, że jeśli kiedyś Katalonia odłączy się od Hiszpanii to Andora się do niej przyłączy i będzie stanowiła np autonomiczny region (mędrkuję🥹 … możecie potraktować to jako żart albo wróżbę, ale!!! …. jeśli za naszego życia tak się stanie - to wspomnicie mam nadzieję o 'jasnowidzu z Gdańska Osowy'!! 🤣). Ogólnie - nawiązując do powojennej piosenki o Warszawie - 🎶 „Andora da się lubić … w niej serce można zgubić”😉😎 Prosto z Andory wjechaliśmy do Hiszpanii i niedługo potem nawiedziliśmy niewielkie miasteczko La Seu d'Urgell, a w nim dużej klasy katedrę pw Św. Michała (dawniej św. Piotra) w stylu romańskim. Jedynym smutnawym momentem w dniu dzisiejszym było pożegnanie z dotychczasowym kierowcą Jose, który był nie tylko mistrzem kierownicy, ale i mistrzem elegancji, uprzejmości, kultury i zawsze z uśmiechem do ludzi. Jak to z Józefami bywa🤭😉😂 Były więc dla Niego niestandardowe oklaski, hip-hip-hura i …napiwki. Zasłużył w 100%! Jose …. czyli 'mistrz kierownicy ucieka' … od nas😞 6) 🤭 … Wczoraj nie wysłałem foto-relacyjki z Barcelony - bo po intensywnym dniu w Barcelonie - wieczorem pojechaliśmy na pokaz fontann i wróciliśmy o północy (taka dodatkowa niewyszukana atrakcja typu 'Barcelona by night' …. ale - 'co się odwlecze to nie uciecze'😉 Byliśmy z 20 lat temu w Barcelonie - więc takie 'kamienie milowe' zwiedzania tego miasta jak Sagrada Familia, Park Guel, Les Rambles, stadion Camp Nou i parę innych - mieliśmy jeszcze w dobrej pamięci (mimo 'mgły pocovidowej' … albo postępującego wieku starczego🤭😉). Niemniej pewne zmiany zaobserwowałem … wszystkich nie będę wymieniał, ale na pewno Sagrada Familia „spęczniała” zewnątrz i urosła w górę. No cóż - od czasów Gaudiego podobno budowę nadzoruje już siódmy architekt, a każdy z nich ma ambicje, aby coś od siebie dodać … więc budowla pęcznieje!😉 Różnica w porównaniu z czasami z przełomu wieków (tysiącleci?) polega również na tym, że turystów przybyło - jak wszędzie! - sto razy więcej (jeśli przesadzam to tylko nieznacznie) i wokół Sagrady i wewnątrz kłębią się tłumy i o zadumie i innych przeżyciach duchowych w tym tumulcie mowy nie ma. Raczej należy się skupić, aby nie paść ofiarą złodziei kieszonkowców😉🤭. Do Camp Nou przybył Robert Lewandowski - i miałem okazję już od paru sprzedawców z souvenirami usłyszeć same komplementy na jego temat (najskromniejsze to było krótkie „-Dobry jest!”). Zwiedziliśmy poza tym dzielnicę Barri Gòtic i to było znaczące dla wczorajszego zwiedzania Barcelony. Dość dobrze zapamiętam (🤔😉) wizytę w katedrze, której patronuję św. Eulalia (13-letnia męczennica) …. może z powodu rezydujących tam na stałe 13 gęsi?🤔😉 … nie, nie! … nie tylko! Myślę sobie, że prawie wszyscy moi znajomi byli już w Barcelonie - więc co ja będę się wymądrzał na temat atrakcji tego miasta … Zamieszczę zamiast tego jak zwykle trochę fotek - ku ożywieniu wspomnień lub ku zachęcie dla tych którzy do tej pory nie byli w stolicy Katalonii. Wspomnę tylko, że mnie tym razem najbardziej podobało się na Placu Królewskim, gdzie przy kawiarnianym stoliku spędziliśmy cały tzw (na „objazdówkach”!) 'czas wolny' - i to bardzo utrwali nam dobre wrażenia z dzisiejszej Barcelony! Przypuszczam, że jest to ostatni mój mini reportażyk z tej podróży - bo za chwilę transferujemy się na drugą część imprezy pt 'Uroki Morza Śródziemnego' - czyli tzw „leżenie bykiem na plaży” w miejscowości Santa Suzanne. No chyba, że 'ustrzelę' coś ciekawego … to jeszcze się odezwę, ale to już nie będzie w typie 'meldunek z trasy' 😎😎

6.0/6

Krzysztof, Łódź 16.08.2015

Uroki Morza Śródziemnego- wycieczka godna polecenia !

Podczas wycieczki można zobaczyć mnóstwo ciekawych miejsc oraz przepięknych widoków. Program został zrealizowany w 100%. Pilot wycieczki, Pan Ryszard, jest osobą z dużą wiedzą historyczno-geograficzną i profesjonalnym podejściem do swojego zawodu. Warto skorzystać z dodatkowych atrakcji tj. wizyty na stadionie FC Barcelona oraz z wieczoru flamenco.

6.0/6

Joanna, Kielce 24.09.2018
Termin pobytu: wrzesień 2018

Urokliwie i krajobrazowo

Po raz kolejny spędziłam urlop zorganizowany przez Rainbow i po raz kolejny wróciłam z "naładowanymi akumulatorami" do jesiennej pracy. Południe Francji malownicze, Katalonia słoneczna, Andora - zakupowe szaleństwo i księstwo Monako na deser....no czego chcieć więcej :) Autokar na przejazdy wygodny, klimatyzowany, z super kierowcą Miguelem. Pilotka p. Patrycja przygotowana na każdy dzień, z zaciekawieniem opowiadała o czekających nas atrakcjach, przejazdy urozmaicała filmami, muzyką i lekturą tematyczną, zawsze uśmiechnięta i z cierpliwa wobec całej gromady 49 turystów. Ale i turyści (wyjątkowo punktualni) nie stwarzali specjalnych problemów a to dość kluczowa kwestia na tego typu wycieczkach. Polecam "objazdowy" wypoczynek z biurem Rainow :))

6.0/6

Małgorzata z Kalisza 04.04.2014

Urokliwe Morze Śródziemne

Cztery państwa w jeden tydzień. Bardzo fajna wycieczka, dość urozmaicona. Przepiękna Prowansja i kwitnąca lawenda w Awinionie. Dużo obiektów historycznych do zwiedzania. Średniowieczna warownia w Carcassonne. Malownicze Monaco. Chwila skupienia w Lourdes. Bezcłowe zakupy w Andorze. Kolorowa Barcelona Gaudiego. Transport bez zarzutów. Pilotka sympatyczna i profesionalna. Do hoteli nie mam uwag - różnorodne, jak to na objeździe. Wyżywienie, z reguły w formie bufetów, bardzo urozmaicone.
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem