Zastanawiasz się, czy ta wycieczka to dobry wybór? Wpisz pytanie, a dostaniesz podsumowanie wszystkich opinii naszych gości.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Ciekawa i interesująca wycieczka, tylko trochę za dużo czasu w autobusie, a za mało chodzenia. Wyjazd godny polecania :-). Dobre jedzenia i hotelu.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
No po prostu cudnie!!!
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Po Bałkańsku! to wycieczka, na której nie można się nudzić. Każdego dnia ogląda się fantastyczne miasta lub miejsca, które zapierają dech w piersiach. Zwiedzanie bardzo dobrze zorganizowane przez pilota, dodatkowo okraszone kompetentnym komentarzem lokalnych przewodników, którzy potrafią zainteresować tematem. Dziesięć dni mija bardzo szybko, ale wrażenia po powrocie zostają na bardzo długo.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka bardzo udana, wszystkie punkty programu zrealizowane.Wspaniała atmosfera wśród uczestników, niezapomniany wieczór macedoński.Wielkie ukłony dla naszej pilotki pani Bożenki i ogromny "szacun" dla Zorana przewodnika po mieście Ohrid. POLECAM GORĄCO TEN PROGRAM!!!
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
EXTRA .......!!!!!!!!!!!!
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Chcę się podpisać pod większością pozytywnych opinii dotyczących tej wycieczki. A co do szczegółów to pilotem była Pani Małgorzata, która zaprezentowała pełen profesjonalizm. Organizacja bez zarzutów, wszystko doskonale zaplanowane i dopięte "na ostatni guzik". Jednocześnie P. Małgosia była kopalnią wiedzy o regionie (Bałkanach). Może chwilami nawet przesadzała z ilością wiadomości przekazywanych bo przeciętny turysta nie jest w stanie przyswoić zbyt dużych dawek. Także kierowcy Panowie: Michał i Marek bardzo profesjonalni, znający doskonale trasę przez góry. Jazda była bezpieczna, umożliwiała podziwianie pięknych widoków, które w mojej opinii były najmocniejszą stroną wycieczki. Chcę też dodać, że kierowcy byli bardzo mili i chętni do pomocy. Przewodnicy lokalni także w porządku za wyjątkiem oprowadzającego po jaskini Magura, który cechował się arogancją. Reasumując wycieczka bardzo udana i wszystkim polecam.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Jestesmy zachwyceni wycieczka. Bardzo ciekawy program, zgrane towarzystwo a przede wszystkim fantastyczna Pani pilot Ania, ktora z pelnym zaangazowaniem prowadzila cala wycieczke. Mamy nadzieje ze spotkamy sie z Nia jeszcze na Balkanach.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka ta przeszła nasze oczekiwania 164 000 razy. Nie żartujemy, tak mówimy znajomym. Program wycieczki jest bardzo dopracowany i bardzo bogaty. Mieliśmy szczęście trafić na pilota wycieczki Pana Kubę człowieka który zaraża pasją do tego regonu,, kultury i ludzi. Zapomnijcie o spaniu w autokarze bo trasy przejazdu są w niezwykle malownicze Jeżdżąc po Macedonii poznacie nową historię znanej nam cywilizacji ponieważ Macedonia odkrywa każdego dnia archeologiczne skarby. Zachęcamy do fakultetatywnej kolacji w Macedonii ze względu na obwicie zastawione stoły niesamowicie smacznymi potrawami regionalnymi , okazją do spróbowania wielu odmian rakii oraz pokazem ludowych tańców Macedońskich których też będziecie się uczyć :) Po tej wycieczce zakochaliśmy się w Bałkanach i mamy już w planach kolejne wyjazdy w ten region Europy.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Kilkakrotne wyjazdy z biurem Rainbow pozwoliły mi poznać ciekawe miejsca na Bałkanach oraz ich historie i kulturę
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Dzień pierwszy. Wyjazd z Polski około 11:00. Przyjazd do hotelu w Serbii późnym wieczorem. Dzień drugi Nowy Sad, zaczęliśmy zwiedzanie od twierdzy Petrovaradin. Jednej z największych tego rodzaju budowli w Europie. Nie sposób nie zachwycić się panoramą Nowego Sadu uwiecznioną z tego miejsca. Najbardziej charakterystycznym punktem twierdzy jest wieża zegarowa ‘z błędnie wskazującym czas zegarem’. Ulicami miasta obok Pałacu Biskupiego doszliśmy do centrum przy kościele Najświętszej Maryi. Dość ładne, zadbane (przynajmniej centrum), tętniące życiem miasto. W czasie wolnym chciałem zwiedzić sobór św. Jerzego, odbywała się jakaś zamknięta uroczystość rodzinna i nie wypadało mi już wchodzić. Popołudniem zwiedziliśmy Lepenski Vir - osadę z epoki kamienia!, najstarszą w Europie. Niezwykłe doświadczenie móc choć przez chwilę obcować w miejscu bądź co bądź naszych przodków. Dzień trzeci, Bułgaria. Pierwszym punktem programu był Bełogradczik, niewielkie miasteczko o ciekawych kształtach skalnych. Sprytni Rzymianie wykorzystali kształty formacji skalnych uformowanych przez naturę jako mur obronny budując tu twierdzę, pozostałością której mogliśmy się zachwycać. Nie mniej krajobrazy i rozległe widoki z najwyższego punktu obserwacyjnego na który udało mi się wspiąć to czysta poezja. Chciałbym zobaczyć jak wygląda wschód i zachód słońca. Niestety, nie było nam to dane - Sofia czekała. Sobór Św. Aleksandra Newskiego. Jeden z największych kościołów prawosławnych na świecie, niczym Bazylika Św. Piotra w Rzymie. Z kategorycznym zakazem filmowania i fotografowania wnętrz Świątyni. Nie po to tu przyjechałem by nie móc utrwalić niepowtarzalnych fresków ozdabiających mury wewnątrz Świątyni jak i samej Świątyni. Nie rzucając się nikomu w oczy jedną ręką zgrabnie wykonałem kilkanaście zdjęć. Podobnie podczas zwiedzania Cerkwi Św. Sofii. Stąd też wyszedłem bogatszy o wiele inspirujących zdjęć. Szkoda, że ciekawie wyglądająca Cerkiew Św. Mikołaja była zamknięta. Z placu Gradska Gradina weszliśmy na dziedziniec Pałacu Prezydenta Bułgarii pomiędzy budynkami którego znajdowała się okrągła Cerkiew Św. Jerzego wraz ze szczątkami dostępnych rzymskich zabudowań pośród których mogłem poobcować choć przez chwilę. W pamięci zachowałem także inne pozostałości po rzymianach - znakomicie zachowaną drogą wyłożoną ociosanymi kamieniami. W czasie wolnym można było napić cię wody z podziemnych źródeł o smaku jajka. Okazała się gorąca. Coś w tym smaku z jajka było, nie potwierdził tego inny uczestnik wycieczki. Zapewne był świeżo po Covidzie, nie odzyskał więc jeszcze w pełni zmysłu węchu i smaku. Trochę szkoda, że meczet Bani Baszi był już zamknięty. W czwartym dniu z hotelu na przedmieściach Sofii wyruszyliśmy w kierunku Monastyru Rylskiego. Przy pokonywaniu długich tras proponuję przykleić czoło do szyby autokaru i pochłaniać widoki miasteczek, wsi, krajobrazu - po to by zobaczyć jak wygląda zwiedzany kraj. No i wreszcie Monastyr Rylski – przepiękny!!. Symbol tożsamości narodowej i jedno z najświętszych miejsc w Bułgarii. Znów z zakazem fotografowania!. Jak już wiemy, dla sprytnego nic trudnego więc… odpowiednią techniką utrwaliłem wspaniałe freski wraz z ikonostasem. W trakcie podziwiania wnętrz w bocznym ołtarzu pomogłem starszej kobiecie ułożyć olej i dwa bochenki chleba, w których umieściła świece. Po chwili podszedł Pop i śpiewem zaczął odprawiać modlitewny rytuał. Nie wypadało mi już odejść więc stojąc obok niej z rękami złożonymi do modlitwy uczestniczyłem w pobłogosławieniu chleba i oleju. Na zewnątrz pod arkadami Monastyru ściany wraz z sufitem wypełnione były wyjątkowymi ozdobnymi freskami w bardzo intensywnych kolorach. Siedząca na murku pod arkadami grupa wycieczkowiczów z dalekiego wschodu wpatrywała się w nie bardzo intensywnie. Przysiadłem się do nich by wspólnie kontemplować to co piękne i fascynujące zarazem. Obowiązkowa wizyta w muzeum przyklasztornym by móc podziwiać wyjątkowe dzieło czyli krzyż Rafaiła. Cóż, czas nie stoi w miejscu, pora ruszać dalej. Z wielkim żalem opuszczałem Monastyr Rylski by udać się do podobno najmniejszego miasta Bułgarii – Mełnik. Takie skromne miasteczko, słynące z tradycji winiarskich, w którym niewiele się dzieje. My trafiliśmy do zabytkowego domu bogatego kupca zbudowanego przeszło 200 lat temu, w którym znajduje się muzeum. Oprócz domu zwiedziliśmy wydrążone w skale korytarze piwniczne w których w ogromnych beczkach leżakują różnego rodzaje wina. Po tym ‘odbyła się degustacja’. Skąpy gospodarz – polał tylko dwie kolejki zakrywając ledwie dno kieliszka. Skoro tak, my odpłaciliśmy mu tym samym - dwie może trzy osoby z grupy zakupiły jakiś wina. Piątego dnia wyruszyliśmy do miasta w rejonie winiarskim - Demir Kapija. Przyznaje, widoki na okolicę z miejsca, w którym nas ugoszczono to balsam dla duszy. Kiedy spoglądałem na okolicę przekonałem się, że ‘wszystko w życiu jest po coś’. Przed degustacją - krótki wykład jak wytwarza się białe a jak czerwone wina, dlaczego owoce zbierać jest najlepiej rano i wyłącznie do koszy z wikliny. Po wykładzie przystąpiliśmy do degustacji. Cztery karafki na stół przy którym siedziało 6 osób włącznie z dolewką dla chętnych, spowodowało, że część wycieczkowiczów w drodze do Bitolii oddała się w objęcia Morfeusza. W mocno upalne popołudnie dotarliśmy do Heraclei, miasta założonego w IV w. pne. przez Filipa, a właściwie to 1/40 ruin będących jego pozostałościami. Na uwagę zasługuje całkiem dobrze zachowany teatr antyczny oraz niezwykłe antyczne mozaiki podłogowe a właściwie to co po nich zostało. Dzień szósty. Najbardziej intensywny dzień wycieczki. Ochryda, miasto światła zwiedzanie którego rozpoczęliśmy uliczkami jego starszej części pośród sklepików z pamiątkami i tłumu spacerowiczów. Najpierw Cerkiew Świętej Zofii zbudowanej na gruncie trzech świątyń, następnie niewielka, osamotniona Cerkiew św. Barbary pomiędzy domami mieszkalnymi, antyczny teatr rzymski z II wieku pne., pamiętający krwawe walki gladiatorów. Dalej Cerkiew św. Klimenta z XIII wieku z freskami uważanymi za najwspanialsze na Półwyspie Bałkański, oczywiście z zakazem fotografowania!. I co z tego!. Oraz nie mniej wspaniała Cerkiew Matki Bożej ‘Periwetta’ z wisienką na torcie czyli Cerkwią św. Jana z Kaneo zbudowaną na skraju urwiska. Po czasie wolnym, dla chętnych czyli dla mnie rejs statkiem do monastyru św. Nauma. W trakcie rejsu krótki postój w Zatoce Kości by zwiedzić 'Złote miasto' tj. zrekonstruowaną osadę w postaci kilkunastu chat pokrytych strzechą sprzed około 1000 lat pne. Wreszcie dotarliśmy do Monastyru Św. Nauma z X w. Podobno najświętszego miejsca prawosławia. W odosobnionym miejscu znajdowała się krypta ze szczątkami świętego Nauma. Przykładając ucho do krypty można było usłyszeć bicie jego serca. Ja niczego nie usłyszałem. Tu też obowiązywał zakaz fotografowania – ale nie dla mnie. Odbyliśmy jeszcze krótki rejs po jeziorze 'Czarny drin' z krystalicznie czystą wodą, by na zakończenie dnia udać się na degustację miejscowych specjałów wspomaganych (bez ograniczeń) białym i czerwonym winem no i ma się rozumieć macedońską rakiją. Jak dotarłem do Ochrydy z powrotem? - nie pamiętam, urwał mi się film. W siódmym dniu naszej wycieczki po kilkugodzinnej podróży dotarliśmy do Kanionu Matka podobno jednego z najpiękniejszych miejsc w Macedonii. Ścieżką wykutą w skałach doszliśmy do urokliwej Cerkwi św. Andrzeja, skąd łodziami wyruszyliśmy do zwiedzenia jaskini Vrelo. W jaskini zobaczyć można było coś co przypomina szyszkę sosnową powstałą ze stalaktytu. Wspaniałe dzieło sztuki, wytworzone nie przez człowieka a przez naturę. Szkoda, że nie było czasu aby eksplorować kanion, co najwyżej napatrzeć się na piękno skalnego krajobrazu. Ósmego dnia z miasteczka Sjenica dwoma busami wybraliśmy się do Parku Narodowego Uvacz, założonego po to by chronić sępy płowe. Widok na kanion, wieki drążony przez wody wijącej się rzeki Uvacz to prawdziwe cudo natury wypełnione dobrocią i pokorą. Drugi raz jestem w tym miejscu i choć usilnie bym się starał nie znalazłbym słów aby móc wyrazić to czego doświadczyć można patrząc na majestatyczne miejsce Kanionu. Na odchodne krótka wizyta u ostatnich zamieszkałych gospodarzy. Późnej udaliśmy się do Mokrej Góry. Następnego dnia o 08:00 rano wyruszyliśmy na niespełna 2 godzinną przejażdżkę tutejszym expresem, czyli kolejką wąskotorową o nazwie Ćira z muzealnymi wagonami w stylach z różnych czasów ciągnięte przez lokomotywę spalinową. Podróż przez mosty i tunele z krótkimi postojami na przystankach stanowiących stacje lub punkty widokowe. W jednym z punków znajdował się duży kamień, ktoś powiedział, że to kamień spełnienia, jeśli dziewczyna go dotnie będzie miała szczęście w miłości. Podziałało, młodsze Panie dyskretnie muskały dłonią o kamień. Od dotknięcia kamienia nie stroniły także dużo starsze Panie, takie których następnym przystankiem będzie dom spokojnej starości. Ostatnim punktem programu był skansen Drvengrad zbudowany przez Emira Kusturicę na potrzeby filmu „Życie jest cudem”. Niezwykła drewniana wioska, w całości otoczona drewnianym płotem. Wioskę przemierzyłem wzdłuż i w wszerz zaglądając gdzie tylko można było, utrwalając wszystko co możliwe na zdjęciach. Szczęśliwy powrót do kraju dnia następnego około 07:30. Fajna, ciekawa wycieczka polecana przez mnie stałego bywalca Bałkanów. Uczestnik wycieczki 'Po Bałkańsku' - 03- 12.08.2024 Jerzy K. Opole.