5.1/6 (88 opinii)
Kategoria lokalna 4
3.5/6
Spędziliśmy tydzień w hotelu Labranda Riviera Marina i pomimo tego, że Gran Canaria jest przepiękną wyspą, z ulgą opuściliśmy hotel.... Ale zacznijmy od plusów.... Zdecydowanie smaczne jedzenie jest atrybutem tego hotelu. Może nie cechuje go duża różnorodność dostępnych potraw, ale obiady i kolacje były bardzo dobre. Kolejny plus to lody, którymi można się częstować przy basenie i w restauracji podczas posiłków. Bardzo smaczne przekąski przy barze typu burgery czy pizza. Słabsze śniadania, mało urozmaicone ale coś można dla siebie znaleźć. Do plusów zaliczam również usytuowanie hotelu w pobliżu plaży a pokoje w większości mają widok na ocean. Niestety sam hotel i pokoje nie zasługują na więcej niż ***. Hol wygląda mało imponująco a pokoje kwalifikują się do remontu. Ich ściany są obdrapane a meble podniszczone. Łazienka jest przeszklona i znajduje się przy wejściu, co jest stresujące i kłopotliwe. I co najgorsze .... w pokojach grasują w nocy karaluchy!!!!! W recepcji przemiła pani poinformowała mnie że karaluchy to typowi mieszkańcy wyspy i jest ich wszędzie pełno..... również w pokojach.... Zatem w nocy lepiej spać mocno i pod żadnym pozorem nie wstawać z łóżka....
3.5/6
Hotel ładnie położony, piękne widoki z pokojów. Recepcja bardzo pomocna i uprzejma. Gdyby nie kuchnia jaka serwuje hotel dałabym więcej gwiazdek. Minusem jest tez all inc nie na wszystkie drinki w karcie oraz wieczorki przy barze tylko do 23/24. A chciałoby sie potańczyć poszaleć trochę. Szkoda.
3.0/6
Styczeń 2017 Hotel bardzo średni. W najbliższej okolicy nie ma właściwie nic - jest jeden sklep sieci Spar, dwa małe stoiska z chińską tandetą i to wszystko. Na szczęście wybrzeżem można przejść do Puerto Rico. Większa miejscowość , po drodze piękna plaża Amadores i w samym Puerto też piękna plaża. Ścieżka do Puerto biegnie chodnikiem na skałach więc warto - piękne widoki. Wyżywienie w hotelu stołówkowe. Atrakcje tragiczne. Plac zabaw dla dzieci ledwo zauważalny - tak jest mały. O siłowni lepiej zapomnieć - prawie pusta salka przy basenowych toaletach. Obsługa za to przemiła ale słabo lub wcale nie posługują się językiem angielskim - najlepiej nauczyć się prostych zwrotów po hiszpańsku. W recepcji starsza pani mówi dobrze i wyraźnie po angielsku a do tego jest naprawdę pomocna. Przy drugiej plaży od hotelu w budynkach mało zachęcających znajduje się restauracja a obok bar Pio Pio -
3.0/6
Hotel Labranda Riviera Marina położony jest w małej i cichej miejscowości Playa del Cura, tuż obok miejscowej niewielkiej plaży (stąd nazwa). Aby popływać w Atlantyku nie trzeba schodzić po schodach ani zjeżdżać windą. Dzięki położeniu bezpośrednio nad oceanem z hotelu roztacza się piękny widok, a w nocy słychać szum fal. Po kolacji goście spacerują (a przed śniadaniem – maszerują lub biegają) po krótkim deptaku wzdłuż oceanu, tuż przy hotelu. I to jedyna atrakcja tej miejscowości. Osoby, które stronią od miejskiego hałasu i chcą w ciszy odpocząć, będą zadowolone. Ok. 100 m od hotelu znajdują się przystanki miejscowych autobusów – do pobliskich atrakcyjnych miejscowości (Puerto de Mogan, Puerto Rico lub dalej) można się dostać w kilka minut (za 1,40 EUR). Polaków oczywiście lokuje się w pokojach na parterze lub na pierwszym piętrze, bezpośrednio nad barem. Te pokoje mają skromniejsze wyposażenie i ograniczony widok na ocean. Jeszcze tego samego wieczoru chcieliśmy zmienić pokój, ale możliwe to było dopiero następnego dnia. Zaproponowano nam inny pokój (za dopłatą 10 EUR/doba) lub apartament (ekstra 25EUR/doba), ale wcale nie była to korzystna zamiana. Ładny wolny pokój na trzecim piętrze znaleźliśmy sami. Zajrzeliśmy do niego przez przypadek, gdy akurat był sprzątany i w recepcji poprosiliśmy o zamianę bez żadnej dopłaty. Najsłabszym punktem tego hotelu jest jedzenie (niewielki wybór potraw, brak owoców morza, mięso kompletnie niedoprawione, kiepski bufet z deserami) oraz miejsce, w którym podawane są posiłki – stołówka, bo nie można tej „przestrzeni” nazwać restauracją. All inclusive w tym hotelu to całkowita porażka. Darmowe drinki (tylko 4 do wyboru) to gotowce, nalewane przez barmanów z maszyny, a nie z butelek z alkoholem (chociażby lokalnym). Za mojito trzeba dopłacić 3,60 EUR. Kolejne nieporozumienie to fakt, że na kolację przychodzą osoby w klapkach, podkoszulkach i krótkich spodenkach. Czasem jest to „niesmaczne”… Jeśli chodzi o standard hoteli i opcje all inclusive na Wyspach Kanaryjskich mamy spore rozeznanie, bo Gran Canaria to ostatnia z wysp odkryta przez nas właśnie w tym roku. Mógłbym jeszcze sporo napisać o mankamentach hotelu, ale szkoda mojego czasu. Generalnie mogę powiedzieć, że pogoda rekompensuje niedociągnięcia. Natomiast niełatwo znaleźć na Gran Canarii hotel usytuowany tak blisko i na poziomie linii brzegowej.