5.0/6 (97 opinii)
4.0/6
Piękne kraje, miasta, miejsca. Ciekawy program ale relizowany w taki sposób, żeby klient jak najmniej zobaczył. Pierwszego dnia po w przypadku niektórych uczestników 24 godzinnej podróży (sam przelot z Warszawy do Rio de Janeiro trwał około 13 godzin) i zakwaterowaniu w hotelu około 2.00 w nocy zaplanowano wyjazd do Angra dos Reis na 7.00. Autokar spóźnił się ponad godzinę, a my czekaliśmy na ulicy nie mogąc uzyskać od pilota informacji, co się dzieje? Po dotarciu do Angry wsiedlismy na łajbę. Wątpliwą przyjemnością było płynięcie ponad półtorej godziny śmierdzącym spalinami szkunerem na wyspę Ilha Grande. W drodze powrotnej z wyspy nie było gdzie sie schować przed ulewnym deszczem. Wielkie było nasze zdziwienie, gdy następnego dnia wyjazd do Parat zaplanowany został na 10.30. Dlaczego tak późno? Jeszcze mniej zrozumiały był harmonogram kolejnego dnia. Pilot zorganizował go w taki sposób, zeby wypełnić nam dzień przejazdem 250 kilometrów z Parat do Rio. Wyjazd z Parat o 10.00??, przyjazd do Rio o 15.00. Następnie pokazanie restauracji, w której możemy zjeść obiadokolacje i to wszystko. Może to ja za dużo oczekiwałem od największego polskiego BP i pilota, mieszkańca Rio de Janeiro. Cudowne miasto potraktowane zostało po macoszemu. Sambodrom został nam pokazany przez szybę autokaru, ponieważ jak stwierdził pilot nie można było się nigdzie zatrzymać. A żeby zobaczyć Lapę i Santa Teresę należało wykupić wycieczkę fakultatywną. Jeszcze bardziej pobieżnie potraktowane zostało Buenos Aires, w którym żeby dostać się z autokaru do hotelu Rochester musieliśmy z bagażami pokonać jakieś 500 metrów. Po trzech dniach powtórzylismy spacer farmera w drugą stronę z hotelu do autokaru. W BA pokazano nam La Bocę, Recoletę, katedrę, plac majowy. Pozostałe ciekawe rzeczy oglądaliśmy z autokaru. Szkoda, że następnego dnia nie zaproponowano niczego ludziom, którzy nie wykupili wycieczki fakultatywnej do Sacramento w Urugwaju.
4.0/6
Po wielu wcześniejszych wyjazdach z Rainbow miałem chyba zbyt wysokie oczekiwania co do kolejnej wycieczki. Niestety to już kolejna taka wpadka Rainbow w ostatnim czasie, w znacznym stopniu będąca wynikiem słabego skonstruowania programu zwiedzania oraz niskiego zaangażowania pilota. Gdybyśmy nie skorzystali w wycieczek fakultatywnych, to wycieczka sprowadziłaby się głównie do zapewnienia nam transportu oraz noclegów w poszczególnych punktach podróży. Główny nacisk położony jest na zwiedzanie Brazylii, a zupełnie po macoszemu potraktowana została Argentyna. Z trzech dni spędzonych w Buenos Aires jeden poświęcony jest na wyjazd na argentyńskie ranczo, co jest po prostu nieporozumieniem, gdyż jest to wizyta w gospodarstwie agroturystycznym, dla mało wymagających turystów. Kolejny dzień to wycieczka do Urugwaju - miasteczka Colonia del Sacramento, które ma wprawdzie dużo uroku, ale na zwiedzanie go wystarcza godzina, natomiast konieczność przepłynięcia promem powoduje, że wycieczka trwa niemal cały dzień. Na zwiedzanie Buenos Aires zostaje więc jedynie ostatni dzień, a w zasadzie jedynie pół dnia, gdyż po południu następuje wylot do Iquazu. Widok wodospadów Iquazu robi rzeczywiście wrażenie i jednyny niedosyt spowodowany jest faktem, iż nie można dłużej napawać się widokiem imponujących wodospadów. Pobyt w Rio de Janeiro to niezapomniane przeżycie. Polecam skorzystanie z wszystkich wycieczek fakultatywnych, a zwłaszcza ze zwiedzania faweli oraz przelotu helikopterem nad Rio. Przy pięknej pogodzie widoki są po prostu niesamowite i miasto zasługuje na miano jednego z najpiękniejszych na świecie. Warto także skorzystać z możliwości zobaczenia próby samby, gdyż jest to namiastka karnawału i trudno zrozumieć fascynację brazylijczyków tym tańcem, jeżeli nie zobaczy się ich zaangażowania w uczestnictwie w pokazie samby. Pobyt w Rio należy wykorzystać co do minuty i nie tracić czasu na przebywanie w hotelu. Pomimo ciągłych ostrzeżeń o czyhających na turystów niebezpieczeństwach, wystarczy zachować podstawowe warunki ostrożności, aby nie odczuwać zagrożenia (przede wszystkim nie należy przesadzać z caipirinhą, do picia której zachęcają na każdym kroku, ale wieczorna degustacja w którymś z lokali na Copacabanie to niezapomniane przeżycie). Ostatnim punktem programu jest zwiedzanie miasteczka Paraty. Byłem dość sceptycznie nastawiony do tej części programu, ale miasto okazało się wyjątkowym przykładem doskonale zachowanej architektury kolonialnej i rzeczywiście warte jest zwiedzenia. Reasumując, wycieczka może okazać się ciekawym doświadczeniem, zwłaszcza dla osób, które po raz pierwszy odwiedzają Amerykę Południową. Aby jednak w pełni docenić jej walory należy skorzystać z większości imprez fakultatywnych, co wiąże się ze sporym wydatkiem (dla 2 osób jest to kwota ok. 2.500 - 3.000 USD).
4.0/6
Dobrze zorganizowana wycieczka, ciekawe miejsca które są warte odwiedzenia. Super pilotka Kasia Laszczak. Oddana swojej pracy, bardzo miła, super organizatorka. Do końca zaangażowana, odprawiła każdego na lotnisku w podróż powrotną do domu. Każdemu polecam tą wycieczkę i takiego pilota przez duże "P"
4.0/6
Przelot „tam” Air France ok., choć w Warszawie już na starcie było niebezpieczne dla połączenia spóźnienie. Na pokładzie posiłki smaczne, obfite, mogłyby być wzorem dla LOT-u. Potem długa droga do Parat (250 km), zupełnie niepotrzebna, bo ani krajobrazy po drodze nie zachwyciły, ani samo miasteczko (w czasie godzinnej, razem z pilotem, przechadzki po mieście). Tego dnia straconego na Paraty zabraknie później w Rio. Zwiedzanie Rio zbyt pobieżne, w niepotrzebnym pośpiechu. Wieczorem na samodzielne spacery można wychodzić sporo ryzykując, jest naprawdę niebezpiecznie. Może nie dla życia i zdrowia, ale z pewnością dla portfeli, doświadczyliśmy tego. Miasto piękne, szkoda, że taki krótki pobyt. Udało nam się zobaczyć Maracanę i posiedzieć chwilę na stadionie, szkoda, że pilot nie dał się namówić, aby choć wysiąść przy sambodromie. Copacabana rozczarowuje, po zmierzchu wstęp raczej wzbroniony, w dzień ogromne fale, prawie nikt się nie kąpie. Przy węższej, ale spokojniejszej Ipanemie odnaleźliśmy miejsce do kąpieli oraz pomnik Piłsudskiego wystawiony przez Polonię! Jedzenie bardzo obfite, ale wołowina przygotowana na „szpadach” zbyt twarda. Jej konsumpcja pozwala docenić zalety wieprzowiny. Napoje do kolacji drogie. Jest okazja skosztować sushi przygotowane przez miejscowych Japończyków – wyborne. Pyszne śniadania z wielkim wyborem soków – warto spróbować wszystkich, choć niektóre zaskakują smakiem. Dziwna jak na tak cywilizowane kraje sprawa wymiany walut i w Brazylii, i w Argentynie. Pod stołem, na zapleczu, potajemnie w hotelu, albo na ulicy u cinkciarza. Od razu trzeba wymienić wystarczającą liczbę gotówki, bo później może być z tym kłopot. W Brazylii w „monopolowych” zaskakująca tania cachaca. 39-procentowy napój w ilości 1 litra w Paraty kosztował ok. 7 PLN (w Rio tylko trochę drożej)! W sumie jednak w sklepach drożej niż w Polsce. Pomarańcze tylko zielone, niedobre, papaja i mango tak samo trącą terpentyną jak jedzone w Europie, w warzywniakach wybór ograniczony. W sumie wielkie owocowe rozczarowanie. Przelot do wodospadów z przygodami, opóźnienie samolotu spowodowało konieczność nowej kombinacji z przesiadkami, do hotelu w Iguacu dotarliśmy po północy (czekali z kolacją!) Linie Azul zafundowały nam kilkugodzinny pobyt w luksusowym hotelu, pyszny obiad, ale i sporo nerwów. W tej sytuacji nie sprawdził się nasz pilot, do tej pory spisujący się bez zarzutu. Przez wiele godzin nie mieliśmy z nim kontaktu (podzielono grupę na dwie części, każda leciała osobno), nie interesował się grupą lecącą samodzielnie i już do końca ta atmosfera zawodu z jego strony pozostała, choć jego wiedzy i chęci jej przekazania nie można wiele zarzucić. Wodospady przepiękne, po drodze widać małpy, tukany, papugi. Pełno koati wyjadających ze śmietników, ale nie są agresywne, jeśli się im schodzi z drogi. Warto zwiedzić nowo urządzony park ptaków przy wodospadach. Buenos Aires rozczarowujące. Śmieci na ulicach, zdechłe szczury. Miasto w sumie nudne, niewiele zobaczyliśmy podczas dnia przeznaczonego na zwiedzanie. La Boca aż kipi kiczowatością pod turystów. Szkoda aż całego dnia na estancji, można byłoby tam pojechać po południu, a pierwszą połowę dnia wykorzystać na zwiedzanie. Jedzenie gorsze niż w Brazylii, do kolacji potrafiono podać herbatę z hibiskusa zamiast czarnej (nie sposób znaleźć normalnej herbaty w sklepach) za 5 dolarów! Hotel blisko centrum, ale taki sobie, w ciasnej uliczce. Sklepów sporo, ale właściwie to tylko sieciówki Carrefour albo Farmacity. Na Avenida Florida sklepy oferują skórzane wyroby przyciągające wzrok. Torby, torebki, pasy, portfele, buty itd. piękne i niedrogie. Warto na nie zostawić zapas gotówki. W drodze powrotnej trochę horroru. Samolot do Paryża miał się najpierw spóźnić, potem w ogóle nie wystartować, przez co mieliśmy być podzieleni na grupki z perspektywą dolotu do Europy z opóźnieniem dnia, a nawet dwóch. Na szczęście boeing odleciał 2 h po czasie. Bardzo przyjemna grupa, niewielka, 21-osobowa, świetne towarzystwo. Niestety, tradycyjnie u Rainbow widać ograniczenie atrakcyjności programu, aby sprzedać bardzo drogie w nieuzasadniony zupełnie sposób fakultety. Niektórych ujętych w programie w ogóle pilot nie proponował (Itaipu, rejs po Tigre), doszły za to inne, których nie wymieniono nigdy w kraju. W sumie – mogło być lepiej, ale wycieczkę można ocenić na cztery za to, co można na niej zobaczyć.