5.3/6 (215 opinii)
3.0/6
Wycieczka zaczęła się fantastycznie, piękny Bangkok a zwłaszcza nocą, zwiedzanie Pałacu w bardzo szybkim tempie, te dni wprowadziły nas w klimat tajlandzkich zabytków, smaków i zapachów. Ale Pattaya to tylko wycieczki fakultatywne i nic poza tym. Uważam te dni za zmarnowane.
3.0/6
Wycieczka moim zdaniem średnia. Czas spedzony w autokarze po 5 -6 godzin dziennie do zwiedzania max 1 godzina porażka. Hotele na objezdzie widzialy chyba tylko turystow Rainbow. Nie polecam
3.0/6
chciałbym podzielić się swoją opinią na temat podóży po Bangkoku i okolicach południowego Menamu. wszystko, tzn. program wycieczki, naszego wielkiego zwiedzania malutkiego fragmentu Tajlandii, przebiegał nadzwyczaj punktualnie. to słowo chyba najbardziej kojarzy mi się z tym okresem naszego podróżowaniu po tym fantastycznym (?) kraju. wszystko, począwszy od transferów, postojów na "siusiu" i małe zakupy, odbiór i załdunek naszego skromnego frachtu, pod tytułem nasze walizki (numerujesz nr pokoju walizkę i ją zastawiasz, po 15 minutach walizka jest na twoim piętrze, niedaleko pokoju. podobnie przy odjeździe - tajowie mają to opanowane do perfekcji), po realizację programu, prerfekt!!! choć jestem przyzwyczajony do zwiedzania świata bardziej na własną rękę, zawsze na tego typu wycieczkach czuję niedostatek czasu. a wcale go nie brakowało! więc apeluję do organizatorów: nie kończcie zwiedzania Bangkoku ok. 15:00!!! nie ograniczajcie zwiedzania okolicznych watów do przejścia (kolega z dronem musiał się strasznie spieszyć. jemu to dopiero czasu brakowało :) no i zupełna porażka: muzeum jeńców brytyjskich niedaleko słynnego mostu, TEGO mostu(!), w którym spędziliśmy tyle czasu + darmowa kawa lub herbata, i ja jeszcze czapeczkę kupiłem, że podbiegając już na cmentarz tych mlodych chłopaków spod juniondżeka, zostałem przejęty przez "naszego" Pana Tomka (szacun za wiedze, umiejętność jej przekazywania, chęci, znajomość wszystkich aspektów życia, kultury i historii ogólnie terenów Azjii. chyba jakiś dr nauk historyczno-społeczno-gospodarczych?) i umieszczony w autokarze bez możliwości zobaczenia tych jedynych w swoim rodzaju nagrobków, usłyszałem: "nie mamy czasu", a ja na to:"ja tylko na sekundę", usłyszałem już stanowcze: "nie", kiedyś w czułgu kończono: "do wozu", tak też mi się trochę kojarzy ta nasza 1000 kilometrowa ekskursja po biedzie, ubóstwie, wszechobecnym brudzie, wszechobecnych Chińczykach, bez względu na kolejność słowa wszechobecny, po skrajne uwielbienie dla monarchy i tego już nowego, ale i poprzedni śp. Bhumibol jest wciąż spotykany na licznych ołtarzach, ba na każdym banknocie. z Buddhą może konkurować pod względem ilości wizerunków. ale, jak to mawiają; co kraj, to obyczaj. noclegi na trasie bardzo ok, ja nie miałem zastrzeżeń, bo tym bardziej, jak się później okazało z dobrym/wyśmienitym, bo nie trującym jedzeniem, jakie możecie tu spotkać. na każdym rogu czyhać na Was będziej ona (ukryta tajska bakteryja hulająca po garach). a kończąć część o objeździe po Tajów kraju, nie sposób wspomnieć o zabytkach.... hmmm, wszystko znacznie przereklamowane, jedne jakby po wojnach jakiś, opuszczone, zapomniane i dżungli po latach wyszarpane, albo te złotem poobklejane, a to akurat nie jest mój kruszec ulubiony. waty ok i mnich w pomarańczowej szacie, robi wrażenie. choc nie ten błogosławieństwa udzielający z nad gazety na chwilę złożonej. dziewczyny ACHTUNG!!! nie próbujcie dotykać cudaka, co przydażyło się prawie mej połowie, na lotnisku odprawiał się za nią. służby zareagowały błyskawicznie, odciągjąć przestraszoną bidulę na bezpieczną. no TOTALNA porażka: horrrort Pattaya: jedyny taki kurort na świecie, w którym śmierdzi, dziewczyny i chłopaki stoją do wzięcia na dwu kilometrowym odcinku deptaka nadmorskiego, którego plaże zachęcają do polubienia ochoczo baraszkujące po zmierzchu szczury. za dnia tym miejscem zarządzają homo sapiens; co świadczy o nadzwyczajnym porozumieniu między gatunkami na tym terenie. szesnastoletniej chrześnicy wielkorotnie oczy bym zakrył, aby nie doświadczała za młodu tego nagłego wejścia w świat zepsutych dorosłych na słynnej WALKING STREET. do oblukania w tym czasie lepszy jest Ciechocinek, Retkinia w Łodzi, czy choćby Londyn włącznie z ponownym przelotem. apel do decydentów z r.pl wyślijcie jeszcze raz kogoś z wysoiego szczebla Zarządu do miasta na literę P, aby zmienił front, rozwiązał umowy i nie wpuszczał obywateli naszego szanowanego kraju w tę Sodomę I Gomorę, z tym że tam, jak mniemam lepiej pachniało. zwiedzajcie, podróżujcie, odkrywajcie świat dla siebie. ja Tajlandii mówię: kop krun krab na lata, czy jakoś tak i biegnę umyć ręce.
2.5/6
przeżyłam na lotnisku w Bangkoku duży stres. Moja walizka była ostatnia na taśmie a wokół mnie nie było ludzi. Nie wiedziałam jak poruszać się po dużym lotnisku aby dołączyć do grupy. Gdy po jakimś czasie doszłam do autobusu to pani Paulina z ironią "czekaliśmy na panią przyszli wszyscy czyli 250 osób a pani nie było"