Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
3.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
"Słyszałem że jedziesz do Meksyku"- tuż przed wyjazdem zapytał mnie kolega z pracy. "Zazdroszczę ci, świetna muzyka i jedzenie, na pewno wrócisz zadowolony". Otóż nie, nie było ani jednego ani drugiego. Ale po kolei: Na pewno deprymujący jest fakt,że w tą samą trasą wyrusza prawie 5 pełnych autokarów Rainbow (będę używał tego skrótu). Co prawda po kilku dniach 2 z nich odłączają się (trasa Belize i Gwatemala), ale jest to kłopotliwe podczas meldunków hotelowych (kolejki)- zwłaszcza w Cancun. Piloci co prawda wyznaczają czas wyjazdu poszczególnych grup co 1/2 godziny, ale nie zawsze teoria pokrywa się z rzeczywistością. Program wycieczki atrakcyjny, być może aż za bardzo. Naprawdę całe dnie w autobusie -oczywiście z przerwami, z których najbardziej denerwujące są tzw. lunchowe. Któregoś dnia godzinna przerwa wypadła na stacji benzynowej, w "środku niczego", a całej grupy jadło tylko dwoje turystów, pilotka i kierowca. Rozumiem że biuro powinno takie przerwy zapewnić i tak zawsze jest, ale akurat w przypadku tej wycieczki kompletnie się nie sprawdziło. Po całym dniu jazdy przybywaliśmy do zwiedzanych miejsc- pereł tuż przed zmrokiem. Dosłownie 30 minut biegiem za pilotką i już było ciemno. I potem kolejne 30 minut wolnego czasu i do hotelu, zazwyczaj gdzieś na peryferiach. Dotyczy to zwłaszcza przepięknych miast Oaxaca i Puebla (obydwa na liście UNESCO). Podobnie było w San Cristobal, ale tam na szczęście hotel był w Centrum miasta. Naprawdę szkoda, jeszcze raz napiszę że te miejsca są przepiękne, a praktycznie nie było czasu zachłysnąć się ich kolonialnym klimatem. Najlepiej pod tym względem było na początku wycieczki, na Jukatanie, kiedy przejazdy są stosunkowo krótkie, ale np. Meridę zwiedzaliśmy też po zmroku. Nie mieliśmy też szczęścia do pogody. Było po prostu zimno, zwłaszcza w Mexico City. Wiem, wiem, biuro ostrzega o chłodzie. Ale my trafiliśmy na wyjątkowy. Meksykanie chodzili w grubych kurtkach, czapkach i rękawiczkach, sami zresztą mówili, że są to najzimniejsze dni w roku- jakiś zimny front ze Stanów. Ale to oczywiście kwestia pecha. Hotele jak to na tego typu wycieczkach- poprawne. Poza jednym wyjątkiem- skandaliczny wręcz hotel w Mexico City. Pokoje brudne, pościel nie zmieniona po poprzednich użytkownikach, na ciemnych korytarzach koczujące całe rodziny Indian (uchodźcy z Gwatemali?), koszmarne jedzenie. Jedyny plus to położenie w centrum miasta. No to jedzenie. Niestety złe albo bardzo złe (rzeczony hotel w Meksyku). Miałem kontakt z kuchnią meksykańską- swego czasu mieszkał u nas przez pół roku Meksykanin- i trochę nam z tej wspaniałej kuchni pokazał przyrządzając pyszne dania. Natomiast na wycieczce jedzenie było bardzo monotonne, praktycznie zawsze tortilla z wysuszonym kurczakiem. Absolutnie każdy z uczestników wycieczki był zawiedziony tym, co nam serwowano (oczywiście były ze 2 chlubne wyjątki- np. hotel w Cancun)). A jak naprawdę może smakować kuchnia meksykańska przekonaliśmy się podczas kolacji w knajpce, do której zaprosił nas wspomniany wyżej Meksykanin. Niebo w gębie. Niestety widzieliśmy się tylko 1 wieczór w Mexico City. A muzyka- jej po prostu nie ma w przestrzeni publicznej. Nie to co na Kubie (również objazd z Rainbow- gorąco polecam)- tam grają wszędzie. Tu muzykantów widzieliśmy raz- zziębniętych Mariachi na łódkach w Xochimilco. Grali w rękawiczkach i zimowych czapkach, chyba wiedząc że w takim zimnie ta muzyka nie brzmi najlepiej. A "największego targu kwiatowego" też nie było. I to tyle. Głównie gorzko. Były też oczywiście wspaniałe widoki, cudowna przyroda, ciepełko i turkusowe oceany na plażach w Cancun i Acapulco.
3.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Byłem zobaczyłem, lecz nie pozostanie miło w pamięci. Zdecydowanie polecam Azję
3.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka ogólnie, mimo wpadek biura Rainbow, udana. Jukatan super pożniej zbyt wiele kościołow co sprawia wrazenie monotonności.
3.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Dzień 1 Praktycznie bez historii i znaczenia. Wylot z Katowic. Lot i posiłki ok. Minusem jest bardzo wczesna godzina odlotu, przez co na lotnisku trzeba być o 4:30. W Cancun hotel tymczasowy, w środku miasta, niedobry, jedzenie też nie. Dzień 2 Wczesna pobudka, o 5:30. Kiepskie śniadanie, najgorsze z całego pobytu, przydział miejsc i o 7:00 odjazd. Przejazd do Chitzen-Itza trwał 2 godziny (plus zmiana czasu o godzinę do tyłu), zwiedzanie z przewodnikiem godzinę, a potem czas wolny, albo kąpiel w cenocie w Ik-kil. Komercja i wszechobecni sprzedawcy, ale mało nachalni. O 16:00 w Meridzie, bardzo krótkie zwiedzanie głównego placu Zokalo i katedry, trochę wolnego czasu. W hotelu ze zmrokiem, o 18:00. Wieczorem poszedłem jeszcze na dwie godziny do miasta na samotny spacer. Zwiedzanie 5:30 h, przejazdy 5:30 h. Dzień 3. O 4 rano pobudka urządzona przez własnych towarzyszy wycieczki, interweniowała obsługa hotelu, przykre. Hotel i jedzenie bardzo dobre, obsługa na poziomie. Krótki przejazd do Celestun, a tam dobrze zorganizowany rejs szybką łódką po lagunie. Mnóstwo ptaków i lasy mągrowca, imponujące. Potem miasteczko Celestun, restauracja z dostępem do plaży, dobry wybór miejscowych specjałów. Dwugodzinny przejazd do Uxmal, super miejsce, za krótkie zwiedzanie, 1:20 h z wejściem i toaletą, mnóstwo miejscowych sprzedawców, którzy z jednej strony tworzą barwny koloryt, ale z drugiej nieraz trochę utrudniają. Po 18 w Campeche, dobry hotel i jedzenie, wieczorny pokaz fontann nad brzegiem Mexican Bay. O dwie godziny przedłużylem pobyt w mieście i nad morzem. Bardzo miłe i zabytkowe miejsce. Duże wrażenie robi ogromny antypiracki fort, oczywiście zamknięty w nocy. Ludzie bardzo mili i przyjaźni, mimo późnej pory wpuścili mnie do Pałacu Gubernatora i innych budynków rządowych. Zwiedzanie 6:00 h, przejazdy 5:20 h. Dzień 4 Pobudka o 5:50, odjazd o 7. Długa jazda do Paleque. Po drodze kilka przerw, a to toaleta, a to kontrola graniczna między stanami, a to czekanie na pozwolenie na wjazd. W miejscu archeologicznym Paleque o 14:15. Zwiedzanie pyramid i zabytków trwało 1:15 h. Znów dużo sprzedawców, o dziwo, turyści sporo kupują. Wcześnie w hotelu, miałem nieco czasu na samotny spacer, ale miasto nie jest ciekawe. Hotel i jedzonko bardzo ok, margherita też. Zwiedzanie 1:15 h, przejazdy 7:30 h. Dzień 5 Pobudka o 6:15, po śniadaniu długi przejazd do Agua Azul Waterfalls. Piękne miejsce, bardzo skomercjalizowane, mają też bursztyn (ambar). Jazda przez góry i poprzeczne karby drogowe, bardzo wolna i uciążliwa. Bywa, nie tylko tego dnia, że autobus bardzo długo jedzie serpentynami z prędkością 15 km/h za wyładowaną ciężarówką. Z korkami i toaletami na 17:15 dojeżdżamy do San Cristobal de las Casas, ciekawego, małego miasteczka kolonialno-indiańskiego. Dobry hotel w centrum, dobry obiad. Wieczorem sam zwiedzam miasto, bardzo ładne pohiszpańskie pałacyki i kościoły, niektóre otwarte, również uniwersytet i centrum kultury, gdzie udaje się wejść. Ciekawostka: większość dnia jedziemy z policyjną obstawą, na wszelki wypadek. Zwiedzanie 3 h, przejazdy 7:10 h. Dzień 6 Odjazd o 8:00, po dobrym śniadaniu. Następne, bliskie miasteczko to San Juan Chamula, indiańskie miejsce, własny rząd i obyczaje, interesujące, co kto lubi. Po krótkiej jeździe docieramy na miejsce spływu w wąwozie El Sumidero. Spływ trwa jakąś godzinę, ale organizacyjnie wraz z podwójnymi toaletami całość zajęła ok. trzech. Dalszy długi przejazd, z postojami i serpentynami bierze 5:25 h. Hotel w Tehuantepec za miastem, bez możliwości choćby krótkiego zwiedzenia, ale bardzo dobry, jedzenie też. Zwiedzanie 4:40 h, przejazdy 7:05 h. Dzień 7 Pobudka 4:45, lunchbox i odjazd o 6:00. Do Mitli, kolejnego bardzo ładnego miejsca archeologicznego, docieramy po pięciu godzinach wliczając w to opryskiwanie autobusu na granicy miasta. Strefa jest nieduża, ale bardzo ciekawa, warta tej długiej jazdy. Zwiedzamy ok. 1 h. Zaraz potem obiad w mieście i wizyta w fabryce i rozlewni mezcalu, miejscowego napitku wysokoprocentowego. Dłuższa degustacja wielu produktów. Jeszcze za pięknego i jasnego dnia docieramy do Oaxaca (czt. Łahaka). Prawie godzinę trwa zakwaterowanie, więc potem mamy niewiele czasu na zwiedzanie bardzo ładnego i zabytkowego miasta. Powtarza się rytuał z obiadem o 18:30 i samotnym wieczornym spacerem. Zwiedzanie 5 h, przejazdy 6:15 h. Dzień 8 Dobry hotel i śniadanie. Wyjazd i oczekawanie na pozwolenie na wjazd do pobliskiego Monte Alban (nie pozwalają nawet na spacer na górę). Miejsce piękne, rewelacyjne, ale całe zwiedzanie z czasem wolnym włącznie to 1.5 h. Potem przejazd na północ, z jednym zatrzymaniem, i już po 5:30 h jesteśmy w Puebla. Znów najpierw hotel, potem trudności ze sprzętem i dzięki temu mamy całą godzinkę na wieczorną przechadzkę po dużym, ślicznym i bardzo zabytkowym mieście (można w nim spokojnie spędzić dwa dni bez chwili nudy). Po obiedzie znalazłem jeszcze 2 h na samotne zwiedzanie, cudności tam są. Zwiedzanie 2:50 h, przejazdy 7:20 h. Dzień 9 Rano przed śniadaniem zdołałem wykrzesać pół godzinki na dwa kościoły niedaleko naszego hotelu. Hotel i śniadanie bardzo dobre. Krótka jazda do Choluli, niewielkiego miasta z wieloma świetnymi zabytkami, w tym świątynią katolicką zbudowaną jak powszechnie praktykowano na szczycie ogromnej piramidy, również świetny punkt widokowy na miasto i wulkany. I znów jazda, tym razem na południe, do długo wyczekiwanego i wymarzonego (ale dlaczego?) Acapulco. W tym nowym mieście niewiele jest atrakcji, a pewnie największą jest rejs po zatoce. Załoga zwleka pół godziny z odpłynięciem, więc znika najlepszy czas na zdjęcia. Ale sam rejs świetny, do tego all inclusive, co wszyscy wzięli bardzo grzecznie. Hotel na samej plaży, znakomity, widok na morze, wszystko ok. Zwiedzanie 4:30 h, przejazdy 7:50 h. Dzień 10 Cały dzień w Acapulco, do tego all-inclusive. Co kto lubi, myślę, że znakomita większość wycieczkowiczów była bardzo zadowolona. Osobiście zaliczyłem dwie krótkie kąpiele, mocne przyboje, nawet dobrzy pływacy powinni uważać, i dwa długie spacery. Całość bez zarzutu. Dzień 11 Lekko spóźniony odjazd o 8:25. Długi przejazd z dwoma toaletami po drodze do Taxco. Spacer, krótkie zwiedzanie cudownego, srebrnego miasteczka w grupie, a następnie czas wolny z zapłaconym wejściem na wieżę kościoła. W Taxco jest zwiedzania na dwa dni, a przez dwie godziny można co najwyżej polizać cukierek przez szybę. Znów cztery godziny w autobusie w drodze do Mexico City, tam o 19:30. Hotel w centrum, świetny, wszędzie blisko, dobre jedzenie. Po obiedzie wjeżdżam na wieżę Latinoamerica po nocny widok, a następnie przez dwie godziny obiegam ścisłe centrum zaglądając w zakamarki. Zwiedzanie 2:40 h, przejazdy 8:20 h. Dzień 12 Cały dzień w Mexico City i okolicy, a mimo to przejazdy trwały 3:25 h. Zapisałem się na lot balonem nad piramidami, bardzo drogo i bardzo warto, więc nocna pobudka i wyjazd (źle zorganizowany odbiór z hotelu) bez śniadania, potem dość długi przejazd. Dużo papierów i uciążliwości przy rejestracji na lot, kawa i banany. Lot od 7:10, cudowna atrakcja, lepsza od lotu helikopterem, każda możliwość została wykorzystana. W bazie śniadanie, proste, ale treściwe, smaczne. Przy piramidach Teotihuancan spotkaliśmy się z resztą grupy i razem, już na ziemi, zwiedziliśmy cały ogromny kompleks piramid, pałaców i przestrzeni turystycznej. Powrót do miasta i zwiedzanie sanktuarium MB z Guadelupy. Duży zespół obiektów, nawet ciekawy. Przed godziną 16 w centrum miasta, więc było jeszcze trochę czasu na przejście deptakiem Madero do Zokalo z rzutem oka na Pałac Prezydencki i budynki rządowe, zajrzenie do katedry, obejście zamkniętego Museo del Templo Mayor oraz bardzo ciekawego pałacu Casa de los Azulejos. Skończyliśmy w godzinę, więc miałem jeszcze czas na dzienny wjazd na wieżę, a po kolacji następne dwie godziny na jeszcze trochę centrum z licznymi parkami, pałacami i kościołami. Dzień 13 Wczesne śniadanie i pakowanie, bo o 8 odjazd na fakultatywne kanały Xochimilco. Po drodze rzut oka na Azteca Stadium. Pakujemy się do dwóch łódek, pojawia się muzyka i dobry nastrój, choć godzina wczesna. Miło jest bardzo, ale impreza nie jest warta tych pieniędzy z racji obiektywnie małej atrakcyjności. Skrajna komercja, choć sympatyczna. Nawiasem, sieć kanałów jest ogromna, zapewne najciekawsze są te małe i wąskie, na których powiązane w pęczki łodzie się nie mieszczą. Wpadamy jeszcze na ponad 2 h do Muzeum Antropologicznego, bardzo interesującego i ciekawego, dobrze zorganizowanego, które z racji wszechstronności powinno przypaść do gustu każdej osobie. Następnie szybki przejazd na lotnisko, by przelecieć do Cancun, ale miejscowa tania linia Volaris spóźniła się prawie dwie godziny i w rezultacie jedliśmy obiad o 23:15 (obsługa hotelu czekała na nas z posiłkiem!). Zwiedzanie 4:50 h, transport 9:40. Dzień 14 Cały dzień w Cancun. Wszystko ok, miejsce, hotel i jedzenie bardzo dobre, all-inclusive, serwowali nawet niedostępne wcześniej mojito. Osobiście zaliczyłem dwie kąpiele, trochę lenistwa na plaży i długi spacer wzdłuż spokojnego morza. Dzień 15-16 Do południa można było jeszcze skorzystać z uroków ośrodka. Odbyłem długi spacer po plaży odwiedzając hotele poznane podczas poprzednich pobytów. Wyjazd na lotnisko w południe, spóźniony lot po 16. Bez rewelacji, jak to w LOT-ie, spóźniony przylot.