5.6/6 (944 opinie)
2.5/6
na wycieczkę objazdową wybrałam biuro Rainbow ponieważ byłam na podobnej imprezie Cesarskie Miasta Maroka - wycieczka była bardzo udana z głównego powodu -pilotka była rewelacyjna!!!. Na Baśniowej Tajlandii zawiodłam się trochę z kilku względów. Przylecieliśmy do Bangkoku rano i cały dzień mielismy do naszej dyspozycji, miotaliśmy się bezsensownie po tym olbrzymim mieście jak muchy, mogła by być wspólna przejażdżka po centrum miasta autokarem lub tuktukami ( nie mam na myśli świątyń i pałacu bo to było w dniu następnym ale nie widziałam Bangkoku jako stolicy, miasta - mam wielki niedosyt). Nie widzieliśmy dzielnicy Chińskiej, szczególnie atrakcyjnej w okresie chińskiego Nowego Roku -kiedy akurat byliśmy, mogła wykorzystać ten atut. Pilotka nie była dobrym organizatorem ani tzw opowiadaczem, wiedza jej była typowo przewodnikowa a wolałabym posłuchać od osoby mieszkającej parę lat w tym kraju rzeczy praktycznych, ciekawych z życia ( przewodnik poczytałam przed wyjazdem). Pilotka tajska była rewelacyjna zorganizowana i wszechstronna ale niestety w j. angielskim. Dla naszej pilotki najważniejszy był dla nas czas wolny i bazary. Można by ten czas wykorzystać na ciekawe wspólne wyjście lub zwiedzanie. Kolejne dni zwiedzania były w porządku ale nasza pilotka nie potrafiła przekazać nam NIC ciekawego . No i przede wszystkim męczący jet lag, może lepszym rozwiązaniem było by zorganizowanie wypoczynku w pierwszej kolejności a nastepnie objazd ze zwiedzaniem. Prawdę mówiąc nic nie pamiętam z przejazdu do Chiang Mai, ciągłe pobudki o 6:00 szybkie sniadanie i zwiedzanie po to żeby był czas wolny na bazarek. Nie wykupiłam żadnej wycieczki w Chiang Mai z czego bardzo się cieszę bo miałam okazję zwiedzić piękne tajskie miasto, nie rynek ze świątyniami ale poza murami starego miasta kawałek prawdziwego życia z pięknie położonymi kafejkami, placami i galeriami, to był kawałek tajlandi na który czekałam od początku wycieczki. próbowałam rozmawiać z uczestnikami wyjazdu ale nikt nic nie oczekiwał , nic nie chciał, dla nich najważniejszy był fakt, że nie muszą nic zrobić, zorganizować czy pomyśleć, ktoś robił to za nich i byli szczęśliwi. Ja nie czułam niedosyt. Zwiedzanie nie polega tylko na oglądaniu świątyń ale na obserwacji życia ulicznego . Przynajmniej jeden lancz mógłbyć gdzieś w mieście z miejscowymi ludżmi a my byliśmy wożeni do miejsc odosobnionych gdzie czekały podgrzane tace z jedzeniem tylko dla nas. ( np w maroko zatrzymaliśmy się przy drodze i jedliśmy lunch w lokalnych knajpkach przydrożnych z miejscowymi ludżmi ). Kolejna sprawa lunch boksów do pociągu - to była żenada, po uprzednim wprowadzeniu pilotki, że pakunki przygotowuje były kucharz króla, to była porażka (może nie dla pilotki -bo dostała inny). Tak samo jak boksy które dostaliśmy w hotelu na śniadanie w drodze na lotnisko, to po prostu świństwo i niekompetencja, nie wiem czy ktoś z biura wie jaka jest ich zawartość, proszę to sprawdzić . Podsumowując im więcej świątyń tym mniej w głowie zostaje , mnie prawie nic nie pozostał oprócz zdjęć.
2.5/6
Nasze pozytywne wyobrażenia o tym kraju zderzyły się z tandetną rzeczywistością.Skutek -wielkie rozczarowanie .Zamiast spodziewanej baśni -senny koszmar.Bangkok-chaotyczna, betonowa pustynia.Moje główne wspomnienie z tego miasta to wszechobecny smród i hałas.Ten zapach jest mieszanką zatęchłych kanałów,gotujących się potraw w brudnych ulicznych garkuchniach,samochodowych spalin itd .Gratuluję odważnym , którzy decydują się na jedzenie na ulicy , może i tanie, ale w warunkach urągającym jakimkolwiek standardom higieny.W otaczającym smrodzie zbliżonym do nadpsutego mięsa kurzego.Tylko świątynie i pałac królewski są czyste i zadbane.Zobaczysz 2 świątynie ,to tak jakbyś zobaczył wszystkie- są do siebie podobne.Przez większą część objazdu zamiast egzotycznych krajobrazów z dżunglą zobaczycie raczej nizinną monotonię z polami uprawnymi i przydrożnymi budami.I targi,targi,targi.Hotel w Kanchanaburi najgorszy na objeździe, z karaluchami biegającymi po szwedzkim stole na śniadaniu.Na północy w wiosce górskich plemion, wiosce słoni i przy granicy z Birmą trochę więcej zieleni i niewysokie góry, ale spodziewaliśmy się czegoś więcej czytając entuzjastyczne opinie wyrażone na tym portalu wcześniej .Pattaya -miejscowość nie do wypoczynku.Ten seks-cyrk można zobaczyć jako atrakcję 1-2 dniową,ale na pewno nie można tam wypocząć.Wąska, brudna plaża tuż przy zatłoczonej ulicy, brudne morze.Nie dziwią biegające wieczorami szczury.Do tego ogłuszający jazgot i kakofonia dźwięków dobiegająca z tandetnych go-go barów Walking Street i seks-naganiacze od których nie można się opędzić.Można popłynąć statkiem na pobliską wyspę na plażę- Samae Beach i tam jest o.k.Ogólnie -północ kraju ciekawsza,ale wizyta w wiosce słoni ma drugie dno. Te fantastyczne zwierzaki są torturowane zanim nauczą się malować obrazki, grać na organkach, kopać piłkę ku uciesze zebranych turystów.W internecie nietrudno znaleźć filmy pokazujące jak mahudzi brutalnie tresują słonie za pomocą pałek zakończonych ostrym szpikulcem.Pamiętajcie o tym jak będziecie klaskać z zachwytu uczestnicząc w cyrkowym przedstawieniu w wiosce słoni. Podsumowując,podróż pomimo kilku fajnych momentów, nie jest warta poniesionych kosztów:czasowych i finansowych.Z ulgą wróciliśmy do Polski.
2.5/6
Nie będę opisywał programu wycieczki. Chcę tylko podzielić się moimi ogólnymi wrażeniami i spostrzeżeniami.Niestety Tajlandja mnie nie zachwyciła. Prawdopodobnie dlatego, że miałemzbyt wygórowane oczekiwania. To za sprawą opinii znajomych, którzy zachwalaliuroki tego kraju. Biuro również zachęcało określeniem "baśniowa" Tajlandia.Ludzie są tam przyjaźni i sympatyczni. Kobiety nie zasłaniają się na widok aparatów w rękach turystów. Na bazarach nie narzucają się ze swoim towarem, jak to jest w krajach arabskich. Można wchodzić do świątyń i fotografować do woli posągi Buddy i modlących się wiernych. Nikt nie spogląda "spod byka". Wręcz przeciwnie. Tajowie się uśmiechają. Czułem się tam bardzo bezpiecznie.Jest to jednak społeczeństwo biedne. Wiele ludzi żyje w warunkach urągających godności ludzkiej.Szczególnie widać to w Bangkoku. Ludzie śpiący na chodniku. Domy przypominające bardziej zabudowania dla zwierząt gospodarskich. Zamiast podłogi, klepiska. Prawdziwe slumsy. Do tego nieprzyjemny zapach z kanalizacji i śmietnisk. No ale może i trudo się dziwić. Bangkok zamieszkuje kilkanaście milionów ludzi, do tego miliony turystów odwiedzających to miasto. To pierwsze na liście najczęściej odwiedzanym miast świata.Najgorsze są wszechobecne hałdy śmieci. Służby oczyszczania miasta nie nadążają z ich wywożeniem. Nie był to baśniowy obraz, raczej apokaliptyczny. Turystyka jest dla Tajlandii błogosławieńswen i przekleństwem zarazem. Generuje wpływy do budżetu, ale odbywa się to kosztem ludzi i ich środowiska. Nie potrafią gospodarować odpadami wystarczająco dobrze, żeby nie pozostawało to bez wpływu na otoczenie. Nie można tego nie zauważyć. Wyspa Koh Lan koło Pattayi byłaby bardzo ładna, gdyby nie masy ludzi które każdego dnia zostawiają na niej tony śmieci. Nie trzeba odchodzić daleko od plaży, żeby to stwierdzić.Woda w morzu w Pattayi jest brudna. Podczas przeprawy promowej na wyspę Koh Lan widać na powierzchni wody ogromne ilości śmieci: pływające plastikowe opakowania, butelki, woreczki foliowe itp.Oczywiście w hotelach dla gości z Zachodu jest elegancko i czysto, a woda w basenie przejrzysta i wielu "turystom" to wystarcza. Potem wracają do kraju i zachwycają się jego pięknem.Jeśli chodzi o program wycieczki, to chyba więcej się na tygodniowy pobyt w Tajlandi po prostu nie dało z niej wycisnąć, a i to nie wystarczyło, żeby można było powiedzieć, że był choćby przeciętnie atrakcyjny. Chyba najciekwsze były ruiny Ayutthaii i Sukhotai, bo były prawdziwe. Wycieczka na most na rzece Kwai nie ma większego sensu. Zwykły most jakich wiele i to nawet nie jest ten który zbudowali jeńcy, bo tamten wysadzili.Pływający targ nie jest prawdziwy. Nikt poza turystami nie robi tam zakupów. Miejscowi kupują w tak jak my, czyli w markecie.Wioska słoni była ciekawa. Bardzo ładny pokaz tego, czego można nauczyć te mądre i wrażliwe zwierzęta. Były dobrze traktowane przez opiekunów i nie sprawiały wrażenia nieszczęśliwych, ale po spektaklu zostawały przywiązywane za nogę krótkim łańcuchem.Fakultatywny wyjazd na tygyrysy polegał na możliwości zrobienia sobie zdjęcia z tygrysem nafaszerowanym środkami uspokajającymi. Mnie to jakoś nie przypadło do gustu. Parę "odważnych" osób żądnych "adrenaliny" bardzo sobie jednak chwaliło tę atrakcję.Kolorowe w Tajlandii są świątynie buddyjskie. Bardzo wyróżniają się na tle innych sąsiadujących z nimi szarych zabudowań. Po obejrzeniu pierwszych dwóch można odpuścić sobie zwiedzanie kolejnych. Wszystkie pozostałe bedą identyczne. Do tego strasznie monotonne i kiczowate.Kilkanaście stojących obok siebie identycznych posągów Buddy szybko się nudzi i odbiera chęć do dalszego explorowania budowli sakralnych Tajlandii.I to chyba tyle wrażeń. Nie polecę Tajlandii nikomu.Rainbow nie ponosi tu żadnej winy. Jest popyt, to jest i podaż. Organizacja, transport, noclegi były na wysokim poziomie.W czasie pobytu w Pattayi poleciłbym zwiedzenie Świątyni Prawdy Sanctuary of Truth i ogrodów Nong Nooch. Bardzo pozytywne zaskoczenie. Są piękne.Myślę, że kolejnych celów podróży będę szukał w Europie, bo ma dużo więcej do zaoferowania.
2.5/6
Witam! Nazywam się Magdalena i niedawno wróciłam z wycieczki "Baśniowa Tajlandia".Jestem bardzo zawiedziona tym, co za spore pieniądze zaoferował Rainbow Tours przy wczesnej rezerwacji.Program wycieczki teoretycznie ciekawy w praktyce okazał się w wielu pozycjach zupełnie nieprawdziwy.Miało być "baśniowo"a ja tej "baśni"nie widziałam.Wszystko można by było zaakceptować, poza kompetencjami pilota. Szczerze zazdrościłam grupie, która miała panią pilotkę o ogromnej wiedzy.Pani Paulina opiekująca się naszą grupą po prostu do tej pracy się nie przygotowała.Miałam wrażenie jakby ta Pani była już znudzona swoją pracą!Nie pierwszy raz uczestniczyłam w wycieczce oferowanej przez Rainbow Tours i zaskoczył mnie fakt,iż piloci szli razem,rozmawiając,zupełnie nie pilnowali grupy!Gdy potrzebowaliśmy wraz grupą pomocy w komunikowaniu się z recepcjonistami hotelu(przetłumaczeniu czegoś.ponieważ dużo osób było starszych,nie znających języka angielskiego)np.jeśli chodziło o dojazd z hotelu np.do pobliskiego miasteczka Pani pilot nawet nie zeszła o umówionej godzinie na recepcję!Zachowywała się, jakby to ona była na urlopie.Zachwalała kupno wycieczki fakultatywnej(Birma)udzielając nam informacji o możliwości kupienia wyrobów tytoniowych za niską cenę.Wiele osób się skusiło,a po przekroczeniu granicy,poinformowała nas o złej jakości tych wyrobów!!!Pilot sympatyczny, aczkolwiek zupełnie niezainteresowany grupą. Duże niezadowolenie z wycieczki było spowodowane również tym, że większość uczestników brała udział już wcześniej w wielu wycieczkach, głównie egzotycznych i liczyła na to, że ten kierunek i za takie pieniądze zostanie zrealizowany poprawnie. Niestety w tym przypadku Rainbow Tours wyraźnie zlekceważył swoich stałych klientów, którzy z pewnością tak jak ja przy następnych wycieczkach wybiorą inne biuro.