5.2/6 (194 opinie)
3.5/6
Wycieczka ciekawa, z dużym potencjałem. Po tygodniowym wyjeździe czujemy duży niedosyt ze względu na panią pilot, Małgorzatę, która pechowo przyjechała z nami zwiedzać Bałkany. Miejsca śliczne, widoki oszałamiające. Program dosyć aktywny, ale nie wyczerpujący, zarówno w zakresie ilości zwiedzanych obiektów jak i natężenia wysiłku fizycznego.
3.5/6
Niestety nie jestem zadowolony z wyjazdu w pełni. Jest to moja trzecia podróż z tego biura podróży i do tej pory najgorsza. Gdyby nie atrakcje w postaci paralotni, tyrolki oraz raftingu z ładnym tłem to polecałbym omijać wycieczki z Bałkan szerokim łukiem. Poniżej opiszę każdy dzień w skrócie uwzględniając w moim odczuciu największe wady i zalety. Dzień 1 Transfer - trzeba pominąć. Wszystko przebiegło pomyślnie Dzień 2 Jazda jeepami do gór przeklętych plus trekking do wodospadu. Jeepami fajnie było pojeździć przez pierwszą godzinę. Potem było to dość nużące. Widoki ładne i to tyle. Spacerek do wodospadu bez szału. Ogólnie w Polsce możemy poszukać sobie na południu podobnych wrażeń. Dzień 3 Ruiny fortyfikacji z ładnym widokiem ale bez ciekawej historii. Albania chyba nie ma za wiele do zaoferowania. Zwiedzanie Ochrydy nad jeziorem. Malownicze miasteczko bez urzekającej historii. Pani przewodnik sprzedała ładną bajeczkę by kupić perły z jednego konkretnego sklepu by dostać zapewne prowizje od sprzedaży. Dzień 4 Paralotnia z Ochrydą w tle. Mega wrażenie! Polecam każdemu kto nie ma lęku wysokości. Niestety euforię popsuła wycieczka fakultatywna na biesiadę do pobliskiej wsi. SZCZEGÓLNIE NIE POLECAM. Ichnia rakija(smakowała jak standardowy bimber) to tylko 1 kieliszek na osobę ,a jak chce się więcej to trzeba sobie dokupić. Za 50 euro lepiej jest iść sobie na plaże nad jezioro i stołować się z lokalnych barów gdzie jest naprawdę tanio. Dzień 5 Długa podróż autokarem by przepłynąć kanion Matka ,który jest ładny ale wg. mnie nie warty całej drogi. Jaskinie w kanionie nie są czymś specjalnym. Finalnie trafiamy do Kosowa ,w którym wszelkie lokale były przepełnione przez miejscową ludność wierzenia muzułmańskiego. Miałem nieodparte wrażenie ,że nie jestem przez nich mile widziany. Dzień 6 Kolejna długa podróż ,której cel w końcu wynagradza poprzednie niezbyt udane dni. Rafting po rzece Tara ,który był bardzo przyjemny , fajny ale trochę za łagodny. Zjazd na tyrolce nad przepaścią z przepięknym widokiem. Określiłbym to najlepszym dniem tego wyjazdu Dzień 7 Wycieczka fakultatywna do Kotoru i jakiś pomniejszych miejscowości nie warta czasu i pieniędzy no chyba ,że człowiek nie widział miast chociażby we Włoszech. Pilotka wycieczki do Kotoru dosłownie recytuje to co ma opowiedzieć przez co nie da się tego słuchać. Niestety nie ma zbytniej alternatywy tego dnia i wyjazd mógłby się już zakończyć.
3.5/6
Nie jest to moja pierwsza wycieczka objazdowa, i nie zaprzeczę, chociażby po zeszłorocznej wycieczce z Rainbow do Turcji (wycieczka Smak Orientu- szczerze polecam) moje oczekiwania co do organizacji 4 żywiołów były dość wysokie. Niestety dość mocno się zawiodłam. Oprócz pięknych krajobrazów i mieszkańców poszczególnych zwiedzanych krajów, czyli jednak czynników, które nie zależały od organizatora, realizacja wycieczki kulała. Mam jednak nadzieję, że wynikało to z tego, że uczestniczyłam w jednym z pierwszych turnusów tej, bądź co bądź, nowej w ofercie biura wycieczki (14-21.07.2016) i organizatorzy wezmą sobie do serca uwagi uczestników i dokonają kilku zmian, gdyż pomysł na aktywne zwiedzanie Bałkanów to z pewnością łakomy kąsek w natłoku kościołozwiedzactwa :).
3.0/6
Po krajach bałkańskich nie spodziewałam się wysokich standardów infrastruktury hotelowej czy drogowej, Wiedzieliśmy, że będą długie przejazdy po górach - dla widoków warto, zwłaszcza we wschodniej Czarnogórze. Program jest aktywny, a elementami chodzenia po górach, raftingiem - bardzo polecam! - i opcjonalnym lotem paralotnią - też było warto. Co prawda trafiliśmy na falę upałów, ale poza miastem było to do zniesienia. Niestety pierwsza wycieczka fakultatywna na biesiadę w macedońskiej wsi była takim zawodem (przyjęto gości na placu budowy i poczęstowano symbolicznie), że na wyjazd do Kotoru nie zebrała się już grupa. Niestety zawiodły dwie rzeczy: warunki w hotelach i pani pilot. Hotele były mocno zaniedbane i z poważnymi usterkami (i to nie po poprzednich gościach, a raczej sprzed lat). W jednym z pokoi w Ulcinij syn został lekko porażony prądem z gniazdka! W innym przy próbie wyjęcia wtyczki od klimatyzacji (inaczej nie zaczynała pracować, większość klimatyzatorów wyglądała na około dwudziestoletnie) plastikowe gniazdko rozsypało się ze starości. Niestety w tym hotelu przy ruchliwej drodze musieliśmy spędzić też dwie ostatnie noce. Trochę lepiej było w hotelu Klimetica w Ochrydzie, mimo że daleko od centrum miasta, to blisko do jeziora i kąpiel o zachodzie słońca oraz wieczory na tarasie rekompensowały usterki hotelowe. Hotel w Prizreniu w Kosovie wyglądał najlepiej, ale tylko na pierwszy rzut oka, bo we wszystkich pokojach od ulicy nie działała klimatyzacja, przy otwartych oknach nie dało się spać, bo życie nocne i głośna muzyka trwały do rana, a po chwili już słychać było muezina z meczetu. Wszystkie niedogodności byłyby łatwiejsze do zniesienia gdybyśmy mieli pilota, który dba o nasz komfort. Niestety mieliśmy wrażenie, że przeszkadzamy pani pilot w pracy. Niechętnie interweniowała w hotelach o zmianę pokoi - po pierwszych problemach uczestnicy wyjazdu zaczęli to załatwiać samodzielnie. Narzekających uczestników swojego wyjazdu obgadywała z recepcjonistką hotelu myśląc, że nie rozumiemy jej rozmowy w języku angielskim. Jechaliśmy autokarem bez toalety, więc na długich przejazdach potrzebne były postoje, o które trzeba było specjalnie dopytywać, a w pewnym momencie pani zarzadziła postój... w szczerym lesie na zakręcie górskich serpentyn! mimo, że wcześniej słyszeliśmy pytanie kierowcy przed bezpiecznym miejscem postoju z toaletą. Niewiele też się dowiedzieliśmy o krajach bałkańskich. Pani pilot czytała częściowo informacje wprost z Wikipedii. Właściwie wszystkie kaniony w jakich byliśmy, były najgłębsze w Europie! Więcej się dowiedzieliśmy o spływach Dunajcem, które organizuje znajomy pani pilot, niż o czekającym nas raftingu na rzecie Tara - tu szczerze polecam! Podziwiam u pani pilot umiejętność zapadania w sen nawet na pierwszym siedzeniu jeepa pędzącego po górskich drogach. Po pierwszych naszych skargach dotyczących jakości hotelu trudno jej było zachowywać się do nas z przychylnością, słyszeliśmy komentarze, że "państwo wiecie zawsze lepiej", a już kiedy nie znalazło się wystarczająco chętnych na fakultatywny wyjazd do Kotoru, to w zasadzie pani dopełniała już tylko minimum formalności i spędzała z nami tak mało czasu jak to tylko możliwe.