5.0/6 (28 opinii)
5.5/6
Dzień 2 Naszą przygoda zaczyna się od zbiórki na lotnisku. Jako, że od razu rozpoczęliśmy zwiedzanie, warto być przygotowanym na obecnie panującą w Bangkoku pogodę, ponieważ trudno przebierać się w lotniskowej toalecie. Najpierw zwiedziliśmy świątynię Wat Saket (złota góra), należy tutaj pamiętać o długości spodni - muszą być za kolana i koniecznym okryciu ramion. Zaraz po świątyni wybraliśmy się na rejs po klongach, wypatrywaliśmy leżących na brzegu waranów, zobaczyliśmy jak żyje się w pobliżu kanałów. W drodze powrotnej wskoczyliśmy na chwilę do muzeum barek królewskich. Robią one wrażenie swoim przepychem. Rejs zakończyliśmy lunchem przy nabrzeżu. Później nastąpił przejazd do hotelu Bangkok Palace i szybkie zakwaterowanie. Hotel posiada całkiem dobry basen i jest znakomicie zlokalizowany, jednak wszystko jest już mocno nadszarpnięte czasem. Niedaleko niego możemy wjechać na taras widokowy Bayroke Tower, świetne nocne panoramy, bilet w pakiecie wraz z drinkiem, warto zobaczyć nocną panoramę Bangkoku. W pobliżu znajduje się też night market z dużą ilością świetnego jedzenia, masą pamiątek, kilka sklepów 7eleven gdzie można kupić kartę do telefonu, dużo gabinetów masażu. Pamiątki należy kupować od razu, mogą się już nie trafić takie same. Dzień 3 Drugi dzień zaczął się bardzo wcześnie rano. Kilka godzin trwało dojechane do granicy Kambodżańskiej. Odprawa poszła sprawnie, wizy zostały wyrobione bez problemu. Później znowu parę godzin jazdy i dojeżdżamy do Tonle Sap. Rejs po jeziorze przyjemny, chociaż ciężko się patrzy w jakich warunkach jakich żyją ludzie z wioski. Zatrzymaliśmy się też w małej restauracji na wodzie z atrakcja w środku. Podczas rejsu, co chwila podpływały do nas różne łódki oferujące swoje towary czy zdjęcia z wielkimi wężami boa. Warto wspierać takie małe biznesy, w końcu pracują na swoje utrzymanie w tych ciężkich warunkach, a nas cola za dolara nie zbawi. Po rejsie lunch w ciekawej restauracji - nie szwedzki stół. Jedzenie przepyszne. Później już zakwaterowanie w hotelu. Hotel Riviera jest świetnie usytuowany, w pobliżu najbardziej imprezowych części miasta. Dzień 4 Po dość dobrym śniadaniu, wyruszyliśmy do zespołu Świątyń Ankoru. Khmerskie świątynie, są przepiękne tak bardzo inne od znanej nam architektury, a nawet innych przykładów architektury Azjatyckiej. Zobaczyliśmy świątynię Bayon z ogromnymi, rzeźbionymi głowami, dalsze takie jak Babhuon, Taras Słoni, Taras Trędowatego Króla, Południową Bramę Angkor Thom Zarośnięta drzewami Ta Phrom tworzy niepowtarzalny klimat, zakamarki świątymi możnaby oglądać godzinami. Na deser został oczywiście Ankor Wat. Świątynia budzi podziw swoim ogromem. Trzeba przygotować się na horrendalną ilość schodów, żeby wejść na szczyt. Most prowadzący do niej był w remoncie, dlatego też przeprawialiśmy się na drugi brzeg mostem pontonowym, zbudowanym obok. Tego dnia był też Sylwester. Nie będę się rozpisywać tutaj na jego temat, ponieważ biuro Rainbow całkowicie nie przyłożyło ręki do jego organizacji. Przy tak drogich cenach wycieczki w tym terminie, nie było nawet poczęstunku w hotelu, a z basenu zostaliśmy wygonieni, ponieważ inni goście hotelowi mieli tam przyjęcie, czyli dało się je zorganizować, a nam nawet nie zaproponowano, że możemy za to dodatkowo zapłacić. Dzień 5 Następnego dnia znowu wyruszyliśmy do kompleksu Ankoru i na górę Phnom Kulen. W świątyni warto zobaczyć posąg leżącego Buddy. Zobaczyliśmy też wodospady i świętą rzekę Rzekę tysiąca penisów (Kbal Spean). Lunch w restauracji jeden z lepszych na wyjeździe. Pod wieczór udało nam się jeszcze odwiedzić świątynię Bantaeay Srei, która jest kunsztownie wykończona, odróżnia się na tle innych świątyń swoją innością. Zniesmaczył nas tutaj fakt w rozliczaniu cen biletów. Wcześniej, cała wycieczka kupowała bilet jednodniowy do kompleksu świątyń, a tylko osoby jadące na wycieczkę fakultatywną musiały dopłacić w jej cenie do biletu 3 dniowego za zwiedzanie kompleksu. Teraz aby zrealizować program WSZYSCY muszą kupić bilet 3 dniowy, ponieważ więcej zabytków zostało włączone w obręb Ankoru. Osoby z wycieczki fakultatywnej nadal muszą dopłacać za bilet za który już płaciły. Przewodnik chciał zwrócić nam różnicę za bilet, na co biuro nie wyraziło zgody, ponadto, chciało obarczyć tym kosztem przewodnika, który optymistycznie powiedział, że będzie taka opcja, jednym słowem, biuro chce nas wydoić z pieniędzy na czym się da, niesmak po tej decyzji pozostał. Części grupy udało się zrobić ten sam program bez pomocy biura i polecali tą opcję, w takim przypadku jest to warte rozważenia, po co płacić parę raz za to samo. Dzień 6 Tego dnia zobaczyliśmy jedne z najciekawszych miejsc. Świątynia w Beng Mealea jest to świątynia typowo kojarzona z Kambodżą. Roślinność przeplatająca zniszczone mury, las zagarniający budynki. Następnie byliśmy w Koh Ker, dawnej stolicy Imperium Khmerskiego, i zobaczyliśmy świątynię Sziwy. Nie było lunchu, była kolacja w hotelu, bardzo dobra zresztą. Hotel z fajnym basenem, jednak łazienka tragiczna. Woda podgrzewana elektrycznym grzejnikiem z kablami na wierzchu, wszędzie grzyb. Bardzo mało sklepów w okolicy, jest stacja benzynowa. Lepiej w różnego rodzaju napitki wyposażyć się wcześniej. Lunch nie był suchym prowiantem jak to opisane w ofercie, były to w miarę smaczne dania w lokalnej knajpce. Dzień 7 Tego dnia przesiedliśmy się z dużego autobusu to Jeepów. Wjechaliśmy na górę, gdzie zobaczyliśmy świątynię Preah Vihear, którą można zobaczyć na Kambodżańskich banknotach. Widać stamtąd granicę z Tajlandią, wkoło świątyni wciąż zostały pozostałości po okopach, w których żołnierze bronili świątyni. Krajobrazy są przepiękne. Tragiczny lunch, zatrzymaliśmy się w restauracji, gdzie były do wyboru tylko dwa dania, obydwa niesmaczne, dodatkowo nie w cenie wycieczki, trzeba było za nie zapłacić. Najlepsze zaczęło się po dojeździe do hotelu. Hotel MekongDolphin z wyglądu nie jest zły, jednak w środku jest już gorzej. Na wstępie, dostaliśmy nieposprzątany pokój. Chodzą karaluchy i inne robactwo, strach aż otworzyć torbę, żeby nic w nią nie weszło, zabiliśmy 10 wielkich karaluchów biegających po pokoju. Hotel nie jest jak to jest napisane w opisane 'skromny' jest to normalny hotel, tylko szalenie brudny. Kolacja wyraźnie była nie świeża, mięso kurczaka wręcz śmierdziało. Musieliśmy iść zjeść coś na mieście, a nie ma tu za wiele knajpek ani sklepów. Na szczęście obok hotelu po prawej stronie jest bardzo dobra knajpka, tajskie curry mają super ostre. Dzień 8 Po śniadaniu, które nie było tak złe jak kolacja, wyjechaliśmy na wycieczkę łodzią po Mekongu, która miała nas zabrać na poszukiwania delfinów. Niestety nie była to łódź zbyt cicha i bardziej te delfiny straszyła niż wabiła, jednak i tak była to bardzo fajna atrakcja. Lunchu nie było. Po drodze zwiedziliśmy pagodę Wat Nokor. Kolacja w bardzo dobrej restauracji przy nabrzeżu, przepyszne jedzenie. Zakwaterowanie w hotelu Luxhotel, dosłownie 20m od riverside'u. Hotel czysty, z przestronnymi pokojami i ładną łazienką, bez basenu. Oczywiście nie zabrakło w pobliżu barów z różnego rodzaju uciechami, barami i 'masażami' co stanowi swoisty folklor, jednak da się znaleźć normalny masaż, o dziwo to będzie ten droższy, koło 15 dolarów w bardziej czystych miejscach. Night market 10min spacerkiem od hotelu nabrzeżem, bardzo przyjemny spacer. Dzień 9 Tego dnia szybko zwiedziliśmy Phnom Penh: kompleks Pałacu Królewskiego wraz ze srebrną pagodą, na pomnik niepodległości tylko rzuciliśmy okiem, ponieważ wszyscy byli już zmęczeni. W Muzeum Tuol Sleng (poświęcone ofiarom reżimu Pol Pota) oraz przy Polach Śmierci Choeung Ek, zobaczyliśmy jaki ogrom cierpienia wyrządziła narodowi rewolucja czerwonych Khmerów. W Wat Phnom - najstarszej świątyni w mieście, zobaczyliśmy posąg fundatorki oraz dziwne posągi lwów, którym ludzie składają ofiary z mięsa i jaj. Śniadanie w hotelu w miarę dobre, nieduży wybór. Lunch w wielkiej restauracji pełnej chińczyków, można poczuć się przytłoczonym ilością osób. Masa wyboru jedzenia, niektóre propozycje były zaskakujące i typowo dopasowane pod chińskie podniebienia. Dzień 10 Tego dnia czekał nas całodzienny przejazd na wypoczynek i koniec wycieczki.
5.5/6
Wycieczka bardzo interesująca. Poznaliśmy wiele ciekawych miejsc w Kambodży. Pilot miał wiele ciekawych informacji. Autobus OK
5.5/6
Można było by się rozpisywać długo nad dyskretnym urokiem Kambodży, kryjącym się w nieśmiałym uśmiechu jej mieszkańców. Wspaniała historia zatrzymana w murach Angkor Watu. Tragiczne, tak niedawne wydarzenia boleśnie przypominają o sobie na Polach Śmierci. Cudowny odpoczynek nad zatoką tajlandzką. Tak w kilku zdaniach można zamknąć te szesnaście dni. Organizacyjnie wyjazd przygotowany perfekcyjnie. Był to mój czwarty wyjazd z tym biurem i czwarty raz jestem zadowolony. Z całego serca polecam ten wyjazd. Jest pełen atrakcji a jednocześnie nie przeładowany intensywnością. Hotele przyzwoite szczególnie na pobycie, mile zaskoczył położeniem i komfortem. Fajną sprawą była przeszklona winda, którą jeździłem na plaże. Jedyną uwagę jaką mam to ceny wycieczek fakultatywnych, są oczywiście bardzo ciekawe ale zbyt drogie. Przykład to rejs na trzy wyspy, który można wykupić na miejscu za połowę ceny oferowanej przez przewodnika (z czego nieomieszkałem skorzystać ). Piszę to też ku uwadze biura by przez obniżenie ceny zwiększyły zainteresowanie wycieczkami. Pan Darek przewodnik zasługuje na szczególną uwagę i podziękowanie bo był po prostu fantastyczny. Reasumując gdy ktoś czytając moją opinie pojedzie nie będzie żałował bo nikt z naszej wycieczki nie żałował, przy okazji wszystkich pozdrawiam i do zobaczenia gdzieś w świecie oczywiście z Rainbow Tours
5.5/6
z dala od wydeptanych ścieżek bardzo dobry wyjazd polecam każdemu kto jeszcze nie był w Azji od tego kierunku należy zacząć podbój Azji