Opinie klientów o Uzbekistan - Zobaczyć Samarkandę

5.2 /6
35 
opinii
Intensywność programu
4.2
Pilot
5.1
Program wycieczki
5.3
Transport
5.2
Wyżywienie
5.0
Zakwaterowanie
5.0
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

6.0/6

Aneta, Poznań 02.02.2022

Uzbekistan - wspomnienia sprzed pandemii

Co Ty wiesz o Uzbekistanie? Takie pytanie zadałam sobie kiedyś w odległej przeszłości. Zasadniczo przed podróżą niewiele wiedziałam o tym kraju, prócz tego, że to była Republika radziecka, choć miałam kilka luźnych skojarzeń. Zdecydowanie hasło Samarkanda zawsze tliło się gdzieś w mojej wyobraźni i pamięci. Z jednej strony książę z Samarkandy w operze Turandot, z drugiej strony Jedwabny Szlak, z trzeciej strony starożytna Persja, a z czwartej i ostatniej Czyngis-Chan. Jak się okazało wszystko to jest powiązane i wskoczyło na swoje miejsce po ułożeniu tej łamigłówki, czyli wizycie w Uzbekistanie. A zatem Persja jak najbardziej, gdyż w starożytności władzę nad tym zakątkiem świata roztaczała perska dynastia Achemenidów, która ustąpiła miejsca Aleksandrowi Macedońskiemu. Po nim nastąpił podbój i islamizacja, którą rozpoczęła irańska dynastia sunnickich Samanidów. Czyngis-Chan Uzbeków również zniewolił i w pył obracał ich miasta, choć w Bucharze został wyhamowany – stając przed minaretem Mir-i Arab zadarł głowę, aby spojrzeć na najwyższy minaret ówczesnego świata, z głowy spadła mu czapka, po którą się schylił. I skoro złożył pokłon, to nie mógł już unicestwić tej siły go przewyższającej. Tyle na ten temat legenda. Prawda że sympatyczna :-) Po barbarzyńskich i niszczących chordach przyszedł czas Timura Tamerlana w XIV wieku, a z krwi Timuridów wywodzi się dynastia Wielkich Mogołów – władców północnych Indii, a któryś wnuk to nawet i Tadż Mahal w Agrze postawił … Będąc w Iranie widziałam kunszt i przepych irańskiej architektury, a wertując kiedyś książkę o architekturze islamu zobaczyłam zdjęcie mauzoleum Gur-e Amir w Samarkandzie. A zatem rozbudzona fantazja i tlące się od dłuższego czasu pragnienie musiały zostać zaspokojone. Pragnąc mogłam sobie zachciankę spełnić – a zatem … veni, vidi, vici. Programowo zdecydowałam się na „Zobaczyć Samarkandę” chcąc ograniczyć się wyłącznie do Uzbekistanu i poznać kraj na tyle, na ile się da. Program zwiedzania był również bardzo prosty i zachęcający: Samarkanda, potem Buchara, następnie Chiwa i na deser Taszkent, a między miastami sporo w drodze, ale i po drodze kilka drobnych i wartych zobaczenia atrakcji. Na szczęście dla grupy - po nocnym locie i lądowaniu w Taszkencie o godz. 04.00 rano - zanim rozpocznie się prawdziwe zwiedzanie przybysze zostają nakarmieni obfitym śniadaniem, aby ruszyć w drogę do Samarkandy. Pełne żołądki i wyboistość dróg (stąd też utarte sformułowanie „uzbecki masaż”) usypiają na tyle skutecznie, że pozwalają choć częściowo nadrobić brak nocnego wypoczynku. Samarkanda nie rozczarowuje, a piękno i przepych lekko podniszczonych i odnawianych kompleksów architektonicznych wręcz zapiera dech. Rytm zwiedzania jest bardzo spokojny, na wszystko znajdujemy czas – i na zwiedzanie, i na kosztowanie lokalnej kuchni, i na krótki odpoczynek pomiędzy kolejnymi atrakcjami przy dzbanku zielonej herbaty. Zaglądamy prawie wszędzie i przy palącym słońcu, jak i już po zmroku, aby zobaczyć inną „twarz” tych miejsc, figlarnie rozbłyskującą różnokolorowymi światełkami i skąpaną w świetlistej iluminacji. Akurat wieczorny spacer po kolacji to pomysł naszych Przewodników – polskiej Pilotki i uzbeckiego Przewodnika – w każdym mieście mogliśmy spojrzeć na oświetlone zabytki, do których dnia następnego powracaliśmy już ze światłem słonecznym. Bezcenne i warte pochwały! Buchara po cudownej Samarkandzie jeszcze bardziej upaja i wciąga klimatem zaułków w orientalny świat. Spędzamy w niej bardzo intensywny dzień zwiedzając każdy podany w programie punkt – i każdy z nich jest fantastyczny, aż nie chce się odchodzić. Na zakończenie otrzymujemy od naszych Opiekunów propozycję powrotu do hotelu i odpoczynku przed kolacją (fakultet), albo pozostanie w starym centrum miasta i spotkanie z grupą za 3 godziny. Jeśli i Wy będziecie mieli taki wybór to nie wahajcie się – powrót do zespołu Kalon po południu osłodzi Wam wszystkie niewygody. Miejsce to zatłoczone w ciągu dnia, gdzie turyści ze świata mieszają się z turystami lokalnymi tętni życiem i jest chaotycznie rozedrgane, natomiast po południu … nie ma tu prawie nikogo, jedynie 6 dusz przepełnionych szczęściem z tej darowanej samotni. Słońce zaczyna powoli zachodzić pieszcząc lubieżnie szkliwione fasady medresy, ozłacając swym blaskiem złote kopuły. Nastaje „złota godzina”, świat na moment się zatrzymuje w tym pół-cieniu, zmęczone słonecznym ciepłem mury zaczynają oddychać i szeptem ujawniać swe skryte tajemnice …, zbliża się pora modlitwy, wolnym krokiem zaczynają nadchodzić mężczyźni a dziedziniec wypełnia się gwarem. Dla takich chwil warto porzucić wszelkie wygody :-) Chiwa natomiast to okolone murami stare miasto (wpisane oczywiście na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO), ubrane w dominującą barwę piasku zmieszanego z soczystym zielono-błękitnym turkusem. Jest to właściwie miasto-muzeum, bo zamknięte w murach jest dosłownie wszystko, co historię tego miejsca opowiada – medresy, meczety, pałace, muzea, malutkie warsztaty rzemieślnicze i niezliczone straganiki. I to właśnie w Chiwie znajduje się niesamowicie oryginalny i nie przypominający żadnego innego miejsca meczet Dżuma z lasem drewnianych kolumn pięknie zdobionych filigranowymi ornamentami podpierających drewniane sklepienie, to tutaj można wejść na okalające miasto mury i spojrzeć z lekkiej wysokości i na historię i na życie codzienne toczące się w murach i poza nimi. Natomiast wśród wszystkich odsłon miast zatopionych w iluminacji świetlnej Chiwa wypada najubożej, jak bardzo daleka krewna królewskiej Samarkandy i książęcej Buchary. No i ostatnie miasto na szlaku – stolica Taszkent. Nasza grupa ma pecha bo do Taszkentu ruszamy nie wieczorem, tylko wczesnym rankiem następnego dnia. W sumie po wszystkich odprawach na lotnisku, wyczekiwaniu na bagaż, do miasta wjeżdżamy grubo po godzinie 13.00! Jest późno, nie ma czasu na zrobienie sobie przerwy na lunch, jest upalnie, a przed nami sporo zwiedzania. Tylko niestety zwiedzamy w biegu i ciągłym niedoczasie. Właściwie jesteśmy wszędzie tam, gdzie obiecał nam to program, ale nie ma czasu nacieszyć się miejscem, bo trzeba biec dalej, aby zdążyć. Pilotka mówi, że Taszkent jest brzydkim miastem, nieciekawym, ale ja wolałabym stwierdzić to samodzielnie, a nie pod przymusem. Nie zatrzymując się nigdzie na dłużej, niczego nie jesteśmy w stanie faktycznie doświadczyć. Jedynym wyjątkiem jest bazar i nasze ostatnie shoppingowe szaleństwo – tu dostajemy sporą godzinę i faktycznie mogę z ręką na sercu stwierdzić, że bazar zwiedziliśmy bardzo dokładnie. A trzeba przyznać, że to nie jest bazar dla turystów, ale serce miasta zaopatrujące swoich mieszkańców, gdzie uzbeckie gospodynie domowe kupują świeże kurczaki zdejmowane z haków, daktyle i suszoną fasolę oraz dopiero co wypieczony chleb. TO miejsce jest tak ciekawe i fascynujące właśnie dlatego, że z każdego kąta tchnie autentyzmem i prozą życia. Wcześniej nie było nam dane zobaczyć życie współczesnych Uzbeków z tak bliska i można powiedzieć, że wizyta na bazarze dopełnia prawie doskonałą całość. Żałuję tylko, że nasz lot do Taszkentu nie odbył się wieczorem (na tablicy lotów dojrzałam tylko 2 połączenia – wieczorne po 21 i poranne koło 9 którym lecieliśmy). Gdybyśmy mieli na zwiedzanie cały spokojny dzień to mogłabym to miasto spokojnie ustawić w rankingu miejsc, a tak nic nie widziałam bo wszędzie gnałam. A do programu wracając - w drodze z miasta do miasta wycieczka robi stopy na rozprostowanie nóg i zobaczenie różnych miejsc – jest więc całkiem idylliczna manufaktura jedwabiu, bardzo przygnębiający polski cmentarz wrzucony gdzieś pomiędzy tory kolejowe i zabałaganione zaplecza gospodarczo-przemysłowe, samotny, skąpany w ostrym słońcu, zapomniany, a mimo to trwający tam godnie otulając we wspólnej mogile szczątki poległych, pracownia rodziny Narzullaevs zajmującej się od wielu pokoleń wyrobem ceramiki, sympatyczna restauracyjka gdzieś po środku pustyni Kuzył-Kum. I wszędzie spotykamy się z serdecznym przyjęciem, ciekawością i otwartością mieszkańców na turystyczną atrakcję, jaką dla nich stanowimy. Ludzie są bardzo przyjaźnie nastawieni, niektórzy życzliwie ciekawi, niektórzy wykorzystują okazję do podszlifowania angielskiego – można spotkać grupki uczniów wypychanych przez nauczyciela w kierunku turystów z zadaniem krótkiej i grzecznościowej konwersacji, czyli skąd jesteśmy, jak mamy na imię, czym się zajmujemy i czy podoba nam się miasto w którym właśnie gościmy :-) W Bucharze spotykamy na swojej drodze paczkę nastoletnich chłopaków wraz z małą łobuzerską dziewczynką, zaczepiają nas po angielsku w dość intrygujący sposób, gdyż chcą się dowiedzieć skąd jesteśmy poprzez nazwisko naszego piłkarza. Hasło Lewandowski spotyka się z gorącym aplauzem i wystrzeliwaniem innych nazwisk piłkarzy :-) Zatem co Ty wiesz o Uzbekistanie ? Całkiem dużo, bo udało mi się uzupełnić niewiedzę w podróży i teraz nie jest to już jedna z dawnych republik radzieckich, tylko to jest UZBEKISTAN!

6.0/6

Henryk, Gdynia 26.05.2019

Zobaczyc Samarkandę

Wszystko dobrze bez komentarza

6.0/6

Marta 30.09.2019

Baśniowy Uzbekistan

Uzbekistan odwiedziliśmy w drugiej połowie września 2019 roku (9-27) skuszeni obietnicą poznania odmiennej kultury i zobaczenia światowej klasy zabytków. Musimy stwierdzić, iż nasze oczekiwania wobec tej podróży zostały w pełni zaspokojone. Wycieczka od strony organizacyjnej była sprawnie zorganizowana, zaś pilot pani Patrycja w sposób niezwykle kompetentny i jednocześnie barwny przybliżyła nam historię kraju, zwiedzanych obiektów oraz ciekawie opisywał kwestie związane z obyczajami panującymi we współczesnym Uzbekistanie. Zabytki Samarkandy, Buchary i Chiwy wywarły na nas niezapomniane wrażenia i pierwszy raz nie byliśmy w stanie wybrać, które z tych miejsc było najatrakcyjniejsze. Każde zachwycało na swój sposób. Samarkanda oszałamiała rozmachem i monumentalizmem zachowanych obiektów historycznych, Buchara urzeka atmosferą średniowiecznego miasta, zaś mury otaczające starą Chiwę są jakby stworzone na wzór budowli z piasku, które znamy z plaż Bałtyku. Charakter wielu ze zwiedzanych miejsc sprawiał, że turysta może się poczuć, jak w świecie orientalnych baśni i tylko brak latającego dywanu z Alladynem przypominał o rzeczywistym charakterze zwiedzanych zabytków. Co niezwykle ważne, mimo bajkowego charakteru opisanych wyżej miast, są to miejsca autentyczne i pozbawione komercyjnego otoczenia charakterystycznego dla obiektów zabytkowych w innych krajach. Nie bez znaczenia był fakt, iż Uzbekistan nie został jeszcze dotknięty problemem masowej turystki i zdarzało się, że nasza grupa jako jedyna odwiedzała przepiękne zabytki, co pozwalało na docenienie w pełni ich uroku i wykonanie wyjątkowych zdjęć. Większego wrażenia nie robi natomiast stolica kraju, która praktycznie pozbawiona ciekawych zabytków, ale stolicę każdego odwiedzanego kraju zawsze warto zobaczyć i wyrobić własny pogląd. Tym co urzeka równie mocno jak zabytki jest otwartość i serdeczność mieszkańców oraz ich odmienność wyrażająca się między innymi w sposobie ubierania się, co jest szczególnie zauważalne w przypadku kobiet, które zawracają uwagę błyszczącymi i kolorowymi strojami. Wartością dodaną w przypadku Uzbekistanu jest możliwość poczynienia w tym kraju ciekawych zakupów. Miejscowi rzemieślnicy oferują do sprzedaży wysokiej jakości wyroby, wśród których niezwykłą urodą wyróżniają się biżuteria srebrna i miniatury z Buchary oraz wyroby drewniane z Chiwy. Na uwagę zasługują również oryginalne wyroby z porcelany oraz tkaniny o niespotkanych wzorach. Reasumując należy stwierdzić, iż wycieczka niesie ze sobą moc pozytywnych wrażeń i na długo pozostanie w naszej pamięci. We wszystkich miastach hotele były komfortowe i w standardzie wystarczające jak na wycieczkę objazdową a nawet powyżej oczekiwań. Smaczne jedzenie podczas śniadań w hotelach. Każda kolacja w innym miejscu w mieście i równie smaczna.

6.0/6

Anna 26.05.2020

bardzo ciekawa i udana wycieczka

jak na tak krótką wycieczkę i takie odległości wszystko było doskonale zorganizowane i świetnie wymyślone. Program jest dobrze skrojony i bardzo ciekawy. Polecam.
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem