5.4/6 (44 opinie)
Kategoria lokalna 4
4.0/6
W zależności kto czego szuka. Jeśli hotel na 2-3 dni wypoczynku pomiędzy safari - to jak najbardziej OK. Ale spędzenie tam całego tygodnia do atrakcji nie będzie należało.
3.5/6
Osobiście uważam ten hotel za przeciętny. Na 4gwiazdki nie zasługuje na pewno. Oprócz bardzo nędznego jedzenia zaskoczył mnie fakt iż jedyny basen na terenie hotelu miał głębokość uwaga 2.90 To nie jest pomyłka . Chętnych do kąpieli brak. Obsługa spoko, czystość przyzwoita. Jedząc na tarasie posiłki a na nieszczęście zacznie padać mamy deszcz w jedzeniu z powodu dziurawego dachu. Informacyjnie: byliśmy przed safari w hotelu Bamburi który ma 3 gwiazdki ale jest o wiele lepszy.
3.5/6
Kameralny hotel, z miłą obsługą. Smaczne jedzenie, czysto. Blisko Mombasy i Parku Hallera. Dobra baza wypadowa. polecam dla osób dorosłych.Klimatyczny
3.0/6
Neptune Beach to nieduży hotel zlokalizowany w przy plaży w Bamburi. Małe pokoje, szczególnie gdy pojawia się dostawka, sprzątane codziennie ale poziom tej czystości pozostawiał do życzenia. Takie są tam jednak ogólne standardy więc jeśli ktoś spodziewa się w Kenii sterylnych warunków to niech zrezygnuje na etapie planowania. Bardzo uboga oferta gastronomiczna jak na all inc. Jako danie główne pojawiał się kalafior, ziemniaki - mięso rzadko i naprawdę niesmaczne. Wszystko jednak w jakiś sposób rekompensują swoją otwartością pracownicy hotelu. Poza tym na plus jest basen (wymagający już odświeżenia) i animacje. Co do Rainbow, uważam, że nastąpiła tu jakaś organizacyjna pomyłka. Ludzie przyjeżdzają na 7 dniowy pobyt. De facto trwa on 6 dni. Przyjechaliśmy w sobotę w nocy (cały dzień bez żadnego wyżywnienia, również na pokładzie), pobyt zaczął się w niedzielę, a świadczenia zakończyły w piątek. W sobotę po wykwaterowaniu z hotelu o 10:00 zaproponowano nam dokupienie dodatkowej doby, bo musieliśmy czekać do 17:00 na transport na lotnisko. Uważam, że to baardzo nie fair, zważywszy, że mieliśmy wykupione dodatkowo safari (na którym i tak napoje były płatne!!) i dwa dni nie było nas w hotelu. Przecież nie lecieliśmy samolotem rejsowym tylko czarterem, więc trzeba było tak zgrać loty, żeby ludzie nie siedzieli w upale 7 godzin na walizkach. Dla porówniania ludzie z TUI mieli Dreamlinera bezpośredniego, a nie Enter z międzylądowaniem w Hurghadzie. Na lotnisku w Mombasie podczas lotu powrotnego rezydenci uciekali wręcz przed naszą poddenerwowaną grupą (tego wieczoru leciały 3 samoloty do PL i nikt nie umiał powiedzieć, z której bramki odlatujemy). Podobno byliśmy ostatnią grupą, więc widocznie rezydenci nie mieli już ochoty na kontakt.