5.3/6 (140 opinii)
5.5/6
Mieliśmy szansę zobaczyć Albanię w okresie przejściowym - już otwartą na świat a jeszcze przez ten świat nie znormalizowaną. Fascynujące góry z krętymi i stromymi drogami, które byłyby wyzwaniem dla niejednej osobówki a na kierowcy naszego autokaru nie robiły większego wrażenia, bujna roślinność - inna w każdej strefie klimatycznej, przyjaźnie nastawieni ludzie, smaczna kuchnia, hotele wystarczające na objazdówkę ( lepiej czuliśmy się w krytykowanym w niektórych opiniach, rodzinnym Villa Llanaj w Durres niż w Grand White City, podobno najlepszym w Beracie, trochę w stylu "późny Gierek"). Ceny przyjazne, możliwość płacenia w Euro i otrzymywania reszty w Lekach praktyczna. We wrześniu nie było już męczących upałów ale woda przydawała się wszędzie i trochę szkoda, że nie miał jej kierowca ( ale miał inne napoje). Intensywne przeżycia podczas raftingu na rzece Vjosa i trekkingu w PN Tomor były zrównoważone zwiedzaniem małych, uroczych miasteczek o stromych uliczkach, pełnych kwiatów, kawiarenek, pamiątek i kościołów z fascynującymi freskami oraz ikonami. Nie udało się nam zobaczyć Gór Przeklętych ze względu na zbyt wysoki poziom wody ale wycieczka na Półwysep Rodonit zapewniła nam łagodny off-road, rozległe widoki, przyjemną kąpiel w Adriatyku i smakowity poczęstunek z degustacją win.
5.5/6
Według naukowców nie tylko dzieci są szczęśliwe gdy otwierają prezenty, nie wiedząc co w nich jest. Ten moment oczekiwania dostarcza nam ponoć największą ilość hormonów szczęścia. Objazdowa wycieczka po Albanii to właśnie takie otwieranie prezentów. Każdy dzień przynosi nowe niespodzianki a oczekiwanie co będzie jutro jest czynnikiem potwierdzającym właściwy wybór wakacji. Może teraz omówię kilka kwestii dokładniej: Organizacja i program: Było intensywnie, ale ciekawie. Akcenty rozłożone idealnie. Po dniu spędzonym w naturze i fizycznym zmęczeniu, kolejnego dnia wracaliśmy do " cywilizacji", zabytków i spokojniejszego zwiedzania. Albański kierowca, z pełnym spokojem i profesjonalizmem, obwoził nas po najbardziej karkołomnych serpentynach, dbając o to abyśmy mieli i możliwość i czas zachwycić się wspaniałymi widokami. Albania, to przecież góry i woda. Nasz przemiły przewodnik, pan Maciej, delikatnie ale i stanowczo potrafił zapanować nad 45-osobową grupą ludzi o zróżnicowanych temperamentach. Opowiadał w piękny sposób o kraju, ludziach i historii. Dzięki niemu przejazdy autobusem nie były nudne i męczące. A ponad to, odzywał się zawsze w najbardziej odpowiednich momentach. Przyroda albańska: Spieszmy się ją podziwiać, póki jest jeszcze dzika i nie zadeptana przez turystów. Albania rozwija się w zawrotnym tempie, niestety czasami chaotycznie. Obawiam się, że za kilka lat już tak pięknie nie będzie. Może będzie więcej lepszych hoteli, restauracji, sklepów, ale myślę, że nie o to będzie chodziło osobom, które chcą jeszcze zobaczyć prawdziwy, dziki kraj. Historia i zabytki: Albania jest tym cudownym krajem, gdzie obok nieskażonej przyrody mamy zabytki świadczące o kilkutysięcznej, skomplikowanej i różnorodnej historii. Albańczycy: bardzo mili i przyjaźni ludzie. I ta serdeczność nie jest podyktowana perspektywą napiwku. Język albański nie jest podobny do żadnego europejskiego języka. Po angielsku możemy porozumieć się z młodszym pokoleniem i ludźmi pracującymi z turystami. Szkoda, bo fajnie byłoby pogawędzić z przyjaznymi, zwykłymi Albańczykami. Hotele: Podczas objazdu spaliśmy w 4 różnych hotelach. I tutaj ten element niespodzianki był chyba najmocniejszy. Każdy hotel czymś zaskakiwał. Nie będę jednak zdradzać szczegółów aby kolejnym gościom nie psuć zabawy oczekiwania z pewną dozą niepewności. Ogólnie rzecz biorąc było czysto, przytulnie, w jednym z hoteli wręcz luksusowo choć niektóre rozwiązania w innych z nich były nieco zaskakujące. Jedzenie; Kuchnia albańska jest niezbyt wyszukana ale bardzo smaczna. Myślę, że jest to zasługą świeżych, naturalnych produktów. Niestety dla mnie, osoby niejedzącej mięsa, wybór był jeszcze bardziej ograniczony. Jednak tam gdzie było więcej potraw warzywnych ( pyszna okra, papryki, bakłażan) ucztowałam. Na koniec zachęcam wszystkich ciekawskich i kochających góry, wodę i przyrodę, spieszcie do Albanii.
5.5/6
Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyjazdu „Albański off road”. Program bardzo bogaty, jest to zdecydowanie wycieczka dla aktywnych, którzy cenią sobie poznanie kraju przekrojowo. Pilot-Pan Przemek to przewodnik z powołania. Opowiada o historii, religii i zwyczajach w Albanii; jest zorganizowany, konkretny, z poczuciem humoru. Czuliśmy się bezpiecznie pod jego skrzydłami. Wyjazd należy do aktywnych. Należy się liczyć z wczesnym wstawaniem, śniadanie o 7, wyjazd o 8 i powrót ok 19. Najbardziej wyczekiwanym dla mnie punktem wycieczki był górski trekking, na który dotarliśmy jeepami. Trasa to 8km w jedną stronę, na końcu której znajdowały się przepiękne wodospady Sotira. Widoki zapierające dech, kontakt z naturą, mijaliśmy pachnące łąki oraz malownicze osady. Po odpoczynku przepyszny lunch z lokalnych produktów z widokiem na wodospady. Tempo marszu spokojne, przerwy po drodze, więc bez problemu każdy sprosta wyzwaniu. Droga powrotna pod górkę, ale kto nie dał rady to była możliwość powrotu jeepami. Dla mnie to była niesamowita wędrówka, którą na długo zapamiętam. Z miast najbardziej nam się podobał Berat. Miasto składające się z dwóch części: górnej na wzgórzu i dolnej w dolinie, poprzez którą przepływa rzeka. Tam moczyłam pięty. Girokastra – kolejny punkt wyprawy - też nas nie zawiodła. Zamek na wzgórzu, piękna starówka, wszędzie knajpeczki z lokalnym jedzeniem i stragany z pamiątkami. Hotel zaserwował niesamowicie smaczne lokalne przysmaki w formie bufetu. W cenie wycieczki mieliśmy rafting, spokojny aczkolwiek tak się wczułam w wiosłowanie, że czułam bicepsy, rzeka była na tyle spokojna, że można było podziwiać widoki. Po raftingu mieliśmy w cenie obiad w Permecie. Parę słów o hotelach. Byłam uprzedzona do hotelu Lion po nienajlepszych opiniach innych uczestników na stronie R, ale moim zdaniem hotel był w porządku, pokój duży, czysty z dobrą łazienką, obsługa młoda i miła bardzo się starali, jedzenie było dobre. Najgorszy hotel był koło Korcy. Chyba pamięta czasy Envera. Bojler na wodę nie grzał wody, w związku z tym myliśmy się w zimnej. Łazienka była tak mała, że trzeba było korzystać z otwartymi drzwiami, zepsuta słuchawka prysznicowa, podarta firanka, za to jedzenie przyzwoite. Najlepszy standard był w hotelu Belagrita w Beracie, ale jedzenie najgorsze. Poza jedzeniem w hotelu w Gjirokastra pozostałe jedzenie było wszędzie podobne i serwowane przez kelnerów, najpierw podawana była sałatka, potem zupa, danie główne najczęściej kurczak z ziemniakami lub ryżem i deser, (budyń lub owoce). Kolejnym świetnym miejscem było jezioro Ochrydzkie i samo miasto Ochryda w Macedonii. Zachęciło mnie do objazdówki po Macedonii. Przepiękne cerkwie, starówka, przeprawa łódką po wywierzyskach przy klasztorze św. Nauma, bardzo dobry poczęstunek z lokalnych produktów. Świetna była także wycieczka fakultatywna: rejs po rzece Koman, albańska Tajlandia, przecudne widoki i potem 3 h czasu wolnego z przepysznym obiadem - rybką grillowaną. Każde dojazdy do miejsc docelowych okraszone cudownymi widokami na góry, rzeki, aż szkoda było spać w autokarze. Z całego serca polecamy wyjazd na „Albański off road”! Pogoda na koniec maja i początek czerwca idealna i bez tłumu turystów.
5.5/6
Objazd trochę tradycyjny, a trochę ekstremalny. Ale dzięki temu temu Albania (i część Północnej Macedonii) zapierała dech w piersi. Przejazdy niby na odległość krótkie, trochę trwały, ale dzięki Pani pilot i kierowcy widoki wszystko rekompensowały. Przydałby się po drodze postój przy jednym z "Blue eye". Hotele wbrew czytanym opiniom zaskoczyły na plus, no może z jednym wyjątkiem. Wyjazd bardzo udany. Natomiast powrót do kraju z dłuższą przygodą od przewoźnika. Mimo to jest co wspominać i chęć na jeszcze.