5.4/6 (25 opinii)
5.5/6
Piękny wyjazd z fantastycznym przewodnikiem o ogromnej wiedzy kochający Afryke .
5.5/6
Piękna wycieczka,także dlatego ,że pokazana oczami przewodniczki,która na co dzień mieszka w Afryce Południowej.Serdeczne dzięki Magda za twój profesjonalizm,a także za to ,że jesteś dobrym człowiekiem.Super wyjazd,profesjonalny.Przejazdy długie.ale nie nużące,były przystanki w kilku wioskach afrykańskich przydrożnych,postoje na busz toalety ,a także cały czas opowieści Magdy o miejscach mijanych.Komfortowy autobus,duży jak na naszą 17 osobową grupę,nawet z możliwością indywidualnego ładowania telefonów.Komfortowe lodge w Zimbabwe i Botswanie i oczywiście ostatnia w RPA( położone w pięknym terenie,wsród zieleni i zwierząt.Duże komfortowe pokoje.Kilka hoteli słabych,ale to tylko kilka.Jedzenie pyszne,duży wybór,ale głównie raj dla mięsożerców( steki z wołowiny ,dzikich zwierząt tj.impali,kudu,zebry itd,i pyszne ogony wołowe).Najlepsza tarta cytrynowa,jaką jadlam w życiu w lodgy nad rozlewiskiem Chobe.I oczywiście safari,mimo,ze było ich dużo ,nie nudziliśmy się .Każdy park inny i każde spotkanie ze zwierzętami inne.Najbardziej zapamiętam spotkanie z lwem,który niespodziwanie pojawił się na naszej drodze i przeszedł 3 cm od naszych odkrytych dzipów, i znikł w zachodzącym słońcu rycząc na dobranoc.I oczywiście podchodzenie nosorożcow w ich naturalnym srodowisku z przewodnikami,po uprzednim podpisaniu zgody na wyjście z samochodów.I oczywiście Wodospady Wiktorii,niesamowita kaskada wody znikająca w głębokiej szczelinie na tle podwójnej tęczy.Wycieczka bezpieczna,sprawna,dobrze zorganizowana,polecam.
5.5/6
Afryka jest piękna. Przyroda oszałamia - aż trudno uwierzyć, że wszystkie te zwierzęta, które do tej pory oglądało się w filmach przyrodniczych można zobaczyć na własne oczy w ich naturalnym środowisku. Polecam wszystkim, którzy marzą o safari. RPA nie jest krajem przyjaznym białym. Coraz częściej słychać tam o odwróconym apartheidzie. Najbardziej odczuliśmy to na granicy z Zimbabwe - czarni mają pierwszeństwo, my musieliśmy grzecznie czekać w kolejce do momentu aż ich obsłużą, mimo że kilka grup weszło po nas. W ogóle ta granica to największy hardcore tej wycieczki - w tłumie ludzi (byliśmy jedynymi białymi), w obskurnym, ciasnym pomieszczeniu wśród różnorodnych zapachów trzeba stać w kolejce niemal trzy godziny. Miało to jednak swój koloryt i fajnie się wspomina jak jest już po. Koszmar przejścia granicznego w pełni rekompensuje nocleg w hotelu Rainbow tuż za granicą - jakby się trafiło do innego świata. A tamtejszy kucharz! Takiego jedzenia nie było już na całej trasie - do tej pory z rozmarzeniem wspominam przygotowaną przez niego potrawkę z krokodyla. Niesamowite wrażenie zrobiło na mnie Zimbabwe - kraj pełen kontrastów; z bogatą, wspaniałą i tajemniczą historią Wielkiego Zimbabwe, czasów rozkwitu gospodarczego Rodezji Cecila Rhodesa i powolnego upadku po uzyskaniu niepodległości i przejęcia władzy przez obecnego dyktatora Roberta Mugabe (szeroką wiedzę na ten temat przekazał nam pilot wycieczki). Przez 6 dni pobytu w Zimbabwe byliśmy jedynymi białymi turystami na trasie. Szał komercyjnej turystyki dopadł nas dopiero przy Wodospadach Wiktorii. Ciągłe drogowe patrole policyjne praktycznie uniemożliwiają poruszanie się po tym kraju indywidualnie samochodem. Autokar też zatrzymywali, ale kontrola ograniczała się do spojrzenia w dokumenty. Poza tym na stacjach benzynowych często nie ma paliwa, bywa że w całym mieście - sami tego doświadczyliśmy; trzeba kupować na zapas jak jest. Na każdym kroku widać biedę i skromne warunki życia w mijanych po drodze wsiach i miasteczkach. Większość ludzi mieszka w malutkich domkach w kształcie walca przykrytego strzechą, wodę biorą z pobliskiej rzeki, w której też robią pranie. Aż trudno uwierzyć że w tym kraju 90% mieszkańców to ludzie wykształceni, co czyni Zimbabwe państwem z najniższym odsetkiem analfabetyzmu na kontynencie afrykańskim. Jego mieszkańcy to ludzie inteligentni, kulturalni, dumni, urodziwi (zarówno kobiety jak i mężczyźni), serdeczni i przyjaźnie nastawieni do turystów.Kobiety, mimo że w większości kruchej budowy, są mocarne - na głowach dźwigają ogromnej wielkości torby, kosze lub różne dziwne pakunki, na plecach w chustach dzieci, a i ręce też często mają zajęte. W sąsiedniej Botswanie turystyka to ważna dziedzina gospodarcza kraju.W tym państwie grozi kara śmierci za kłusownictwo, więc tamtejsze parki aż "kipią" zwierzyną. W rezerwacie Chobe widzieliśmy najwięcej zwierząt podczas całej wycieczki - zarówno podczas safari jeepami jak i łodzią przeżyliśmy magiczne chwile. Część przyrodnicza na 6, natomiast odczuwam niedosyt obcowania z miejskimi atrakcjami - brak spacerów po mieście, szwędania się po uliczkach, targach, podglądania miejscowej ludności i jej zwyczajów.
5.5/6
Kierunek mniej "zadeptany" przez turystów, a bardzo ciekawy. Dużo możliwości obserwacji niesamowitej afrykańskiej przyrody. Polecam!