5.3/6 (104 opinie)
5.5/6
TRANSPORT: Nie był to mój pierwszy wyjazd z Rainbow, ale po raz pierwszy, bez najmniejszych problemów udało mi się otrzymać od Konsultanta numer biletu, co pozwoliło na skorzystanie z oferowanych przez linię lotniczą udogodnień - wybór miejsca, posiłku, etc. Mam nadzieję, że Biuro utrzyma tę dobrą praktykę. Na Mauritiusie podróżowaliśmy małą i dosyć niewygodną (wąskie odstępy pomiędzy kolejnymi rzędami foteli) toyotą coaster oraz pełnowymiarowym autokarem marki king long. Daleko mu co prawda do standardu, jakie oferują inne marki, ale w porównaniu ze wspomnianą toyotą przy dłuższych trasach i tak znacznie wzrastał komfort jazdy. Wśród kilku kierowców, z których usług korzystaliśmy szczególne wyrazy uznania należą się Aslamowi, który dał się poznać jako mistrz kierownicy i… humoru. Jedynym mankamentem w odniesieniu do transportu było podstawienie przez lokalnego kontrahenta w dniu wycieczki fakultatywnej samochodu ze zbyt małą liczbą miejsc w przestrzeni pasażerskiej. Do wyboru pozostawały składane fotele w przestrzeni bagażowej lub miejsce koło kierowcy. PILOT: Pani Ola dzieliła się z nami nie tylko wiedzą z zakresu historii, kultury, przyrody, ale również własnym doświadczeniem życia na Mauritiusie. Dała się poznać jako osoba dobrze zorientowana w tamtejszych realiach, uprzejma i uśmiechnięta PROGRAM: Niezbyt napięty pozwalający połączyć zwiedzanie z wypoczynkiem. Na pewno w pamięci pozostają zjawiskowe wodospad i ziemia siedmiu kolorów w Chamarel oraz dziewiczy las obserwowany z Gorge View. Dla nich naprawdę warto lecieć aż na koniec świata. Architektura kolonialna broni się sama. Podobnie ma się sprawa z poznawaniem wyspy „od kuchni” - w destylarniach rumu i muzeum cukru oraz na plantacji herbaty i lokalnych knajpkach na trasie objazdu. Za najsłabszy element programu uważam parki (Casela i La Vanille), w których przedstawicieli endemicznej fauny można policzyć na palcach jednej ręki - pustułki, żółwie, nietoperze. Pozostałe okazy zostały sprowadzone z kontynentalnej Afryki. Aż się prosi, aby rozszerzyć program objazdu o rejs do rezerwatu przyrody na Ile aux Aigrettes i zwiedzanie go z miejscowym, licencjonowanym przewodnikiem. Szkoda również, że zmieniono nieco porządek imprezy (objazd przesunięty o jeden dzień), co sprawiło, że nie starczyło czasu na drugą z wycieczek fakultatywnych REASUMUJĄC: wyjazd spełnił moje oczekiwania tak w odniesieniu do zwiedzania, jak i wypoczynku.
5.5/6
Braliśmy udział w wycieczce objazdowej. Program ciekawy, wyjazdy po wyspie nie uciążliwe, sama organizacja wyjazdów bardzo dobra. Pierwszy dzień po przylocie to czas wolny; to dobry pomysł, bo dzięki temu można dojść do siebie po długiej podróży (rozejrzeć się po hotelu, krótki spacer po plaży, "przejść" na miejscowe temperatury). Dzięki temu, że wyjazdy zajmują tylko 4 dni, można również odpocząć (lub spędzić czas indywidualnie). Jeśli ktoś nigdy nie był w tropikach, to być może oceni sam Mauritius jako opiewany "raj na ziemi", choć kilka takich rajów, nawet piękniejszych, widzieliśmy. Niewątpliwie największym plusem tej imprezy to pilot - pan Rafał Kuchar. Wysoka wiedza, kultura, życzliwość oraz bardzo dobre zorganizowanie sprawiają, że turysta pod jego opieką czuje się komfortowo pod każdym względem. On kocha swój zawód i widać, że robi to wciąż z wielką pasją (dla szefów RAINBOW: taki pracownik to skarb!). Z porad praktycznych - komarów ani żadnych innych moskitów nie spotkaliśmy, kremy ochronne z filtrem obowiązkowe. Hotel Casauriana (bo w nim mieszkaliśmy) - bez zarzutu, czysto wszędzie, klimatyzacja działa bardzo sprawnie, bungalowy w pięknym niby parku. Jedzenie codziennie wprawdzie takie samo, ale "repertuar" bardzo szeroki, więc praktycznie codziennie można wybrać coś innego (bo to bufet szwedzki); obsługa restauracji miła, uczynna. WI FI działa, ale tylko w pobliżu recepcji. Osobom wybierającym się do tego hotelu na wypoczynek poleciłbym wariant all inclusive, natomiast przy objeździe śniadania i obiado-kolacje zupełnie wystarczają. Podsumowując: lekka, bardzo fajna wycieczka (ale dla niezbyt "ambitnych"), można sporo zobaczyć i przy okazji - nieźle odpocząć. POLECAMY BARDZO!
5.5/6
Wyjazd na Mauritius był spontaniczną decyzją, ale to był naprawdę dobry czas. Głowa wypoczęta, ciało dogrzane słońcem, a głowa nowymi doświadczeniami i przeżyciami. Przechodząc do konkretniejszych rzeczy: - Rezydentka p. Aleksandra - kompetentna i bardzo uprzejma. Potrafiła doradzić i dać sporo konkretnych wskazówek co do wyspy, nie straszyła i nie odradzała. - Hotel: butikowy z pięknymi wnętrzami, ale trzeba podkreślić, że to bardziej biznesowy hotel. Nie jest za duży, co jest ogromnym plusem, bo nie ma tłoku i właściwie nie spotykasz innych ludzi na terenie hotelu. Co ciekawe, ten hotel musi mieć wysoki poziom, bo podczas naszego pobytu było sporo zamożniejszych turystów i lokalnych osób, które wpadały na krótki pobyt czy uroczystą kolację. Byliśmy nawet częścią świętowania urodzin 70-letniego Maurytyjczyka ;-) Jeśli chodzi o pokoje, to są naprawdę wygodne, ale dla osób wrażliwych na hałas lepiej pomyśleć nad zatyczkami do uszu, albo zmianą pokoju na ten od strony zieleni (w pokojach od strony ulicy jest momentami bardzo głośno i trudno nawet posiedzieć na balkonie). - Lokalizacja: zależało nam na dobrej bazie wypadowej i Ocean V właśnie tak jest usytuowany. Bezpośrednio pod hotelem przystanki lokalnych autobusów - do najbliższego większego miasta (Grand Baie), na północ, na południe i do stolicy. Odjeżdżają praktycznie co kilka minut, bilet do kupienia u konduktora. Jest też opcja taksówek, które na nas trąbią próbując nas złapać, albo nawet prywatnych osób, które też są gotowe nas ze sobą zabrać. Jeśli chodzi o bazę, to wszystko mamy na miejscu lub w niedalekiej odległości "na pieszo" - kantor (uwaga na przerwę w porze lunchu i to, że jest otwarty do ok. godziny 17), duży supermarket Winner's, knajpki (także europejskie, z grillem, czy chińska), kawiarnia Bloom (z europejskimi śniadaniami i lunchami oraz pyszną kawę z French Pressa), lokalne biuro podróży (można zorganizować indywidualne wycieczki lub zamówić kierowcę na cały dzień w sensownych cenach), czy centrum sportów wodnych i nurkowania. Jeśli chcemy mieć większy wybór jedzonka lub pobawić się wieczorami, to zdecydowanie kierunek Grand Baie (ok. 3 kilometrów i kilka złotych za autobus). - SPA: szukaliśmy dobrego miejsca na masaże w okolicy, ale niestety były średnio zachęcające albo zamknięte (mimo wysokiego sezonu). Ostatecznie zdecydowaliśmy się na pakiet dla dwojga w hotelowym SPA i było warto. Skromne pomieszczenia, ale dobry poziom wykonywania przez masażystki, dobrej jakości kosmetyki do zabiegów twarzy i troska podczas całego pobytu. Pytajcie o pakiety - czasem są widoczne zaraz na recepcji, a czasem spotkacie Panie ze SPA na śniadaniu. - Obsługa: bardzo na plus tj. w każdym momencie gotowi, aby obsłużyć i pomóc, uśmiechnięci, dopytujący, czy wszystko jest w porządku - właściwie wszyscy tacy są, od personelu sprzątającego, po recepcję i kelnerów. Jednak, jeśli chodzi o poważniejsze sprawy, to jest to "typowa" mentalność w tym obszarze świata, więc trzeba mocniej naciskać albo po prostu udać się wyżej do Managera (na tamten moment był to Michael, który od razu bierze sprawy w swoje ręce). - Plaża: na południu znajdziemy te rajskie plaże, ale jeśli chodzi o naszą okolicę, to bardzo polecamy tę najbliższą hotelu tj. "Pereybere Public Beach". Sprawdziliśmy dwie inne w dalszych okolicach, ale były to typowo turystyczne plaże i pełne leżaków hotelowych, sprzedawców i "naganiaczy". A ta w Pereybere ma swój cudowny, lokalny klimat - spokojne wejście do oceanu i w miarę czysta woda, schodki na których można posiedzieć z książką, dużo drzew z cieniem, blisko lokalne budki z jedzeniem i świeżymi owocami, a także mieszkańcy, którzy wprowadzają dużo uśmiechu i czasem muzyki. Nas ona urzekła i sprawiła, że chcieliśmy tam wracać. - Jedzenie: pyszne, świeże śniadania z możliwością dodatkowego zamawiania dań jajecznych przygotowanych przez kucharzy. Po kilku dniach są monotonne, bo za wiele tu się nie zmienia, ale na szczęście kolacje są codzienne są zaskakujące. Z reguły a'la carte, które jest przepyszne i na wysokim poziomie, ale też jest szansa na porządny bufet ze świeżymi owocami morza, czy lokalnym jedzeniem. Mieliśmy też świąteczną kolację, która była prawdziwą ucztą (m.in. mule, jagnię, kawior, jadalne złoto). Jedna z Pań określiła tę kuchnię jako FUSION i to właściwe słowo. Na minus to, że kolacja rozpoczyna się od godziny 19, co oznacza, że w ciągu dnia mamy sporą przerwę w jedzeniu (jest opcja dodatkowo płatnego lunchu z a'la carte albo dokupienia all-inclusive płatnego 75 euro za osobę za 1 dzień). - Basen: skromny i dość płytki, ale widok wszystko rekompensuje. To widok na trzy strony świata, piękne góry i ocean zmieniający kolor każdego dnia. Szczególnie polecamy wpadać na zachód słońca, który zdarza się być mocno pomarańczowy albo różowy. Na minus - brak zadaszenia i parasoli przy leżakach, jak twierdzą ze względów bezpieczeństwa, więc to wersja dla tych, którzy mają się dobrze z wystawieniem się na pełne słońce (tym bardziej że to III piętro).
5.5/6
Piękne rajska wyspa . Cudna przyroda, ciekawa historia wyspy . Bardzo profesjonalna przewodniczka Ola , kompetentna, ciepła, bardzo dbała o dobra atmosferę. Dziękujemy