Co zobaczyć w Budapeszcie? Na pewno Zamek Królewski!
Pierwszego dnia pobytu, już po śniadaniu, wyruszyłam z wycieczką na zwiedzanie ścisłego centrum Budapesztu. Szczególnie cieszyła mnie opcja poznawania stolicy z wodnej perspektywy. Za przyjemność w postaci rejsu statkiem zapłaciłam około 16 euro. Dla tych przepięknych widoków warto byłoby jednak ponieść każdy koszt. Zabytki w porannym słońcu prezentują się fantastycznie. Gdy rejs dobiegł końca, wraz z innymi turystami ruszyłam w kierunku Wzgórza Zamkowego. W każdym przewodniku o nim poświęcają mu wzmiankę, nie mogłabym więc ominąć tak ważnego punktu. Na wzgórze możecie wejść pieszo lub wjechać zabytkową kolejką (ja wybrałam pierwszą z opcji). Z góry rozciąga się przepiękna panorama miasta – sporo czasu poświęciłam, żeby złapać ją w kadrze aparatu i w miarę mi się to udało.
Potem razem z wycieczką ruszałam ku wrotom Budavári Palota, czyli Zamku Królewskiego. Niektórzy określają go również jako Zamek Buda. Zobaczcie tylko, jak imponująco się prezentuje!
Metro w Budapeszcie – dobra opcja dla zmęczonych
Budapeszt słynie z bardzo dobrego skomunikowania poszczególnych dzielnic. Dotrzeć do najważniejszych zabytków możecie bez problemu spacerem. Jeśli jednak chcecie zapuścić się dalej lub po godzinach zwiedzania zwyczajnie bolą Was nogi, polecam Wam skorzystać z metra. Do wyboru macie bilet jednorazowy, całodobowy lub pakiet 10 biletów. Ostatnia opcja to koszt około 3000 forintów (w przeliczeniu jakieś 40 złotych), więc cena jest niewygórowana.
Országház – Parlament godny powagi urzędu
O zabytkach w
Budapeszcie można by mówić wiele, ale jeden z nich jest kompletnie unikatowy. Zwykle określenie „siedziba rządu” nie wzbudza we mnie pozytywnych emocji 😊 W przypadku budynku węgierskiego parlamentu sprawa ma się zupełnie inaczej. Ten monumentalny zabytek, położony nad Dunajem w dzielnicy Pest, jest nie tylko drugim co do wielkości budynkiem państwowym w Europie (wyprzedza go tylko ten w Rumunii), ale także
największym obiektem w całym kraju. Dość powiedzieć, że mierzy 17 tysięcy metrów kwadratowych, co przekłada się na 691 funkcjonalnych pomieszczeń. Országház, wznoszony przez 17 lat, a zaprojektowany przez architekta Imra Steindla, przypomina raczej neogotycki (z barokowymi zdobieniami) pałac cesarza niż urzędniczą siedzibę. Już zewnętrzna część wprawia w osłupienie – zwłaszcza nocą. Wnętrze jest równie okazałe. Idąc korytarzem, miałam wrażenie, jakby droga prowadziła mnie do sali koronacyjnej. Co nie jest tak dalekim skojarzeniem, gdyż możecie podziwiać wystawę z insygniami koronacyjnymi, takimi jak korona św. Stefana. Ceny biletów rozpoczynają się od około 25 złotych.
Kościół Macieja, czyli jedna z ważniejszych atrakcji Budapesztu
Snując się po pięknych ulicach Budapesztu, nie mogłam ominąć jednego z bardziej znanych zabytków, czyli Kościoła Macieja. Nie żadnego tam świętego, bo nazwę świątyni nadano na cześć króla Macieja Korwina. Ta urokliwa budowla, niegdyś w pełni gotycka, przez lata przeszła wiele przemian. Burzliwe dzieje miasta sprawiły, że w XIV wieku Turcy urządzili w nim meczet. Później świątynię dotknął pożar, który strawił większość ścian nośnych i kluczowych elementów. To, co obserwujemy dziś, to niemal w całości rekonstrukcja. Ale jakże udana – kościół po odbudowie przybrał neogotycką formę.
Ciekawe miejsca w Budapeszcie: Łaźnie Gellerta
Łaźnie są w Polsce czymś dosyć egzotycznym – przynajmniej dla mnie. Poza kameralnymi kabinami w ośrodkach wypoczynkowych i prywatnymi (w niektórych domach) nie uświadczyłam niczego, co mogło by zapaść w pamięć. Na Węgrzech często pełnią rolę wypoczynkowo-rozrywkową, jak u nas SPA czy baseny. Toteż i z takimi obiektami są łączone. Jedną z najciekawszych atrakcji tego typu są
Łaźnie Gellerta (Gellért Gyógyfürdő), które nie tylko odprężają ciało, ale są nie lada atrakcją dla miłośników secesyjnej architektury. Trzeba przyznać, że nawet jeśli – tak jak ja – niekoniecznie jesteście zainteresowani „parowaniem się”, to oglądanie wnętrz jest celem samym w sobie. Kompleks hotelowy położony nad Dunajem oferuje szereg saun różnego typu, aż 10 basenów termalnych pod dachem oraz trzy zewnętrzne, dostępne latem. Wybierając się tam, warto wcześniej nabyć bilet przez internet, aby uniknąć kolejki. W ofercie są trzy rodzaje biletów. Te z prywatną kabiną lub szafką we wspólnej przebieralni, są w podobnej cenie, wynoszącej równowartość około 88 złotych. Wejściówka z zestawem akcesoriów kąpielowych kosztuje ok. 240 złotych. Co ciekawe, wykupując ją dostajecie – gratis – możliwość odebrania Was z miejsca zakwaterowania prywatnym transportem. Zainteresowani mogą także dokupić sobie opcjonalne masaże.
CIEKAWOSTKI:
• Efektem przyłączenia mniejszych miejscowości i wsi do terenu administracyjnego Budapesztu jest obecność wielu ulic o tych samych nazwach, powtarzających się nawet kilkanaście razy. Aby je odróżnić stosuje się numery dzielnic. Rekordzistami są ulice im. Kossutha i Szechenyiego występujące w 17 miejscach.
• Powszechnie uważa się, że język węgierski jest skomplikowany. Aby uniknąć wpadek z wymową warto zapamiętać zasadę, że „s” wymawia się jako „sz” i odwrotnie. Najlepszym tego przykładem jest oryginalna pisownia stolicy – Budapest.
• Węgrzy stosują w swojej kuchni około 1000 odmian papryki.
Najlepsze langosze w Budapeszcie!
Czym byłby wypad na Węgry bez skosztowania tutejszego langosza 😊 Dla tych, którzy nie wiedzą: langosz to placek na bazie mąki pszennej, drożdży, mleka i ziemniaków, usmażony na głębokim oleju. Oj, od mojej ostatniej wizyty na Węgrzech minęły lata i muszę Wam powiedzieć, że mocno stęskniłam się za tym smakiem. Na próżno szukałam go w Krakowie, a wreszcie trafiłam na coś, co z prawdziwym langoszem nie miało nic wspólnego. Od tego czasu zaniechałam prób i postanowiłam wstrzymać się aż do wyjazdu na Węgry. Czekanie tylko wzmogło u mnie apetyt, bo gdy na papierowej tacce dostałam już gorący placek z oliwą i dodatkiem czosnku, sama nie wiem, kiedy go pożarłam. Być może dlatego, że wiedziona opiniami w internecie dotarłam do – ponoć najlepszego miejsca –
Retro Langos Bufe. Wybrałam wersję klasyczną – z oliwą, czosnkiem, śmietaną i żółtym serem. Mmm, pycha!
A jeśli chodzi o sam lokal, to na kolorowej tablicy znajdziecie mnóstwo langoszowych opcji do wyboru. Uff, aż trudno zdecydować się tylko na jeden. Węgierski placek to typowe jedzenie w stylu street food i w takich też miejskich okolicznościach najlepiej się nim zajadać 😊 Przed lokalem, właściciel rozstawił parę stolików, przy których można przycupnąć po trudach zwiedzania.
Gdzie: Retro Langos Bufe (Podmaniczky Frigyes tér 4)
Za ile: od 290 do 790 forintów (w zależności od dodatków)
Smakowitym szlakiem, czyli wizyta w Street Food Karavan
Moda na food trucki przywędrowała także i do naszego kraju, z czego cieszę się niezmiernie. Ich idea pasuje do tego, co sama myślę o jedzeniu. Lubię autentyczność, wykorzystanie dobrych składników, ale i eksperymenty. Pasuje mi też jedzenie w ruchu, miejski spontan i odrobina luzu. Dlatego gdy zobaczyłam tylko drewnianą bramę Street Food Karavan, nie posiadałam się z radości! I szybko pożałowałam, że nie mam większego żołądka. Oj, zdecydowanie było tu w czym wybierać – kuchnia meksykańska, food trucki z hummusem, ale i tradycyjne węgierskie dania (wstąpcie do Budapest Langosz – jeden z najlepszych wg rankingów, langosze wyborne) i wiele wiele innych. Dają tu też świetne burgery z seitanu (w pełni wegetariańskie, z kotletem z tzw. roślinnego mięsa). Zacny smak – polecam spróbować, jeśli kiedyś będziecie w okolicy.
Gdzie: Street Food Karavan Budapest (Kazinczy u. 18)
Szimpla Kert
Szimpla Kert to niezwykłe zagłębie knajpek i barów, zlokalizowane w ruinach starej kamienicy. Już samo usytuowanie nadaje mu świetny klimat. Pięknie jest tu zwłaszcza wieczorem, gdy mrok rozświetlają tysiące małych światełek. Skosztujecie tu potraw z wielu krajów na całym świecie.
Gdzie: Szimpla Kert (Kazinczy u. 14)