4.8/6 (106 opinii)
6.0/6
Kraje gdzie ludzie żyją inaczej niż my. Wszystko w jednym - Himalaje, dżungla, miasta i wioski. Rożne kultury i religie. Podróż samolotem, autobusem i koleją. Przejazd zatłoczonymi miastami i jedną z najbardziej niebezpiecznych dróg na świecie.
6.0/6
Bardzo mi się podobało 🤩
5.5/6
Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyjazdu. Jednak należy zaznaczyć, że nie jest to wyjazd dla osób kochających komfort i nadmierną czystość. Należy przyjąć do wiadomości, że dość gwałtownie wchodzimy w zupełnie inną, fascynującą, ale odmienną kulturę, w której nasze standardy nie funkcjonują. Mieliśmy bardzo fajną grupę, dzięki której z optymizmem przechodziliśmy wszelkie niedogodności. Plusy wycieczki: 1. Bardzo bogaty program - Ilość bodźców, którymi będziesz bombardowana/bombardowany, jest wręcz olbrzymia. Możesz jeszcze rozszerzyć program o samodzielne nocne eskapady tuk-tukiem w miasto (naprawdę polecam!). 2. Opieka przewodnika - Anioł, nie człowiek. Wiem, że niektórzy mieli pretensje o to, że cały czas nie opowiadał, ale ja mu jestem za to wdzięczny, ponieważ ilość bodźców jest nie do przejedzenia. Dodatkowo, trudno oczekiwać od człowieka, aby umęczony drogą i w upale 30-40 stopni cały czas zabawiał uczestników wycieczki. 3. Smakowita kuchnia - Choć uczciwie napiszę, że po kilkunastu dniach zaczynasz tęsknić za polskim jedzeniem. Minusy: 1. Safari w Nepalu - Trzeba jechać kilkanaście godzin w jedną stronę (tak! Niby tylko 260 km, ale właściwie jest tam permanentny korek) aby zobaczyć coś, co przeciętny mieszkaniec polskiej wsi ma zaraz za oknem. 2. Przejazd rikszą w Varanasi - To, że ledwo mieściliśmy się w rikszy to jedno, ale to, że ciągnął nas starszy, zdesperowany mężczyzna o wadze max 50 kg, to już przegięcie! Nie było szans, aby nas uciągnął. Wyskoczyłem z rikszy i szybkim marszem zmierzałem za rikszą z żoną, która cały czas płakała i także chciała zakończyć tę nieludzką przejażdżkę. Rikszarz błagał mnie, abym wsiadł - był przerażony. 3. Transport autobusowy - Dla osób przyzwyczajonych do norm europejskich, autobus nie jest najnowszy, a klimatyzacja bardzo głośna i nieregulowana. Ale należy wspomnieć, że był to luksus w porównaniu z tym, w jaki sposób podróżowali miejscowi.
5.5/6
Sama wycieczka była bardzo udana. Napiszę tylko parę moich uwag i wskazówek, pominę większość atrakcji bo oprócz słów zachwytu, nic pożytecznego na przyszłość nie byłbym w stanie napisać. Taj Mahal jest przepiękny, robi ogromne wrażenie. Niestety wyznaczony czas ok 1 godziny na zwiedzanie nie był wystarczający na jedną z głównych atrakcji tej wycieczki – a zamknięcie obiektu o godz. 17 dotyczy chyba zakazu wpuszczania nowych osób bo w środku o tej godzinie dalej było mnóstwo osób. Wbrew opinii pilota Tomka meczet w Agrze oraz świątynia Bangla Sahib warte zwiedzenia. Zorganizowany dodatkowo przez pilota nocny przejazd jeepami po Jaipurze na wielki plus! Czerwony Fort w Delhi widzieliśmy tylko z daleka, a byłoby super podjechać pod bramę i zrobić choć 5min sesję zdjęciowa. W Varanasi, w związku ze zbiórką dopiero o 10 rano, własnym zakresie zorganizowaliśmy sobie przejazd tuk-tukami na wschód słońca nad rzeką Ganges– niezapomniana wyprawa. Connaught Place w Delhi – nic ciekawego. 7. dnia w Delhi po południu warto wybrać się we własnym zakresie na zwiedzanie Świątyni Lotosu – 2km od hotelu, można też podjechać tuk-tukami. A następnie udać się tuk-tukami (koszt 150-200 rupii za jednego) lub metrem (koszt chyba 40 rupii od osoby) do najpiękniejszej moim zdaniem świątyni Akshardham i zostać do godz 19 na wodne show -bilet 90 rupii – było pięknie, super, zarąbiście itp., itd. - powinno to być w programie obowiązkowym firmy Rainbow. Na lotnisku w Nepalu wymagano zaświadczenia szczepienia na Covid. Jeep safari po parku Chitwan bardzo rozczarowujący – parę pawi, sarn, małp mniej niż koło świątyń, nosorożec i krokodyl widziany z kilometra. Tygrysa można zobaczyć raz na parę lat. Za to furorę zrobił nosorożec wędrującym wieczorem po centrum miasteczka. Lot nad Himalajami teoretycznie super sprawa, jednak połowa okien była na tyle brudna że nie można było robić dobrych zdjęć – co przy sporej cenie nie powinno mieć miejsca. Alternatywnie do lotu samolotem, prawie połowa grupy wybrała się we własnym zakresie na lot helikopterem do Mount Everest base camp – cena ok 1000 dolarów, ale nikt nie żałował wydanych pieniędzy, wręcz przeciwnie. Kolejka na Chandragiri Hills – polecam sprawdzić jakiś meteogram z prognozą pogody np. na meteoblue, gdzie podana jest wysokość chmur. Mimo kiepskiej prognozy – mgła i chmury na wysokości 3-4km udaliśmy się tam we własnym zakresie – taksówka koszt 1000 rupii w 1stronę, plus kolejka 22 dolary od osoby (seniorzy mają zniżkę). Sam wjazd kolejką spoko, jednak prognoza się sprawdziła – miasto Katmandu było słabo widoczne we mgle, a Himalajów nie było widać w ogóle. Autokar w Nepalu miał tylko 2 opcje klimatyzacji – off i max, przez co część osób się przeziębiła. Komary tylko spotkałem w Chitwan. Na drogach w Indiach było tak brudno i głośno, że przez miesiąc po powrocie do Polski nie mogłem się nadziwić jak u nas jest czysto i spokojnie. W Nepalu lepiej. Wi-fi było w każdym hotelu, z tym że czasami tylko w recepcji. W programie za dużo było lokalnych sklepów/wytwórni gdzie po prezentacji sprzedaje się rzeczy po znacznie zawyżonej cenie. Lot powrotny z międzylądowaniem w Doha i 11 godzinne oczekiwanie na nowy samolot – masakra.