5.3/6 (1854 opinie)
6.0/6
Super wyjazd. Świetnie zaplanowany rozkład dnia. Dużo interesujących, przydatnych i przede wszystkim życiowych informacji od pilotki. Zabytki oraz krajobrazy jedyne w swoim rodzaju. Garbarnia w Fezie, meczet w Casablance, Marakesz i wiele innych miejsc nie do zapomnienia. Chcesz przeżyć niezapomnianą wycieczkę,pełną nowych smaków i aromatów, wybierz właśnie Cesarskie Miasta, nie bedziesz żałował. Marokańczycy bardzo życzliwi, lubią Polaków. Nie musisz obawiać sie złości lub nieuprzejmości ze strony tubylców. W pełnie możesz czuć się tam bezpiecznie wraz ze swoją rodziną. Szczerze polecam 😀
6.0/6
Przepiękny kraj . Wart zobaczenia i zachwycenia się zabytkami, kulturą, lokalnym kolorytem i kuchnią.
6.0/6
Ze względu, że od dawien dawna nie jeździłem na wakacje z biurem podróży, postanowiłem podzielić się z innymi swoimi spostrzeżeniami, odczuciami i wrażeniami z wyjazdu do Maroka. Zazwyczaj miejsce, plan podróży, zakwaterowanie i program pobytu ustalałem na własną rękę stąd kilka obaw, z którymi wybierałem się do Cesarskich Miast. Owe jednak rozwiały się niczym agadirska mgła, która pięknie okrywała miasto w porach dopołudniowych (o tym jednak nieco później). Pierwszą i chyba największą z obaw była temperatura przed którą wszyscy znajomi mnie ostrzegali, że zwariowałem, żeby w sierpniu jechać do Maroka, że się ugotuję i będę jak tadżin - danie kuchni marokańskiej, a już na pewno nie nadążę z wycieraniem potu tak będzie gorąco. Hmm widocznie Allah spojrzał na naszą grupę łaskawym okiem bo ta słynna pogoda była najpewniej na Saharze, a Cesarskie Miasta przywitały nas bardzo znośną letnią aurą i tak moje pierwsze oczekiwanie zostało niespełnione. Całości dopełnił nowoczesny, klimatyzowany autokar oraz klimatyzacja w pokojach hotelowych (dla tych bardziej marudnych). Kolejną obawą był pomysł tygodniowego objazdu - ja wróg zorganizowanych grup wszelakich i funkcjonowania na zegarek ( jakby mało było tego na co dzień to jeszcze podczas urlopu hehe) bardzo pozytywnie się zaskoczyłem. Może dlatego, że Maroko jako kraj zdecydowanie o innej kulturze i religii nie oferuje turystom typowo europejskich atrakcji (chlanie, imprezy i kac gigant na drugi dzień). Okazało się, że program był "uszyty na miarę" i przy spokojnych wieczorach w hotelu nawet wstawanie o 7:00 rano nie było dużym wyzwaniem. I znowu tu całości dopełniała fantastyczna opieka naszego Pilota oraz godny podziwu profesjonalizm naszych kierowców. Pani Sylwia (wybacz kochana jeżeli pomylę nazwisko) wprowadzała i dbała o fantastyczny klimat pełen uśmiechu, żartów, niezastąpionej i praktycznej wiedzy co zaowocowało, że ponad 40 osobowa grupa Polaków spędziła tydzień bez stresu. Oczywiście zawsze podczas porannego przywitania w autokarze tą atmosferę potwierdzały 2 głosy, które ochoczo odpowiadały na pytania p. Sylwii i życzyły Wszystkim samych jaśminowych poranków (marokańskie powiedzenie). Ma się rozumieć, że nie muszę nikomu przypominać jak trudno dogodzić naszym Rodakom na wakacjach. Uważam zatem, że kolejne z moich oczekiwań pozostało niespełnione (stąd ten przewrotny tytuł mojej opinii). Pamiętajcie jadąc do Maroka: My mamy zegarki, a Marokańczycy mają czas. Wszystko dzieję się lub nie oczywiście jeżeli Allah pozwoli i koniecznie trzeba zaprzyjaźnić się ze zwrotem: "No stress". Przyznać muszę, że dla osoby, która odwiedza ten kraj po raz pierwszy, taki kulturowy przeskok to duże przeżycie, pozwala ono jednak spojrzeć z innej perspektywy na nasze zwyczaje, przyzwyczajenia i sposób życia Europejczyków. Podczas pobytu było sporo czasu by co bardziej ciekawscy (czyli ja) mogli zapuścić się w zakamarki nieodwiedzane przez turystów i zobaczyć marokańskie Maroko. Marokańczycy są bardzo życzliwym narodem, uśmiechniętym i fenomenalnie mówiącym po .... Polsku. Bezcennym doświadczeniem był spacer po jednym z marokańskich targów (suków), gdzie tylko oni i dwie europejskie gemby, które malowały na twarzach Marokańczyków przezabawne miny zdziwienia z obecności na tym targu (nie ma go w planach zwiedzania). Tam też w łeb wzięło kolejne z oczekiwań, że nie wyjdziemy cali czy zostaniemy okradzeni, a jedyną interakcją były owe zdziwione twarze Lokalsów. Po tak spędzonym tygodniu, pełnym pozytywnych zaskoczeń i humoru oraz zachwytu marokańską tradycją i kulturą, przyszedł czas na tydzień leniuchowania i wygrzewania się na plaży w Agadirze, który totalnie zaskoczył chyba nie tylko mnie. Tu wracam do słynnej mgły, która do południa okrywała Agadir leżący nad samym oceanem (zjawisko wywołane reakcją oceanu na temperaturę ). Poranny widok z tarasu hotelowego przyprawiał wręcz o depresję i zaspany turysta musiał wykonać intensywny trening mózgu by uświadomić sobie, ze to nie scena z filmu Kac Vegas czy zasługa wehikułu czasu. Aura zmieniała się około godziny 13:00 kiedy to mgła znikała nie wiadomo gdzie. Oczywiście i tu kolejne zaskoczenie marokańskie słońce opala nawet wtedy gdy przesłania go słynna już mgła czego doświadczyłem na własnej skórze i potwierdzam, że to fakt. Widać też wszędzie marokańskie pragnienie otwarcia się na turystykę i poprawę swojego bytu gdyż gdzie człowiek nie spojrzał to remonty, budowy, konserwacje - jednym słowem jeden wielki plac budowy ( za 5 lat będzie tam cudnie). Wspomnę tu też dwa punkty, no może trzy, które wprowadziły w ten leniwy tydzień trochę ruchu. W Agadirze w lipcu uruchomiona została kolejka linowa na wzgórze Kasby, która jest sporą atrakcją miasta i pozwala zobaczyć piękną panoramę miasta. W takich miejscach się bywa, takie miejsca koniecznie trzeba "zaliczyć". Drugim punktem - obowiązkowym dla dużych chłopców - była wycieczka terenowymi autami na małą Saharę i zajeb...ta jazda starą trasą odcinka rajdu Paryż Dakar. 11 w skali Beauforta. Polecam. I na koniec wycieczka do KrokoParku czyli parku krokodyli, których żyje tam niezliczona ilość przyprawiająca człowieka o dreszczyk emocji, a w bonusie park zachwyca przepiękną roślinnością, ogromnymi żółwiami, jeszcze większymi wężami i dużą różnorodnością jaszczurek ( lepiej pasuje hasło: jaszczurów bo niektóre są ogromne!). Dodatkową atrakcją była wycieczka do owego Parku komunikacją miejską (linia nr 5). Godzinna trasa autobusem i ta miejscowa "egzotyka" ( włącznie z rzygającymi dziećmi z powodu duchoty) sprawia, że to forma dla ludzi o silnych nerwach, ale to tygryski lubią najbardziej. Pomysł takiej eskapady rekompensuje nudny pobyt w hotelu - bez dwóch zdań. Na koniec słowo o kuchni marokańskiej i dobra rada dla Tych, co to bez schabowego żyć nie mogą ( brawo, ze nikt nie wpadł na durny pomysł by zmusić hotele do podawania polskiego menu) - są dwa wyjścia: zmieńcie cel podróży lub zabierzcie dodatkową walizkę z polskim żarciem. Te smaki, te zapachy, dania, ten sposób jedzenia to coś fenomenalnego jednym słowem nie dla świniożerców (muzłumanie nie jedzą wieprzowiny). Koniecznie też trzeba pamiętać, że brzuszki europejskie nie nawykły do pewnych rzeczy i trzeba uważać np. żeby soku wyciskanego ze świeżych pomarańczy nie pić na pusty żołądek, a owoce opuncji figowej zjadać w ilości max 2-3 sztuk. Jak wspominałem na początku wyjazd okazał się udany i pozytywnie rozczarowujący i spokojnie mogę go polecić spragnionym poznawania nowych kultur odkrywania tego co nieznane i gotowych na szczyptę przygody. Tym, którzy spodziewają się polskiego menu, hektolitrów alkoholu, plażowych imprezowni i przysłowiowych "Januszów" na każdym kroku polecam kurorty w Egipcie lub podobne miejsca, bo z Maroka wrócicie wściekli, zmęczeni, a co najgorsze zostawicie tam złe wrażenie o nas samych. Rainbow dziękuję natomiast za odczarowanie tego typu wyjazdów. Wiadomo, że zawsze mogło być inaczej, lepiej, bardziej lub niewiadomo jak, ale skoro udało się Wam zadowolić moją osobę to życzę Wam samych takich imprez, a do Maroka, jak Allah pozwoli, wrócę bo mam obiecaną marokańską whisky (miętowa herbata) u p. Sylwii.
6.0/6
Pierwszy raz wybraliśmy wycieczkę na inny kontynent. Wybraliśmy Maroko. Wycieczka przez biuro podróży bardzo dobrze zorganizowana. Po przybyciu na lotnisko w Agadirze dość szybko otrzymaliśmy wizę wjazdową. Personel lotniska pomagał w niesieniu bagażu do autokaru (za drobną opłatą). Pierwszy dzień był dniem aklimatytzacji (Hotel Omega w Agadirze). Drugiego dnia zaczęliśmy zwiedzanie Maroka. Niesamowite wrażenie zrobił na nas Fez, a szczególnie starsza część miasta - Medyna. W Casablance największe wrażnie zrobił na nas największy meczet Hassana II. Urokliwe miasta Al Dżadida oraz Essaouira. Kultura, obyczaje ludności warte do poznania. Przejazdy jak to na objazdówkach raz krótsze raz dłuższe. Niesamowite krajobrazy za szyb autokaru wynagradzały nam czas podczas przemieszczania sie pomiędzy kolejnymi punktami zwiedzania. Polecamy wieczór marokański w Fezie. Duże wrażnie na nas zrobiły targi w miastach Fez oraz Marakesz, coś niesamowitego - to koniecznie trzeba zobaczyć. Marokańczycy są bardzo mili i uczynni. Chętnie uczą się słówek z języka polskiego.