4.7/6 (65 opinii)
3.0/6
No cóż Rumunia nie powala bieda i zaniedbanie widać wszędzie. Najbrzydsze miasto jakie widziałam to Bukareszt. Północ trochę bardziej europejska ale też daleko do Europy. Raz zobaczyć warto wracać nie ma do czego.
3.0/6
Polecam zobaczyć autentyczną Rumunię, zwłaszcza Transylwanię z pięknym Sybinem oraz wpółdziką deltę Dunaju. Program objazdówki świetnie skomponowany, z tym tylko, że punkty programu były "odfajkowane" byle szybko i byle zdążyć na wczesną byle kolację dla tych, którzy za nią extra zapłacili (przepłacili). Większość czasu w Rumunii spędzaliśmy na licznych "postojach technicznych" na stacjach benzynowych z WC. Bywało że postój na stacji z jedną ubikacją 40 osób trwał nawet godzinę -półtorej. Pechowo trafiliśmy na pilota, Panią Joannę, która podawała informacje nieistotne, chaotyczne i wprowadzające grupę w błąd co do szczegółów organizacyjnych. Przez to duża część grupy się zgubiła w drodze z pałacu w Podlogi, straciliśmy też możliwość zobaczenia największych atrakcji w Bukareszcie i musieliśmy samodzielnie organizować sobie transfer na lotnisko. Ponadto interakcja z uczestnikami wycieczki była nieuprzejma i agresywna, co było bardzo nieprofesjonalne i obniżało komfort podróży uczestników. Lokalny przewodnik w Konstanca, p.Barbara, z uwagi na podeszły wiek i wadę wymowy była praktycznie niezrozumiała i niesłyszalna przez uczestników wycieczki. Rumuński przewodnik, p.Julia (vel Juliana), wypowiadała się "po polsku" w sposób, który przy dłuższym odbiorze był bardzo męczący. Liczne natręctwa językowe, lokalne naleciałości i irytujące przerywniki, problem z wymową trudniejszych polskich wyrazów. Więcej o Rumunii dowiedzieliśmy się z wikipedii niż od lokalnych przewodników. Rumuński autobus na objazdówce mocno wyeksploatowany, głośny, z niesprawnym systemem nagłośnienia. Hotele transferowe przy ruchliwych drogach klasy schroniska młodzieżowego, zdarzały się braki wyposażenia, ręczników, a nawet raz ciepłej wody. Pilota te kwestie nie interesowały. Pani Pilot zainteresowana była wyłącznie sprzedaniem jak największej ilości fakultatywnych kolacji w cenie 50% wyższej niż w menu restauracji. Do dzisiaj, pomimo złożonego pisemnie żądania, nie rozliczono pobranej od każdego kwoty 150EUR (więcej niż w umowie). Z niepodpisanego rachunku wynikało jedynie że większość tej kwoty przeznaczono na... napiwki. Nie wyjaśniono nam dla kogo. Oficjalna reklamacja została złożona do centrali. Wycieczka wspaniała w założeniu, całkowicie zepsuta przez fatalną organizację i niekompetentny personel.
3.0/6
Z przykrością przyznaję, że ten program objazdowy nie zaskarbił sobie mojej sympatii. Skuszona nazwą wycieczki nastawiłam się na poznawanie Rumunii, a w zamian otrzymałam przerażająco długie przejazdy autokarem i zwiedzanie miasta za miastem w zdecydowanie zbyt dużym pośpiechu. Tytuł wycieczki sugerował większą różnorodność – to fakt mogłam się precyzyjniej wczytać w program i przede wszystkim wygooglać odległości, ale tym razem uwierzyłam w słowo pisane. Zapomnijmy o Karpatach i bajecznych krajobrazach górskich, trasa wiedzie płaskim terenem głównie Siedmiogrodu przez niejednokrotnie urocze miasta i wsie rumuńskie, które byłyby wspaniałym przeżyciem, gdyby dane nam było się w nich zatrzymywać, tak aby choć odrobinę wczuć się w rytm odwiedzanych miejsc i toczącego się w nich życia mieszkańców. Tymczasem program jest tak skonstruowany, że zwiedza się krótko, wręcz w biegu, a jedzie diabelnie długo. A wystarczyłoby bardziej zbilansować odległości z proponowanymi lokalizacjami docelowymi – w tym przypadku założenie tej trasy „zobaczyć więcej” stało się wrogiem „zobaczyć i poznać”. Podsumowując trasę należy zacząć od grzechu pierworodnego - lądowania w Warnie i bardzo długiego przejazdu do Bukaresztu – akurat to rozwiązanie jest bezlitosnym złodziejem czasu. Wyjazd z Warny tuż przed 09.00 aby zawitać w Bukareszcie w okolicach godz. 14.00! Na stolicę kraju „wykrojono” nam krótki postój na kantor (wymiana pieniędzy to podstawa) i 1,5 godziny szybkiego biegu przez wspaniałą część starego miasta z marną godziną czasu wolnego na sam koniec. Podobnie wyglądają inne dni (np. 4 godzinny przejazd i 1 godzina zwiedzania, aby ruszyć w następną 3-godzinną trasę dojazdową … i tak w kółko, albo wyprawa do Tulcea gdzie czeka wspaniała i relaksująca przygoda w Delcie Dunaju – wyjazd w okolicach 08.00 aby dojechać na 13.00 – 14.00 !?!). Niestety ten objazd to zdecydowanie i przede wszystkim jazda autokarem. Po drodze oczywiście są „WC Stopy” na stacjach benzynowych, które zarazem odgrywają rolę „kulinarnej przygody z poznawanym po drodze krajem”, gdyż ze względu na okrutnie długie kolejki do toalety postoje są tu długie i mają zagwarantować także przerwy na lunch … Hotele natomiast zgodnie z zapowiedzią usytuowane są na obrzeżach miast, w dużej odległości od centrum, albo nawet przystanków komunikacji miejskiej, zdecydowanie na „wygwizdowie” i całkowitym odludziu (za wyjątkiem hotelu w Tulcea). Poza powyższym to muszę przyznać, że zaproponowane na trasie zwiedzane miejsca są fantastyczne i absolutnie warte zobaczenia. Klasztor Horezu przyozdobiony tłumami pielgrzymów, Sybin - miasto wręcz olśniewające rytmem ulic, pięknem zniszczonych fasad i ciekawym ciągiem rynków - małego, dużego i jeszcze większego, poprzetykanego starymi kamienicami w niskiej zabudowie z typowymi dachami ozdobionymi małymi okienkami, które dawały złudzenie jakby ktoś do nas oko puszczał. Równie piękne i pociągające są Biertan (wspaniały fortyfikowany kościół), Sighisoara (dlaczego nie mogliśmy się tu zatrzymać na dłużej, albo przyjechać wcześniej ???), Braszow z kręciołkiem ulic i uliczek starego miasta i przesympatyczną wizytą w szkole przyklasztornej oraz wykładem opiekującego się przybytkiem duchownego, cudowna, zniszczona, obdrapana, pełna godności i wewnętrznego piękna Konstanca, pełen przepychu zamek w Sinaia, do którego udało nam się „dobiec” na ostatnią chwilę przed zamknięciem kas przez co i nasze oprowadzenie przebiegło w ekspresowym tempie, bo obsługa muzeum była już w blokach startowych do wyjścia do domu i zapędzała nas energicznie ku wyjściu. Cóż, akurat w drodze do Sinai utknęliśmy pechowo w gigantycznym korku na dobre 1,5 godziny. Gdyby nie korek bylibyśmy wcześniej i mielibyśmy więcej czasu na zwiedzanie. Ale pech to pech i niczyja w tym przypadku wina. Fantastyczny był także rejs Deltą Dunaju trwający bite 3 godziny. Akurat tyle czasu wystarczy, aby odsapnąć, wyłapać wzrokiem bogactwo tutejszej fauny i flory i zażyć odrobinę adrenaliny dzięki szaleńczemu pościgowi łódeczek. Cenna była także inicjatywa naszej Pilotki – Pani Oli, czyli nadprogramowe zwiedzanie Muzeum Delty Dunaju, które zostało przez nią bardzo ciekawie i intrygująco oprowadzone. Wspominając to wszystko nie mogę zrozumieć jednakże decyzji organizacyjnych naszej Pilotki – skoro trasy dojazdowe były tak długie, a drogi zakorkowane, to czy nie powinniśmy wcześniej wyjeżdżać, aby mieć więcej czasu w odwiedzanych miejscach? Grupa nasza była zdyscyplinowana, wszyscy byli nastawieni na wczesne wstawanie i długie zwiedzanie. Na „naszej” objazdówce wyjazdy mieliśmy w większości w okolicach godz. 08.30. To najbardziej „rozespana” wycieczka ze wszystkich kilkunastu, w których miałam przyjemność uczestniczyć z Rainbowem. Co więcej zbieraliśmy się na śniadaniu i przy autokarze bardzo wcześnie czekając tylko za Pilotką, która „zamykała” poranną zbiórkę. Sumując stwierdzić muszę że były i siły i wola, i wyraźna prośba o wcześniejsze rozpoczynanie, a mimo to narzucona nam została tak późna pora. Szkoda. Wielka szkoda. Następny „grzech” tej wycieczki to … przerwy na toalety, a raczej ich odmawianie przez Pilotkę. Niby temat mało istotny, ale warto na ten fakt uwrażliwić – może następne grupy wykażą się większą asertywnością i dbałością o siebie i swoje samopoczucie. Podsumujmy to najkrócej jak można – w autobusie nie jechały przedszkolaki, a wyłącznie osoby dorosłe znające potrzeby swojego pęcherza i mające dużą wytrzymałość. Jeśli ktoś nieśmiało zdecydował się poprosić Pilotkę o pilne zatrzymanie to dlatego, że sytuacja była poważna. Pierwszy raz prośba taka pojawiła się na trasie wiodącej do hotelu. Owszem droga kręta, miejsc do zatrzymania niewiele, zbocza strome, ale kiedy się mija jeden parking, restaurację, drugą restaurację … to trudno zrozumieć motywację pilota i jego postępowanie, zwłaszcza, że na końcu tej jazdy oczekiwał nas już jedynie oddalony od czegokolwiek wartego zobaczenia hotel. Na szczęście kierowca dostrzega nerwowe ruchy pasażera, a Pilotka przymuszona przez przód autokaru niechętnie informuje, że trzeba się zatrzymać. I tak oto na oczach całego autobusu ponad 60 letnia kobieta biegnie „w las” pokazując mokre spodnie pozostałym wycieczkowiczom. Druga sytuacja była jeszcze bardziej traumatyczna, gdyż poprzez ogromny korek zagrożona została realizacja programu i Pani Ola odmówił zatrzymania się gdziekolwiek, bo nadrzędny jest program, a to że starsza osoba „popuściła” w autobusie i przy świadkach … cóż … to nie jej sprawa. Rozumiem, że realizacja programu jest bardzo ważna i istotna, ale nie może ona się odbywać kosztem godności osobistej uczestników. W tym autobusie były osoby dorosłe i cierpiące na biegunkę!!! Od Pilota oczekiwałabym większej empatii, a otrzymaliśmy jedynie pokaz jak grupę „wziąć za mordę”, aby się nie rozbestwiła … Nieładnie, bardzo nieładnie, wręcz absolutnie nagannie. Kończąc - podróżuje się nie dla samych budynków, gdyż te można sobie zobaczyć w Google Earth. To czego w internecie doświadczyć się nie da, a co jest częścią poznawania danego kraju lub miejsca to smaki, zapachy i atmosfera. I właśnie tego najistotniejszego dodatku nie dane nam było doświadczyć!
3.0/6
Wycieczka ciekawa. Niedosyt jeżeli chodzi o zwiedzanie Bukaresztu i Braszowa. W Bukareszcie za dużo zwiedzania z autobusu, a za mało czasu na stare miasto. W Braszowie brakowało zwiedzania zamku. Rewelacyjna wizyta w Pałacu Peresz, przepiękne miejsce, a na koniec odprężający rejs po Delcie Dunaju. Warto zobaczyć Rumunię - ciekawa architektura, wpływ wielu kultur, niesamowita i burzliwa historia kraju, przemili ludzie i dobra kuchnia. Jedyny minus to zakwaterowanie w pierwszym i zarazem ostatnim hotelu. Zakwaterować turystów w takim miejscu było poniżej krytyki. Zazwyczaj nie przeszkadzają mi hotele na objeździe, ale ten przebił wszystko. Taki folklor dla bulgarskiego robotnika....na dodatek pośrodku niczego. I za to nie mogę ocenić wycieczki na 5, choć bardzo bym chciała.