Zastanawiasz się, czy ten hotel to dobry wybór? Wpisz pytanie, a dostaniesz podsumowanie wszystkich opinii naszych gości.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Bangkok jak to Bangkok. Ale po tym mieście docenia się Kambodżę. Spokojny kraj, nieco ubogi ale pogodny. W Angkorze dużo turystów ale nie można pominąć i trzeba zwiedzić. Nie wiem czy warto korzystać z wycieczek fakultatywnych ale wg mnie lepiej pokrążyć samemu po Siem Reap niż oglądać kolejną świątynię. Za to świątynie na uboczu są super. Można zrobić wyśmienite fotki. Jedyne czego brakowało to wizyta w jakimś malowniczym miejscu o świcie. Myślę, żę nawet fakultatywna wizyta w jakichś ruinach w puszczy byłaby gratką dla fotografów. Pobyt w Sihanoukville super. Hotel na poziomie, plaża super, obok plaży super knajpki z bardzo tanimi pysznymi owocami morza. Można jeść ile dusza zapragnie za naprawdę drobne pieniądze. Warto wypożyczyć skuter w mieście na jeden dzień (bardzo tania przyjemność) i nawet ryzyko mandatu dla policji w razie braku międzynarodowego prawa jazdy to zaledwie 5USD. Za to na skuterze warto wybrać się nad lokalny wodospad i pojeździć po lokalnych klasztorach szczególnie w czasie aktywności mnichów (poranne zbieranie datków od lokalnych mieszkańców, medytacje wieczorne). Super zdjęcia. Program nieprzeładowany. Przewodnik (Pan Szymon) bardzo umiejętnie rozładowujący przypadkowe napięcia dość dużej grupy, duża kultura osobista. Nie można liczyć na ekskluzywne hotele w czasie objazdu (ale z pewnością są czyste), najfajniejszy w Siem Reap, za to w Sihanoukville jest luksus. Jedzenie dość dobre ale nawet jak komuś nie bardzo pasuje to w knajpkach każdy znajdzie coś dla siebie
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
program wycieczki super,nie było czasu na nudy,przewodnik Szymon rewelacyjny,oczywiście Angkor jest hitem całej wycieczki,szkoda że tylko dwa dni.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka zgodna z programem. Rewelacyjny pilot Pan Darek. Hotele bardzo dobre (byłam mile zaskoczona), zwłaszcza hotel na wypoczynku. Fantastyczna grupa !!!
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Co tu można napisać.....Było WSPANIALE :) Najlepsza wycieczka po Kambodży, na którą czekaliśmy dobre 4 lata aż dojdzie do skutku :) Jeśli chcecie zwiedzić Kambodżę najdokładniej jak się da-czyli wycisnąć jak przysłowiową cytrynę, to tylko tą trasą :) O programie nie będę się rozpisywać, bo można o nim przeczytać na stronie Rainbow.. Ale moi drodzy...Te widoki, te doznania kulinarne i przyrodniczo-architektoniczne...Normalnie wyrywa z kapci ;) :P Jeśli ktoś jak my z mężem, uwielbia zaginione starodawne cywilizacje, ich spuściznę i kulturę będzie bardzo usatysfakcjonowany :) Zbaczaliśmy z oczywistych i typowych szlaków aby zobaczyć świątynie, których nie ma w każdym programie takie jak np. Preah Vihear czy Beng Mealea :) Nie żałujcie czasu i pieniędzy bo naprawdę warto :) Od nadmiaru wrażeń zabraknie wam tchu w piersi :)
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Zacznę od tego, że warto czytać komentarze turystów, choć zawsze należy do nich podchodzić z pewnym dystansem, bo nawet z tej samej trasy każdy może mieć nieco ine wrażenia i odczucia. Przed podróżą przestudiowaliśmy wszystkie recenzje i musimy stwierdzić, że w naszej ocenie z wieloma opiniami można polemizować. Najpierw jednak ogólna ocena imprezy: naprawdę udana, znakomicie zrealizowana i poprowadzono trasa, świetna i bardzo kompetentna pilotka (pani Ewa), bardzo dobrej klasy hotele, wygodny transport no i przede wszystkim nieprawdopodobnej urody zabytki khmerskiej architektury, a także daleko-wschodnia egzotyka. Program wypełniony i zrealizowany w 100%, a właściwie nawet ponad plan. Z racji tego, że byliśmy w okresie świąteczno-noworocznym impreza trwała 1 dzień dłużej, Święta wypadły podczas pobytu w Phnom Penh zaś Sylwester w trakcie wypoczynku w Sikhanouk Ville. Program nie przewidywał z tego tytułu jakichś specjalnych atrakcji, co nie dziwi bo i cena była "standardowa" jak dla pozostałych terminów. Tymczasem jednak (prawdopodobnie dzięki staraniom pani Ewy) zarówno "wigilijna" kolacja jak i obiadokolacja w pierwszy dzień Świąt miały bardziej uroczysty charakter i obfitsze menu. W Sylwestra w ogóle nie mieliśmy programowo żadnej kolacji, tymczasem czekała nas miła niespodzianka: kolacja z bufetem w jednym z hoteli Sikhanouk i to z nielimitowanymi napojami alkoholowymi gratis :). Wiedza, zdolności organizacyjne, cierpliwość, opiekuńczość i życzliwość pani Ewy zasługują na więcej niż 6 "buziek". Bardzo życzliwi i pomocni byli też lokalni piloci. Trasa jest optymalna, pozwala zobaczyć najważniejsze miejsca turystyczne Kambodży (Angkor i Phnom Penh), daje też możliwość zwiedzenia bardzo mało znanych, a godnych uwagi świątyń na północy (Beng Melea, Preah Vihear) i w centrum kraju (Koh Ker i Wat Nokor). Oczywiście wymaga to poświęcenia czasu na dość długie przejazdy, ale nawet te "przejazdowe" dni nie są całkiem stracone. Zawsze jest okazja do podpatrzenia jakichś regionalnych wydarzeń, ceremonii, obyczajów, świąt, wiosek i miasteczek, lokalnych targowisk etc. My mieliśmy sposobność przyjrzenia się khmerskiemu weselu, zwiedziliśmy ponadprogramowo tamtejszą szkołę i uczestniczyliśmy w buddyjskim religijnym święcie. Odwiedziliśmy też targowisko, na którym sprzedaje się takie potrway, że "włos się jeży" ze zdumienia (smażone tarantule, świerszcze itp). A przy okazji podziwialiśmy Bangkok na chwilkę przed Bożym Narodzeniem: pięknie udekorowane centrum handlowe w dzielnicy Ratchaprasong, Śnieżynki, Mikołaje, renifery, podświetlone choinki, a wszystko to późnym wieczorem w temperaturze prawie 30 stopni! A teraz wracając do pierwszej myśli, kilka uwag o opiniach turystów z poprzednich wycieczek. Pierwsza sprawa: hotel w Bangkoku. Rzeczywiście dostaliśmy hotel dość daleko od historycznej dzielnicy (Bangkok Palace), ale nie uznałbym tego za wielki mankament. W historycznej części i tak spędza się cały drugi dzień po przylocie. Natomiast z Bangkok Palace jest całkiem blisko do ogromnych centrów handlowych Ratchaprasong (nawet jeśli ktoś nic nie kupuje, warto po prostu rzucić okiem), hinduskiego sanktuarium Erawan (gdzie można obejrzeć tańczące apsary) oraz parku Lumphini. My zdążyliśmy jeszcze przespacerować się do Anata Samakom Throne Hall (dawnego pałacy królewskiego i byłego parlamentu) oraz położonej nieopodal marmurowej świątyni Wat Benchamabophit. Naprawdę warto. Jeśli ktoś nie lubi długich spacerów można wynając tuk-tuka co kosztuje ok. 4€. Druga z poruszanych kwestii: Angkor i niewiele więcej, bo nic już go na trasie nie przebije. W pewnym sensie to prawda, w Peru nr 1 jest Machu Picchu, a w Gwatemali Tikal. Ale nie można postrzegać reszty tylko przez pryzmat Angkoru. Świątynia Preah Vihear robi także wspaniałe wrażenie, urzeka niezwykłym położeniem i jest prawie wolna od turystów co daje komfort i przyjemność zwiedzania. Beng Melea pozwala poczuć się prawie jak Indiana Jones szukający ukrytych skarbów w dżungli, Koh Ker uświadamia, że nie wszystkie budowle sakralne Khmerów wznoszone byłey według tego samego schematu. Trzecia uwaga: pojawiła się opinia, że przejazd do Kratie to strata czasu, bo delfina się widzi albo i nie, a jazdy jest co niemiara. Istotnie szansa na "bliskie spotkanie" z delfinem nie jest może bardzo wielka, ale po pierwsze to gatunek zupelnie już zanikający i niedługo szansa na jego zobaczenie będzie wynosić 0,0%, a po drugie sama droga daje często dodtakowe sposobności. Jak wspominałem, my w Kratie byliśmy na khmerskim weselu, a następnego dnia na buddyjskiej uroczystości. Sam rejs, nawet jeśli delfiny nie dopiszą za bardzo, jest całkiem przyjemnym doświadczeniem. Kolejna uwaga dotyczy fakultatywnej imprezy w drugi dzień pobytu w Angkor. Natrafiliśmy na informację, że nie warto kupować tzw. "fakultetu" za 90 $ bo można do zasadniczego celu tej wycieczki, czyli świątyni Banteay Srei dojechać samemu za zaledwie 40$. Otóż uważamy, że warto rozważyć wycieczkę fakultatywną. 40 $ to cena dojazdu (20) i wstępu (bilet za 20) i to wszystko. Tymczasem na wycieczce jest jeszcze przejazd na górę Phnom Kulen z interesującym parkiem archeologicznym, wizyta w buddyjskiej świątyni, godzinka relaksu przy wodospadach, przejście przez tamtejszą wioskę, lunch, a w naszym przypadku zmieściła się jeszcze wizyta w świątyni Neak Pean (samo dojście do świątyni warte jest osobnej wycieczki) oraz światyni Pre Rup (o zachodzie słońca po prostu rewelacja). Następna z opinii, która nam wpadła w oko to "lajtowy" charakter tej wycieczki. Niekoniecznie się z tym zgadzamy. Oczywiście nie ma tu jakiegoś ekstremalnego wysiłku i nie trzeba mieć żelaznej kondycji, żeby jechać do Kambodży, ale w trakcie objazdu dni są dość intensywnie wypełnione. Jeśli chce się coś zwiedzić trzeba wyjeżdżać koło 7:30, 8:00 rano, tak aby zdążyć przed tłumem Chińczyków i Koreańczyków, a potem przed szybkim tam zmierzchem. Wypoczynek dopiero nad morzem! Była też opinia o "polach śmierci", że to miejsce nie "pasuje" do wakacyjnego programu. Istotnie, to przerażajace, wstrząsające i makabryczne doświadczenie, na pewno nie wpisujące się w wakacyjny klimat. Ale nie da się chyba zrozumieć współczesnej Kambodży bez choćby próby zmierzenia się z tym tematem. Co do wyżywienia zgadzamy się z wiekszością opinii, że "szału nie ma", ale też nie ma katastrofy :). Zawsze coś tam można dla siebie upolować, przy czym najlepsze dania są zwykle w miejscach, gdzie posiłki są serwowane, a najmniej smacze przy okazji wielkich "przemysłowych" bufetów. Hotel w Sihanouk ma znakomity standard, plaża także jest dość przyjemna. Koniecznie warto wybrać się na rejs i to obowiązkowo na wyspę Koh Rong Sanloem (mniejszą z dwóch w pobliżu wybrzeża). Ma wszelkie cechy turystycznego "raju", piąkną plażę, wspaniały kolor morza i co najważniejsze nie jest zatłoczona. Druga wyspa, Koh Rong, to już świat smażalni, barów, setek leżaków i tłumów okupujących wąski pas plaży.
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wyjątkowo atrakcyjny program, gdzie Angkor Wat był dopiero nieśmiałym początkiem. Najlepsze było później. Świetna, profesjonalna przewodniczka (pani Ewa) fantastyczna kuchnia, przemili skromni i nioezepsuci przez masową turystykę mioeszkańcy oraz wiele wrażeń, jak z kolorowego snu. Naprawdę warto!
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wyjazd bardzo dobrze zorganizowany, choć początki nie bardzo na to wskazywał. Na lotnisku w Bangkoku byliśmy o godz 7 rano i czekaliśmy niemal 1,5h na odprawę paszportową. Następnie dowiedzieliśmy się od pilotki że zakwaterowanie w hotelu jest możliwe dopiero po 13 tej, wobec powyższego pojechaliśmy zobaczyć posąg Złotego Buddy. Następnie zakwaterowanie w hotelu i pierwsza niespodzianka, bardzo dobry hotel w chińskiej dzielnicy. Kolacja w hotelu typowo chińska. Kolejny dzień zwiedzanie Bangkoku Trzeciego dnia przejazd do Kambodży. Bardzo interesujące przejcie przez granicę i przejazd do Siam Reap. Kolejny dzień to najważniejszy dla mnie zabytek czyli Ankor. FANTASTYCZNY. Trudno opisać piękno tego miejsca, trzeba zobaczyć samemu. Kolejny dzień to wycieczka fakultatywne w mojej ocenie warta swojej ceny. Kolejny dzień to wyjazd z dala od wydeptanych ścieżek. Przez kilka dni zobaczyliśmy prawdziwą Kambodżę z pięknymi zabytkami bez turystów. Powrót do cywilizacji czyli do stolicy, tam między innymi spotkanie z najnowszą, tragiczną historią czyli pozostałościami po reżimie Czerwonych Kmerów Kolejnego dnia przejazd nad morze i kilkudniowy wypoczynek. Przelot wewnętrzny do Bangkoku i powrót do kraju
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Pomimo sporych obaw i stresu z powodu rozprzestrzeniającego się koronawirusa w Azji Płd. - Wsch., wyjazd bardzo udany. Trasa zwiedzania obejmowała nie tylko kompleks Angkor, ale również inne, mniej znane, a zdecydowanie warte zobaczenia świątynie / ruiny świątyń, zwłaszcza Bantaey Srei, Prasat Pram, Preah Vihear. Monumentalne budowle i dzika przyroda robią niesamowite wrażenie. Zwiedzanie Phnom Penh i mniej odległa historia, dot. reżimu Pol Pota były przygnębiającym elementem wyjazdu, ale warto to też poznać. Zmienia perspektywę na to, dlaczego ten kraj jest na takim poziomie rozwoju , na jakim właśnie jest.
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Dzień 2 Naszą przygoda zaczyna się od zbiórki na lotnisku. Jako, że od razu rozpoczęliśmy zwiedzanie, warto być przygotowanym na obecnie panującą w Bangkoku pogodę, ponieważ trudno przebierać się w lotniskowej toalecie. Najpierw zwiedziliśmy świątynię Wat Saket (złota góra), należy tutaj pamiętać o długości spodni - muszą być za kolana i koniecznym okryciu ramion. Zaraz po świątyni wybraliśmy się na rejs po klongach, wypatrywaliśmy leżących na brzegu waranów, zobaczyliśmy jak żyje się w pobliżu kanałów. W drodze powrotnej wskoczyliśmy na chwilę do muzeum barek królewskich. Robią one wrażenie swoim przepychem. Rejs zakończyliśmy lunchem przy nabrzeżu. Później nastąpił przejazd do hotelu Bangkok Palace i szybkie zakwaterowanie. Hotel posiada całkiem dobry basen i jest znakomicie zlokalizowany, jednak wszystko jest już mocno nadszarpnięte czasem. Niedaleko niego możemy wjechać na taras widokowy Bayroke Tower, świetne nocne panoramy, bilet w pakiecie wraz z drinkiem, warto zobaczyć nocną panoramę Bangkoku. W pobliżu znajduje się też night market z dużą ilością świetnego jedzenia, masą pamiątek, kilka sklepów 7eleven gdzie można kupić kartę do telefonu, dużo gabinetów masażu. Pamiątki należy kupować od razu, mogą się już nie trafić takie same. Dzień 3 Drugi dzień zaczął się bardzo wcześnie rano. Kilka godzin trwało dojechane do granicy Kambodżańskiej. Odprawa poszła sprawnie, wizy zostały wyrobione bez problemu. Później znowu parę godzin jazdy i dojeżdżamy do Tonle Sap. Rejs po jeziorze przyjemny, chociaż ciężko się patrzy w jakich warunkach jakich żyją ludzie z wioski. Zatrzymaliśmy się też w małej restauracji na wodzie z atrakcja w środku. Podczas rejsu, co chwila podpływały do nas różne łódki oferujące swoje towary czy zdjęcia z wielkimi wężami boa. Warto wspierać takie małe biznesy, w końcu pracują na swoje utrzymanie w tych ciężkich warunkach, a nas cola za dolara nie zbawi. Po rejsie lunch w ciekawej restauracji - nie szwedzki stół. Jedzenie przepyszne. Później już zakwaterowanie w hotelu. Hotel Riviera jest świetnie usytuowany, w pobliżu najbardziej imprezowych części miasta. Dzień 4 Po dość dobrym śniadaniu, wyruszyliśmy do zespołu Świątyń Ankoru. Khmerskie świątynie, są przepiękne tak bardzo inne od znanej nam architektury, a nawet innych przykładów architektury Azjatyckiej. Zobaczyliśmy świątynię Bayon z ogromnymi, rzeźbionymi głowami, dalsze takie jak Babhuon, Taras Słoni, Taras Trędowatego Króla, Południową Bramę Angkor Thom Zarośnięta drzewami Ta Phrom tworzy niepowtarzalny klimat, zakamarki świątymi możnaby oglądać godzinami. Na deser został oczywiście Ankor Wat. Świątynia budzi podziw swoim ogromem. Trzeba przygotować się na horrendalną ilość schodów, żeby wejść na szczyt. Most prowadzący do niej był w remoncie, dlatego też przeprawialiśmy się na drugi brzeg mostem pontonowym, zbudowanym obok. Tego dnia był też Sylwester. Nie będę się rozpisywać tutaj na jego temat, ponieważ biuro Rainbow całkowicie nie przyłożyło ręki do jego organizacji. Przy tak drogich cenach wycieczki w tym terminie, nie było nawet poczęstunku w hotelu, a z basenu zostaliśmy wygonieni, ponieważ inni goście hotelowi mieli tam przyjęcie, czyli dało się je zorganizować, a nam nawet nie zaproponowano, że możemy za to dodatkowo zapłacić. Dzień 5 Następnego dnia znowu wyruszyliśmy do kompleksu Ankoru i na górę Phnom Kulen. W świątyni warto zobaczyć posąg leżącego Buddy. Zobaczyliśmy też wodospady i świętą rzekę Rzekę tysiąca penisów (Kbal Spean). Lunch w restauracji jeden z lepszych na wyjeździe. Pod wieczór udało nam się jeszcze odwiedzić świątynię Bantaeay Srei, która jest kunsztownie wykończona, odróżnia się na tle innych świątyń swoją innością. Zniesmaczył nas tutaj fakt w rozliczaniu cen biletów. Wcześniej, cała wycieczka kupowała bilet jednodniowy do kompleksu świątyń, a tylko osoby jadące na wycieczkę fakultatywną musiały dopłacić w jej cenie do biletu 3 dniowego za zwiedzanie kompleksu. Teraz aby zrealizować program WSZYSCY muszą kupić bilet 3 dniowy, ponieważ więcej zabytków zostało włączone w obręb Ankoru. Osoby z wycieczki fakultatywnej nadal muszą dopłacać za bilet za który już płaciły. Przewodnik chciał zwrócić nam różnicę za bilet, na co biuro nie wyraziło zgody, ponadto, chciało obarczyć tym kosztem przewodnika, który optymistycznie powiedział, że będzie taka opcja, jednym słowem, biuro chce nas wydoić z pieniędzy na czym się da, niesmak po tej decyzji pozostał. Części grupy udało się zrobić ten sam program bez pomocy biura i polecali tą opcję, w takim przypadku jest to warte rozważenia, po co płacić parę raz za to samo. Dzień 6 Tego dnia zobaczyliśmy jedne z najciekawszych miejsc. Świątynia w Beng Mealea jest to świątynia typowo kojarzona z Kambodżą. Roślinność przeplatająca zniszczone mury, las zagarniający budynki. Następnie byliśmy w Koh Ker, dawnej stolicy Imperium Khmerskiego, i zobaczyliśmy świątynię Sziwy. Nie było lunchu, była kolacja w hotelu, bardzo dobra zresztą. Hotel z fajnym basenem, jednak łazienka tragiczna. Woda podgrzewana elektrycznym grzejnikiem z kablami na wierzchu, wszędzie grzyb. Bardzo mało sklepów w okolicy, jest stacja benzynowa. Lepiej w różnego rodzaju napitki wyposażyć się wcześniej. Lunch nie był suchym prowiantem jak to opisane w ofercie, były to w miarę smaczne dania w lokalnej knajpce. Dzień 7 Tego dnia przesiedliśmy się z dużego autobusu to Jeepów. Wjechaliśmy na górę, gdzie zobaczyliśmy świątynię Preah Vihear, którą można zobaczyć na Kambodżańskich banknotach. Widać stamtąd granicę z Tajlandią, wkoło świątyni wciąż zostały pozostałości po okopach, w których żołnierze bronili świątyni. Krajobrazy są przepiękne. Tragiczny lunch, zatrzymaliśmy się w restauracji, gdzie były do wyboru tylko dwa dania, obydwa niesmaczne, dodatkowo nie w cenie wycieczki, trzeba było za nie zapłacić. Najlepsze zaczęło się po dojeździe do hotelu. Hotel MekongDolphin z wyglądu nie jest zły, jednak w środku jest już gorzej. Na wstępie, dostaliśmy nieposprzątany pokój. Chodzą karaluchy i inne robactwo, strach aż otworzyć torbę, żeby nic w nią nie weszło, zabiliśmy 10 wielkich karaluchów biegających po pokoju. Hotel nie jest jak to jest napisane w opisane 'skromny' jest to normalny hotel, tylko szalenie brudny. Kolacja wyraźnie była nie świeża, mięso kurczaka wręcz śmierdziało. Musieliśmy iść zjeść coś na mieście, a nie ma tu za wiele knajpek ani sklepów. Na szczęście obok hotelu po prawej stronie jest bardzo dobra knajpka, tajskie curry mają super ostre. Dzień 8 Po śniadaniu, które nie było tak złe jak kolacja, wyjechaliśmy na wycieczkę łodzią po Mekongu, która miała nas zabrać na poszukiwania delfinów. Niestety nie była to łódź zbyt cicha i bardziej te delfiny straszyła niż wabiła, jednak i tak była to bardzo fajna atrakcja. Lunchu nie było. Po drodze zwiedziliśmy pagodę Wat Nokor. Kolacja w bardzo dobrej restauracji przy nabrzeżu, przepyszne jedzenie. Zakwaterowanie w hotelu Luxhotel, dosłownie 20m od riverside'u. Hotel czysty, z przestronnymi pokojami i ładną łazienką, bez basenu. Oczywiście nie zabrakło w pobliżu barów z różnego rodzaju uciechami, barami i 'masażami' co stanowi swoisty folklor, jednak da się znaleźć normalny masaż, o dziwo to będzie ten droższy, koło 15 dolarów w bardziej czystych miejscach. Night market 10min spacerkiem od hotelu nabrzeżem, bardzo przyjemny spacer. Dzień 9 Tego dnia szybko zwiedziliśmy Phnom Penh: kompleks Pałacu Królewskiego wraz ze srebrną pagodą, na pomnik niepodległości tylko rzuciliśmy okiem, ponieważ wszyscy byli już zmęczeni. W Muzeum Tuol Sleng (poświęcone ofiarom reżimu Pol Pota) oraz przy Polach Śmierci Choeung Ek, zobaczyliśmy jaki ogrom cierpienia wyrządziła narodowi rewolucja czerwonych Khmerów. W Wat Phnom - najstarszej świątyni w mieście, zobaczyliśmy posąg fundatorki oraz dziwne posągi lwów, którym ludzie składają ofiary z mięsa i jaj. Śniadanie w hotelu w miarę dobre, nieduży wybór. Lunch w wielkiej restauracji pełnej chińczyków, można poczuć się przytłoczonym ilością osób. Masa wyboru jedzenia, niektóre propozycje były zaskakujące i typowo dopasowane pod chińskie podniebienia. Dzień 10 Tego dnia czekał nas całodzienny przejazd na wypoczynek i koniec wycieczki.
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka bardzo interesująca. Poznaliśmy wiele ciekawych miejsc w Kambodży. Pilot miał wiele ciekawych informacji. Autobus OK