5.3/6 (576 opinii)
4.0/6
Zakładałem, że Wielka Konkwista będzie wycieczką mojego życia. Za taką cenę w końcu można było się tego spodziewać. Z opowieści znanych mi bywalców egzotycznych wojaży wynikało, że program Wielka Konkwista jest wręcz flagowym produktem Rainbow Tours i przebija wszystkie inne egzotyczne kierunki. Kto wie… może tak bywało, gdy impreza odbywała się w czasach, sprzed rozpoczęcia lotów charterowych. Wnioskuję jednak, że od czasu gdy w jednym terminie na kierunek jadą dwa a czasem i trzy autokary, wychwalany w poprzednich sezonach jakość programu uległa „zchałturzeniu”. Choć grupy raczej nie wchodziły sobie w paradę, to jednak dzieliliśmy wspólnie wszystkie hotele oraz postoje na posiłek. Co prawda tylko raz doszło do poważniejszego skrobania sobie marchewek podczas zwiedzania i kilkakrotnie podczas rozdawania kluczy w hotelu, to jednak zwiedzanie w takim tłumie do przyjemnych nie należy… zwłaszcza, gdy za wyjazd płaci się całkiem spore pieniądze !!! Niemal wszystkie zwiedzane na trasie miejsca są z serii „must see”, a imprezę zdecydowanie można nazwać meksykańskim klasykiem. Fani starożytności, Mezoameryki oraz twórczości Daenikena będą wniebowzięci. W takich miejscach jak Chichen Itza, Uxmal, Palenque, Mitla, Monte Alban czy wreszcie Teotihuacan, można poczuć dawny świat Tolteków, Misteków, Zapoteków, Majów czy Azteków. Entuzjaści przyrody znajdą z kolei dla siebie wspaniałości ptasiego sanktuarium w Celestum, podziwianie cenoty Ik Kil, powalającego swym urokiem kanionu Sumidero czy lasów deszczowych w okolicach Palengue (możliwość skorzystania z nowego fakultetu do rezerwatu Aluxes, zajmującego się ochroną oraz introdukcją zwierząt. W cenie 15 USD jest około 1,5 godzinny spacer po ścieżce edukacyjnej w naturalnym środowisku)… oraz przy odrobinie szczęścia, jeśli Zapatyści nie zamkną dla okupu drogi do Parku Narodowego Aqua Azul (ze względów na bezpieczeństwo mojej grupie zaproponowano Misol Ha, gdzie kręcono sceny m.in. do Predatora z Arnoldem Schwarzeneggerem). Podczas wycieczki jest też sporo Meksyku kolonialnego, ze wspaniałymi barokowymi kościołami, przepiękną architekturą pastelowych domów San Cristobal, Oaxaca, Cholula, Puebli, Cuernavaca czy bajkowego Taxco. Jako, że wizytówką każdego kraju jest jego stolica była też wizyta w Mexico City. Trudno to nazwać jednak wizytą… raczej postawienie stopy, bo to co oferuje wycieczka to raptem postawienie stopy w tym ogromnym mieście. Będący tu z „Konkwistą” turysta nie ma specjalnie alternatywy. To co oferuje program obowiązkowy to istna skromnizna… gdyż większość czasu w Mexico City spożytkowana jest na drogie fakultety. Mexico City do bezpiecznych miejsc nie należy, a jeśli już ktoś decyduje się samemu zapuścić w miasto, dobrze jest iść z kimś, kto zna hiszpański. Na ulicach bywają zuchwale kradzieże (tak zdarzyło się jednemu z uczestników podczas indywidualnego wyjścia do miasta – w cenie takiego „fakultetu” było przyłożenie noża do gardła i zabranie drogiego aparatu fotograficznego. Ja tuż po wyjściu na wewnątrz hotelu, gdy poczułem się obserwowany przez amatorów mojej kamery, postanowiłem spędzić resztę wieczoru w zimnym, obskurnym hotelu i walącym ściekami hotelu Fontan niż zaryzykowanie utraty kamery). Wszędzie widać uzbrojone po zęby patrole policji,…praktycznie nie ma dnia bez jakichś protestów czy demonstracji. Kto boi się ponieść ryzyko samodzielnego dotarcia na plac Garibardi i zabawy w któreś z knajpek z muzyką mariachi za równowartość drinka tj. dajmy na to max 5 USD, musi liczyć się z wydaniem aż 40 USD za fakultet oferowany przez RT – w cenie, pieśni mariachi, pokazy tańców, pseudo walki kogutów, posługiwanie się lassem…i pół godzinna dyskoteka przy latynoskiej muzyce + dwa drinki w lokalu oraz demonstracja dwóch utworów na samym placu przez przypadkowy zespół mariachi). Osobiście wyceniłbym ten fakultet max na 20 USD. Zdecydowanie fajniejszy jest drugi fakultet Xochimilco. Ogólnie płynąc po ogrodach nie ma tu co oglądać… a stop na foto przy jednym ze stoisk ogrodniczych można raczej uznać jako przerwę między drinkami – nawet za toaletę każą sobie tam dodatkowo płacić. Płynie się tu jedynie dla atmosfery oraz zabawy na tratwie z muzykantami mariachi. W przeciwieństwie do poprzednich recenzentów, uznałbym że zabranej przez organizatorów tequili oraz popitki tym razem było akurat w sam raz na godzinny rejs. Ogólnie rejs łodziami z fałszującymi muzykami oceniam bardzo miło… ale wszystko zależy od zgrania grupy, czy ludzie lubią się bawić…czy przebywa się wśród smutasów i malkontentów. Choć za ten fakultet zapłaciłem 25 USD…to jego faktyczną wartość wyceniłbym na 15-18 USD. Z miejsc wliczonych w cenę wycieczki jest jedynie wizyta w sanktuarium Matki Boskiej z Guadelupe oraz spacer od opery po Plac Trzech Kultur. Jak na dwa dni pobytu w Mexico City to zdecydowanie niewiele. Sporo czasu spędziliśmy za to na lotnisku, gdyż ponoć rezerwacja miejsca na przelot wewnętrzny nie równa się w Meksyku z samym wylotem. Gdy do tego doliczy się nieplanowane spore spóźnienie wewnętrznego przewoźnika, okazuje się, że na same lotnisko i oczekiwanie na wylot zeszła spora część dnia przeznaczonego na Mexico City (tj. od około 14 do postawienia stopy w hotelu w Cancun około północy). Smutne, że także w Acapulco RT oferuje jedynie fakultety. Turysta zatem albo czas ten przeznacza na opalanie bądź ryzykuje samodzielne zwiedzanie miasta (wbrew pozorom na głównych ulicach czułem się tam dość bezpiecznie – policja stoi na każdym rogu) bądź też musi skorzystać z drogich fakultetów. Dla mnie pomysł fakultetów na objeździe jest wręcz poroniony. Nie potrafię zrozumieć jego celowości. Na pewno nie jest on skierowany dla dobra turysty. Będąc na objeździe z krótkim 1- dniowym pobytem, turysta nie ma szans na żadną alternatywę, aby sprawdzić ceny oraz oferty miejscowych biur podróży. Nie mając wyboru… albo czas pobytu musi zużyć na plażowanie, albo godzić się na drogi fakultet, sprzedawany przez „monopolistę”. Będąc w Acapulco pewnie każdy marzy, żeby zobaczyć słynne skoki ze Skały Śmierci. Za 25 USD mamy transfer z hotelu oraz skoki młodocianych skoczków (5-15 lat) z finalnym skokiem z pochodniami (gdy trafi się na wieczorny pokaz). Ogólnie poza podświetleniem skały nie dzieje się tam nic….żadnego show, żadnej trzymającej w napięciu muzyki…ogólnie wieje nudą). W jednym show występuje 5-7 skoczków, którzy oddają po jednym skoku. Przeciętny skok trwa sekundy… więc fakultet dość szybko ma swój finał. Widzowie jak szybko wchodzą, tak też szybko wychodzą z pokazu. Mało kto daje się naciągnąć na autograf czy T-shirta. Zatem osobiście wyceniam zaliczenie skoków na max 15 USD. Pewnie taką cenę można by uzyskać wynajmując taksówkę z hotelu + bilet wstępu. Rejs po zatoce Acapulco choć fajny, to niestety także sporo przekalkulowany. Wychodząc z założenia, że pewnie zbyt szybko ponownie w Acapulco się nie znajdę z wielkim bólem oraz walką z własnym sumieniem wydałem aż 40 USD. W cenie fakultetu był transfer oraz rejs stateczkiem z barkiem all inclusive (w cenie tylko napoje) przy orkiestrze + animacje. Generalnie zabawa fajna, integrująca we wspólnej zabawie ludzi z różnych krajów. Widoki może i przyjemne dla oka… ale czy warte aż tylu pieniędzy ??? Ogólnie ja wyceniłbym wartość tego fakultetu na max 25 USD. Ostatni z fakultetów oferowanych przez RT jest 2-godzinny rejs motorówkami przez lasy namorzynowe oraz snurkowanie na rafie w okolicach Cancun. Fakultet ten wyceniany jest na 95 USD… ale jadąc publicznym transportem wyszło 85 USD… gdy znajdujący się w zajmowanym przez nas hotelu Holiday Inn punkcie miejscowego biura podróży cena za ten fakultet była 50 USD (tak twierdzą zainteresowani tą formą spędzenia czasu naoczni świadkowie). Poza drogimi, bardzo przeszacowanymi cenowo fakultetami na które to zapisywano się z własnej woli, znacznym minusem wyjazdu był autokar. Tu nie było jednak wyboru i trzeba było jechać zaoferowanym środkiem transportu. Jeśli traficie na przypominający barwami rybkę Nemo autokar firmy Touring Coach Wasza wymarzona podróż stanie się porażką. Podsumowując… atrakcje programowe oraz poza programowe (choć wygórowane cenowo) poznawczo były super. Jednak poziom co niektórych hoteli (które na szczęście służyły tylko na kilka godzin do spania) oraz wyżywienia, a także kiepski autokar, sprawiają że ogólny odbiór tej wycieczki porównując cenę imprezy do wypasu, nie uczyni z niej wycieczki życia… stawiając ją co najwyżej w kategorii super fajnych poznawczo wycieczek. Jeśli do tego traficie na fajną ekipę, którą stanowiła zdecydowana większość autokaru nr 2… to według słów powiedzenia „nie ważne dokąd, a ważne z kim”, chwile spędzone pod meksykańskim niebem na „Wielkiej Konkwiście” na długo pozostaną w pozytywnych wspomnieniach.
4.0/6
Niby fajnie, niby bez zastrzeżeń ale jednak nie. Program wycieczki super. Odpowiednia dawka zabytków, miast, wiosek, stanowisk archeologicznych dzikiej przyrody (chyba najlepsze momenty to "podglądanie ptaszków" i kanion z krokodylami). Wiedza pilota wielka, przekazywanie informacji historycznych i kulturowych bez zarzutu. Niestety, nasz pilot Bobby codziennie rano straszył nas różnymi rzeczami- wypłatami z bankomatów, jedzeniem "na mieście", samodzielnym wypuszczaniem się poza hotel no i pływaniem w oceanie w Acapulco. Największy minus wyjazdu to brak możliwości zjedzenia lunchu, te dwa, kiedy pilot nas zabrał na wspólny lunch to totalna porażka. Jedzenie zimne i niesmaczne. Jeśli ktoś trafi na tego pilota, to wymuście dłuższą przerwę w czasie lunchu i na własną rękę szukajcie jakiejś knajpki, żeby zjeść coś dobrego. Warto i naprawdę się nie otrujecie.
4.0/6
Generalnie bogaty program, świetny pilot, dobrze zorganizowane etapy zwiedzania, dość umiarkowane jakościowo hotele, zbyt dużio imprez wymagających dodatkowej opłaty. W mieście Izamal proponuję włóączyć do programu przejażdżkę dorożkami.
4.0/6
Wycieczka męcząca-temperatura, wysokość i szybkie tempo narzucane przez pilota i program.