Opinie o Sycylia i Malta

5.0/6 (278 opinii)

5.0/6
278 opinii
Intensywność programu
4.7
Pilot
5.2
Program wycieczki
5.2
Transport
5.0
Wyżywienie
4.1
Zakwaterowanie
4.3
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Sortuj: Najlepiej oceniane
Typ turysty: Wybierz
  • 6.0/6

    Sycylia jest niewiarygodna

    “Sycylia jest niewiarygodna” powiada jeden z bohaterów powieści Leonarda Sciascii. Towarzystwo parmeńskie prosi jednego z gości o opowieść o Sycylii. Co o niej wiedzą? Może tylko to, że “mężczyźni są zazdrośni i załatwiają swoje porachunki nożami”... Za nami wrześniowa wyczekiwana przygoda z Sycylią. Lecieliśmy z Katowic czeskimi liniami Smartwings, sprawnie acz bez przytupu. Katania przywitała nas popołudniem w temperaturze bez mała 38 stopni. Przez kilka dni bazą wypadową był hotel Biancaneva położony u stóp Etny w Nicolosi. Posmakowaliśmy tego pięknego kraju na wszystkie możliwe nam dane sposoby. Podziwialiśmy jej wysokość Etnę z lotu ptaka, z balkonu hotelu w Nicolosi, w drodze do innych miast, ale przede wszystkim obcowaliśmy z nią podczas trekkingu po trudnej żwirowej nawierzchni, gdzie poczuliśmy potęgę i moc natury, momentami ledwo stojąc na wietrze w czarnym pyle, w kosmicznej scenerii napawaliśmy oczy widokami podchodząc do głównego krateru. Byliśmy świadkami jej erupcji w postaci 10 kilometrowego jęzora dymu. Podziwialiśmy przeuroczą zawieszoną na skałach Taorminę, spacerowaliśmy po fascynującym Teatrze Antycznym z obłędnym widokiem na boską Etnę i Morze Jońskie. Jechaliśmy wzdłuż Cieśniny Messyńskiej. Owiał nas boski Eol podczas rejsu z Milazzo na archipelag wulkanicznych Wysp Liparyjskich na Morzu Tyrreńskim. Spacerowaliśmy po krętych uliczkach malowniczego Lipari, po Marina Corta w Zatoce Canneto. Wspinaliśmy się po niekończących schodach do katedry San Bartolomeo, kosztowaliśmy kultowych kulek Arancine i stożków Arancino, jedliśmy pizzę liparyjską, jedliśmy boskie Cannoli z ricottą i pistacjami, piliśmy niesamowitą Granitę mandorla i podziwialiśmy kunszt wyrobu niesamowitych frutta di martorana czyli owoców z marcepanu, ba nawet warzyw i owoców morza. Wdychaliśmy diabelską siarkę na wyspie Vulcano, u stóp Gran Kratere na czarnej wulkanicznej plaży kąpaliśmy się w towarzystwie boga wiatru Eola. Płynąc po Morzu Tyrreńskim podziwialiśmy Grotę Pegaza. Każdego dnia odnajdywaliśmy symbole Sycylii w postaci Trinacrii, czyli meduzy z głową kobiety o trzech nogach zgiętych w kolanach, z wężami, łanami zboża i skrzydłami czy Testa di Moro, czyli sycylijskich głów z ręcznie malowanej ceramiki, skrywającej smutną legendę. Śladem Archimedesa odbyliśmy podróż do Syrakuz, w kaskach wśród limonek przechadzaliśmy się po Parku Archeologicznym Neapolis, zwiedziliśmy Bazylikę św. Łucji, antyczny Rzymski amfiteatr, przeszliśmy "przez" Ucho Dionizjusza. Udaliśmy się do duszy i serca Syrakuz czyli magicznej Ortigii, zwiedziliśmy Świątynię Apollina, spacerowaliśmy po Targu Ortigii nabywając kultowe pistacje z Bronte. Podziwialiśmy Fontannę Diany, zajrzeliśmy do Katedry Santa Maria delle Colonne, byliśmy na Piazza Duomo, przy Źródełku Aretuzy z papirusami i na Placu Archimedesa. Odwiedziliśmy perłę baroku czyli Noto z Palazzo Ducezio, Kościółem San Francesco, San Carlo, San Domenico oraz Palazzo Nicolaci Villadorata. Przeszliśmy przez Porta Reale, odwiedziliśmy Kościół di Monteregine, patrzyliśmy na dachy Noto z wieży widokowej oraz podziwialiśmy odrealnione rzeźby Igora Mitoraja. Odwiedziliśmy rzymską strefę archeologiczną czyli La Dolce Vita w starożytnym Piazza Armerina - Villa Romana del Casale. Pośród bajecznych opuncji, drzewek migdałowych i pistacjowych dotykaliśmy ducha historii w Dolinie Świątyń w Agrigento odkrywając greckie świątynie z przed wieków. Jadąc wzłuż laguny w okolicach Trapani zatrzymaliśmy się przy malowniczych salinach z zabytkowymi wiatrakami. W słońcu i mgle naprzemiennie poddawaliśmy się urokowi Erice, miasteczku sennie zawieszonemu między niebem a ziemią, szukaliśmy ducha na Zamku Wenus Castello di Venere podziwiając bajeczną panoramę na Wyspy Egadzkie. Błądziliśmy kamiennymi uliczkami, zaglądaliśmy do kościołów i sklepików z unikatowym sycylijskim rękodziełem jedząc najlepsze lody pistacjowe na wyspie. Odwiedziliśmy miasto boga czyli dawne fenickie miasto Marsala, w winiarni rodu Alagna kosztowaliśmy wybornych win Nero d'avola i Grillo. Biesiadowaliśmy ucztując na wieczorze sycylijskim, z tańcami, potrawami, napitkiem i śpiewem. Szwędaliśmy się po uroczej Marsali, odkrywając cudne zaułki z fontannami, przechodząc słynną Bramą Garibaldiego wsłuchaliśmy się w rytm miasta przy Piazza della Repubblica, zaglądając do katedry San Tomaso. Nabyliśmy smakowite miody pistacjowe i kasztanowe, wyborne czekolady z Modica, wyśmienity crema di pistacchio, kultowe perfumy pomarańczowe i bergamotkowe oraz zmysłowe Muschio Bianco, pesto pistacjowo - migdałowe, wino alla mandorla oraz swoisty 70 % ziołowo - różany trunek "Oddech Etny" Sospiro dell'Etna - wytwarzany według sekretnej receptury od ponad 150 lat. Spacerując ulicami Palermo czuliśmy ducha Don Corleone, zwiedziliśmy przepiękną Katedrę Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej, oglądaliśmy marionetki lalki Pupi, podziwialiśmy Pałac Królewski z czasów Sycylii Normańskiej, wtopiliśmy się w miasto na słynnym skrzyżowaniu Quattro Canti, zatrzymaliśmy się przy Fontannie Wstydu, jedliśmy Pane e panelle czyli placki z ciecierzycy w bułce z sezamem oraz Pane e crocche czyli krokiety z ziemniaków i sera. Szukaliśmy Ojca Chrzestnego na schodach palermitańskiej Opery największej w całej Italii, a w Monreale wdaliśmy się w arabsko - normański romans zwiedzając majestatyczną kapiącą złotem Katedrę Santa Maria Nuova z czasów normandzkich. Bazą wypadową przez kilka dni był Hotel Biancaneva położony u stóp Etny w Nicolosi. Przyjemny hotel z basenem, z którego od razu niemalże skorzystaliśmy po podróży, niestety z bardzo zimną wodą. Widok z balkonu mieliśmy na Etnę, generalnie bardzo panoramiczny, który uprzyjemniał nam pobyt. Do kolacji należy dokupić napoje, polecamy wino, bardzo dobre czerwone Nero d'avola. Po kolacji wybraliśmy się na wieczorny spacer do Nicolosi, niedaleko, a warto już pierwszego wieczoru poczuć klimat sycylijskiego miasteczka, gdzie po 20 ulice tętnią życiem, unoszą się zapachy, słychać muzykę i śpiew. Następnego dnia wyruszyliśmy w kierunku jej wysokości Etny. Na wysokość 2000 m n.p.m wjechaliśmy sprawnie kolejką gondolową, tam należy już się cieplej ubrać, ponieważ robi się chłodniej i wietrzniej. Po obejściu tegoż przystanku, przesiedliśmy się do specjalnego busa terenowego, który podjeżdża w pobliże głównego krateru na wysokość ok. 3000 m n.p.m. No tam, to już nie ma zmiłuj, wieje bezlitośnie, czasem podczas trekkingu trudno utrzymać się na nogach. Widoki obłędne, kosmiczny krajobraz, czarny pył i żwir odrealniają to miejsce. Warto zapuścić się dalej, gdzie tylko się da, nie kręcić się tylko przy bazie busów. Kłęby dymu, niemal nieustannie unoszące się nad gigantycznym stożkiem, stale przypominają o potencjalnym zagrożeniu. Etna to potężny i wciąż aktywny wulkan. Wystarczy wspomnieć, że w czasie erupcji w 2001 roku zniszczeniu uległa między innymi kolejka linowa, którą dziś jechaliśmy i kilka domów wybudowanych na zboczach. Od tamtej pory odnotowano jeszcze klika znaczących erupcji. Okoliczni mieszkańcy nazywają wulkan „potworem”, ale jednocześnie dodają, że to „poczciwy potwór”. Etna przez swoją ciągłą i niemal codzienną aktywność, stała się też mniej groźna. Erupcje rzeczywiście zdarzają się często, ale najprawdopodobniej właśnie z tego powodu nie są tak intensywne jak w przypadku wulkanów wybuchających na przykład raz na 100 czy 200 lat. Warto zwrócić uwagę na wysokość wulkanu. I tu mała niespodzianka, jest ona zmienna! Nie zdziwcie się więc, że różne źródła podają różne dane. Włosi twierdzą, że Etna ma 3345 m n.p.m., w Wikipedii przeczytacie, że to około 3340 m. W innych źródłach można znaleźć dane od 3320 do 3350 metrów. Niespójność informacji wynika oczywiście z ciągłej aktywności wulkanu i zmianami spowodowanymi erupcjami. Na dole przy schronisku Rifugio Sapienza polecamy kupić miody sycylijskie, szczególnie pistacjowy i kasztanowy oraz 70 % ziołowo - różany trunek "Oddech Etny" Sospiro dell'Etna. Tego samego dnia w towarzystwie Etny, udaliśmy się do Taorminy. Taormina, zwana sycylijskim rajem, uznawana jest za najpiękniejszą miejscowość na Sycylii. Malownicze położenie na zboczach góry Monte Tauro, wąskie uliczki pełne zabytkowych budowli, bajeczne widoki, ponad 300 słonecznych dni w roku, widok na dymiący wulkan Etna, składa się na zjawiskowość Taorminy. Warto zwiedzić ruiny greckiego amfiteatru, przejść się główną ulicą starego miasta, oraz nacieszyć oko bajkową architekturą i przepięknymi, śródziemnomorskimi widokami. Wszak sam Goethe napisał, że Taormina to “największe dzieło sztuki i natury”. Ruiny starożytnego teatru, pochodzące z III wieku przed naszą erą, są największą atrakcją turystyczną Taorminy. Wprawdzie wydaje się, że podobnych atrakcji jest w Italii bardzo dużo, to jednak ten amfiteatr bije wszystkie pozostałe na głowę swoją lokalizacją. Położony na zboczu góry, oferuje przepiękne widoki na morze, wschodnie wybrzeże Sycylii, góry czy Etnę. Po zwiedzeniu teatru, kroki kierujemy ku Corso Umberto, wąskiej uliczki oblepionej sklepami z pamiątkami, lokalnymi wyrobami, knajpkami, słowem wszystkim co mogłoby zatrzymać się choć na chwilę. Po drodze zwiedzamy kościół św. Katarzyny oraz plac IX Aprile, na którym znajduje się brama messyńska prowadząca do starówki, o widokach na morze nie wspomnę. W czasie wolnym polecamy spacer do pięknego ogrodu, do którego prowadzą strzałki z głównej ulicy Taorminy. Dla niektórych głównym atutem tej miejscowości, to urokliwe plaże, no i oczywiście lazurowe wody Morza Jońskiego. U podnóża miasta znajduje się kilka zatoczek oddzielonych od siebie wysepką Isola Bella. Jest to malutka, zalesiona wyspa, na której znajduje się kilka posiadłości. Wysepkę można przemierzyć piechotą, gdyż dozwolony na jej terenie jest tylko ruch pieszy. Najwięcej plażowiczów przyciąga jednak położone na przedmieściach Taorminy słynne kąpielisko Giardini Naxos. To najstarsza miejscowość Na Sycylii, której powstanie datuje się na 735 rok p.n.e. Kolejnego dnia sycylijskiej przygody, jadąc wzdłuż Cieśniny Messyńskiej udaliśmy się do portu w Milazzo, by odbyć rejs na Wyspy Liparyjskie. W części rejsu towarzyszyła nam erupcja Etny i jęzor dymu na 10 kilometrów. Zaiste niebywałe to były widoki. Promem przez Morze Tyrreńskie płynęliśmy najpierw na Wyspę Lipari. Stworzone z kipiącej lawy wulkanicznej, kształtowane wiatrem i rozpieszczone przez naturę są całkiem różne od siebie i zarazem niezwykłe. Zatrzymaliśmy się na zielonej wyspie Lipari w Marina Corta nad Zatoką Canneto. Pełne uroku senne miasteczko zaprasza do leniuchowania lub spacerów po kamiennych uliczkach. W czasie wolnym warto podejść schodami, niestety dość licznymi do Katedry San Bartolomeo. Warto dla orzeźwienia posmakować granity o smaku migdałowym, dla mnie mistrzostwo świata, ale smaków jest całe mnóstwo. Archipelag Wysp Liparyjskich, znany jest również pod nazwą Wysp Eolskich. To właśnie tu, według legend mitologii greckiej, bóg wiatrów Eol miał swoją siedzibę i z polecenia Zeusa zarządzał tam wiatrami. Jak głosi legenda, Eol uwięził nieprzychylne Odyseuszowi wiatry, by ten, po zwycięstwie pod Troją mógł spokojnie wrócić do domu. Dzięki delikatnemu zachodniemu wiatrowi statek Odyseusza spokojnie płynął w stronę Itaki. I wszystko mogło się udać, pod warunkiem, że reszta wiatrów do końca podróży zamknięta byłaby w worku. Tego zalecenia nie posłuchali jednak towarzysze Odyseusza i widząc już ląd Itaki, ciekawi, co kryje się w środku, wypuścili wszystkie wiatry. Te zawróciły statek Odyseusza z powrotem na Wyspy Eolskie. Eol jednak nie chciał ponownie wiatrów do worka zamknąć. I choć być może jest to jedynie legenda, to rzeczywiście pierwszymi, którzy osiedlili się w IV wieku p.n.e. na tych wyspach, byli Grecy. Grecy odkryli bardzo dobre właściwości obsydianu i powulkanicznej skały, z której z powodzeniem wyrabiano narzędzia do cięcia i dzwonki. Rzymianie Wyspy Eolskie zamienili w kurort uzdrowiskowy i wypoczynkowy. Wszystko za sprawą wysokiego stężenia siarki w morskiej wodzie. W 1544 roku tureccy piraci wzięli do niewoli cały lud zamieszkujący wyspy, a cesarz Karl V wybudował na Lipari cytadelę i nakazał na nowo zaludnić wyspy. Za czasów Mussoliniego natomiast zsyłano tam przestępców i więźniów politycznych. Dziś najbardziej zaludnioną wyspą jest Lipari, pozostałe zamieszkiwane są sporadycznie i kuszą swoją dziką i piękną naturą. Tego samego dnia popłynęliśmy na Wyspę Vulcano, by tam w towarzystwie Gran Kratere, na czarnej plaży wulkanicznej w objęciach Eola Boga Wiatru, zakosztować kąpieli w ciepłych wodach Morza Tyrreńskiego. Do wyboru są dwie plaże, biała "siarkowa" z wiadomym odorkiem lub specyficzna czarna plaża z obłędnie ciepłą wodą i cudnym widokiem na zatoczkę, którą polecamy. Vulcano, to trzecia pod względem wielkości wyspa na archipelagu i zarazem jedna z najdziwniejszych. Wszystko za sprawą uśpionego wulkanu, który w każdej chwili może wybuchnąć. To, ale również egzotyczna roślinność, która porasta tę wyspę, czyni ją bardzo atrakcyjną i niesamowitą. Uroku i nieco tajemniczości dodają wywiewy gazu i dymu czyli fumarole unoszące się ze szczelin skalnych na całej wyspie. Każdy, kto lubi podwyższony poziom adrenaliny, powinien wybrać się na zbocze krateru wulkanu Gran Kratere. Na zboczach wyspy można znaleźć nawet stworzone przez naturę rzeźby z lawy, a także miejsca, gdzie wydobywająca się z wulkanu siarka doprowadza wodę morską do wrzenia. Czarna plaża wulkaniczna jest kosmiczna, woda bajecznie ciepła, a otoczenie z wystającymi z morza wysepkami niezwykłe. Rzymianie nazwali wyspę Vulcano, uważając ją za komin kuźni boga ognia Wulkanusa, przy czym wyspa rosła wg nich dzięki okresowemu oczyszczaniu paleniska kuźni. Trzęsienia ziemi towarzyszące erupcjom uważane były za zjawiska powodowane przez wykuwanie przez Vulcanusa broni dla boga Marsa i jego armii. Następnego dnia udaliśmy się w drogę do Syrakuz, jednego z najpotężniejszych miast greckich w czasach starożytnych. W asyście poskręcanych drzew limonkowych zwiedziliśmy Park Archeologiczny della Neapolis z największym na Sycylii greckim teatrem z V w. p.n.e. i amfiteatrem rzymskim, w którym do dziś wystawiane są dramaty klasyków greckich, oraz w kaskach na głowach podziwialiśmy kamieniołomy wraz ze słynną grotą „Ucho Dionizjusza”, słynącą z niezwykłej akustyki. Pomysłodawcą nazwy był ponoć Caravaggio, który również zachwycił się akustyką panującą w jaskini. W III w. p.n.e. Syrakuzy zostały podbite przez Rzymian, którzy zajęli greckie pałace. Po upadku Zachodniego Cesarstwa Rzymskiego Syrakuzy straciły na znaczeniu. Przestały być ważnym ośrodkiem handlowym. To tutaj urodził się, żył i zginął Archimedes. W Syrakuzach przebywali także m.in. Platon, Ajschylos czy Epicharm. Zawitali tutaj ewangelista Łukasz czy apostoł Paweł, o czym zresztą wspomina Nowy Testament. W kolejnej części dnia udaliśmy się na starówkę położoną na wysepce Ortigia, gdzie znajduje się barokowa katedra zbudowana w dawnych murach świątyni greckiej. Wyspa ma około 1500 m długości i ponad 600 m szerokości. Jak na każdym włoskim starym mieście, warto pobłądzić trochę wąskimi uliczkami, odkrywając urocze zakątki i monumentalne zabytki. Od 2005 roku wyspa Ortigia znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Na wyspę weszliśmy Mostem św. Łucji - Ponte Santa Lucia. Idąc przed siebie, dotarliśmy do ruin antycznej bramy miejskiej Porta Urbica, a kawałek dalej, zobaczyliśmy ruiny świątyni Apolla przy placu Largo XXV Luglio. Jest to najstarsza świątynia na Sycylii, która została zbudowana w stylu doryckim. W czasach świetności jej wielkość była imponująca, a kolumny miały wysokość nawet osiem metrów. Plac Archimedesa otoczony jest pałacami z różnych okresów. Jego charakterystycznym elementem jest Fontanna Diany z początku XX wieku. Z fontanną związany jest mit o nimfie Aretuzy, która uciekła do Syrakuz przed bogiem rzeki Alfejosem. Jedna z rzeźb przedstawia nimfę, która próbuje się uwolnić. Na środku fontanny stoi bogini Diana, obrończyni miasta, która chroni nimfę. Najważniejszym miejscem na wyspie Ortigia jest Plac Katedralny - Piazza Duomo. Otoczony jest on barokowymi fasadami świątyń i pałaców w kolorze kremowym, które powstały po wspomnianym wcześniej trzęsieniu ziemi. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem jednolitości i spójności tego placu. Najpiękniejszym budynkiem, który znajduje się na placu jest Katedra - Duomo di Siracusa. Charakteryzuje się bogato zdobioną fasadą w stylu baroku sycylijskiego oraz dwoma rzeźbami świętych. Do katedry przylega Pałac Arcybiskupa. Wnętrze świątyni jest dość surowe, mimo to robi ogromne wrażenie. Drugim ważnym zabytkiem na Placu Katedralnym jest Opactwo św. Łucji - Chiesa di Santa Lucia alla badia. Warto w czasie wolnym zobaczyć jej wnętrze, pomimo tego, że fasada nie wyróżnia się niczym szczególnym. W środku znajduje się obraz „Pogrzeb Łucji” autorstwa Caravaggio. Na zachodzie wyspy rozciąga się promenada na prawie pół kilometra Foro Vittorio Emanuele II. Ciągnie się od od bramy miejskiej Porta Marina do naturalnej Fontanny Aretuzy. Fontanna Aretuzy znajduje się w niewielkim parku, w którym można zobaczyć oryginalne rośliny m.in papirusy. To tak naprawdę naturalne źródło, do którego woda dostaje się przez skały bezpośrednio z morza. Według mitologii nimfa Aretuza uciekając przed bogiem rzeki Alfejosem uciekła do Syrakuz, a tam bogini Diana zamieniła ją w istniejące do dziś źródło wody. Na koniec tego fascynującego dnia pojechaliśmy do Noto, stolicy baroku sycylijskiego. Zacznę jak u Alfreda Hitchcocka, od trzęsienia ziemi. Trwało zaledwie 4 minuty. Krótko. Wystarczyło jednak, by zamienić wielowiekowe miasto w chaotyczne gruzowisko. Wieczorem 9 stycznia 1693 roku, wstrząsy sejsmiczne o sile około 7.4 magnitudo, bez szacunku dla historii i tradycji przetoczyły się przez miasto i okolicę. Zniszczyły ile mogły. Dotknęły łącznie 49 miasteczek. Cios wymierzony w Noto przez naturę był jednak tak silny, że prace mieszkańców przy odgruzowywaniu miasta odsłaniały coraz bardziej rozpaczliwy obraz skutków trzęsienia ziemi. Ostatecznie na podstawie poznanego rozmiaru zniszczeń podjęto decyzję o odbudowie miasta, acz w nowym miejscu 8 km dalej. Dotychczasowe miasto zyskało nową nazwę czyli Noto Antica i w formie gruzowiska można je oglądać do dzisiaj. Praktycznie wszystko w Noto wykonane jest z kamienia. Ciężar tego kamienia czuje się nad głową podczas spaceru. Na małej powierzchni zgromadzonych jest tyle dużych, masywnych i ciężkich kamiennych budynków, że odnosi się wrażenie jakby ziemia ledwo dawała radę unieść je wszystkie. Królewski charakter zabudowy uderza w oczy natychmiast i widać tu inspirację najbardziej monumentalnymi budowlami Wiednia i Paryża. Przechadzając się uliczkami Noto trudno wyobrazić sobie, że XVII-wieczni budowniczowie i mieszkańcy zbudowali to miasto od zera zaledwie w kilkanaście lat. W roku 2002 miasto zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Przy okazji warto wspomnieć, że materiał budowlany, którym jest żółtawy tuf został wybrany nie przypadkowo. Jest to skała pochodzenia wulkanicznego, która przybiera specyficzną barwę pod wpływem promieni słońca. Zmiana barwy promieni słonecznych przed i podczas zachodu słońca ze szczególnym urokiem odbija się w fasadach budynków, przyjmując zabarwienie od miodowo-żółtego po różowy, w końcowej fazie zachodu. Główny szlak spacerowy przebiega wzdłuż ulicy Corso Vittorio Emanuele, która z jednej strony zamknięta jest okazała bramą miejską w formie łuku - Porta Reale, a z drugiej malowniczym placem z fontanną - Fontana d’Ercole. Warto podejść do Katedry ukończonej w roku 1776, znajdującej się na podwyższeniu, do której prowadzą niezwykle efektowne schody. Przy Katedrze dodatkowo możemy podziwiać niesamowite rzeźby Igora Mitoraja. Kościół San Carlo znajdujący się przy głównej ulicy Corso Vittorio Emanuele wyróżnia wklęsła fasada o trzech kondygnacjach, każdej w innym stylu: doryckiej, jońskiej i korynckiej. Bardzo piękne wnętrza, polecamy z tegoż kościoła wąskimi krętymi schodkami udać się na taras widokowy, całe Noto jak na dłoni. Przy stromej i bardzo malowniczej uliczce via Corrado Nicolaci znajduje się wspaniały Palazzo Nicolaci Villadorata znany z imponujących i niepowtarzalnych balkonów wspartych na rzeźbionych przyporach w kształcie gryfów, koni, lwów, syren i cherubinów. Sama ulica via Corrado Nicolaci zamienia się w dywan kwiatowy w każdą trzecią niedzielę maja podczas święta Festa dei Fiori. Kolejny dzień rozpoczęliśmy od podróży w kierunku zachodniego wybrzeża, zrobiliśmy przystanek w Piazza Armerina, by zwiedzić rzymską willę Villa del Casale, jednego z najbardziej niezwykłych zabytków, przyozdobionego przepięknymi mozaikami posadzkowymi. Sądziliście, że bikini wymyślili kreatorzy mody w połowie XX wieku? Ano nie, ten skąpy strój nosiły już panie zamieszkujące starożytną Villa Romana del Casale, w której wiodły prawdziwe La Dolce Vita. Villa Romana del Casale uważana jest za najwspanialszy zabytek archeologiczny na Sycylii. Była to część posiadłości ziemskiej powstała ok. III-IV wieku n.e. Niespotykanie piękne i okazałe mozaiki o różnej tematyce zachowały się w tak dobrym stanie, ponieważ w XII wieku w wyniku powodzi pokryte zostały mułem i zasypane na bez mała 700 lat. Pierwsze fragmenty budynku odkryto w XIX wieku, ale dopiero wykopaliska prowadzone w połowie XX wieku pozwoliły odkryć najcenniejsze fragmenty i sprawiły, że obiekt ten trafił na listę obowiązkowych punktów każdej wycieczki po Sycylii. Zastosowana technika zdobnicza wskazuje na udział artystów z Afryki. Mozaiki ukazują prawdziwe La Dolce Vita mieszkańców czyli polowania i rozkosze cielesne. Najcenniejsze przedstawiają właśnie kobiety w stroju zbliżonym do współczesnego bikini. Następnie podjechaliśmy do Doliny Świątyń w Agrigento, gdzie zwiedziliśmy świątynie greckie. Spośród dziesięciu świątyń znajdujących się na terenie Valle dei Templi największa i niezwykle imponująca, to Świątynia Zgody. Sam Olimp musiał patrzeć z zazdrością na tego wspaniałego, acz niezbyt zgrabnego kolosa, długiego na 113 m i szerokiego na 56 m oraz posiadającego powierzchnię ok. 6,5 tys. m kw. W 406 r. p.n.e. podczas oblężenia kartagińskiego w budynku zabarykadowali się podobno wszyscy mieszkańcy Akragas. Ponoć rozmiar kompleksu miał raczej podrażnić bogów lub przestraszyć ludzi, niż przyczynić się do chwały tych pierwszych i zachwycić drugich. Wszystkie świątynie w dolinie, podpalone przez Kartagińczyków w 406 r. p.n.e., zostały trzy wieki później odbudowane przez Rzymian z poszanowaniem oryginalnego stylu doryckiego. Ostateczny cios zadały im trzęsienia ziemi i chrześcijanie zachęceni edyktem tesalońskim cesarza Teodozjusza I Wielkiego z 380 r. Dewastacji uniknęła jedynie Tempio della Concordia - Świątynia Zgody, którą w 597 r. biskup Agrygentu Grzegorz zamienił na chrześcijańską bazylikę, która dziś uchodzi za najlepiej zachowaną tego typu budowlę dorycką na świecie. Zwiedziliśmy ponadto imponującą Świątynię Hery, Heraklesa i Zeusa oraz nekropolię. Zachwycaliśmy się drzewami migdałowymi oraz pistacjowymi, nasze oczy przykuło również wiekowe drzewo figowca. Dzień szósty, to zachodnia Sycylia i kierunek Erice. Najpierw jednak jadąc wzdłuż laguny w okolicach Trapani zatrzymaliśmy się przy malowniczych salinach z zabytkowymi wiatrakami. Jak Garibaldi, który przybył w te okolice w 1860 roku, ale nie jako turysta tylko jako “wyzwoliciel”. Nie miał czasu, dzielny generał, podziwiać tego skrawka Sycylii, bo w swoich pamiętnikach nic nie wspomina o różowych flamingach, wiatrakach czy salinach. Drugiej szansy już mieć nie będzie, bo zmarło mu się dość dawno. Tak więc mamy ten skrawek Sycylii, gdzie od niepamiętnych czasów produkuje się sól, odparowując morską wodę. Wiatru i słońca tu pod dostatkiem, więc proces jest dość szybki. Jak okiem sięgnąć ciągną się solanki, czyli zasolone zbiorniki wodne, a wiatraki opuszczone i zrezygnowane poddają się upływowi czasu. Miały pecha, że postawiono je tutaj na Sycylii, bo w innych szerokościach geograficznych dziś byłyby dumą regionu waloryzując krajobraz. Wiatraki kojarzą się nam z Don Kichotem i na Sycylii to akurat jest tradycją, cokolwiek chciałoby się zmienić, to jak walka z wiatrakami. Tak à propos, autor Don Kichota, Cervantes, przebywał na Sycylii, lecząc rany po bitwie pod Lepanto właśnie tutaj zaczął pisać Don Kichota. Stoją te smutne i malownicze wiatraki, a do towarzystwa im przylatują flamingi. I brodzą w solankach te dostojne ptaki na różowych długich nogach przez większą część roku, a potem odlatują do “ciepłych krajów”. Zastanawiam się jak to jest, że dawniej ludzi, którzy pracowali w salinach, czyli zakładach produkujących sól z wody morskiej, od razu można było rozpoznać po powykrzywianych kończynach, a flamingom ta sól nie szkodzi i nie wykrzywia im tych zgrabnych nóżek. Dotarliśmy do Erice, średniowiecznego i kamiennego miasteczka położonego na szczycie góry Erice z piękną panoramą na Wyspy Egadzkie. Zawieszone gdzieś między niebem a ziemią Erice, to urocze miasteczko zwane średniowieczną perłą Sycylii. I nie ma w tym żadnej przesady. Średniowieczne budynki, ozdobione lokalną sztuką, wkomponowane w wąskie, brukowane uliczki, wywołują niesamowite wrażenia. Położone na wzgórzu średniowieczne miasteczko dumnie wznosi się nad pozostałymi miejscowościami Sycylii, królując i zapewniając niesamowite widoki na Morze Tyrreńskie, okoliczne wyspy i urocze wzgórza, okalające sycylijskie doliny. Nazwa Erice odnosi się do Eryksa, półboga syna Wenus i Bute. Eryks pokonał w walce samego Heraklesa i tym samym panował nad pierwotnymi mieszkańcami Sycylii. W dawnych czasach Erice pełniło funkcję latarni morskiej dla statków, wpływających na Wyspy Egadzkie. Okoliczni mieszkańcy żartują, że dostępu do Erice broni sam Zeus, spuszczając na miasteczko mleczną mgłę, a drogę ukrywając w gęstych chmurach. I coś w tym jest, ponieważ nawet jeśli w Trapani jest słoneczna, bezchmurna pogoda, to już na drodze do Erice znajdziemy się w chmurach. Warto przejść przez Porta Trapani, ponieważ zaraz po lewej stronie znajduje się imponujących rozmiarów dzwonnica Campanile of Erice. Wchodząc do Erice będziesz mieć wrażenie, że jesteś w zupełnie innym świecie, bardziej odległym, nieco magicznym, ale i spokojniejszym. W Erice jakby zignorowano nowoczesny charakter, jaki ukształtował pozostałe miasta sycylijskie. Odgrodzone murami miasteczko żyje innym rytmem, nieco uśpionym. Spacerując krętymi, brukowanymi, miejscami bardzo wąskimi uliczkami zachwycisz się surową kamienną zabudową miasta, lokalną sztuką i cepelią. Tam gdzie niegdyś dumnie na wzgórzu wznosiła się świątynia Wenus, a żeglarze mogli skorzystać z uciech cielesnych, dziś zwiedzić możemy ruiny zamku Castello di Venere wzniesionego przez Konstantyna. Zwiedzając ruiny, warto odkryć Pozzo di Venere, cysternę wykutą w skale. Zgodnie z jedną ze starszych legend miasta w tej cysternie gromadzono wodę na kąpiele samej Venus. W Erice kościołów do zwiedzania nie brakuje. Właściwie, w która stronię nie pójdziesz, zawsze trafisz na piękny i zabytkowy kościół. Jednak San Giuliano jest jednym z tych piękniejszych świątyń w mieście. W słońcu i mgle naprzemiennie poddawaliśmy się urokowi Erice, miasteczku sennie zawieszonemu między niebem a ziemią, szukaliśmy ducha na Zamku Wenus Castello di Venere podziwiając bajeczną panoramę na Wyspy Egadzkie. Błądziliśmy kamiennymi uliczkami, zaglądaliśmy do kościołów i sklepików z unikatowym sycylijskim rękodziełem jedząc najlepsze lody pistacjowe na wyspie. Tegoż popołudnia udaliśmy się do Marsali, dawnego fenickiego miasta, które sławę zawdzięcza produkowanym tu mocnym, deserowym winom o tej samej nazwie. Będąc w winiarni rodu Alagna idąc w tany z Bachusem, kosztowaliśmy wybornych win, zakupiliśmy w bardzo dobrych cenach Nero d'avola i Grillo, oczywiście win była bardzo szeroka oferta od wytrawnych, po słodkie likierowe oraz moszcz. Tego wieczora odbył się w hotelu President, w którym nocowaliśmy Wieczór Sycylijski, biesiadowaliśmy zatem radośnie przy dobrym winie, smacznym jadle, słuchając śpiewu i muzyki na żywo. Marsalę moi mili, trzeba zwiedzić na własną rękę i to też polecamy, ponieważ gdyż, to miasto jest tego warte. Marsa al-Allah, to po arabsku Miasto Boga. Marsala ma swój ważny wkład w zjednoczenie Włoch, to tutaj w 1860 roku przybił do brzegu Garibaldi wraz ze swoimi żołnierzami, to stąd wyruszył na podbój Sycylii, a potem Rzymu. Centro Storico Marsali, to piękny barokowy ośrodek miejski z uroczymi fasadami typowo sycylijskich domów, otoczony prawie niezniszczonymi murami miejskimi z XVI wieku. Centrum starego miasta, to Piazza della Repubblica z katedrą San Tomaso, do której trzeba zajrzeć. W jednym z zaułków trafiliśmy na dziedziniec z uroczą fontanną w asyście niesamowitych drzew cedrowych, ależ to była uczta dla oczu, a kiedy zapaliły się pobliskie latarnie wytworzył się iście magiczny i bajkowy klimat. Można przejść się do portu, by Bramą Garibaldiego ponownie wejść na stare miasto. Warto pozaglądać do małych sklepików, gdzie ceny miodów, oliwy, czekolad są naprawdę o wiele niższe niż w sąsiedztwie obleganych miejsc turystycznych. Kolejny dzień, to niesamowite Palermo, które zostało założone przez Fenicjan w 734 roku przed urodzeniem Chrystusa. W mieście znajduje się największy budynek opery we Włoszech i jeden z największych tego typu budynków w Europie. To otwarty w 1897 roku gmach Teatro Massimo projektu Giovanniego Battista Gillipo Basile. Teatr słynie ze swojej nadzwyczajnie dobrej akustyki oraz kubatury. To przed tym gmachem w Palermo kręcono słynną finałową scenę filmu Ojciec chrzestny III. Zwiedziliśmy oczywiście majestatyczną Katedrą budowaną przez kilka stuleci. Kolejną ciekawostką o Palermo jest to, że znajdziecie tutaj najlepszy street food świata. Przynajmniej tak było jeszcze kilka lat temu. Mix kuchni włoskiej, arabskiej, hiszpańskiej i greckiej, to wybuchowa i zarazem pyszna mieszanka. Niestety tylko z zewnątrz mogliśmy oglądać Palazzo dei Normanni czyli Pałac Normanów zamieszkiwany przez lata przez królów Sycylii. Jest intrygujący, można powiedzieć wręcz, że dziwny. Budowany był w różnych epokach, przez co składa się jakby z osobnych modułów architektonicznych. Jednym z głównych punktów zwiedzania jest słynne skrzyżowanie ulic Via Maqueda i Via Vittorio Emanuele, nazywane Quattro Canti, to świetny punkt orientacyjny w Palermo. Prowadzi z niego prosta droga do Katedry, Placu Pretoria, portu czy do Teatru Massimo. Skrzyżowanie jest placem w formie ośmioboku, przyozdobionego w hiszpańskim stylu. Cztery ściany Quattro Canti zdobią posągi. Mnóstwo ludzi, taksówek na trzech kołach, bryczek z końmi w kapeluszach i grajków. Kilka kroków stąd znajduje się fontanna. Nie byle jaka, bo prawdopodobnie jedna z ładniejszych w Europie. Nosi kilka nazw, ze względu na nazwę placu, na którym się znajduje, mówi się na nią Fontana Pretoria, jednak historycznie nazywana jest Fontana della Vergogna czyli Fontanna Wstydu. Powstała w 1554 roku we Florencji. W 1574 roku zabytek rozmontowano na 644 fragmenty, które przeniesiono do sycylijskiego miasta. Wszystko przez 48 nagich posągów, które tak gorszyły zakonnice pobliskiego zakonu, że te postanowiły uszkodzić nosy męskim postaciom. Legenda głosi, że chciały usunąć inne elementy rzeźb, ale nie mogły zebrać się na odwagę. Polecamy skosztować Pane e panelle czyli placka z ciecierzycy w bułce z sezamem oraz Pane e crocche czyli krokietów z ziemniaków i sera. Symbolem Palermo jest Geniusz z Palermo czyli Genio di Palermo. Przedstawiany jako mężczyzna w średnim wieku, prezentowany na pomnikach z wężem na kolanach, to dobry omen i patron oraz personifikacja miasta. Wywodzi on się już z czasów przed rzymskich, a jego obecność, to dobry znak dla każdego mieszkańca Palermo. Niestety z powodu pandemii zamknięte zostały do odwołania Katakumby Kapucynów, m.in ze słynną zabalsamowaną "śpiącą" Rozalką, której nie było nam dane podczas tej wizyty w Palermo zobaczyć. Miasto wciąga i intryguje, z pewnością tu wrócimy, by na własną rękę raz jeszcze zwiedzić to piękne miasto. Ostatnim punktem wyprawy było Monreale z niebywałą Katedrą z czasów normandzkich, którą zdobi w środku ponad 6000 m2 przepięknych i złotych mozaik. Monreale jest niewielkim, przytulnym, pozbawionym zgiełku miasteczkiem z wąskimi uliczkami, zaułkami i placykami, przy których kamienice ozdabiają wystawione butiki i stragany z wszelkim dobrem, w dużej mierze przeznaczonym dla turystów. Monreale, czyli Królewska Góra, we wczesnym średniowieczu była królewskim miejscem polowań na zwierzynę. Z góry położonej na wysokości 310 m n.p.m. spogląda się na Palermo i dolinę Conca d’Oro, „złotą muszlę”, której miano nadały mieniące się niczym złoto uprawiane tu cytrusy. Dzisiaj, zachwycającą panoramę na Palermo, zatokę i Conca d’Oro oglądać można z Belvedere usytuowanego na tyłach kompleksu katedralnego Monreale. To Monreale wybrał król Wilhelm II Dobry, wnuk króla Rogera II na miejsce ufundowania klasztoru i katedry. Nie obędzie się bez legendy, która jest wiązana z powstaniem zespołu. Otóż, gdy podczas polowania zmęczony król usnął, przyszła do niego we śnie Matka Boska wskazując miejsce, w którym jego ojciec, król Wilhelm Zły, zakopał skarb. Skarb miał być przeznaczony na budowę maryjnego kościoła. I tak się stało, skądkolwiek by nie pochodził ten skarb, w latach 1165-80 powstała bazylika uważana za największy kościół normański, oraz zespół klasztorny, do którego sprowadzeni zostali mnisi benedyktyni. W Monreale, dzięki protekcji papieża utworzono arcybiskupstwo, konkurencję dla biskupstwa w Palermo. Opat klasztoru otrzymał znaczące uprawnienia m.in. sądownicze. Monreale miasteczko, budowało się z czasem wokół sakralnych zabudowań. Katedra w Monreale, której budowa trwała piętnaście lat, a jej konsekracja nastąpiła dopiero w 1267 r. jest długa na sto dwa metry. Wypełniona jest bogatymi dekoracjami z kolorowego marmuru i niezliczonymi mozaikami, zajmującymi ponad sześć tysięcy trzysta metrów kw., większą powierzchnię mozaik ma tylko konstantynopolska Hagia Sophia. Z przepychem złota, na ponad 130 mozaikach przedstawione są sceny ze Starego i Nowego Testamentu, żywoty św. Piotra i Pawła oraz oznaczeni imionami, święci i męczennicy. W ogromnej absydzie króluje pełen ekspresji Chrystus Pantokrator otoczony złocistymi aniołami. Ikona Chrystusa Wszechwładcy wypełnia sklepienia absyd normańskich kościołów, acz nie tylko, ale ta w Monreale jest największa. Jarosław Iwaszkiewicz przytacza taki jej opis: „(…) Chrystus Pantokrator o chudej ascetycznej twarzy, o niezgłębionych czarnych oczach, z prawicą groźnie wzniesioną ku górze. Po bokach szereg zadumanych, rozmodlonych aniołów”. Spiżowe drzwi o wysokości ośmiu metrów przyjechały do Monreale w 1186 r. Na czterdziestu ośmiu płaskorzeźbach wytłoczone są sceny biblijne od Stworzenia począwszy. Bizantyjskie mozaiki i arabskie roślinne wzory są kanonem normańskich bazylik na Sycylii. Katedra w Monreale zamknęła wyjątkowy romański etap architektoniczny na Sycylii i wiek Normanów. Obaj królowie, Wilhelm I Zły i Wilhelm II Dobry pochowani zostali w katedrze Santa Maria Nuova w Monreale. Kolejnego dnia sycylijskiej przygody, niestety przyszło nam pożegnać się z tą piękną wyspą. Patrząc z góry z okna samolotu, na chwilę ukazała swe oblicze królowa Etna, by otulić się szalem z mgły i zniknąć w chmurach. Sycylia, to magiczna wyspa słońca, przyciąga i fascynuje, zachwyca wyjątkowymi miastami z niezwykłą architekturą. Czaruje krajobrazem, od skalistych i poszarpanych brzegów, wysokich klifów, przez piękne piaszczyste oraz czarne wulkaniczne plaże. Do zobaczenia!

    Jolanta - 13.10.2021

    52/55 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Sycylia - Malta

    Wszyscy byliśmy zachwyceni

    Anna, Wrocław - 09.09.2014

    10/11 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Super!!!

    Wycieczka od początku do końca spełniła moje oczekiwania. Dodatkowym atutem było to, że w wielu pięknych klimatycznych miejscach nie było wielu turystów,a zdarzało się,że nasza grupa to byli jedyni zwiedzający. Dobrze że program uwzględniał czas wolny, podczas którego można było spróbować lokalnych przysmaków( takich jak lody o smaku nutelli, których szukałam w różnych miejscach bezskutecznie przez 4 lata,a znalazłam w Erice) czy kupić pamiątki. Również na wielką pochwałę zasługuje zorganizowanie wyjazdu na Maltę przy bardzo dużych obostrzeniach z ich strony. Tu wielkie podziękowania dla pilota Pana Wojciecha Wyszogrodzkiego,który wziął na siebie całą papierologię i wszystkiego przypilnował. Dla Rainbow duży plus za przewidzenie że nie wszyscy będą mogli jechać na Maltę i dołączenie tych osób do równoległej wycieczki,która płynęła na Wyspy Liparyjskie. Polecam wycieczkę oraz biuro podróży,które ją firmuje, w 100%. W przyszłości też z Wami pojadę:)

    Miroslawa, Warszawa - 21.07.2021

    16/18 uznało opinię za pomocną

  • 5.5/6

    Wspaniała podróż poślubna z Rainbow! Dziękujemy :)

    Wyjechaliśmy w podróż poślubną 21.07.19, dzień po ślubie na wariata :) Pierwszy tydzień zwiedzanie: Codziennie bolały nas nogi i nie mogliśmy odespać tej naszej imprezy, ale daliśmy radę, więc tym bardziej w zwykły urlop - program i zwiedzanie jest naprawdę nie przytłaczające. Pilot Wojciech bardzo pozytywny i z poczuciem humoru, posiada ogromną wiedzę na temat Włoch i Sycylii, którą umie przekazać, ponieważ jest wykładowcą i tłumaczem :) ale więcej nie zdradzam, warto samemu wyrobić sobie opinie. Pobudki głównie 6.00 , powrót do hotelu ok.19-20, tylko z Malty wraca się ok.22. Podróż z jednego miejsca do kolejnego maks. 2-3 h, więc naprawdę nie męczy, autokar klimatyzowany, przez cały tydzień grupa posiada jednego kierowce. W naszym przypadku sympatyczny Gabrielo zatrzymał się dla nas przy Schodach Tureckich, czego nie ma w programie ;). W każdym miejscu jest czas wolny ok.1-3h, przy czym pilot mówi wcześniej gdzie warto jeszcze iść i co zobaczyć. Zobaczyliśmy najciekawsze turystyczne miejsca na Sycylii. Bardzo podobała nam się Etna (polecamy kino zamiast wjazdu na samą górę i zdobycie dwóch kraterów dostępnych na poziomie parkingu). Przyjemne miasteczko Erice, zwiedzane z polską przewodniczką, bardzo ciekawie poprowadzona wycieczka, polecamy kolejkę wyciągową aby popodziwiać widoki i zjechać do Trapani. Najbardziej umęczyła nas Malta, bo było naprawdę gorąco, ale miasteczka, które zwiedzamy w programie, są naprawdę urokliwe, a podróż katamaranem bardzo luksusowa. W Syrakuzach zwiedzanie jest w dwóch etapach, na wyspie Ortigia jedliśmy najpyszniejsze lody na świecie, kupione od polki! :D Najgorsze, że nie ma ich na mapie google. Drugi tydzień: odpoczynek w Acacia Resort Spa : hotel i basen OBŁEDNY! Przepiękny kampus, w środku ogrodu, ogromny basen. Cudownie w nim nam było i przepysznie. Organizują codziennie animacje, które mogą się znudzić, ale hotel ma wiele do zaoferowania, więc można sobie samemu urozmaicić. Plaża i morze - bezpośrednie wyjście z hotelu, ale nie za ciekawe, w trakcie naszego pobytu było ciągle wzburzone, tylko w dwa dni było pozwolenie na kąpiele. Strefa Spa dodatkowo płatna (20-30euro), ale warto z niej skorzystać bo jest sympatyczna i mamy w gratisie występny taneczne jaskółek w powietrzu, które sobie tam mieszkają :) Mini golf - za darmo, my nie zostawialiśmy nawet zastawu za kije. Pojechaliśmy sobie do Cefalu (piękna, ale mała plaża i morze), bus bezpośrednio z pod hotelu. Rezydentka Agnieszka miła i zainteresowana :)

    Justyna i Piotr - 14.08.2019

    21/25 uznało opinię za pomocną

telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem