4.4/6 (38 opinii)
6.0/6
Wycieczka bardzo ciekawa , organizacja dobra . Opiekun z ramienia Rainbow p. Kasia osobą zasługującą na złotą odznakę .
6.0/6
Bardzo zadowoleni wrócilismy z tej wycieczki. Tego sie nie da opisac było jak w bajce, trzeba tam byc przezyc te egzotykę , napewno polecę tam jeszcze raz:)
6.0/6
Warto było przyjechać mimo iż w sklepach nie ma towarów, brak zasięgu sieci komórkowych to norma a kraj jest ogólnie niebezpieczny o czym świadczą zakratowane okna na wszystkich budynkach i to że tydzień przed nami napadnięto i okradziono grupę Rainbow, za to widoki nieskażonej cywilizacją przyrody potrafią wynagrodzić te wszelkie niedogodności. Niezapomniane wrażenie robi pobyt w dżungli na Delcie Orinoko w ośrodku położonym godzinę jazdy łodzią od najbliższej miejscowości, skromnie urządzonym ale za to w okolicy która wynagradza wszelkie niedogodności, w pobliżu są tylko pojedyncze chaty lub małe wioski rozproszone przy brzegach rzeki i zamieszkałe przez Indian Warao. Jest to idealne miejsce na odpoczynek na łonie natury przy dźwiękach dżungli które szczególnie nocą pozostawiają niesamowite wrażenia.
6.0/6
Intensywność bodźców, które zostały nam zaaplikowane przekroczyła wszystkie moje wyobrażenia. Ale po kolei. Transport prowadzony środkami lotniczymi bardzo sprawnie. Wewnętrznych 6 przelotów, w tym dwa awionetką 12osobową-był niczym komercyjny lot widokowy przez równiny Wenezuelskie, przepiękne widoki, wstążki rzeczek, połączenia dwóch rzek Orinoko i Caroni z ich wyraźnym podziałem w jednym korycie, niesamowite góry Tepui ,które podziwialiśmy na wyciągnięcie ręki. Jazda autami 4x4 po bezdrożach, spotkanie najgroźniejszego węża na półkuli zachodniej-niemego grzechotnika, Transport Łodziami i canoe w dzień ,przy zachodzie i poranku. Polowanie na zwierzęta z obiektywem ciemną nocą, spacer po favelach z ochroną, której nawet policja słuchała .Kierowcy uśmiechnięci, przyjaźni, uczynni, starannie zatrzymujący się w ciekawych miejscach w trakcie podróży. Przewodnik Wenezuelski Licinio , na każdym kroku uchylający nieba podróżnikom, z niesamowitą wiedzą i chęcią pokazania swego kraju w każdym aspekcie życia. Nie było rzeczy ,której nie był w stanie załatwić, i robił to z ogromną cierpliwością i bananem na twarzy. Zakwaterowanie w dżungli niczym w bajecznych ogrodach, zasypianie i pobudka z nawoływaniem wyjców, śpiewem ptaków i mruczeniem kota. Niestety nie było terkotu tramwajów, odgłosu pędzących karetek i pisku opon, choć niektórzy marudzili na budzącą się dżunglę o wschodzie, z jej podnoszącymi się mgłami, przelotami ptaków i wypływaniem tubylców na ryby. Byliśmy świadkami udanych połowów ryb, uśmiechniętych dzieci na czułnach trzymających kabanosy tarczyńskiego i szczurów wodnych tulących się do maluszków. Osoby szukające zakwaterowania w stylu i komforcie europejskim rozczaruję-w tym zakresie jest ogromna przepaść i zaniedbanie w Wenezueli. Istotne ,że wszędzie było czysto i była woda. Nie mylić z gorącą wodą-tam to rzadkość. Wyżywienie składające się z prostych produktów, nie zmodyfikowane genetycznie, nawet kurczak nie smakował jak papier, choć wszyscy zajadali się rybami świeżo złowionymi w okolicznych rzekach. Wołowina dobra, jak podawana szarpana, w innym przypadku podeszwa do żucia, mnóstwo soków świeżo wyciskanych, owoców rozpływających się w ustach, bułeczek świeżo pieczonych, czarnej fasoli podawanej z serem-nie sądziłem, że będzie mi smakować, w Polsce nie jadam wcale fasoli ,a w Wenezueli nakładałem na każde śniadanie. Szarpana wołowina, kurczak i ryba -przepyszne, często podawane jako nadzienie pieczonych pierożków. Nie można zapominać o MEDICAMENTCH, które wyrugowały nam w brzuszku wpływ obcych bakterii na perystaltykę i potęgowały otrzymywane doznania-santa teresa tutaj królowała. Nic nie dzieje się bez Naszej Pilotki Prawdziwej Karaibskiej Księżniczki Moniki. To Ona była sprawcą tych naszych uniesień, hamulcem wybuchów, lekiem na cierpienia i choroby, czasami "niema", ale też żywa, i to właśnie Jej należą się największe podziękowania. Świetnie balansowała pomiędzy potrzebami rdzennej ludności, wyobrażeniami uczestników podróży, wprowadzała więzi między nami, mogliśmy w kilku przypadków realnie pomóc tym mieszkańcom.