Największe atrakcje Laosu – kiedy jechać i co warto zobaczyć na miejscu?

Przyznam, że kiedy przez kolejną godzinę pokonywałam zakurzone drogi Laosu, przez głowę nie raz przemknęła mi myśl, że być może niepotrzebnie wybrałam się na tę wyprawę. Gdy jednak wreszcie dotarłam do Luang Prabang, natychmiast pozbyłam się wszystkich wątpliwości. Pozostał czysty zachwyt i pewność, że pakując walizkę dokonałam jednej z lepszych decyzji w swoim życiu. Unikalne świątynie z zadartymi dachami, mnisi, ubrani w charakterystyczne, pomarańczowe szaty, wodospady Kuang Si, dom uratowanych niedźwiedzi i podglądanie tkaczek w czasie ich pracy – tego nie doświadcza się przecież na co dzień. Zapraszam Was na wędrówkę po tej niezwykłej krainie gdzieś na końcu świata.

Laos – kiedy jechać? Pogoda i klimat

W Laosie panuje klimat zwrotnikowy monsunowy, który cechują (podobnie jak sąsiednie kraje, Tajlandię i Kambodżę), wysokie temperatury i bardzo duża wilgotność powietrza. Wyróżniamy porę suchą (trwającą od listopada do kwietnia) oraz porę deszczową (od maja do października). Osobom, które nie przepadają za deszczem, polecam wycieczkę w porze suchej. Na początku roku, w styczniu, jest tu najchłodniej (około 16 stopni Celsjusza w rejonach północnych), więc zimnolubni nie będą zawiedzeni.



Jadąc do Laosu w porze suchej – wbrew pozorom – nie zapominajcie o parasolu. Unikajcie modeli czarnych, przyciągających słońce. Parasolka uchroni Was przed oparzeniami słonecznymi, gdy będziecie zwiedzać Laos w samo południe. Wcale nie rzadkim widokiem jest tu miejscowa ludność, która właśnie w ten sposób radzi sobie z palącym słońcem. Niektórzy parasolkę biorą ze sobą nawet na rower. Zarówno w porze deszczowej, jak i suchej przydadzą Wam się solidne buty z antypoślizgową podeszwą, dzięki którym strome podejścia będą łatwiejsze. W porze deszczowej warto zaopatrzyć się także w cienką, nieprzemakalną kurtkę. Zabierzcie też ze sobą spray na komary. Jeśli planujecie kąpiele w naturalnych zbiornikach, które są niekwestionowanymi atrakcjami turystycznymi, przyda Wam się też odpowiedni strój kąpielowy. Kompletując ubranie, warto zadbać też o coś dłuższego, zakrywającego ciało. Taka odzież sprawdzi się w miejscach kultu religijnego, zwłaszcza na terenie kompleksu w Luang Prabang.

Co zabrać ze sobą do Laosu?

Do Laosu zmierzałam prosto z sąsiedniej Tajlandii. Z miejscowości Chiang Khong, po odprawie paszportowej, cała nasza wycieczka wsiadła na drewnianą łódź, by z wodnej perspektywy podziwiać piękno regionu. Spływ Mekongiem doprowadził nas do granicy z Laosem, który był celem naszej podróży.

Jeżeli wybieracie się do Laosu, musicie wziąć pod uwagę sporą różnicę temperatur pomiędzy dniem a nocą. Spakujcie do walizki ciepłą bluzę i kurtkę, ale nie zapomnijcie też o czymś przewiewnym do noszenia za dnia, bo jest tu gorąco i wilgotno. Jeśli nie wybieracie się w podroż zorganizowaną przez biuro i zależy Wam na chodzeniu po górach czy rejonach dzikich i mniej dostępnych, musicie mieć ze sobą solidne obuwie, które uchroni Wasze stopy przed urazami. Weźcie pod uwagę, że co lepsze dzikie miejsca widokowe wymagają wejścia na grań skał. Ścieżki w górach są często wyłożone luźnymi kamieniami. Japonki przydadzą się Wam pod prysznicem lub w czasie kąpieli w rzece, ale na pewno nie w trakcie wspinaczki po górach.

Najpopularniejszym środkiem transportu są tutaj motory i motorowery. Jeżeli skusicie się na skorzystanie z nich, pamiętajcie o odpowiedniej osłonie twarzy. Większość lokalnych dróg to sucha ziemia, a jazda po niej wiąże się ze wzbijaniem wielkich tumanów kurzu. Dobrym gadżetem będzie więc chusta lub maska, która uchroni Was przed pyłem. Możecie dogadać się z kimś na krótką przejażdżkę po okolicy, żeby pooglądać widoki. Na pewno zainteresuje Was nietypowy sposób tankowania. Jadąc przez wioski, napotkacie po drodze niespotykany u nas sposób dystrybucji paliw. Na środku wioski składającej się z kilku budynków znajduje się dom i sklep (takie 2 w 1). Na oknie drobne produkty do sprzedaży, a obok za prowizoryczną ladą dystrybutor paliwa, składający się ze stalowej beczki i ręcznej pompy na górze. Staruszka odmierza potrzebną ilość benzyny, pompuje z beczki do górnego zbiornika, a dopiero potem odkręca kranik i spuszcza paliwo wężykiem prosto do baku. Paliwo nie jest tu szczególnie tanie i – w zależności od technicznego zaawansowania stacji – cena może wynosić około 5 do 9 złotych za litr.



Luang Prabang i perły architektury sakralnej, czyli atrakcje Laosu w wersji buddyjskiej

Powiem coś Wam w sekrecie: nałogowo czytuję blogi i książki podróżnicze. Nie zdziwiło mnie więc (ale i nie zmartwiło), że w Luang Prabang chodzić będę głównie po świątyniach. Wręcz przeciwnie: ucieszyłam się, gdy na zdjęciach podróżników ujrzałam unikalne budowle. Niewielkie, z lekko zadartymi do góry dachami, ubrane w złoto i purpurę. Misternie zdobione, pełne blasku i rzemieślniczego kunsztu. Nie można ich porównać z niczym innym. Jeśli zawitacie do Luang Prabang to obierzcie perełki tutejszej architektury sakralnej za punkt obowiązkowy. Wielokrotnie zdarzało mi się, że zapowiadane turystyczne hity okazywały się czczymi obietnicami. W tym przypadku jednak, nie ma mowy o przesadzie. Z miejsca bije autentyczność laotańskiej tradycji.



W krainie Buddy, czyli co zobaczyć w Laosie

Będąc w Laosie, nie mogłam odpuścić sobie wizyty przed najbardziej czczonym pomnikiem – posągiem Buddy Phrabang – który obecnie znajduje się w świątyni Wat Ho Phra Bang. Imponujące wykonanie z brązu, srebra i złota od razu zwróciło moją uwagę. Buddę rzemieślnik uwiecznił w pozycji wyrażającej wolność od lęku (miejscowi nazywają ją abhajamudra). Dla lokalnej społeczności ma duże znaczenie jako ten, który chroni ich ziemię przed wrogami. Patrząc na burzliwą historię Laosu można bez trudu ich zrozumieć.



Następnym punktem na mojej mapie jest Wat Mai Suwannaphumaham. Świątynie same w sobie są dla mnie interesujące do zwiedzania, ale ta wywarła na mnie szczególne wrażenie. Najbardziej zachwycił mnie pięciopiętrowy dach, który w połączeniu z złoconym reliefem, widocznym z zewnątrz, oraz z przedsionkiem ze zdobionymi kolumnami, olśniewa i zawstydza blaskiem. Dość zaskakujące jest wnętrze świątyni, pomalowane całe na czerwono. Ustawiono w nim wiele złotych posągów Buddy. W końcu on jest tu najważniejszy 😉



Ponieważ byłam na terenie buddyjskim, chciałam poobcować bliżej z miejscowym folklorem. Dlatego celowo czekałam, aż pod świątynią zjawią się mnisi. Dostrzegłam ich już z daleka, za sprawą ich pomarańczowych szat. Lokalna tradycja nakazuje, aby napełnić żebracze miski mnichów odrobiną ryżu.



Weszłam też na wzgórze Phousi w zasadzie tylko dla pięknego widoku, który rozciąga się na okolicę. Z dala wypatrzyłam świątynię Vixun, o której czytałam na jednym z blogów, ale też Sene i Xiengthong.





Na mapie mojej podróży po Laosie pojawił się wątek tekstylny – w postaci miasta Ban Phanom – słynnej „wioski tkaczy”. Będąc zdeklarowaną miłośniczką rękodzieła artystycznego nie mogłam przegapić tego miejsca. To dobry punkt, żeby zaopatrzyć się w pamiątki – są wyrabiane na miejscu przez prawdziwych rzemieślników. Jakość wykonania jest wspaniała, a cena jest naprawdę przystępna. Spacerując po wiosce, przy okazji można zobaczyć, jak - pomimo rozwoju cywilizacji, mieszkańcy wciąż żyją tu w tradycyjny sposób.





Nie bez powodu wzięłam ze sobą do plecaka strój kąpielowy. Przewodniczka zapowiedziała możliwość kąpieli w „basenach”. Z nieukrywaną chęcią wybrałam się więc z całą wycieczką nad wodospady Kuang Si, położone około 30 kilometrów na południe od Luang Prabang. Oprócz tego, że ciekawiło mnie, jak wyglądają wodospady w Laosie (bo te na Samoa widziałam i zrobiły na mnie wielkie wrażenie), chciałam koniecznie zobaczyć miśki z Centrum Ratunkowego Niedźwiedzi, które działa na terenie Kuang Si. Misie mają tu swój azyl. Uratowane z rąk kłusowników, beztrosko bujają się w hamakach. Tego widoku nie zobaczycie raczej nigdzie indziej. Widać, że jest im tu dobrze, a mnie robi się cieplej na sercu, gdy mogę obserwować je w przyjaznym środowisku. W dobrym humorze ruszam więc dalej ku przygodzie. Mijam piękne kaskady o przejrzyście czystej, lazurowej wodzie. Ludzie czują się tu dość swobodnie i niczym dzieci skaczą z drzewa wprost do wody. Mnie również udziela się pogodny nastrój, więc szybko zakładam kostium i dołączam do nich. Woda jest przyjemnie ciepła. Pomimo obecności kąpiących się ludzi, atmosfera jest raczej kameralna. Na brzegu nie ma zbyt wielu osób. Po krótkiej kąpieli, ruszam w dalszą drogę – do wodospadu Kuang Si. Wejście na górę jest nie lada wyczynem, do pokonania którego niemal konieczne jest obuwie o antypoślizgowej podeszwie. Jeśli planujecie tu podróż, koniecznie zaopatrzcie się w buty o odpowiedniej przyczepności. Żeby zaś złapać oddech i chwilę odpocząć po wspinaczce, możecie skorzystać z postawionych obok ławek i stoliów. W ciszy, patrząc na wodę spadającą z trzypoziomowego wodospadu Kuang Si, możecie w pełni się zrelaksować.



Tajemnicza Równina Słoi

Zbudziłam się skoro świt, żeby wyruszyć na zwiedzanie kolejnego punktu Laosu. Tym razem padło na Równinę Słoi w Phonsavan. Otwiera się przede mną zielone pole, usiane nietypowymi obiektami. Dzięki przewodniczce dowiaduję się, że są to słoje sprzed ponad 2000 lat. Wykonane z kamienia (a konkretnie z piaskowca i granitu), są na tyle duże (niektóre mają do 3 metrów wysokości), że można się w nich schować. Jest ich tam naprawdę dużo. Niektóre do dziś noszą ślady po wojnie – mają dziury po kulach. Obecnie trudno na 100% powiedzieć, do czego tak naprawdę służyły. Teorie mówią, że były wykorzystywane jako urny grzebalne w epoce żelaza. Inni mówią, że mogły być spichlerzami do przechowywania zboża. Równina Słoi to popularne miejsce odwiedzin wycieczek, także szkolnych – młodzież razem z opiekunami spędza tu czas wolny, rozmawiając i piknikując. Słojów jest tu po horyzont. Niesamowity widok, którego nie zobaczycie nigdzie indziej.







CIEKAWOSTKI

• Równina Słoi zwana jest też pod nazwą Doliny Amor. Pośród wszystkich stanowisk archeologicznych znajduje się tu najwięcej kamiennych naczyń w jednym miejscu.

• Polska wokalistka i aktorka, Julia Pietrucha, nagrała teledysk do swojej piosenki On My Own właśnie w Laosie. W niektórych ujęciach klipu widać również Wietnam.



W Vientiane – stolicy Laosu



Lokalne targi funkcjonują w dwóch trybach – dziennym i nocnym. Dostarczają miejscowym dobrych składników i gotowych dań. Stolica Laosu słynie z nocnych marketów, które przybierają barowy charakter i ściągają ludzi z całej okolicy. Dostaniecie na nich szeroki wybór różnych dań azjatyckich, zwłaszcza w open barach, które dają większą swobodę komponowania tego, co znajdzie się na talerzu. Moją uwagę przykuły różne rodzaje grillowanych mięs. Tego rodzaju potrawę trzyma się przy pomocy bambusowy kijka, przeciętego na pół, pomiędzy końce którego wkłada się kurczaka. Zasada jest prosta: podchodzicie, wybieracie sobie kawałek (wstępnie grillowany) i wskazujecie na niego pani przy stoisku. Ona Wam go jeszcze mocniej podgrzeje. Smacznego!

Data Publikacji: 27.11.2019
autor artykulu zdjecie

Artykuł autorstwa: Redakcja Rainbow

Eksperci z branży turystycznej – piloci wycieczek, animatorzy, rezydenci i przewodnicy i wielu innych specjalistów, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami i wiedzą zdobytą podczas niezliczonych podróży. W tekstach łączą praktyczne wskazówki z fascynującymi historiami i ciekawostkami z różnych zakątków świata. Ich opowieści to nie tylko przewodniki po popularnych kierunkach, ale przede wszystkim autentyczne relacje osób, które na co dzień pracują z turystami i poznają opisywane miejsca od podszewki.

Zobacz inne o:

Podobne artykuły

krajobraz kierunku
Dubrownik – atrakcje za murami obronnymi. Wszystko, co musisz zobaczyć w Perle AdriatykuMalowniczy Dubrownik to jeden z najpopularniejszych kierunków wakacyjnych wojaży w Europie. Określany jako „Perła Adriatyku”, wabi turystów doskonale zachowanym średniowiecznym układem miejskim, licznymi zabytkami i zapierającymi dech w piersiach widokami na krystalicznie czyste wody, w których można odpocząć od zgiełku miasta. Za dnia opowiada wielowiekową historię sprawnego kupiectwa, w nocy kusi wąskimi uliczkami z setkami urokliwych knajpek. Co warto zobaczyć w Dubrowniku? Przygotowaliśmy listę atrakcji, których nie możesz pominąć.
krajobraz kierunku
Wielka Pagoda Dzikich Gęsi w Xi'an – jeden z najważniejszych zabytków buddyjskich ChinNie powstała z rozkazu władcy ani jako symbol siły imperium. A jednak przez stulecia górowała nad starożytnym Chang’anem, stając się punktem orientacyjnym, duchowym centrum i świadkiem historii. Jej początek nie wiąże się z pałacem, lecz z wędrówką – długą, samotną i zakazaną. Pewien mnich, wyruszając wbrew cesarzowi przez pustynię Gobi, górskie przełęcze i klasztory Indii, powrócił po 17 latach z największym skarbem: świętymi tekstami i ideami, które odmieniły duchowe życie Chin. Pagoda, którą ufundowano, by przechować te manuskrypty, do dziś stoi w sercu Xi’an. Przetrwała trzęsienia ziemi, wojny i rewolucje. Ale jej najtrwalszym fundamentem okazuje się nie cegła, lecz opowieść o odwadze, wiedzy i przekraczaniu granic – geograficznych i duchowych. Poznaj bliżej historię tego wyjątkowego miejsca, które łączy tradycje buddyjskie z chińską architekturą i odkryj, dlaczego wciąż przyciąga pielgrzymów z całego świata.
krajobraz kierunku
Kioto – atrakcje. Co zobaczyć w dawnej stolicy Japonii? Zabytki i ciekawe miejscaKioto to miasto, które wymaga cierpliwości – jak dobrze zaparzona herbata czy powoli odsłaniany zwój z kaligrafii. Japonia kusi nowoczesnością i przywiązaniem do tradycji, ale nigdzie indziej nie znajdziemy tyle dawnej Japonii wypełnionej stukotem drewnianych sandałów geta co właśnie tutaj. W mieście, w którym zza każdego rogu wołają nas duchy przeszłości, chcące opowiedzieć historie niemal wprost wyjęte z japońskiego drzeworytu. Przez tysiąc lat Kioto było politycznym i duchowym centrum Japonii. Cesarz Kammu wybrał to miejsce na swoją stolicę, projektując ją na wzór chińskiego Chang'an. Dziś, gdy Tokio przejęło funkcje stolicy, Kioto pozostało strażnikiem pamięci. Tutaj mieszczą się najważniejsze szkoły ceremonii herbaty, tutaj powstają najlepsze kimona, tutaj działa ponad dwa tysiące świątyń i sanktuariów. Kioto nie wystarczy zobaczyć – trzeba go doświadczyć. Czy to będzie spacer przez czerwone tunele torii w Fushimi Inari, medytacja w suchym ogrodzie Nanzen-ji, czy spotkanie z gejszą na wąskich uliczkach Gion – każde z tych doświadczeń to okno na Japonię, której większość świata już nie pamięta. Oto najważniejsze miejsca Kioto, które sprawią, że zrozumiesz, dlaczego nazywane jest duszą Japonii.
krajobraz kierunku
Góra Athos w Grecji – święta góra dostępna tylko dla mężczyznNa północno-wschodnim krańcu Grecji, tam gdzie wody Morza Egejskiego spotykają się ze zboczami porośniętymi lasem, wznosi się miejsce, gdzie funkcjonuje najbardziej tajemnicza autonomiczna wspólnota religijna na świecie – monastyczne państwo w państwie, gdzie żadna kobieta nie może postawić stopy od 1046 roku. Miejsce, gdzie 20 średniowiecznych klasztorów skrywa skarby sztuki bizantyjskiej, a ponad 1700 mnichów żyje według reguł starych jak samo chrześcijaństwo. Góra Athos to ostatni zakątek Europy, gdzie przepisy sprzed niemal tysiąca lat wciąż obowiązują z niewzruszoną konsekwencją. Czy można sobie wyobrazić miejsce bardziej owiane legendami? Góra, która według tradycji jest „ogrodem Matki Bożej”, a według mitologii greckiej – kamieniem rzuconym przez olbrzyma w boga Posejdona. Półwysep, gdzie przechowywane są relikwie tak cenne, że pielgrzymi pokonują tysiące kilometrów, by choć przez moment stanąć w ich obecności. Republika, która ma własną stolicę, własne prawa i własny kalendarz – opóźniony o 13 dni względem reszty świata. Odkryj tajemnice ostatniej republiki mnichów w Europie, poznaj legendy Góry Atos i dowiedz się, dlaczego to miejsce od ponad tysiąca lat pozostaje niedostępne dla kobiet.