Opinie klientów o Zaginione miasta Majów (Meksyk, Gwatemala i Belize)

5.5 /6
202 
opinie
Intensywność programu
4.8
Pilot
5.6
Program wycieczki
5.5
Transport
5.3
Wyżywienie
4.4
Zakwaterowanie
5.0
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

6.0/6

Agata, 04.12.2023
Termin pobytu: listopad 2023

Zaginione miasta Majów

Przepiękna wycieczka, cudowne Belize,, z obowiązkowym punktem programu Lamanai, wspaniała Gwatemala z cudownym Tikal, I Meksyk, w którym z Wami byliśmy już 7 raz. Tym razem zwiedziliśmy Palenque, Meridę, Campeche, i Uxmal. Pozostałe atrakcje zwiedziliśmy po raz drugi ale z wielką przyjemnością. Wyprawa godna polecenia. Bardzo dobra pilotka pani Ania.

6.0/6

MARIUSZ, TRZEBINIA 13.02.2020

Na pewno warto. Może nawet nie sam Meksyk. Ale właśnie dla Belize i Gwatemali to jeszcze na prawdę mało odkryte miejsca z TYM klimatem. A ruiny Lamanai to perełka tym bardziej że nie ma praktycznie żadnych innych turystów. Możliwość wejścia na każda piramidę i dotarcie tam łodziami. Wspaniałe karaibskie klimaty ma też wyspa Caye Caulker spacer po niej i posiłek. Z Meksyku Tulum to też perełka. Na pewno wycieczka warta swojej ceny i wspomnień.

6.0/6

KATARZYNA, OLSZTYN 29.01.2019

Sen o Meksyku ...

To była moja pierwsza wyprawa poza kontynent europejski. Miała być podróżą życia i rzeczywiście taką była. Tytuł wycieczki idealnie oddaje atmosferę programu. Przez te osiem dni poruszaliśmy się po nieznanym dla nas świecie cywilizacji Majów, wśród niesamowitych piramid oraz innych pozostałości po majańskich miastach. Wszystkie strefy archeologiczne znajdują się w dzikiej dżungli, gdzie przy okazji można było podziwiać przepiękną roślinność, zupełnie inną niż ta europejska oraz niesamowite zwierzęta: piękne tukany, ostronosy, wyjce, iguany, pelikany brunatne. Wszechobecne palmy kokosowe dodawały uroku każdemu miejscu. Lot z Warszawy do Cancun dreamlinerem LOTu trwał 12h i przebiegł bez zakłóceń. Na pokładzie znajduje się system rozrywki w postaci małych ekranów na siedzeniach, na których można oglądać filmy, grać w różne gry oraz słuchać muzyki. W ciągu godziny od startu podano nam pierwszy posiłek, a gdzieś 2 godziny przed lądowaniem kanapkę. Woda była gratis. Po przejściu odprawy granicznej pojechaliśmy do hotelu Kokai ok. 15:00. Przed lotniskiem czekały na nas autokary i piloci. To, co szokuje to znikoma ilość przejść dla pieszych zwłaszcza w Cancun, gdzie można stracić życie przechodząc przez ulicę, bo kierowcy jeżdżą jak szaleni. Miałyśmy okazję odczuć to na własnej skórze, gdy jechałyśmy autobusem miejskim na Playa de Tortugas. Drugiego dnia pojechaliśmy do pięknego i słonecznego Tulum skąd można było podziwiać piękne Morze Karaibskie, piękną roślinność i iguany wylegujące się na słońcu. Była to pierwsza strefa archeologiczna na naszej trasie. Potem pojechaliśmy do Cenoty Dos Ojos. Chętni za dopłatą mogli snurkować i podziwiać piękne formy skalne. Warto dokupić tą opcję, mi się bardzo podobało. Trzeci dzień to podbój Belize. Po zmianie autokaru na granicy maksykańsko-belizyjskiej pojechaliśmy nad rzekę New River skąd motorówką popłynęliśmy do kolejnej strefy archeologicznej Lamanai. Niestety pogoda się popsuła i przez godzinę, bo tyle trwa podróż motorówką, zmagaliśmy się z zimnym i mocnym wiatrem. Zresztą potem kilka osób było chorych. Po zwiedzaniu lunch w buszu, a potem z powrotem motorówką. Po południu dojechaliśmy do Belize City – jednego z najniebezpieczniejszych miast świata. Spacer po mieście był naprawdę krótki, a po zakwaterowaniu w hotelu Ramada pilot stanowczo odradził opuszczanie jego terenu. W hotelu była policja. Zauważyłam, że wiele obiektów zarówno na terenie Belize jak i Gwatemali było ogrodzonych drutem kolczastym. Sam hotel super. Po śniadaniu popłynęliśmy na wyspę Caye Coulker. Zachęcam do skorzystania z fakultetu snurkowania na rafie i z rekinami. Niesamowitym przeżyciem była możliwość dotknięcia płaszczki i pogłaskania rekina wąsatego :) W tym samym czasie reszta była na wyspie, a pogoda nie dopisała i znowu nie było słońca, więc tym bardziej warto było skorzystać z tej opcji, a woda cieplutka. Po południu przekroczyliśmy granicę z Gwatemalą. Pobudka następnego dnia była o 4:00. Pojechaliśmy to Tikal. Można było wdrapać się na kilka piramid, a widoki z góry były piękne. Nie mieliśmy możliwości skorzystania ze zjazdu w uprzęży, ale w sumie nikt nie żałował. Po południu przekroczyliśmy granicę gwatemalsko-meksykańską, co ciekawe pieszo, bo autokar został po stronie Gwatemali. Szokuje krajobraz nędzy, ale przede wszystkim zaśmieconych miast. Tam się wyrzuca śmieci prawie pod nogi, nie wiem, czy w Gwatemali są jakieś śmietniki. Na granicy trochę nam zeszło. Nie zdziwcie się, gdy gwatemalskie dzieci będą chciały pomóc z bagażami, w ten sposób chcą zdobyć pieniądze. W kolejnych dniach zwiedziliśmy Palenque, Uxmal, Campeche, Meridę i Chichen Itzę, ogłoszoną jednym z 7 cudów świata. Ostatni nocleg w Cancun. To my byliśmy tym turnusem, który miał problem z przylotem do kraju przez zepsuty samolot LOT-u. Mieliśmy wylecieć 25 stycznia 2019, jednak z powodu awarii głównego modułu zasilania komputera lot został odwołany. Najgorsze w tym wszystkim było to, że przez 10 godzin przekazywano nam różne i sprzeczne informacje. Większość osób pozbyła się pesos, więc jeżeli komuś zostały dolary to miał szczęście. Ok. godziny 21:00 dano nam vouchery na jedzenie na 12 dolarów, co było śmieszną kwotą, gdyż woda 500 ml kosztowała 8$. Po 21:00 okazało się, że samolot nie poleci, a grupa ok. 260 osób zostanie rozwieziona po hotelach. Musieliśmy ponownie stać w kolejce z paszportami, oddali nam karty migracyjne i bagaż główny. Przyznaję, że opiekę mieliśmy bardzo dobrą. Rezydentka przyjechała na lotnisko, a w hotelu już czekał nasz pilot. My miałyśmy szczęście, bo byłyśmy w tej grupie, którą przewieziono do jednego z najbardziej luksusowych hoteli nad samym Morzem Karaibskim. Wszystko all inclusive, 12 pięter, jacuzzi w pokojach, trzypoziomowy basen, restauracje, bary, kino i teatr w jednym, sauny, siłownia, masaże, nawet fryzjer, karaoke, sklepiki z pamiątkami. W sobotę dowiedzieliśmy się, że polecimy dopiero w niedzielę. Także nasz pobyt przedłużył się o 2 dni. Standard hotelu zrekompensował stres związany z odwołanym lotem i funkcjonowaniem w niepewności. Najgorzej mieli ci, co musieli w poniedziałek iść do pracy, bo w Warszawie wylądowaliśmy o 6:00. Ogólnie polecam wszystkim tą wycieczkę, zwłaszcza pasjonatom historii i języka hiszpańskiego. Meksykanie mówią bardzo wyraźnie i zdecydowanie wolniej od Hiszpanów. Są też bardzo mili, a znajomość ich rodzimego języka jest dobrym argumentem przy targowaniu cen :)

6.0/6

Patrycja, BOGUSZÓW-GORCE 22.03.2020

Szał w majańskiej dżungli ;)

Uważam,że tej wycieczki nie trzeba zachwalać...Każdy,kto ma w sobie odrobinę podróżniczej zaciętości będzie zachwycony tą wyprawą ;) Na wstępie-nie było żadnych komarów,więc replementy nam się nie przydały ;) Pogoda była super,a nawet bardzo ciepło-gdzieś w granicach 35 stopni ;) Padało przelotnie w Belize-ale przyjęliśmy to raczej z ulgą ;) Okoliczności przyrody i ogólnie cała wycieczka jak najbardziej na plus ;) A teraz do sedna mojej wypowiedzi ;) Zaczynając od bazy noclegowej- nie było się do czego przyczepić:czysto,przytulnie,z działającą klimatyzacją i bez niechcianych lokatorów(robactwa). Dwa hotele nawet w klasie super:pierwszy na wyspie Flores,przy akompaniamencie egzotycznych ptaków,drugi natomiast w dżungli w Uxmal- z widokiem na piramidę Karła ;) Wyżywienie dobre i bardzo dobre...To prawda,że często była na śniadanie nieśmiertelna jajecznica i pasta z fasoli-ale nie ma co narzekać,co kraj to obyczaj ;) Posiłki zazwyczaj serwowane,dwa razy był bufet ;) W ciągu dnia był czas na obiad,dodatkowo płatny-cena mieściła się w granicach 10-20 dolarów ;)Radzę wymienić trochę dolarów na meksykańskie peso-przelicznik to zazwyczaj 1 dolar= 19 peso.Jeśli chodzi o zabytki- dla eksplorerów takich jak ja i mój mąż to był raj na ziemi ;) Nigdy dość piramid ;) A do tego niezwykła przyroda,dżungla,wyjce ,aguti i iguany...no normalnie czad ;) Czuliśmy się na tej wyprawie naprawdę jak odkrywcy nowych cywilizacji ;) Lamanai-piękne "twarze" wykute w skałach,a przed dotarciem tam-niezwykły rejs motorówką i podziwianie fauny i flory jukatańskiej ;) Jaskinie Dos Ojos- niezwykłe nacieki skalne i woda czysta jak kryształ o przyjemnej temperaturze 26 stopni ;) Tikal-tego miejsca nie trzeba przedstawiać- sława sama w sobie ;) Palenque-piękne budowle nawet dobrze zachowane. Tulum-wspaniałe świątynie nad urwiskiem nad morzem karaibskim ;) Uxmal-ogromna piramida Karła oraz wiele budowli z piękna ornamentyką. No i wisienka na torcie-Chichen Itza. Jeden z nowych 7 cudów świata ;) Cud nad cudy ;) Dodatkowymi atrakcjami był tour po 2 miastach kolonialnych- Campeche i Meridzie ;) A także lazy day na wyspie Caye Caulker ;) Tego dnia,jeśli ktoś chciał mógł dodatkowo popływać z rekinami i płaszczkami ;)
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem