Opinie o Bałkany są super!

5.4/6 (262 opinie)

5.4/6
262 opinie
Intensywność programu
5.0
Pilot
5.7
Program wycieczki
5.3
Transport
5.4
Wyżywienie
5.0
Zakwaterowanie
4.8
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Sortuj: Najlepiej oceniane
Typ turysty: Wybierz
  • 6.0/6

    Podróżować to żyć !

    I stało się. Po miesiącach ciężkiej pracy nadszedł upragniony pierwszy dzień urlopu. Poziom podekscytowania był wysoki, bo czekał mnie udział w jednej z wymarzonych wycieczek pt Bałkany są super. To moja trzecia wyprawa z RT oraz drugi etap (po Chorwacji) realizacji celu, jakim jest odwiedzenie wszystkich krajów bałkańskich. Znam biuro na tyle, że już przed wyjazdem wiedziałam, iż mogę liczyć na zrealizowanie programu w 100%, na przyzwoite miejsce do spania, zjadliwe jedzenie i wiele pozytywnych wrażeń. Nie zawiodłam się. Co działo się w ciągu 10 dni pomiędzy 12-21.09.2015? Otóż działo się dużo, nie sposób wszystkiego opisać, każdy dzień przynosił nowe informacje, wspaniałe widoki, nieznane dotąd smaki. Dzień 1 to podróż do Woszczyc i po przesiadce dalsza droga w kierunku Serbii. Warto mieć na uwadze, że to daleka droga i w bagażu podręcznym koniecznie trzeba mieć wszystko, co może się nam przydać w czasie tego przejazdu (poduszka, kocyk,zapasowe ubranie, podstawowe kosmetyki). Przesiadka w Woszczycach poszła dość sprawnie i nim się obejrzałam już witała się z nami nasza Pani pilot Julia. Podróż przez Czechy, Słowację oraz Węgry umilała nam opowieściami o każdym z w/w krajów, omówiła program wycieczki oraz załatwiła sprawy organizacyjne (zebranie euro na wstępy i inne opłaty, zapisy na wycieczki fakultatywne). Aby grupa, która była mocno zróżnicowana wiekowo, nie odczuła trudów przejazdu, dość często robiono przerwy na toaletę, kawę i rozprostowanie nóg. Granicę węgiersko-serbską mimo obaw (tak,tak, na opisywanej przeze mnie wycieczce można przypomnieć sobie, co to są granice między państwami i jak wygląda ich przekraczania poza państwami UE), przejechaliśmy dość sprawnie. Niedaleko przejścia granicznego Horgosz-Roszke mieliśmy nasz pierwszy nocleg. Do hotelu dotarliśmy około godziny 22, zmęczeni, ale jednocześnie zadowoleni, bo przygoda rozpoczynała się na dobre. Dzień 2 po wczesnym śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę przez Serbię. Naszym celem w tym dniu było Skopje - stolica Macedonii. Mieliśmy sporo km do przejechania, ale grupa nie narzekała. Myślę, że każdy z nas czuł, że warto znieść niewygody dalekiej podróży, bo Bałkany są tego warte. Po południu zawitaliśmy do Skopje - miasta wzbudzającego mieszane uczucia, ale nie dającego o sobie zapomnieć. Na miejscu czekał na nas spacer z przewodnikiem lokalnym - przemiłą panią Anią. Skopje to dwa zupełnie odmienne światy. Z jednej strony to miasto z bogatą historią, stare, z drugiej nowoczesne, dzięki programowi Skopje 2014 ciągle w budowie. Symbolem pierwszej części jest Stara Carsija – dawna handlowa dzielnica turecka. Klimat tego miejsca jest niezwykły. Mieści się w niej wiele sklepów, restauracji, kawiarni, wszędzie unosi się zapach bałkańskich przysmaków. Tu swego czasu odcinek programu nagrywał Pan Makłowicz zachwalając pyszne bałkańskie jedzenie. Zwiedzamy twierdzę Kale, wchodzimy do meczetu Mustafy Paszy, oglądamy tureckie łaźnie oraz cerkiew św. Spasa. Nawoływanie muezina sprawia, że czujemy orientalny klimat tej części miasta. Następnie Kamiennym Mostem przechodzimy do nowej części Skopje. Już z daleka widać Plac Macedonia, ogromne pomniki Aleksandra, Justyniana I, Filipa II. Skopje ma nawet replikę paryskiego Łuku Triumfalnego. Podczas spaceru pozwalamy sobie na chwilę zadumy przy dawnym budynku poczty i dworca, na którym zegar zatrzymał się na godzinie pierwszego wstrząsu dużego trzęsienia ziemi, jakie nawiedziło miasto w 1963 roku. Zegara nie usunięto, co dowodzi, że chociaż Skopjanie stawiają na nowoczesność, jednocześnie nie zapominają o przeszłości. Kolejnym przykładem jest miejsce, w którym w 1910 roku urodziła się Matka Teresa. Chociaż jej domu już nie ma, obszar na którym stał jest wyraźnie zaznaczony, a kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się muzeum poświęcone jej pamięci. Ilu uczestników wycieczki tyle opinii o Skopje. Nie ulega wątpliwości, że staje się ono stolicą przez wielkie S. W każdej nowej budowli widać, że Macedończycy mają wielkie ambicje, chcą, aby ich miasto mogło konkurować z innymi europejskimi stolicami. Skopje pamięta o przeszłości i jednocześnie śmiało patrzy w przyszłość. Warto je odwiedzić, pooddychać jego atmosferą. Od mojej wizyty w nim minął miesiąc i teraz wiem, że można je pokochać lub nie, ale na pewno nie można o Skopje zapomnieć. Dzień 3 Ochryd, jezioro, monastyr św Nauma – to zdecydowanie jeden z najlepszych dni wycieczki. Osoby, które wykupią rejs po jeziorze ochrydzkim (18euro, polecam) spędzają w autokarze około 15 minut. Tyle czasu bowiem zajmuje dojazd z hotelu do centrum miasta. W Ochrydzie spotkaliśmy się z naszym przewodnikiem Zoranem i udaliśmy się na około 3 godzinne zwiedzanie miasta. Ochryd nie bez powodu znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Spacerujemy uliczkami starego miasta, odwiedzamy ruiny antycznego teatru, podziwiamy cerkwie św. Zofii i Bogurodzicy, monastyr św. Pantelejmona. Następnie leśną ścieżką udajemy się w kierunku cerkwi św Jovana Kaneo. Oglądałam ją wcześniej na zdjęciach, w końcu to wizytówka Ochrydu, ale na żywo wygląda jeszcze lepiej. Jej architektura połączona z pięknem jeziora i błękitem nieba tworzy niezapomniany obrazek. Do centrum wracamy łodzią motorową i dzięki temu mamy okazję, by zobaczyć stare miasto z perspektywy jeziora. W mieście mamy czas wolny, który możemy przeznaczyć na zakupy (pamiątki, wina macedońskie, ajvar), spacer po bazarze pełnym świeżych warzyw i owoców, wizytę w muzeum papieru czerpanego lub małe szaleństwo u jubilera, gdzie można nabyć biżuterię z pereł ochrydzkich ( polecam oryginalne od rodziny Talevi lub Filevi, przy zakupie otrzymuje się certyfikat). Warto pamiętać, że Ochryd to nie tylko cerkwie, twierdza czy promenada. To również urokliwe wąskie uliczki pnące się w górę, zadbane domostwa z ogromną ilością kwiatów oraz owoców. Zachwyt wzbudzały rosnące kiwi, figi, ogromna pigwa, szczery entuzjazm wycieczki wywołał stojący przy jednej z ulic fiat 126p. Po południu udajemy się na rejs po Jeziorze Ochrydzkim. W czasie rejsu możemy nie tylko zrelaksować się, złapać trochę słońca (nam akurat pogoda dopisała), ale również podziwiać cudowne krajobrazy i dowiedzieć się, że oto właśnie płyniemy po najgłębszym jeziorze na Bałkanach i najstarszym w całej Europie. Jezioro Ochrydzkie leży zarówno po stronie macedońskiej, jak i albańskiej. Jego wody są niezwykle czyste, żyją w nim pstrągi oraz plashice, ryby, z których wykonuje się wspomniane już przeze mnie perły. Po ponad godzinie dopływamy do Zatoki Kości. Jest to rekonstrukcja osady z końca epoki brązu i początku epoki żelaza. Zbudowana na podeście stojącym na palach wbitych w dno jeziora. Można spotkać się ze stwierdzeniem, że to „macedoński Biskupin”. Cóż, chciałabym, aby Biskupin znajdował się w tak malowniczym miejscu jak macedońska osada na wodzie.Kolejny przystanek to monastyr św Nauma. Był on uczniem Cyryla i Metodego. To on wybudował pierwszą cerkiew na tym terenie. Obecnie zwiedzamy cerkiew wybudowaną między XVI a XVII w. Warto zobaczyć freski, ikonostas z 1806 roku oraz posłuchać bicia serca św Nauma. Dodatkową atrakcją monastyru jest przepiękny widok na jezioro oraz spacerujące pawie. Po zwiedzaniu czekał nas przyjemny rejs po rzece Czarny Drim oraz degustacja miejscowych przysmaków. (tavce gravce, burek, ajvar, wina, rakija, pyszne macedońskie pomidory i sery). Po dniu pełnym wrażeń statkiem wróciliśmy do hotelu. Dla chętnych organizowany był wieczór macedoński. Osoby biorące w nim udział były zadowolone, impreza stworzona dla miłośników rakiji i tańców. Dzień 4 Zwiedzamy Bitolę, miasto położone 15km od granicy z Grecją. Oglądamy cerkiew św Dymitra z największym drewnianym ikonostasem, wieżę zegarową Saat Kula z XVI wieku oraz ulicę Shirok Sokak, gdzie podziwiamy budynki z XVIII i XIX wieku. Grupa żywo reaguje na wiadomość, że w cerkwii św Dymitra w 1997 roku kręcono kilka scen filmu Peacemaker. Mamy też chwilę przerwy na pyszną kawę. 2 km od Bitoli znajduje się Heraclea – ruiny ważnego antycznego miasta z IV w pne. Na chwilę przenosimy się w czasie i słuchamy opowieści o murach miejskich, amfiteatrze, łaźniach. Spore wrażenie robią dobrze zachowane mozaiki, przedstawiające ptaki, drzewa, krzewy, bestie oraz czerwonego psa – symbol raju. Aż trudno uwierzyć, że okres utworzenia tej mozaiki przypada na koniec VI wieku. Czwarty dzień wycieczki to również początek naszej krótkiej greckiej przygody. Przeprawa promowa z Igumenitsa na Korfu trwa około 1,5 godziny (polecam górny pokład, niezwykłe krajobrazy). W czasie rejsu spotyka nas niespodzianka – przez jakiś czas towarzyszą nam delfiny. Widok delfinów w ich naturalnym środowisku jest równie niezwykły i niezapomniany, jak zachód słońca nad morzem jońskim. Dzień 5 zwiedzamy wyspę i wypoczywamy nad morzem. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od pałacu cesarzowej Sissi – Achilleion. Sądząc po ilości turystów i różnorodności języków miejsce to cieszy się zainteresowaniem ludzi z całego świata. Cesarzowa Elżbieta kupiła pałac w 1889 roku i nazwała na cześć ulubionego bohatera z mitologii greckiej – Achillesa. Wnętrza pałacu i jego otoczenie w większości nawiązuje do greckich mitów i bogów. Duże wrażenie, przede wszystkim z uwagi na wielkość, robi obraz Franza Matscha „Triumfujący Achilles” ukazujący zwycięskiego Achillesa ciągnącego za sobą ciało Hektora. W pałacu znajdują się pamiątki po dawnej właścicielce, jej biżuteria, meble, wycinki z gazet. Na uwagę zasługuje też ogród z piękną roślinnością i rzeźbami. Obecnie przed pałacem znajduje się również rzeźba Sissi. (Informacja praktyczna: Przy wejściu do pałacu każdemu robione jest zdjęcie, które później można kupić. Warto porozumieć się z towarzyszami podróży, bo im więcej zdjęć kupimy, tym będą one tańsze). Następny punkt zwiedzania to Kanoni. Odwiedzamy tam Vlachernę, biały kościół z XVII wieku z charakterystyczną dzwonnicą i przewyższającym ją cyprysem, miejsce znane z pocztówek i przewodników po Korfu. Z daleka podziwiamy Pontikonissi, zieloną wysepkę z bizantyjskim kościołem Chrystusa Pantokratora. Legenda mówi, że Mysia Wyspa była statkiem Odyseusza zamienionym przez Posejdona w kamień z zemsty za oślepienie jego syna. Dodatkową atrakcję Kanoni stanowią samoloty lecące w kierunku pobliskiego lotniska. Wczesnym popołudniem kolej na Kerkirę – stolicę wyspy, gdzie przez około godzinę spacerujemy z przewodnikiem oglądając kościół św Spirydona patrona wyspy (uchronił wyspę przed najazdami Turków i epidemiami), starą i nową fortecę, pałac św Michała i Jerzego, w którym znajduje się Muzeum Sztuki Azjatyckiej, promenadę Spianada z Liston – galerią kawiarni, restauracji i sklepów. Mamy tu sporo czasu wolnego na zakupy. Polecam wyroby z kumkwatu (likiery, dżemy, owoce kandyzowane), oliwę, mydełka. Sklepiki są pełne smakołyków, sprzedawcy mówią po angielsku i są bardzo przyjaźni. Po południu czas na Zatokę Paleokastritsa. Dla chętnych organizowany jest rejs (10 euro, około 50 min) obfitujący w zapierające dech w piersi widoki oraz niespodziankę w postaci możliwości zobaczenia naprawdę „dużej ryby”. Po rejsie lądujemy na plaży, gdzie korzystamy z bardzo ciepłej wody i pływamy w morzu jońskim przez około 2 godziny. Dzień 6 Rano żegnamy się z wyspą i udajemy się w dalszą drogę do Albanii. Musze przyznać, że to właśnie ten kraj zrobił na mnie największe wrażenie. Powitał nas piękną pogodą oraz krajobrazami. Albania kojarzyła mi się ze złymi drogami, bunkrami i ogólnym zacofaniem. Dwa dni spędzone w tym kraju uświadomiły mi, jak bardzo się myliłam. To kraj pełen kontrastów. W czasie wycieczki zwiedzamy Gjirokaster, jedno z dwóch albańskich miast muzeów, od 2005 roku na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zwane miastem 1000 schodów lub srebrnym miastem. Uliczki miasta są wąskie i strome, a stare kamienne domy pokryte szarymi łupkami. Nad miastem góruje średniowieczna twierdza (obecnie muzeum broni i wojskowości, w czasach komunistycznych więzienie) z wieżą zegarową z XIX wieku. Na terenie twierdzy stoi wrak amerykańskiego samolotu, który awaryjnie lądował w okolicy Tirany, a jego pozostawienie stanowić miało przestrogę przed zagrożeniem, jakie stanowić mieli Imperialiści. Gjirokaster to rodzinne miasto pisarza Ismaila Kadare oraz dyktatora Envera Hodży (zwiedzamy jego dom, w którym zorganizowano muzeum etnograficzne). Chwilę przerwy wykorzystujemy na obiad (smaczna musaka, w restauracji można porozumieć się po angielsku) oraz na włóczenie się stromymi uliczkami i delektowanie się atmosferą miasta. Dzień 7 Tirana i powrót nad jezioro Ochrydzkie. Po krótkim, aczkolwiek pełnym emocji (każdy jedzie jak chce, gdzie chce i tak szybko jak to możliwe, fantazja kierowców albańskich to już legenda), przejeździe po przedmieściach Tirany, docieramy do jej centrum. Podczas spaceru po mieście zwiedzamy meczet Etehem Beya z XVIII wieku znajdujący się przy placu Skanderbega – bohatera narodowego Albanii. Mijamy znajdującą się obok meczetu Operę, Muzeum Narodowe i budynki rządowe. Zatrzymujemy się na chwilę obok Piramidy, która miała pełnić funkcję mauzoleum Envera Hodży. Widać, że Albańczycy nie mają pomysłu na to miejsce, stoi pusta i raczej straszy swoim wyglądem. W czasie spaceru mijamy Muzeum Sztuki i bunkier, który sądząc po zapachu, służy jako miejska toaleta. Docieramy na Plac Matki Teresy, wokół którego mieszczą się Muzeum Archeologiczne, Akademia Sztuk Pięknych, uniwersytet, stadion. Odwiedzamy również Dzielnicę tzw Bloku, do której zwykli obywatele nie mieli kiedyś wstępu, była to dzielnica zamieszkiwana przez dygnitarzy komunistycznych. Obecnie jest to miejsce pełne kawiarenek, restauracji, wieczorami staje się centrum imprez. Po południu docieramy nad Jezioro Ochrydzkie, tym razem około 30 km od Ochrydu, do miejscowości Struga. W czasie wolnym można ponownie odwiedzić Ochryd (taksówka 7 euro), relaksować się nad jeziorem, podziwiać widoki z tarasu hotelowego lub zwiedzić niewielką cerkiewkę w pobliżu hotelu. Dzień 8 republika Vevcani i monastyr Jovan Bigorski. Ostatni dzień w Macedonii przywitał nas znowu piękną pogodą. Z samego rana odwiedziliśmy Vevcani. Gdy w 1991 roku rozpoczęły się konflikty narodowościowe na Bałkanach wieś ogłosiła się Republiką i wprowadziła nawet swoją walutę. Niezależność nie została uznana, ale wieś zyskała sobie szacunek. Warto przespacerować się po tym miejscu i zobaczyć cerkiew, stare domy, czynny młyn. Dla miłośników przyrody atrakcję stanowią źródła potoku vevcanskiego. Czas płynie tam wolno, jest cicho, a mieszkańcy nigdzie się nie spieszą. Miła odmiana. Kolejny etap podróży to przejazd przez park Mavrovo do monastyru Jovana Bigorskiego. Monastyr powstał w 1020 roku w miejscu znalezienia ikony św Jana Chrzciciela. Warto zobaczyć drewniany ikonostas – dzieło braci Filipovskich, wykonany z drzewa orzechowego, przedstawiający sceny ze Starego i Nowego Testamentu (200 postaci zwierząt i 500 ludzkich) oraz ikonę św Jana Chrzciciela z trzema rękami. W niewielkim sklepiku można nabyć przetwory wykonane przez mnichów. Widoki, które towarzyszyły nam w czasie przejazdu przez Macedonię utwierdziły mnie w przekonaniu, że chciałabym tam wrócić i odwiedzić miejsca, których ta wycieczka nie obejmowała (Tetovo, Kanion Matka). Dzień 9 serbska przygoda. Plan wycieczki nie przewiduje długiego pobytu w Serbii. Zwiedzamy tylko Djavola Varos i Nowy Sad. Miasto Diabła określane jest mianem serbskiego cudu przyrody lub serbską Kapadocją. Jest to zespół form skalnych składający się z 202 kolumn z „czapeczkami” na szczytach (głazy andezytowe). Legenda głosi, że to weselnicy zamienieni w skały przez Diabła za próbę ożenku rodzeństwa. Oprócz w/w oryginalnych skał w pobliskim lesie znajdują się źródła wody: czerwone źródło, z którego wypływa rdzawa woda,a z ziemi wydostają się bąbelki oraz źródło diabła, którego woda jest bardzo kwaśna. Po drodze zatrzymujemy się w cerkwi św Petki – patronki uzdrowień chorych. W cerkwi dostępne są kawałki materiału, którymi należy potrzeć chorą część ciała a następnie zawiązać szmatkę na drzewie. Co 7 dni materiały są zakopywane, co ma powodować zniknięcie choroby. Zupełnie inny klimat towarzyszy nam w Nowym Sadzie. To drugie pod względem wielkości miasto w Serbii. Spacer rozpoczynamy wizytą w twierdzy Petrovaradin znajdującej się na prawym brzegu Dunaju. Obecnie znajdują się tam: muzeum miasta, kluby i pracownie artystyczne. Oglądamy Stary Ratusz na Placu Wolności, zabytkowe kamienice, Pałac Biskupi, Kościół pw Zaśnięcia oraz kościół Wielkiego Męczennika Jerzego. Przed wyjazdem w stronę granicy węgierskiej udajemy się na kolację. Mimo, że kolacja była pyszna, towarzyszy nam żal, że to nasz ostatni wieczór na Bałkanach. Ostatni przynajmniej w tym roku. Dzień 10 powrót do domu. Po śniadaniu i przesiadce w Woszczycach bez większych problemów po kilku godzinach docieramy do domu. Zmęczenie daje się we znaki, ale bez wątpienia była to udana podróż. To było dziesięć wspaniałych dni, tysiące przejechanych kilometrów, dwa tysiące zdjęć do uporządkowania. Bez dwóch zdań w tym czasie czułam, że żyję. Teraz pora na planowanie kolejnego wyjazdu. Bo podróże to jedyna rzecz, na którą wydajemy pieniądze, a stajemy się bogatsi.

    Alicja - 19.10.2015

    403/432 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Jedzcie!!!!

    Wycieczka bardzo ciekawa .Pilota Ania,wie co robi i robi to doskonałe!!!Kierowcy sympatyczni i profesjonalni.Dawid w Nowym Sądzie był najlepszy wśród lokalnych przewodników,choc pozostałym też nic nie brakowało.Iza w Albanii!!!!Fantastyczna!!!!Drobny mankament to ostatni hotel.Piatka się należy!!

    Adam - 06.06.2016  | Termin pobytu: czerwiec 2016

    7/10 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Bałkany są super

    Gorąco polecam ,,Bałkany są super''Wycieczka super.

    Dariusz, Glinojeck - 20.10.2019

    1/1 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    puszape@interia.eu Renia iGregory Sydłowscy wycieczka w terminie od 2-06 do 11-06 2018

    Witam wszystkich gorąco..Ta wycieczka to typowy objazdowiec w pozytywnym tego słowa znaczeniu.Maksymalnie wypełniony czas jednak dla doskonale zorganizowanej ekipy, a taką byliśmy to żaden problem ..Wszystkie fakultety zaliczone, a to dla nas ważne by ten czas wykorzystać co do minuty i jak naj więcej zobaczyć.Moim zdaniem takie wycieczki to troszkę surwiwal ale o to tu chodzi nieistotny jest hotel , ale miejsce gdzie właśnie jestesmy a miejsca w których byliśmy zapierały dech w piersiach.Piękna Macedonia,dzika Albania z szalonymi kierowcami na ulicach ,przemiłymi mieszkańcami i przepysznym jedzonkiem.W końcu Korfu ,cudowna wyspa to jest to .nogi przestają boleć ,ma się banan na bużce ,,gdy się ogląda takie widoki.Na tej wycieczce .nie siedzieliśmy za płotem hotelu tylko byliśmy wśród nich, wspaniałych mieszkańców Bałkanów ,tych prawdziwych a nie turystycznych. Nasza wspaniała pani pilot Ania wszystko organizowała perfekt i co się rzadko zdarza ,a to nasza trzecia wyprawa z Rainbow była do perfekcji zintegrowana z naszą ekipą ,do tego stopnia, że mieliśmy wrażenie ,że po Bałkanach oprowadza nas nasza stara kumpela ,z którą znamy się od lat .Jej wiedza i sposób w jaki nam ją przekazywała była perfekt.Wyczerpująco odpowiadała na nasze pytania i zawsze była gdy jej potrzebowaliśmy tworząc w okół siebie miłą atmosferę.Osoba z ogromną wiedzą i zaangażowaniem i do tego bardzo otwarta i kontaktowa.Ogromne brawa dla kierowców ,bo jazda po serpentynach to ogromne wyzwanie.

    Renia i Gregory Szydłowscy - 13.06.2018  | Termin pobytu: czerwiec 2018

    13/15 uznało opinię za pomocną

telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem