5.4/6 (171 opinii)
5.5/6
Nasz pierwszy pobyt w USA. Jak na każdej objazdówce kilka punktów niekoniecznych, ale to kwestia gustu. A jeden wypadł, ponieważ w maju jeszcze drogi były nieprzejezdne po zimie. Ale o tym była informacja w umowie/programie wyjazdu. A szkoda. Amerykańska przyroda - genialna i unikalna. Architektura współczesna - w większości ma swoje lata. W Europie ciekawsza. Architektura historyczna - ma raptem 200-300 lat, i przeważnie odtwarzana. Ogólnie analogiczna i uboższa niż np. w Hiszpanii. Hotele - na jedną/dwie noce się nadają. Ale śniadania hotelowe to porażka. Ale to nie wina organizatorów, tylko amerykańska standard. Podobnie jak amerykańska ekologia, czyli w hotelach wszystko jednorazowe. Pilotka Kasia - kompetentna, z olbrzymią wiedzą. Ogólnie - dla nas wspaniała. Jedyna wada wycieczki - w umowie miał być przelot bezpośredni LOT (a więc możliwość zorganizowania wyższej klasy w samolocie) a był z międzylądowaniem. Próba wyższej klasy w samolocie albo za kosmiczne pieniądze, albo nie do załatwienia. A szkoda ponieważ przelot bezpośredni z RAIBOW do Meksyku lub Tajlandii w wyższej klasie był bez porównania przyjemniejszy. Ogólnie - bardzo intensywne dwa tygodnie, warte jednak poświęcenia. I nie ma co liczyć na wypoczynek. Chyba, że dla kogoś zakupy w LV są wypoczynkiem.
5.5/6
Wycieczka była spełnieniem marzeń :)
5.5/6
Jesteśmy bardzo zadowoleni. Program został zrealizowany w 100%. Zobaczyliśmy miejsca na ziemi , gdzie widoki zapierają dech w piersiach. Pozostaną one na zawsze w naszych sercach. Bardzo dziękujemy Pani Kasi, naszej przewodniczce za pokazanie nam tych pięknych miejsc i ogromną wiedzę, którą się z nami podzieliła w trakcie naszej podróży. Polecamy gorąco.!
5.5/6
Dzień 1 18.09.2022 (niedziela) Zbiórkę na lotnisku w Warszawie wyznaczono nam na 13:45 (czyli trzy godziny przed planowanym odlotem). Przed odprawą odwiedziłem stanowisko Rainbow na lotnisku, gdzie dostałem bilety lotnicze, wydrukowany formularz ESTA, listę hoteli na trasie wycieczki oraz akcesoria do odbiorników Tour Guide System (same odbiorniki dostaliśmy już w USA). Przy stanowisku Rainbow poznałem też naszego pilota – Andrzeja, który przekazał kilka pierwszych informacji. Potem udałem się już do stanowisk odprawy. Przeszedłem stosowne procedury (sprawdzano m.in. certyfikaty potwierdzające szczepienie przeciwko COVID-19) i oczekiwałem na wylot do USA, który zaplanowano na 16:45. Nasz samolot oderwał się ostatecznie od ziemi dopiero o 17:38. Lot był rejsowy, lecieliśmy samolotem Boeing 787-800 Dreamliner (z układem siedzeń 3+3+3) należącym do naszego narodowego lotniczego przewoźnika - LOT-u. W cenie przelotu były 2 posiłki, pomiędzy nimi można było dodatkowo bez ograniczeń korzystać z dostępnych napojów. Na wyposażeniu każdy pasażer miał koc, poduszkę, a także słuchawki umożliwiające korzystanie z indywidualnego centrum rozrywki. Dostępne w nim były m.in. filmy, muzyka i informacje nt. lotu. Ja w trakcie lotu obejrzałem 2 filmy fabularne. Potem udało mi się trochę pospać. Na lotnisku w Los Angeles wylądowaliśmy ostatecznie z półgodzinnym opóźnieniem o 5:30 czasu polskiego (czyli 20:30 czasu kalifornijskiego). Dodam jeszcze, że ku mojemu zaskoczeniu w samolocie nie rozdawano do wypełnienia deklaracji celnych, jak się okazało ten obowiązek został zniesiony. Na lotnisku czekała mnie najpierw rozmowa z urzędnikiem imigracyjnym. Byłem pytany m.in. innymi o to czy jestem pierwszy raz w USA, gdzie będę nocował, do kiedy pozostanę w USA oraz czy przewożę jakąś żywność (w tym mięso). Gdy powiedziałem, jaką żywność przewożę i że mam ją w bagażu głównym, to urzędnik nie potrafił odpowiedzieć czy mogę wwieźć to, co przywiozłem. Wezwał zatem innego urzędnika, który udał się ze mną do miejsca odbioru bagażu. Po odbiorze bagażu poszliśmy do miejsca kontroli bagażu, gdzie został on najpierw prześwietlony, a potem musiałem go otworzyć i pokazać jaką żywność przewożę. Ostatecznie niczego mi nie skonfiskowano, wszystkie produkty które przywiozłem zostały uznane za dopuszczalne i wraz z grupą i pilotem mogłem opuścić lotnisko. Na zewnątrz podjechał autokar transferowy, którym o 22:20 czasu kalifornijskiego ruszyliśmy do hotelu. Dotarliśmy do niego po nieco ponad 20 minutach. Był to hotel „Best Western Plus – South Bay” w Los Angeles. Po zakwaterowaniu mogliśmy w końcu odpocząć, niestety z uwagi na jet lag był problem ze spaniem podczas tej pierwszej nocy w USA. Dzień 2 19.09.2022 (poniedziałek) O 7:00 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka z bagażami przed wyjazdem została wyznaczona na 8:30. Kilka minut później zapakowaliśmy się do naszego docelowego autokaru z kierowcą Borysem (z pochodzenia Ormianinem) i wyruszyliśmy w drogę do Santa Monica. Najpierw odbyliśmy krótki wspólny spacer z pilotem, a potem mieliśmy czas wolny do 11:30. W trakcie pobytu zobaczyliśmy m.in. wybudowane w 1912 r. molo, znaki pokazujące koniec słynnej drogi "Route 66", ławeczkę i restaurację znane z filmu "Forrest Gump" i „diabelski młyn” na molo (z 1996 r.). Jest to jedyny na świecie „diabelski młyn” zasilany przez energię słoneczną. Z mola mogliśmy też podziwiać ładne widoki na wybrzeże i wzgórza Los Angeles. Był też czas by trochę pochodzić po plaży. Następnie pojechaliśmy do Beverly Hills, które choć jest otoczone przez Los Angeles, formalnie pozostało samodzielnym miastem. Jest to jedno z najbardziej ekskluzywnych miast w USA, z szerokimi alejami wysadzanymi palmami, eukaliptusami i akacjami. Mieszka tam lub mieszkało wiele osobistości, szczególnie z Hollywood. My odbyliśmy tam najpierw krótki wspólny spacer docierając m.in. do słynnej alei Rodeo Drive pełnej luksusowych sklepów bardzo drogich marek. W filmie „Pretty Woman”, to właśnie na tej ulicy zakupy robiła bohaterka grana przez Julię Roberts. Potem mieliśmy jeszcze trochę czasu wolnego (do 12:30). Następnie przejechaliśmy autokarem do słynnej alei gwiazd – Hollywood Boulevard z wmurowanymi pięcioramiennymi gwiazdami sław kina, muzyki i telewizji. Najpierw odbyliśmy tam krótki wspólny spacer, a potem mieliśmy tam jeszcze czas wolny do 14:20. Poza wspomnianymi gwiazdami na chodniku zobaczyłem m.in. trzy (spośród kilkunastu) miejsca, w których wręczano Oscary czyli słynne nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. Pierwsze to wybudowany w 1927 r. hotel „Roosevelt”, gościł on pierwszą galę rozdania Oscarów w 1929 r. Drugi to Grauman’s Chinese Theatre też zbudowany w 1927 r. Odbyły się w nim 3 kolejne gale rozdania Oscarów w latach 1944-46. Przed teatrem znajdują się odciski stóp i rąk, a także autografy i wpisy prawie 200 kinowych sław. Trzecie wreszcie, to otwarty w 2001 r. Dolby Theatre, który do dziś jest miejscem corocznej gali wręczania Oscarów (po raz pierwszy wręczano je w tym miejscu w 2002 r.). To w tym miejscu po czerwonym dywanie przechadzają się najsłynniejsze osobistości kina. Teatr ten jest częścią większego kompleksu Hollywood & Higland, z jego tarasów można też było zobaczyć w oddali słynne, stojące na zboczu pobliskiego wzgórza, bielejące litery napisu "Hollywood". Kolejny punktem naszego zwiedzania było właśnie to wzgórze – Mount Hollywood, na którym znajduje się Griffith Park. Wjechaliśmy na nie autokarem i dostaliśmy 15 minut na zdjęcia (do 15:00). Poza wspomnianym napisem zobaczyliśmy tam pomnik James’a Deana, a także zbudowany w stylu art deco budynek Griffith Observatory. Obserwatorium to zostało oddane do użytku w 1935 r. Ze wzgórza mogliśmy także podziwiać rozległe widoki na miasto Los Angeles. Mogliśmy też zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia jako „anioły” przy instalacji ze „skrzydłami aniołów”. Po zjechaniu w dół zrobiliśmy jeszcze krótki przystanek na zdjęcia przy futurystycznej hali koncertowej Walta Disney’a. To konstrukcja z drewna i stali zaprojektowana przez Franka Gehry’ego, została ukończona w 2003 r. po 16 latach prac. Na koniec zwiedzania Los Angeles przejechaliśmy do najstarszej części miasta, dawnej misji z czasów meksykańskich. W 1781 r. grupa 44 osadników, znanych jako „Los Pobladores”, założyła tam pueblo „La Reyna de los Angeles”. Upamiętnia to pięknie zdobiony drewniany krzyż u początku ulicy Olvera. Na początek odbyliśmy krótki wspólny spacer. Najpierw minęliśmy duży okrągły plac z rotundą (charakterystyczną dla centrum miast w Meksyku) pośrodku oraz pomnikami Felipe de Neve (hiszpańskiego żołnierza, który został gubernatorem Kalifornii) i Carlosa III (króla Hiszpanii, który zarządził utworzenie osady, która stała się kolebką miasta Los Angeles). W otoczeniu placu zobaczyliśmy m.in. katolicki kościół Nuestra Senora Reina de Los Angeles (zbudowany w 1781 r.), świątynię Zjednoczonego Kościoła Metodystycznego (zbudowaną w latach 1925-26), budynek konsulatu Meksyku, Pico House (zabytkowy budynek w stylu wiktoriańskim z 1869 r.) oraz budynek Muzeum Chińsko-Amerykańskiego. Przespacerowaliśmy się też wspólnie wspomnianą ulicą Olvera otoczoną budynkami pochodzącymi w większości z II poł. XIX w. Wśród nich jest Avila Adobe – najstarszy budynek w mieście, zbudowany w 1818 r., należał do rodziny Avila, która wzbogaciła się na handlu skórami i meblami. Ulicę wypełniają liczne, kolorowe stragany z ceramiką, obrazami i różnymi pamiątkami. Po wspólnym spacerze dostaliśmy jeszcze czas wolny do 17:00. Ja w jego ramach odwiedziłem m.in. zabytkową stację kolejową Union Station. Jest to imponujący biały budynek pokryty czerwoną dachówką, nosi cechy neokolonialnego stylu hiszpańskiego. Został ukończony w 1939 r. Obejrzałem także piękne wnętrza tego obiektu. Hall jest ozdobiony marmurowymi mozaikami i pięknymi żyrandolami. Potem ruszyliśmy już autokarem w dalszą drogę. W jej trakcie pilot zebrał po 490 USD od osoby na bilety wstępu, przewodników i inne obowiązkowe opłaty. Dodatkowo chętni (ja byłem wśród nich) wpłacili po 249 USD za wycieczkę fakultatywną w postaci lotu nad Wielkim Kanionem. Ok. 19:30 zrobiliśmy jeszcze postój przy hipermarkecie sieci Albertsons, w którym mieliśmy możliwość zrobienia zakupów spożywczych. Potem ruszyliśmy jeszcze do naszego kolejnego miejsca zakwaterowania, którym był hotel Holiday Inn Express w miejscowości Escondido (położonym w zespole miejskim San Diego). Do hotelu dotarliśmy o 20:20 i po zakwaterowaniu udaliśmy się na spoczynek. Dzień 3 20.09.2022 (wtorek) O 6:30 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka z bagażami przed wyjazdem została wyznaczona na 8:30. Autokarem wyruszyliśmy w drogę do San Diego. Pierwszy postój w tym mieście mieliśmy ok. 9:25 w pobliżu lotniskowca USS Midway, który obecnie pełni funkcję muzeum. Budowę tego lotniskowca zaczęto w 1943 r., a zwodowano go w 1945 r. Ma 296 m długości i 37 m szerokości, jego mas wynosi 45 tys. ton. Brał m.in. udział w wojnie w Wietnamie i operacji Pustynna Burza. Funkcję okrętu-muzeum pełni od 2004 r. Dodam jeszcze, że na jego pokładzie 4 maja 2022 odbyła się premiera filmu "Top Gun: Maverick" z Tomem Cruisem. W San Diego najpierw odbyliśmy krótki wspólny spacer, a potem mieliśmy czas wolny do 10:30. Poza wspomnianym lotniskowcem widzieliśmy jeszcze m.in. pomnik Boba Hope’a (amerykańskiego aktora) i żołnierzy oraz ogromny 7,5-metrowy pomnik marynarza całującego pielęgniarkę autorstwa Sewarda Johnsona. Jest to „replika” słynnego zdjęcia wykonanego 14 sierpnia 1945 roku na Times Square w Nowym Jorku w dniu ogłoszenia kapitulacji przez Japonię, kiedy tłumy wyległy na ulicę, żeby się cieszyć i wiwatować. Wtedy to właśnie fotograf Alfred Eisenstaedt zrobił zdjęcie marynarzowi (zupełnie przypadkowemu) całującemu pielęgniarkę (również przypadkową). Z czasem zdjęcie to stało się symbolem i legendą. Po czasie wolnym ruszyliśmy dalej autokarem do położnego na półwyspie miasto Coronado i o 10:55 zatrzymaliśmy się koło słynnego hotelu Del Coronado. Tam dostaliśmy czas wolny do 11:10 na zrobienie zdjęć. Ten okazały hotel przy plaży mieści się w okazałym wiktoriańskim budynku z 1888 r. Zajrzeliśmy także do jego wnętrza. Następnie autokarem podjechaliśmy na plażę Coronado Beach przy wspomnianym hotelu i dostaliśmy czas wolny do 12:30. Była to okazja by pochodzić trochę po plaży i zamoczyć nogi w Pacyfiku. Następnie wróciliśmy autokarem do San Diego i podjechaliśmy do kolonialnej starówki w tym mieście. Określa się ją jako miejsce narodzin Kalifornii. Dotarliśmy do niej o 13:10 i najpierw odbyliśmy krótki wspólny spacer pomiędzy kolonialnymi białymi domkami pełnymi sklepików i restauracji, a potem mieliśmy czas wolny do 13:50. Pośrodku starówki znajduje się centralny plac Plaza de las Armas. Otaczają go historyczne budynki z cegły adobe (wykonanej z ziemi i materiałów organicznych), drewna lub klasycznej cegły. Wspomnę dalej o kilku obiektach, które zobaczyliśmy podczas wspólnego i indywidualnego spaceru. Katolicki kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP został ukończony w 1917 r. i zastąpił wcześniejszy zbudowany z cegły Adobe w 1851 r. W jego dzwonnicy wiszą 2 oryginalne dzwony z misji San Diego de Alcala. Casa de Pedrorena de Altamirano to budynek z 1869 r., w którym obecnie mieści się sklep z biżuterią i minerałami. Colorado House to dawna placówka Wells Fargo, która skupywała od pionierów bryłki złota, zajmowała się transportem (dyliżansy) i posiadała telegraf. Obecnie w budynku mieści się muzeum. Cosmopolitan Hotel został zbudowany w hiszpańskim stylu kolonialnym latach 1827-29 r. przez hodowcę bydła Juana Bandiniego. La Casa de Estudilo to obiekt wybudowany z cegły adobe w 1829 r., niegdyś należał do bogatej rodziny, która prowadziła interesy całego miasta. Obecnie mieści się w nim muzeum. Casa de Rodriguez to sklep z tytoniem. Potem ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Przejechaliśmy przez góry Peninsular Ranges dojeżdżając do Arizony; po drodze lasy z wolna ustępowały miejsca pustynnej roślinności. Ok. 17-stej zatrzymaliśmy się w miejscowości Yuma, która wg Księgi Rekordów Guinnessa jest najbardziej słonecznym miejscem na świecie. Zobaczyliśmy tam (tylko z zewnątrz) więzienie uwiecznione w słynnym westernie (z 1957 r., w 2007 r. nakręcono jego remake pod tym samym tytułem) pt. „15:10 do Yumy". Więzienie to działało w latach 1876-1909 (obecnie działa jako muzeum). Było bardzo rygorystyczne i kierowano do niego najgroźniejszych przestępców. Łącznie przewinęło się ich tam ponad 3 tysiące, w tym 30 kobiet. Potem podjechaliśmy jeszcze do restauracji sieci „Golden Corral”, w której za jedyne 16 USD można się było najeść i napić do woli korzystając z bogatego „szwedzkiego stołu”, O 18:25 ruszyliśmy w dalszą drogę. Ok. 22:20 dotarliśmy w końcu do naszego kolejnego miejsca zakwaterowania, którym był hotel „Sleep Inn” w miejscowości Scottsdale. Po zakwaterowaniu przyszedł czas na odpoczynek. Dzień 4 21.09.2022 (środa) O 7:30 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka z bagażami przed wyjazdem została wyznaczona na 9:00. Autokarem wyruszyliśmy w drogę do stolicy Arizony Phoenix. Pierwszy postój mieliśmy przy gmachu głównym Kapitolu Stanowego (obecnie mieści się w nim muzeum). Został on zbudowany w latach 1899-1900, oficjalne otwarcie miało miejsce w 1901 r. Udało nam się również zajrzeć do jego wnętrza z salą obrad i różnymi ekspozycjami. Przed budynkiem Kapitolu Stanowego widzieliśmy też pomnik porucznika Franka Luke’a Juniora (amerykańskiego asa myśliwskiego z czasów I wojny światowej). Widzieliśmy także (już tylko z zewnątrz) budynki Izby Reprezentantów i Senatu Arizony wybudowane około 1960 roku. Potem pospacerowaliśmy jeszcze wspólnie po pobliskim parku (Bolin Memorial Park, Wesley Bolin był gubernatorem Arizony) z ok. 30 pomnikami upamiętniającymi różne osoby, organizacje czy wydarzenia. Następnie podjechaliśmy autokarem pod halę (obecnie nazywaną Footprint Center) koszykarskiej drużyny grającej w lidze NBA – Phoenix Suns. Zatrzymaliśmy się tam o 10:45 i dostaliśmy czas wolny do 11:10 na spacer i zrobienie zdjęć. Halę mogliśmy obejrzeć jedynie z zewnątrz, otwarto ją w 1992 r., mieści ponad 17 tys. widzów. Również tylko z zewnątrz mogliśmy spojrzeć na pobliski stadion baseballowy Chase Field. Rozgrywa na nim swoje mecze zespół Arizona Diamondbacks. Stadion otwarto w 1998 r., mieści on ponad 49 tys. widzów. Oprócz tego widzieliśmy tam jeszcze trochę innych nowoczesnych budynków, m.in. Phoenix Convention Center and Exhibit Hall. Potem ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę, Jechaliśmy m.in. pośród wzgórz porośniętych wspaniałymi kaktusami saguaro (w języku polskim gatunek ten nazywany jest karnegią olbrzymią), będącymi symbolem stanu Arizona. Zatrzymaliśmy się przy jednej ze stacji benzynowych, przy której rosło wiele tych kaktusów, aby zrobić sobie z nimi zdjęcia. Ok. 13:30 dojechaliśmy do tzw. Red Rocks czyli monumentalnych czerwonych (w ognistych odcieniach) skał, które otaczają niewielkie miasto Sedona. Warstwy wapienia i piaskowca zostały tam ukształtowane i wypiętrzone ponad 250 mln lat temu osiągając wysokość do 1372 m n.p.m. Skały mają różne nietypowe kształty, np. Snoopy Rock przypomina psa Snnopy wyciągniętego na swojej budzie. Po sesji fotograficznej przy skałach podjechaliśmy autokarem do centrum Sedony. Dotarliśmy do niego o 14:20 i mieliśmy tam czas wolny do 16:00. W jego ramach pospacerowałem trochę po tym malowniczo położonym w dolinie miasteczku i podziwiałem jego otoczenie. Potem ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Ok. 17:30 zatrzymaliśmy się przy jednym z hipermarketów sieci „Walmart” i mieliśmy czas na zakupy. Potem ruszyliśmy już do naszego kolejnego miejsca zakwaterowania, którym był hotel sieci „Howard Johnson” w miejscowości Flagstaff znajdującej się na historycznym szlaku „Route 66”. Do hotelu dotarliśmy ok. 18:15 i dalej mieliśmy już czas wolny na odpoczynek. Dzień 5 22.09.2022 (czwartek) O 7:45 mieliśmy zbiórkę z bagażami przy autokarze. Po ich zapakowaniu pieszo przeszliśmy do pobliskiej restauracji, w której o 8:00 mieliśmy śniadanie. Ok. 9:00 ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Tego dnia naszym celem był jeden z największych cudów natury na świecie - Wielki Kanion Kolorado. Ta gigantyczna „szczelina w ziemi”, którą wyżłobiła rzeka Kolorado, to jeden z najbardziej spektakularnych, zapierających dech w piersiach widoków na świecie. Odległość między początkiem i końcem kanionu mierzona nurtem rzeki Kolorado wynosi 446 km. W najgłębszym miejscu kanion osiąga 1857 m głębokości. Szerokość kanionu waha się od ok. 800 m do 29 km. Jest to największy przełom rzeki na świecie. O 10:25 dojechaliśmy do lądowiska helikopterów obsługiwanego przez firmę Papillon Grand Canyon Helicopters. Po przejściu niezbędnych procedur, Ci którzy zdecydowali się wybrać na wycieczkę fakultatywną (reszta musiała czekać przy lotnisku) polecieli nad Wielkim Kanionem. Ja wystartowałem ok. 11:25 i przez następne 25 minut mogłem podziwiać oszałamiające widoki. Potem ruszyliśmy autokarem na objazd kliku punktów widokowych na Wielki Kanion. W każdym mieliśmy czas wolny na podziwianie wspaniałych widoków i zrobienie zdjęć. Zaczęliśmy od punktu widokowego Mather Point (przy południowej krawędzi Wielkiego Kanionu), potem był szlak Bright Angel Trail, a na koniec punkt widokowy Desert View. Jest to najwyżej położony punkt widokowy na krawędzi południowej. Nad brzegiem klifu wznosi się tam kamienna wieża wybudowana w 1932 r. Następnie przyszedł czas na miejsce, które nie było ujęte w oficjalnym programie, ale w miarę możliwości czasowych jest realizowane przez grupy Rainbow. Chodzi o Horseshoe Bend (czyli słynną „Podkowę”). Autokarem zatrzymaliśmy się (p o17:30) w pewnym oddaleniu od tego miejsca i musieliśmy dotrzeć do niego pieszo. Horseshoe Bend to niezwykle malowniczy meander w kształcie idealnej podkowy płynącej w kanionie rzeki Kolorado. Mogliśmy podziwiać tam wspaniałe widoki przy zachodzącym słońcu. Potem był przemarsz powrotny do autokaru i ruszyliśmy już do naszego kolejnego miejsca zakwaterowania, którym był hotel „Best Western View of Lake Powell” w miejscowości Page. Dotarliśmy do niego o 19:30. Jak sama nazwa hotelu oferował on widoki (w oddali) z pokojów na jezioro Powell, a także piękne skały, które jednak zobaczyłem dopiero następnego dnia rano. Dodam jeszcze, że był to jedyny hotel na trasie naszej wycieczki, w którym mieliśmy 2 noclegi. Dzień 6 23.09.2022 (piątek) O 6:00 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka (tym razem tylko z bagażem podręcznym) przed wyjazdem została wyznaczona na 7:00. Autokarem wyruszyliśmy do słynnej Monument Valley, czyli Doliny Pomników. Po wjechaniu do stanu Utah musieliśmy przesunąć zegarki o godzinę do przodu. Po drodze zatrzymaliśmy się (o 9:50 czasu Utah) w miejscowości Kayenta, gdzie obejrzeliśmy sobie Navajo Shadehouse Museum. Są w nim różne domostwa, zabudowania i wozy używane niegdyś przez Indian Navajo, jest tam też sala poświęcona szyfrantom z tego plemienia służącym w armii amerykańskiej podczas II wojny światowej. Potem ruszyliśmy dalej i przed 11-stą czasu Utah dotarliśmy do Monument Valley. Nazywana jest ona tak ze względu na majestatyczność wolno stojących formacji skalnych, rozlokowanych na ogromnej przestrzeni Płaskowyżu Kolorado. Znajduje się wewnątrz rezerwatu Indian Navajo, w których towarzystwie ją zwiedzaliśmy w specjalnie do tego przygotowanych jeepach. Jest to olbrzymi obszar poprzecinany kanionami utworzonymi przez płynące tu rzeki. Miejsce to stało się planem dla wielu filmów, począwszy od klasycznych westernów Johna Forda (jak np. „Dyliżans” z Johnem Wayne’m, „Fort Apaczów”, „Jak zdobywano Dziki Zachód”, „Rio Grande”), poprzez „2001: Odyseję kosmiczna”, „Powrót do przyszłości III”, „Forrest Gump”, „Jeździec znikąd”, kończąc na filmie „Transformers: Wiek zagłady”. Na objazd jeepami wyruszyliśmy o 11:15 czasu Utah. Zwiedzanie odbywa się po gruntowej drodze (17 mil), która prowadzi pomiędzy formacjami geologicznymi, stoliwami (górami stołowymi), płaskowyżami, pagórkami i iglicami. W trakcie przejazdu zatrzymywaliśmy się 3 razy na postoje na zdjęcia przy najabradziej charakterystycznych formacjach skalnych. Kolejno było to formacje zwane: Rękawiczki, Trzy Siostry i Kciuk. Oczywiście z dalszej odległości podziwialiśmy też wiele innych niezwykłych formacji. Potem mieliśmy jeszcze jeden postój, w cieniu pod wysoką pionową skałą, na lunch. Indianie podali nam placki z warzywami. Były też dostępne napoje. Potem wróciliśmy już do miejsca rozpoczęcia przejazdu jeepami (dotarliśmy do niego o 13:15 czasu Utah) i ruszyliśmy w drogę powrotną do Arizony. Po przekroczeniu granicy stanów znowu trzeba było przesunąć zegarki, tym razem godzinę do tyłu. Ok. 14:30 (czasu Arizony) dojechaliśmy do kasy w pobliżu Kanionu Antylopy. Powstawał on przez miliony lat wskutek wymywania piaskowca przez powodzie błyskawiczne. Dzieli się na 2 cześci dolną i górną. Również to miejsce leży na terenie rezerwatu Indian Navajo. Indiańscy kierowcy podwieźli nas jeepami w pobliże wejścia do kanionu, a do samych jego wrót musieliśmy już dotrzeć pieszo, schodząc w dół. Potem z indiańską przewodniczką zwiedziliśmy kanion (obowiązywało tam noszenie maseczek). Nie jest to szeroki kanion pod otwartym niebem. Wejście do jego niżej położonej części jest ledwo widocznym, zwykłym uskokiem w ziemi, a potem idzie się pomiędzy dwoma ścianami, położonymi tak blisko siebie, że ledwo widać niebo. Można się poczuć jakby szło się pomiędzy zastygniętymi falami z piaskowca, morskimi grzywami czy smugami dymu. Te niesamowite formacje skalne mienią się pomarańczowymi odcieniami. Gra światła i cienia sprawia, że miejsce jest jeszcze bardziej tajemnicze. Druga, wyżej położona część wąwozu, jest nieco szersza, ale dostarcza również wspaniałych wrażeń. Wspomnę jeszcze, że Kanion Antylopy jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a jego malownicze formy inspirowały wielu filmowców i fotografów. Po zwiedzaniu musieliśmy najpierw przejść odcinek pieszo (tym razem pod górę), a potem jeepami wróciliśmy do autokaru. O 16:26 ruszyliśmy w drogę powrotną do Page. Zanim jednak wróciliśmy do hotelu zatrzymaliśmy się jeszcze przed hipermarketem sieci „Walmart” w Page, aby zrobić zakupy. Do hotelu wróciliśmy o 18:36 i dalej mieliśmy już czas wolny. Dzień 7 24.09.2022 (sobota) O 7:15 mieliśmy śniadanie w hotelu (musieliśmy je zabrać ze sobą do pokoju, bo pokój jadalny został zarezerwowany dla jakiejś innej grupy). Zbiórka z bagażami przed wyjazdem została wyznaczona na 9:00. Autokarem wyruszyliśmy w drogę i ok. 9:20 dotarliśmy do ośrodka w pobliżu przystani nad utworzonym w 1963 r jeziorem Powell (jego napełnianie do maksymalnej pojemności skończyło się dopiero w 1980 r. czyli trwało 17 lat), które zajmuje powierzchnię 1627 km2, a jego linia brzegowa ma aż 3150 km. Do samej przystani zjechaliśmy potem meleksami i przed 10-tą wsiedliśmy na statek, którym odbyliśmy następnie rejs (trwał on ok. 1,5 godziny) po jeziorze Powell’a. Jest ono uznawane za jeden z najpiękniejszych sztucznych zbiorników wodnych, zostało utworzone poprzez zbudowaną na nim (w latach 1956-66) betonową tamę Glen Canyon. Jego wijące się kręte brzegi, skrywają mnóstwo zatoczek, przełomów i urokliwych plaż, w które wplecione są klifowe skały piaskowca oraz różnorodne formacje skalne. Nazwa jeziora pochodzi od nazwiska Johna Wesleya Powella, amerykańskiego geologa, podróżnika i odkrywcy. W trakcie rejsu dopłynęliśmy pod tamę Glen Canyon (ma ona 220 m wysokości i 480 m szerokości), a potem zawróciliśmy i popłynęliśmy z powrotem do przystani. Następnie wróciliśmy kolejką na górę i o 12:22 ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Po pewnym czasie wjechaliśmy ponownie do stanu Utah i znowu musieliśmy przesunąć zegarki o godzinę do przodu. Po drodze mieliśmy jeden postój przy dużym sklepie z pamiątkami i innych obiektach. Mieliśmy tam czas wolny między 14:55 a 15:45 czasu Utah. Przy okazji załapaliśmy się na odbywający się w pobliżu pokaz starych samochodów. W czasie dalszego przejazdu autokarem wpłaciłem 25 USD na fakultatywną wycieczkę do tamy Hoovera zaplanowaną na następny dzień. Kilka minut po 17-stej dojechaliśmy pod punkt widokowy Sunset Point, gdzie dostaliśmy ok. pół godziny czasu wolnego na podziwianie widoków na kompleks wąwozów zwanych Kanionem Bryce. To prawdziwe arcydzieło natury, obszerny, naturalny amfiteatr, którego zbocza wyrzeźbiła erozja. Słynie on z unikatowych widoków skał o zmieniających się w zależności od pory dnia kolorach, w kształcie iglic, wieżyc oraz balansujących na szczytach ogromnych głazów, które zdają się przeczyć siłom grawitacji. Potem ruszyliśmy dalej i ok 17:55 dotarliśmy do kolejnego punktu widokowego – Bryce Point. Leży on na wysokości 2528 m n.p.m. i można z niego ogarnąć wzrokiem cały skalny amfiteatr. Tam dostaliśmy 50 minut czasu wolnego i mogliśmy podziwiać kolejne wspaniałe widoki na Kanion Bryce. Po powrocie do autokaru podjechaliśmy do kolejnego dużego sklepu z pamiątkami i mieliśmy tam ponad pół godziny czasu wolnego (do 19:30). Potem ruszyliśmy już do naszego kolejnego miejsca zakwaterowania, którym był hotel sieci „Quality Inn” w miejscowości Cedar City (w stanie Utah). Dotarliśmy do niego ok. 21:10 i dalej mieliśmy już czas wolny na odpoczynek. Dzień 8 25.09.2022 (niedziela) O 7:00 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka z bagażami przed wyjazdem została wyznaczona na 8:00. Autokarem wyruszyliśmy w drogę do Nevady. Po przekroczeniu granicy stanów i wjechaniu do Nevady musieliśmy ponownie przesunąć czas na zegarkach o godzinę do tyłu. Po drodze mieliśmy jeden postój toaletowy w pobliżu Virgin River Casino. Po 10-tej (czasu Nevady) wjechaliśmy do światowej stolicy hazardu czyli Las Vegas. Mijaliśmy różne efektowne hotele m.in. Stratosphere (z ogromną wieżą obserwacyjną wysokości 350 m), Circus Circus, Trump, Caesars, Bellagio, Vdara, Aria, Wyndham, New York New York (z replikami wieżowców Empire State Building i Chrysler Building), Excalibur (inspirowany średniowiecznymi zamkami Anglii i Szkocji), Luxor (z repliką piramidy), Delano, Mandalay Bay. Pierwszy postój mieliśmy przy słynnym znaku z napisem „Welcome to fabulous Las Vegas” witającym turystów wjeżdżających do „Miasta Grzechu”. Następnie podjechaliśmy (ok. 11-stej) do Las Vegas Premium Outlets i dostaliśmy tam czas wolny do 14:15. Chętni mogli tam buszować po sklepach szukając okazji, ja nie będąc zainteresowany zakupami, większość tego czasu przesiedziałem na ławeczce. Po czasie wolnym ruszyliśmy dalej autokarem i o 14:43 wjechaliśmy na parking hotelu „Circus Circus” w Las Vegas, który był naszym kolejnym miejscem zakwaterowania. Został on wybudowany w 1968 r. i należy do największych hoteli w Las Vegas, ma aż 3773 pokoje. Na samo zakwaterowanie musieliśmy jeszcze trochę poczekać, bo doba hotelowa zaczynała się od 15:00. Po krótkim odpoczynku o 15:45 mieliśmy zbiórkę przed wyjazdem na zwiedzanie tamy Hoovera. Po dojechaniu autokarem w jej pobliże pieszo weszliśmy na most, z którego mogliśmy zobaczyć (i zrobić zdjęcia) tamy i sztucznego jeziora Mead. Budowa tamy zaczęła się w 1931 r., a skończyła w 1935 r. Zapora o wysokości 224 m i szerokości 379 m była wówczas największą na świecie. Szerokość u podstawy wynosi 200 m, a na górze 15 m. Jezioro Mead zajmuje powierzchnię 640 km2 i ma ok. 180 km długości. Zaopatruje w wodę ponad 20 mln ludzi. Przed 19-stą wróciliśmy do hotelu, a już ok. 19:15 mieliśmy ponowny wyjazd autokarem z hotelu. Wyszliśmy z niego w pobliżu hotelu „Bellagio” (zbudowanego w 1998 r.) i ruszyliśmy dalej pieszo na wspólny spacer po The Strip – najsłynniejszej ulicy Las Vegas. Najpierw obejrzeliśmy pokaz tańczących fontann na sztucznym jeziorze pod hotelem „Bellagio”. Wspomnę, że z tamtego miejsca widzieliśmy też (po drugiej stronie ulicy) hotel Paris Las Vegas z replikami wieży Eiffla, Muzeum d’Orsay i Łuku Triumfalnego. Potem pozwiedzaliśmy trochę imponujące wnętrza hotelu „Bellagio”. Wspomnę, że rozgrywała się w nim akcja znanego filmu „Ocean’s Eleven z Georgem Clooneyem z 2001 r. Następnie przeszliśmy przez sąsiadujący z hotelem „Bellagio” hotel „Caesars”. Jego wnętrza były chyba jeszcze piękniejsze. Wypełnione są sztucznym marmurem, fryzami i rzeźbami. Na zewnątrz są repliki budowli starożytnego Rzymu oraz fontanny di Trevi. Wspomnę jeszcze, że w pobliżu widzieliśmy (tylko z zewnątrz) też jeszcze m.in. słynny lokal Gordona Ramsay’a „Hell’s Kitchen”. Nieco dalej obejrzeliśmy efektowną symulację wybuchu wulkanu pod hotelem „Mirage”. Na koniec wspólnego spaceru przeszliśmy na drugą stronę ulicy The Strip, aby pozwiedzać słynny hotel „Venetian” (otwarty w 1999 r.) z repliką kanałów Wenecji, pałacu Dożów i innych obiektów. Oczywiście w każdym ze zwiedzanych hoteli widzieliśmy też kasyna. Ten w „Venetian” zdobiony jest świecznikami, sztucznymi marmurami, złoceniami i malowidłami naściennymi. We wnętrzu hotelu „Venetian” jest też imponująca galeria handlowa Grand Canal Shoppes. Butiki mieszczą się w budynkach stylizowanych na włoskie, które stoją przy placach poprzecinanych kanałem, po którym pływają gondole. Po wspólnym zwiedzaniu kto chciał, to wrócił do naszego miejsca zakwaterowania autokarem, a kto nie chciał, mógł dalej eksplorować atrakcje Las Vegas. Ja należałem do tych drugich i wróciłem do hotelu pieszo przedłużając spacer po The Strip. W jego trakcie minąłem jeszcze m.in. hotel „Treasure Island” z replikami pirackich okrętów. Do miejsca zakwaterowania dotarłem późnym wieczorem. Dzień 9 26.09.2020 (poniedziałek) O 6:45 mieliśmy zbiórkę z bagażami przy autokarze. Po ich zapakowaniu przejechaliśmy autokarem do restauracji sieci „IHOP”, w której zaserwowano nam śniadanie. O 8:15 ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Tego dnia wg programu mieliśmy zwiedzać Dolinę Śmierci, ale pilot stwierdził, że droga jest uszkodzona i Dolina Śmierci zamknięta. Jak później się dowiedzieliśmy od uczestników wycieczki Logos Tour wracającej z nami samolotem była to nieprawda (zresztą wcześniej jeden z uczestników naszej wycieczki też pokazywał pilotowi w Internecie, gdzie można wjechać do Doliny Śmierci, ale pilot to zupełnie zignorował), bo oni bez problemów do Doliny Śmierci wjechali i ją zwiedzili. Wracając do przebiegu naszej wycieczki, to ok. 9:30 mieliśmy półgodzinny postój toaletowy w miejscu gdzie można było też zobaczyć charakterystyczne dla tamtego regionu Joshua Trees (drzewa Jozuego). Ok. 11:20 dotarliśmy do opuszczonego miasteczka na pustyni Mojave - Calico (zwanego też Ghost City), którego zwiedzanie zaserwowano nam zamiast zwiedzania Doliny Śmierci. Założono je w 1881 r. przy kopalni srebra. Po gwałtownym spadku wartości srebra mieszkańcy zaczęli się stamtąd wyprowadzać. Do 1907 r. miasteczko zostało całkowicie opuszczone. Obecnie jest atrakcją turystyczną z muzeum, restauracją i sklepami z pamiątkami w odrestaurowanych oryginalnych budynkach. Wszystko zatem wygląda niemal tak samo, jak w latach świetności Calico. Na miejscu dostaliśmy czas wolny (do 12:30) na indywidualne zwiedzanie. Potem ruszyliśmy dalej. Ok. 12:55 zatrzymaliśmy się przy hipermarkecie sieci „Walmart” w miejscowości Barstow i mieliśmy czas wolny (do 13:40) na zrobienie zakupów. W dalszej drodze mieliśmy jeszcze jeden postój (od 16:20) w miejscu, z którego mogliśmy podziwiać wysokie szczyty gór Sierra Nevada (były tam też sympatyczne kozy). Ok. 17:50 dotarliśmy do hotelu „Bishop 395 Inn” w Bishop, który był naszym kolejnym miejscem zakwaterowania. Potem mieliśmy już czas wolny na odpoczynek. Dzień 10 27.09.2022 (wtorek) O 6:45 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka z bagażami przed wyjazdem została wyznaczona na 8:00. Autokarem wyruszyliśmy w dalszą drogę. W jej trakcie mieliśmy jeden postój toaletowy. Potem wjechaliśmy na teren Parku Narodowego Yosemite. Jest to jeden z najstarszych parków narodowych USA (utworzono go w 1890 r.), wpisano go na listę UNESCO. Zajmuje ponad 3000 km2 dzikich przestrzeni w samym sercu gór Sierra Nevada. Pierwszy postój w parku mieliśmy przed 11-stą w punkcie widokowym Olmsted Point, który był zlokalizowany na wysokości 2569 m n.p.m. w pobliżu ciekawych formacji skalnych, w tym polodowcowych narzutowych otoczaków. Poza różnymi skałami było stamtąd widać również fragment jeziora Tenaya, które wcześniej mijaliśmy jadąc autokarem oraz w oddali majestatyczną granitową formację skalną Half Dome (o wysokości 2694 m n.p.m.) i szczyt Clouds Rest (o wysokości 3027 m n.p.m.). Następnie pojechaliśmy do doliny Tuolumne Grove. Z parkingu ruszyliśmy dalej pieszo szlakiem. Jego główną atrakcją są olbrzymie sekwoje czyli największe drzewa na świecie, które potrafią dożywać do ok. 2000 lat. Mogą dorastać nawet do wysokości ponad 100 m (i do 10 m średnicy), ale te widziane przez nas miały ok. 60 m wysokości. Poza wciąż rosnącymi sekwojami doszliśmy do jednej już martwej, spalonej. W 1878 wydrążono w niej tunel, przez który mogły przejeżdżać wozy. Robiliśmy sobie w tym wydrążeniu zdjęcia, dobrze unaoczniające ogrom tego drzewa. Po powrocie ze szlaku ruszyliśmy (o 14:23) dalej autokarem. O 14:50 mieliśmy kolejny postój na zdjęcia w pobliżu malowniczej formacji skalnej zwanej El Capitan. Osiąga ona wysokość 2307 m n.p.m. i należy do największych granitowych monolitów na świecie. Widać stamtąd było również wodospad zwany Wodospadem Panny Młodej, który spada ze zbocza o wysokości 189 m. Ok. 15:15 dojechaliśmy na parking w pobliżu Yosemite Waterfalls. Tam dostaliśmy czas wolny do 16:45. Pieszo przeszliśmy do podnóża najwyższego wodospadu w USA, który ma aż 740 m wysokości. Leży on na wysokości 2080 m n.p.m. i składa się właściwie z trzech wodospadów – górnego, środkowego i dolnego. Yosemite górny ma wysokość 436 m, środkowy 206 m, a dolny 98 m. Poza przyjrzeniem się wodospadowi, pospacerowałem trochę po miejscowych szlakach. Potem ruszyliśmy w dalszą drogę autokarem. O 18:10 mieliśmy kolejny postój toaletowy w miejscowości Mariposa. Było tam też muzeum i centrum historyczne z różnymi eksponatami (związanymi m.in. z wydobyciem złota) na wolnym powietrzu. Potem ruszyliśmy już do naszego kolejnego miejsca zakwaterowania, którym był hotel „Baymont Inn & Suites” w Modesto. Dotarliśmy do niego o 20:10 i dalej mieliśmy już czas wolny na odpoczynek. Dzień 11 28.09.2022 (środa) Po 6-stej mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka z bagażami przed wyjazdem została wyznaczona na 7:30. Autokarem wyruszyliśmy w dalszą drogę i po 9-tej dojechaliśmy do San Francisco. To najbardziej lubiane miasto Ameryki, w którym zobaczyć można rzędy eleganckich domów, sławną kolejkę szynowo-linową “Cable Car", skupiska etnicznych dzielnic i kolorowe nabrzeże. My pierwszy postój mieliśmy w pobliżu przystanku początkowego kolejki w dzielnicy handlowej Union Square. Tramwaje linowe w San Francisco to ostatni na świecie wciąż działający system ręcznie sterowanej kolejki linowej (mieliśmy okazję obserwować ręczne obracanie wagonów na początkowym przystanku). Spośród 23 linii powstałych pomiędzy 1873 a 1890 rokiem trzy funkcjonują do dzisiaj. I właśnie jedną z nich się przejechaliśmy. Jechaliśmy zabytkowym wagonikiem po bardzo stromych ulicach. Wysiedliśmy w dzielnicy Russian Hill w pobliżu słynnej ulicy Lombard Street zwanej “najbardziej krętą uliczką na świecie”. Rozsławiona została ona przez emocjonującą scenę pościgu ze Stevem McQueenem w filmie „Bullit”. Aby złagodzić 27-procentowy spadek, wybudowano ulicę z 28 zakrętami, wyglądającymi jak spinki do włosów, które i tak zachowały nachylenie rzędu 16%. Pieszo zeszliśmy wzdłuż niej w dół. Tam podjechał pod nas autokar, którym następnie podjechaliśmy w pobliże słynnego mostu Golden Gate Bridge, aby zrobić mu zdjęcia (w czasie wolnym między 11:20 a 12:00). Ten słynny wiszący most rozpięty nad cieśniną Golden Gate łączy San Francisco z hrabstwem Marin. Otwarto go po 4 latach budowy 27 maja 1937 r. W momencie oddania do użytku był to najdłuższy most wiszący na świecie. Ma on 2737 m długości i 27,4 m szerokości. Jezdnia jest zawieszona 67 m nad wodą, a dwa bliźniacze filary mostu mają 227 m wysokości. Każda z lin, na których wiszą przęsła, ma 93 centymetry średnicy i składa się z 27 572 oddzielnych drutów stalowych. Każdy pylon wytrzymuje obciążenie 95 tysięcy ton, a każda zamontowana na brzegu blokada wytrzymuje naciąg 28,5 tysiąca ton. Od samego początku obiekt malowano na charakterystyczny kolor, znany jako międzynarodowy kolor pomarańczowy. W przypadku mostu nad Złotymi Wrotami kolor ten sprawia, iż budowla jest lepiej widoczna podczas mgieł. Podczas naszej wizyty czubki mostu też przykrywała mgła. Potem przejechaliśmy autokarem do dzielnicy Fisherman’s Wharf. Jest tam wiele sklepów z pamiątkami i restauracji serwujących potrawy z owoców morza. My stamtąd wyruszyliśmy w godzinny rejs (między 13-stą a 14-stą) po zatoce Golden Gate. W jego trakcie m.in. przepływaliśmy pod mostem Golden Gate i opływaliśmy wyspę Alcatraz (ma ona powierzchnię 5 ha i jest oddalona od brzegu o mniej niż 2,5 km) ze słynnym więzieniem (obecnie muzeum), które działało tam od 1907 r. W więzieniu tym odsiadywał wyrok m.in. słynny gangster Al Capone, a w masowej wyobraźni rozsławił je film z 1979 r. pt. „Ucieczka z Alcatraz” z Clintem Eastwoodem w roli głównej oraz film z 1996 r. pt. „Twierdza” z Nicolasem Cage’em i Seanem Connerym. Ze statku mogliśmy też podziwiać panoramę miasta San Francisco od strony wody, a w oddali także most San Francisco – Oakland Bay Bridge, oddany do użytku w 2013 r. Po powrocie z rejsu ruszyliśmy dalej autokarem do dzielnicy Alamo (dotarliśmy do niej ok. 14:50) z pięknymi kolorowymi domkami w stylu wiktoriańskim. Zrobiliśmy tam sobie krótki spacer. W jego trakcie wspięliśmy się do parku na wzgórzu (Alamo Square Park), z którego mogliśmy podziwiać piękne widoki na miasto. Widać było stamtąd m.in. słynny rząd zabytkowych różnokolorowych domów wiktoriańskich znany jako „6 Sióstr” (lub „Painted Ladies”) i wysokie budynki dzielnicy finansowej. O 15:22 ruszyliśmy dalej autokarem i przejechaliśmy jeszcze (już bez wysiadania z autokaru) przez Castro czyli znaną dzielnicę mniejszości seksualnych. Potem pojechaliśmy już do dzielnicy chińskiej, bo tam był zlokalizowany hotel „Sam Wong”, który był naszym kolejnym miejscem zakwaterowania. Dotarliśmy do niego ok. 16-stej i przez resztę dnia mieliśmy czas wolny. Ja wybrałem się jeszcze na spacer. W jego trakcie pochodziłem najpierw po dzielnicy chińskiej idąc aleją Grant Avenue pełną sklepów i obwieszoną charakterystycznymi chińskimi lampionami. Dotarłem m.in. do Dragon Gate czyli bramy oznaczającej południowe wejście do Chinatown w San Francisco. Zbudowano ją w latach 1968-70. To duża, kolorowa brama, strzeżona (zgodnie z chińską tradycją przez karpie i przynoszące szczęście smoki. Ma kształt pagody, nakrytej werniksowanymi dachówkami, ozdobionej lampionami i tabliczkami z ideogramami. Był to dar Tajwanu dla mniejszości chińskiej zamieszkującej San Francisco. Co ciekawe spacerując Grant Avenue natknąłem się też na neogotycką katolicką katedrę NMP Niepokalanego Poczęcia (Old Saint Mary’s Cahedral) otwartą w 1854 r. Obejrzałem ją jedynie z zewnątrz. Kontynuując spacer udałem się jeszcze do pobliskiej dzielnicy finansowej z wieloma wysokimi budynkami. Tam widziałem m.in. Transamerica Pyramid czyli najwyższy budynek w mieście. Ma on kształt wąskiej piramidy, 260 m wysokości i 47 pięter. Wybudowano go w 1972 r. Z innych ciekawych budynków wspomnę jeszcze o pomalowanym na zielono Sentinel Building (znanym też jako Columbus Tower). On też ma nietypowy, bardzo wąski kształt (liczy sobie 8 pięter), a został zbudowany w 1907 r. Po opuszczeniu dzielnicy finansowej dotarłem jeszcze do katolickiego neogotyckiego kościoła pw. św. Franciszka z Asyżu (obejrzałem go tylko z zewnątrz) z dwoma eleganckimi dzwonnicami, który działa od 1860 r. Potem wróciłem na odpoczynek do hotelu. Dzień 12 29.09.2022 (czwartek) Śniadanie tego dnia było wydawane w recepcji w formie pudełkowej. Można je było zjeść w pokoju lub w trakcie jazdy autokarem. Zbiórka z bagażami przed wyjazdem została wyznaczona na 8:30. Autokarem wyruszyliśmy w dalszą drogę. Naszym pierwszym celem była słynna Dolina Krzemowa (Silicon Valley). Nazwa wywodzi się oczywiście od krzemu – półprzewodnika, którego używa się do produkcji mikroprocesorów. To miejsce, w którym dokonała się rewolucja informatyczna i w którym rodzą się nowe technologie. Nie ma tam jednak żadnych wysokich wieżowców, wygląda to raczej jak duża dzielnica mieszkaniowa. Minęliśmy tam m.in. obiekty należące do firmy Google, a kilka minut po 10-tej zatrzymaliśmy się przy Visitor Center firmy Apple w Cupertino. Znajduje się ona naprzeciwko głównej siedziby firmy Apple, która nie jest udostępniana do zwiedzania. W Visitor Center mieliśmy czas wolny do 11:00. Zobaczyliśmy m.in. makietę siedziby głównej Apple, a także różne jej produkty. Z tarasu widokowego mogliśmy spojrzeć na fragmenty olbrzymiej, futurystycznej siedziby Apple, ale za wiele nie było widać, bo jest ona otoczona drzewami. Potem ruszyliśmy w dalszą drogę. Ok. 12:15 wjechaliśmy na płatny odcinek prywatnej drogi nadmorskiej 17-Mile Drive. Trasa ta położona jest wzdłuż majestatycznego nabrzeża, wije się pośród lasu cyprysów, pól golfowych i imponujących rezydencji. Zatrzymaliśmy się najpierw przy punkcie widokowym Cypress Point, z którego było m.in. widać wyspę Bird Rock z lwami morskimi (uchatkami kalifornijskimi) i różnymi ptakami morskimi. Potem zatrzymaliśmy się przy punkcie widokowym Lone Cypress, z którego mogliśmy podziwiać kolejne malownicze widoki. Ostatni postój na tej trasie mieliśmy przy Pebble Beach Visitor Center w pobliżu słynnego pola golfowego ufundowanego przez rodzinę Samuela Morsa. Mieliśmy tam czas wolny do 14:10. Potem przejechaliśmy do centrum miasta Monterey. Tam dostaliśmy czas wolny do 16:30. W jego ramach pospacerowałem po klimatycznym nabrzeżu Old Fisherman’s Wharf z licznymi restauracjami i sklepami z pamiątkami. Historia tego miejsca sięga 1846 r., kiedy to wybudowano tam pierwsze kamienny pirs. Popatrzyłem też na marinę z mnóstwem łodzi oraz na liczne lwy morskie (uchatki kalifornijskie), pelikany i inne morskie ptaki. Następnie ruszyliśmy w dalszą drogę. W jej trakcie mieliśmy jeszcze postój toaletowy. Ok. 21:25 dojechaliśmy do hotelu sieci „Quality Inn” w Buellton, który był naszym ostatnim miejscem zakwaterowania. Dzień 13 30.09.2022 (piątek) O 6:00 mieliśmy śniadanie w hotelu. Zbiórka z bagażami przed wyjazdem została wyznaczona na 7:00. Autokarem wyruszyliśmy w drogę i ok. 8:20 dotarliśmy do Solvang, czyli wioski duńskiej Old Danish Village. Została ona założona w 1911 r. na byłym hiszpańskim terytorium przez grupę duńskich kolonistów. Pierwotnie zamieszkiwali oni środkowe USA, ale przenieśli się stamtąd, aby uciec od mroźnych zim. Tam mieliśmy czas wolny (do 8:50) na spacer po tym urokliwym miasteczku. Są tam liczne piekarnie, cukiernie i restauracje oferujące typowe duńskie potrawy. Nie brak też oczywiście sklepów z różnymi pamiątkami. Architektura miasta jest w typowym, tradycyjnym duńskim stylu z budynkami z muru pruskiego. Mogliśmy tam też zobaczyć np. wiatrak, replikę słynnej kopenhaskiej Syrenki i popiersie Hansa Christiana Andersena. Następnie kontynuowaliśmy jazdę legendarną autostradą nr 1 znaną jako „Autostrada Słońca”. Przed 10-tą dojechaliśmy jeszcze do Biblioteki i Muzeum Ronalda Reagana, położonej w dolinie Simi. Obiekt ten otwarto dla zwiedzających w 1991 r. Jest tam repozytorium akt prezydenckich z administracji prezydenta Ronalda Reagana zawierające miliony dokumentów, zdjęć, filmów i taśm. Oprócz tego znajduje się tam stała wystawa (i to ją zwiedzaliśmy) przedstawiająca życie Ronalda Reagana, a także prezentująca rozmaite pamiątki. Na początku zwiedzania można zobaczyć hologram z prezydentem przemawiającym do zwiedzających. Mogliśmy tam obejrzeć m. in. prawdziwy samolot Air Force One, którym latali prezydent Kennedy, Reagan i Bush oraz Marine One - prezydencki helikopter (można też było zajrzeć do ich wnętrza). Widzieliśmy także odtworzony w skali 1:1 Gabinet Owalny, identyczny jak ten w Białym Domu. Był też np. fragment muru berlińskiego. Na zewnątrz zobaczyliśmy również grobowiec prezydenta Reagana i jego żony Nancy, a także pomniki prezydenta (w tym jeden konny). Czas na zwiedzanie mieliśmy do 12:00, a potem wyruszyliśmy już w drogę na lotnisko w Los Angeles. Dotarliśmy do niego ok. 13:25. Przeszliśmy odprawę i kontrole (mój bagaż podręczny został wytypowany do szczegółowej kontroli, ale oczywiście nie znaleziono w nim niczego zakazanego). Nasz wylot był zaplanowany na 16:45, a faktycznie nasz samolot oderwał się od ziemi o 17:04. Ponownie lecieliśmy samolotem Boeing 787-800 Dreamliner (z układem siedzeń 3+3+3) należącym do naszego narodowego lotniczego przewoźnika - LOT-u. Tak jak przy locie do USA w cenie przelotu były 2 posiłki, pomiędzy nimi można było dodatkowo bez ograniczeń korzystać z dostępnych napojów. Nic się nie zmieniło też jeśli idzie o wyposażenie, był koc, poduszka i słuchawki umożliwiające korzystanie z indywidualnego centrum rozrywki. W trakcie lotu obejrzałem jeden film, a potem udało mi się trochę pospać. Po przebudzeniu posłuchałem jeszcze trochę muzyki. Dzień 14 01.10.2022 (sobota) O 12:45 czasu polskiego (czyli 3:45 czasu kalifornijskiego) wylądowaliśmy na lotnisku w Warszawie. I tak zakończyła się moja kolejna zagraniczna podróż. Informacje dodatkowe W terminie, w którym byłem bezwzględnie należy zabrać ze sobą rzeczy chroniące przed słońcem (nakrycie głowy, okulary przeciwsłoneczne, kremy z filtrem). Temperatury były zazwyczaj od dwudziestu kilku do prawie czterdziestu stopni. Co do ubrania, to najlepiej zabrać lekkie, przewiewne stroje i sandały. Warto zabrać też coś cieplejszego, bo np. w San Francisco bywa chłodno (szczególnie podczas rejsu), podobnie wczesnym rankiem czy wieczorem w wyżej położonych miejscowościach. Mogą przydać się też stroje kąpielowe (możliwość kąpieli w oceanie czy ewentualnie w hotelowych basenach, choć na te ostatnie w praktyce nie ma za bardzo czasu). Zostaliśmy wyposażeni w odbiorniki Tour Guide System, ale były używane niezbyt często. Czasem się jednak przydawały. Napięcie w sieci w USA jest inne (niższe) niż w Polsce. Są tam również inne gniazdka i konieczne są adaptery. Toalety poza jednym przypadkiem (na starówce w San Diego) były bezpłatne. Raz się nam zdarzyło przy jednej ze stacji benzynowych, że w sklepie odmówiono nam możliwości skorzystania z toalety i musieliśmy jechać w inne miejsce. Z ich czystością bywało różnie, niektóre publiczne nie zachęcały do wejścia. W Kanionie Antylopy wymagane są maseczki. Warto zabrać ze sobą jakiś kubek do podgrzewania płynów w mikrofalówce, mnie się bardzo dobrze sprawdził. Nie trzeba już wypełniać deklaracji celnej w samolocie. Można wwozić przetworzoną, paczkowaną żywność. Przy zakupach niektórych artykułów czy usług trzeba pamiętać, że czasem ceny są podawane bez podatku, który doliczany jest dopiero przy kasie. Stawki Sales Tax w zwiedzanych stanach: Kalifornia – 7,25% stanowy, 0-3,25% lokalne Arizona – 5,50% stanowy, 0-7,30% lokalne Nevada – 6,85%, 0-1,525% lokalne Utah – 4,85%, 1-7,5% lokalne Czas w zwiedzanych stanach w stosunku do czasu polskiego: Kalifornia -9 godz. Arizona -9 godz. Nevada -9 godz. Utah -8 godz. Loty helikopterem nad Wielkim Kanionem: Papillon Grand Canyon Helicopters https://www.papillon.com/ Kontrahent Rainbow w USA – Go West Tours https://www.gowesttours.com/