5.6/6 (234 opinie)
6.0/6
Wyjazd bardzo udany. Program ciekawy, bardzo przemyślany. Dobrze ułożony. Dni bardzo intensywne przelatane z lżejszymi. Pilot Michał bardzo kompetentny. Świetna organizacja i duża wiedza o regionie. Posiłki OK, obiady i kolacje bardzo dobre, śniadania przeciętne. Jedzenie skromne, niewielkie ilości. Śniadania to jedyna zasadnicza kwestia do poprawy. Pewną niedogodnością są trafiające się pokoje bez okien.
6.0/6
Cała przygoda ma swój początek w kosmopolitycznym Santiago de Chile, chwilę później przenosi się jednak na pustynię. Tęczowe, księżycowe doliny, gejzery o wschodzie słońca, zagubione na pustyni miasteczka - to tylko część atrakcji, które przyjdzie nam zobaczyć. Wysokość nad poziomem morza zaczyna rosnąć - przez powolne zwiększanie wysokości i następujący po nich powrót w doliny, organizm jednakowoż dostaje szansę, by się spokojnie aklimatyzować. Potem następuje to, co wielu wspomina tak dobrze (najlepiej?): Boliwia i rajd jeepami przez pustynne bezdroża, podziwianie kolejnych, różnobarwnych lagun, niesamowite formacje skalne - tego się nie da opisać, to po prostu trzeba przeżyć. REWELACJA! Na tej trasie osiąga się także maksymalną wysokość (około 4850 m. n.p.m.) - uff, teraz już będzie z górki! Kolejny dzień i wizyta na solnej pustyni, to wisienka na torcie - rozrywka w czystej postaci! Po wizycie w urokliwym La Paz, odchudzeniu portfela na tamtejszych bazarkach, wjeżdżamy do Peru. Pierwszym punktem programu jest tam wizyta na pływających po jeziorze Titicaca wyspach Uros i możliwość zapoznania się z życiem codziennym zamieszkujących tam ludzi. Tego dnia trafiamy do Cusco, w którym pozostaniemy aż na 3 noclegi (czysta radość)! Samo miasteczko zachęca do wieczornych spacerów, gdzie lokalni kupcy starają się wam sprzedać wszystko (naprawdę wszystko, legalne i... nie tylko) i wizyt w urokliwych restauracjach. Kolejne dwa dni to ruiny Pisac i Machu Picchu - coś PIĘKNEGO, po prostu! Potem wyjazd zbliża się już niestety ku końcowi... zostaje jeszcze zwiedzanie Cusco i Limy, a potem czas do domu... Czy miałam obawy jadąc na ta wycieczkę? Tak: że te kraje są niebezpieczne, że choroba wysokościowa mnie wykończy. Czy się sprawdziły? Nie! Jedno jest pewne - należy zawsze słuchać pilota: on powie wam, co i gdzie można robić, a co lepiej sobie odpuścić i gdzie lepiej się nie zapuszczać. Także odnośnie choroby wysokościowej stosowałam się zawsze do jego rad i nie miałam żadnych problemów. Co do kwestii praktycznych: Na Atacamie jest NAPRAWDĘ zimno (minus kilkanaście stopni) - jeśli przemarznie się na takiej wysokości, bardzo ciężko jest się z powrotem zagrzać - dobra puchówka, czapka, rękawiczki, uratują wam życie. Krem z filtrem 50+ to także konieczność - słońce na tej wysokości operuje baaardzo mocno, nawet, jeśli temperatury nie zachęcają do ściągania wspomnianej wyżej puchówki. Warto zabrać trochę dodatkowych dolarów: te w każdej chwili można wymienić, a co chwilę pojawia się możliwość zakupu naprawdę ładnych pamiątek (spora część sklepów przyjmuje zresztą same dolary, nie tylko walutę lokalną). Każdemu niezdecydowanemu na pytanie - czy warto? Odpowiem - TAK, WARTO!
6.0/6
Uważam, że wyjazd był dobrze zaplanowany i umożliwiał zobaczenie wielu fantastycznych miejsc w stosunkowo krótkim czasie. Na pewno nie był to wyjazd relaksacyjny, ale w końcu był on bardziej ukierunkowany na walory poznawcze. Należy przygotować się na zmienne temperatury od -10 st. do + 28 .
6.0/6
Trasa bardzo ciekawa,kolorowa, jeziora,góry, mieszkańcy. Przewodnik,pani Ania ,niezwykle interesująco opowiadała o odwiedzanych miejscach.jedzenie bardzo smaczne.bardzo polecam.Danka