Rejs po Zatoce Tajlandzkiej - malowniczym zakątku Azji

Zatoka Tajlandzka roztoczyła przede mną pełnię swojego egzotycznego, azjatyckiego czaru. W rejsie po malowniczych i wiecznie zielonych krajach Azji towarzyszył mi smak limonki, ostry zapach chili i orzeźwiający chłód tajskich lodów. Państwa zatoki są różnorodne i barwne jak ich kuchnia, o wyraźnym kolorycie i skomplikowanej naturze. Umykają sztywnym klasyfikacjom, są nieoczywiste i fascynujące.
W czasie rejsu po Zatoce Tajlandzkiej udałam się w głąb lądu „azjatyckiego tygrysa” – nowoczesnego Singapuru, aby zachwycić się gigantycznych rozmiarów oceanarium i spacerować po drewnianych kładkach. Odkrywając archipelag wysp Langkawi w Malezji, miałam okazję przechadzać się po moście zawieszonym 660 metrów n.p.m. Na wyspie Phuket, w sercu egzotycznego raju, w cieniu bananowców, oglądałam samotne, fascynujące formacje skalne, wyłaniające się wprost z wody. Spacerując szlakiem malezyjskiej natury, dotarłam w głąb jaskiń Batu, by jeszcze raz zachwycić się azjatycką różnorodnością.

Singapur – gospodarcza potęga wśród azjatyckiej dżungli

Swój rejs po Zatoce Tajlandzkiej rozpoczęłam od zwiedzania Singapuru. Trasą przez starą dzielnicę kolonialną dotarłam do Padang – terenów zielonych okalających dzielnicę biznesową miasta, a potem pod Klub Krykieta, budynki Parlamentu, Sądu Najwyższego i Ratusza. W poszukiwaniu religijnych korzeni mieszkańców Singapuru wybrałam się do – polecanej przez przewodniki – Świątyni Zęba Buddy. Wiele słyszałam też na temat piękna Ogrodów Orchidei, dlatego chciałam naocznie przekonać się, czy rzeczywiście rośnie tam aż 20 tys. odmian storczyków. Z kolei na indyjskie wpływy w Singapurze natknęłam się, będąc w Małych Indiach, pełnych egzotycznych przypraw, kolorowych sari i niesamowitych ludzi.



Tym, co bardzo mnie zaskoczyło w Singapurze, była świetna organizacja przestrzeni miejskiej. Pomimo bardzo dużego zagęszczenia ludności nie doświadczyłam korków czy tłumów na stacjach metra. Wręcz przeciwnie, tego typu obiekty są bardzo przestronne. Jadąc metrem do hotelu Marina Bay Sands, miłą niespodzianką była dla mnie czystość. W wielu miejscach, także w komunikacji publicznej, obowiązuje zakaz jedzenia, picia, palenia, śmiecenia, a nawet przewożenia durianów, słynących z intensywnego i nieprzyjemnego zapachu 😉. Po dotarciu na miejsce wjechałam na punkt widokowy usytuowany na ostatnim piętrze budynku gdzie czekała na mnie wspaniała panorama miasta.



Skorzystałam również z okazji przejechania się szybkim tramwajem na Wyspę Sentosa – uznawaną za najbardziej wysunięty na południe punkt Azji. Ta niewielka wyspa to popularne miejsce wypoczynkowe mieszkańców Singapuru, którzy przybywają tu licznie zwłaszcza w weekendy. Nie ma im się co dziwić – 120-metrowy wiszący most o konstrukcji rodem z azjatyckiej wioski, atrakcje Universal Pictures Studio (z budynkami tematycznymi nawiązującymi m.in. do Shreka) czy drewniane tarasy widokowe z fantastyczną panoramą na Zatokę Tajlandzką – to jedne z wielu atrakcji tego zakątka.





Widziałam również główny punkt wyspy – Oceanarium (S.E.A. Aquarium). Patrząc na skromne wejście do akwarium, nie spodziewałam się, że lada moment będę spacerować po dnie oceanu! Tu mogłam oglądać z bliska ławice małych i dużych egzotycznych ryb. Mijały mnie skupiska rekinów, które przepływały zaskakująco blisko. Zatopiona brytyjska fregata stała się centrum podwodnego świata tutejszych stworzeń. Ku uciesze zwiedzających można było wejść też do szklanego tunelu. Ci, którzy mieli sporo odwagi i wolnej gotówki, mogli zmienić się na chwilę w głębinowego nurka 😉 Do podziwiania jest tu aż 50 tysięcy okazów, pływających w 18 milionach litrów wody. Największe okno do podglądania podwodnego świata ma 8,3 metra wysokości i 36 metrów długości. Prezentuje się o wiele lepiej niż niejeden kinowy ekran 😊.

CIEKAWOSTKI

• Singapur położony jest na 61 wyspach: 1 głównej oraz 60 mniejszych rozsianych wokół.

• Powierzchnię całkowitą Singapuru można porównać do obszaru Warszawy z okolicznymi przyległościami.

• Lotnisko w Singapurze stanowi prawdziwą wizytówkę kraju. Zaprojektowano je z myślą o tym, aby swoim wyglądem przyciągało światowych inwestorów. Wewnątrz znajduje się m.in. zjawiskowy wodospad gęsto otoczony roślinnością, który łączy nowoczesne konstrukcje ze stali i szkła z typowo azjatycką roślinnością.

• Położenie w klimacie równikowym, codzienne deszcze i duża wilgotność powietrza spowodowały, że część chodników znajduje się pod zadaszeniem. Nie wystawiając czubka nosa na deszcz można pokonać drogę z domu na przystanek oraz z przystanku do pracy czy na uczelnię.

• W Singapurze, ze względu na dużą różnorodność kultur, obchodzi się wiele świąt. Przykładowo Nowy Rok świętuje się cztery razy: w październiku, lutym i (dwukrotnie) w styczniu.

• W Singapurze są 4 języki urzędowe: mandaryński, malajski, angielski i tamilski.

• To niewielkie państwo jest trzecim najbogatszym krajem świata (po Katarze i Luksemburgu).

• Wybierając się do Tajlandii, pamiętajcie o tym, żeby sprawdzić, jakie banknoty przywozicie do kraju. W Azji Południowo-Wschodniej nie akceptuje się 50- i 100-dolarówek wydanych przed 1996 rokiem (na których wizerunek prezydenta jest przedstawiony w małej formie).

• Ze względów religijnych i poszanowania lokalnych zwyczajów do Malezji nie powinniście przywozić artykułów spożywczych zawierających wieprzowinę. Nie kupicie ich też w sklepach na miejscu.





Z nostalgią opuszczam już Singapur, ale nie smucę się, bo w planach czeka kolejna przygoda – relaksujący dzień na pokładzie statku. Tego było mi trzeba po całym dniu zwiedzania! Beztroskie kąpiele w basenie, wylegiwanie się w pełnym słońcu i relaksujące zabiegi SPA – ten dzień nie poszedł na marne. Nazajutrz o poranku statek zacumował w porcie w archipelagu wysp Langkawi w Malezji.



Przede mną była jedna z najlepszych atrakcji Langkawi – Sky Bridge, czyli podniebny most widokowy o długości 125 metrów, przerzucony na wysokości 660 metrów n.p.m. Aby dostać się na szczyt, musiałam zaliczyć kilka etapów. Najpierw kolejką linową dostałam się do punktu przesiadkowego. Sama droga dostarczyła wspaniałych widoków na tropikalny las deszczowy. Potem przesiadłam się do drugiej kolejki, która zawiozła mnie jeszcze wyżej. Z tego miejsca można podziwiać malownicze wody Zatoki Tajlandzkiej. Miejsce, do którego zmierzam, oddzielone jest całkiem sporą przepaścią. Aby dostać się do samego Sky Bridge, trzeba wykupić bilet.

W krainie kwitnącej orchidei – moja przygoda na wyspie Phuket

Po atrakcjach w Malezji przyszła kolej na następny azjatycki kraj. Na pokładzie statku przybijam w końcu do portu w Phuket. Miałam okazję znaleźć się na jednej z najpiękniejszych zatok Tajlandii – Phang Nga. Pokryte gęsto roślinnością potężne formacje skalne wyglądają, jakby wyrastały wprost z wody. Zwężone u podstawy, szerokie u góry, oblane ze wszystkich stron wodą prezentują się bardzo majestatycznie. Tuż przy plaży czekają na Was tajemnicze jaskinie, uformowane przez samą naturę. Tutejsze piękno – nieskażone ludzką działalnością – chroni Park Narodowy Phang Nga. Przyroda nie poskąpiła Tajlandii ani wyjątkowych gatunków zwierząt (na czele ze słoniem, tygrysem i malezyjskim niedźwiedziem), ani unikalnych roślin (kwiatem narodowym kraju jest rosnąca tu licznie orchidea). Piaszczyste plaże z dziko rosnącymi bambusami, palmami kokosowymi i bananowymi sprzyjają leniwemu wypoczynkowi w sercu egzotycznego raju.



Domki pomalowane na jaskrawe, intensywne kolory to cecha charakterystyczna starej części Phuket. Portugalskie wpływy widać tu po fasadach i namalowanych na nich okiennicach. Na podwórzach domów, gdzieniegdzie, pojawia się bajkowa mała architektura, jakby nie z tego świata, między innymi fikuśne fontanny.

Na Wyspie Jamesa Bonda

Zmierzając tropem Jamesa Bonda, który na wyspie Koh Tapoo przeżywał swoje przygody (tu nakręcono sceny do Człowieka ze złotym pistoletem), mogłam z bliska przyjrzeć się unikalnym formacjom skalnym. Coś niezwykłego!

Tajlandia – zapowiedź raju

Mój statek zacumował u wybrzeży Tajlandii – kraju, który od zawsze był dla mnie wyobrażeniem raju. Dlatego gdy już się w nim znalazłam, chciałam poznać go jak najlepiej. W lokalny klimat wprowadziła mnie wizyta w kompleksie świątyń z Wat Chalong. Wykonany z białego marmuru z Birmy pomnik Wielkiego Buddy mierzy 45 metrów. Widać go w zasadzie z każdego zakątka wyspy, gdyż umieszczono go na wzniesieniu Nakkerd Hills. Jest tu cała masa wizerunków Buddy, przedstawionych na mniejszych pomnikach i rzeźbach, choć znajdą się tu także postaci trzygłowych słoni oraz władców – w tym monument króla Narresuana Wielkiego, który zasłynął odzyskaniem niepodległości Syjamu w 1584 roku.

Na miejscu można kupić marmurową tabliczkę z wyrytym imieniem kupującego, którą następnie umieszcza się wewnątrz pomnika. Znajdziecie tu również miejsce pełniące funkcję ołtarza z wizerunkami Buddy. Pławiąc się w oparach kadzidła, bez trudu poddałam się klimatowi tego miejsca. Plusem jest również to, że zwiedzanie świątyni jest całkowicie darmowe. W okolicy znajduje się też wielki tajski gong. Dowiedziałam się, że jeżeli stanę za nim i będę pocierać wewnątrz zagłębienia o miedzianym kolorze, gong wpadnie w drgania powodujące rezonujący sygnał. Trudno to porównać z czymkolwiek innym. Gdy wejdziecie do wnętrza Buddy zwróćcie uwagę na to, że można tu znaleźć informacje na temat różnych technik medytacji, w tym instrukcję do 7-minutowej medytacji szczęścia 😊 Znajdują się tu też złote pomniki mnichów, którzy wyjątkowo mocno zapisali się w historii buddyzmu.

Polecane wycieczki

Malezja – w świecie murali, chińskich domów i buddyjskich świątyń

Kolejnym punktem rejsu po Zatoce Tajlandzkiej był przystanek na malezyjskiej wyspie Penang, nazywanej też Wyspą Księcia Walii. Już krótki spacer po Georgetown utwierdził mnie w przekonaniu, że znalazłam się w miejscu wyjątkowym. Na wyspie Penang możecie spotkać wpływy różnych azjatyckich krajów, w tym Chin. Ich obywatele upodobali sobie te rejony, co widać chociażby po licznie wybudowanych tradycyjnych chińskich domach. Najsłynniejszym z nich jest Cheong Fatt Tze Mansion, którego układ spełnia zasady feng shui. Wśród ciekawszych budowli tego typu mogę polecić Wam Khoo Kongsi – dom klanowy rodziny Khoo.



Odkrywać Malezję możecie też zwiedzając buddyjskie i hinduskie świątynie. W dzielnicy hinduskiej koniecznie zobaczcie świątynię Sri Mariamman, najstarszą tego typu budowlę w mieście.

Możecie też wyłapywać akcenty kolonialne w architekturze, podziwiając wiktoriańskie budowle, dawniej o przeznaczeniu administracyjnym, w tym Urząd Miejski, Sąd Najwyższy oraz Pałac Gubernatora. Żeby zobaczyć dawne kolonialne piękno, zajrzyjcie na Armenian Street, pełną uroczych domków i sklepików.

Będąc na wyspie Penang, warto przespacerować się też szlakiem lokalnego street artu. Przemierzając uliczki Georgetown, na każdym kroku będą na Was spoglądać postaci z murali. Szczególnie cenione są tu prace Ernesta Zachervic’a, litewskiego artysty, którego wyróżnia ilustracyjny styl. Każdy jego mural wygląda trochę, jakby został narysowany kredkami. Artysta upodobał sobie wykorzystywanie elementów otoczenia jako integralnej części swoich prac w formie ich trójwymiarowego przedłużenia. Murali jest tu na tyle dużo, że można by spędzić cały dzień na ich oglądaniu. Każdy inny, każdy wart zobaczenia 😊 Tylko spójrzcie!





A gdy zgłodniejecie, zajrzyjcie do Little India – miejsca kolorowego, pełnego hinduskich smaków i zapachów, gdzie znajdziecie fantastyczne samosy.



Tym jednak, co najbardziej przyciąga w Georgetown, jest buddyjski kompleks klasztorny Kek Lok Si – największy w Malezji i całej Azji Południowo-Wschodniej, przyozdobiony tysiącem wizerunków Buddy. W oko od razu rzucają mi się małe wewnętrzne dziedzińce oraz ogrody ozdobione fontannami i ołtarzykami. Idąc ścieżkami ozdobionymi lampionami, docieram do wnętrza świątyni. Od razu uderza mnie blask ustawionych posągów, których jest tu bez liku. Musicie wiedzieć, że na tym nie koniec, bo świątynia każdego roku jest rozbudowywana o nowe elementy. Koniecznie zajrzyjcie tu nocą, gdy mrok rozpraszają tysiące zapalonych lampionów, tworzących jedyny w swoim rodzaju klimat. Warto też wejść na taras widokowy, żeby spojrzeć na cały kompleks z góry.



Na trasie mojej wycieczki znalazła się również stolica – Kuala Lumpur wraz z czołową konstrukcją architektoniczną – Petronas Twin Towers, bliźniaczymi wieżami połączonymi mostem. Rzecz jasna, nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła sobie przy nich zdjęcia 😉 Mimo, że minęło parę lat od ich zbudowania, obiekt wciąż wygląda niezwykle nowocześnie.



W Kuala Lumpur zachwyciła mnie różnorodność architektoniczna budynków. Po nowoczesnych Petronas Twin Towers przyszła pora na coś bardziej egzotycznego. Pałac Królewski, bo jego mam na myśli, spośród innych tego typu obiektów w Azji wyróżnia się wyglądem oraz ogrodem pełnym palm. Kolor i kształt kopuł sprawia, że trudno pomylić go z jakimkolwiek innym obiektem w mieście. Zajrzyjcie tu po zmroku, bo jego podświetlona brama robi piorunujące wrażenie.



Jeśli mało Wam przykładów bogactwa architektury w Kuala Lumpur, zajrzyjcie też do postmodernistycznego Meczetu Narodowego Masijd Negara, żeby zobaczyć olbrzymią rozetę na suficie i wyjątkowe arabskie witraże, przez które do wnętrza sączy się miękkie światło. Przede mną jeszcze zwiedzanie Placu Niepodległości z położonym w pobliżu budynkiem Sułtana Abdula Samada, wyróżniający się oryginalnym mauretańskim stylem, kontrastującym z nowoczesnymi drapaczami chmur w okolicy. Na deser zostawiłam sobie zwiedzanie Jaskiń Batu, o których wiele czytałam. Są one niezwykłym przejawem lokalnej duchowości, co widać, spoglądając na kolosalnych rozmiarów pomnik hinduistycznego boga wojny, Murugana. Ma on – bagatela – 42,7 metrów.



Nie myślcie sobie, że wnętrza Jaskini Katedralnej są jak pozbawione życia i przykurzone muzea. To obiekt, który wciąż się rozrasta i zmienia. Mimo modyfikacji, zamieszkujące tu zwierzęta nie robią sobie nic z obecności ludzi – najodważniejsze w kontakcie z nimi są małpy makaki. Wnętrza groty są miejscem hinduistycznych modlitw, co nie przeszkadza, aby udostępniać ją zwiedzającym. Kompleks zrobił na mnie ogromne wrażenie – jeśli tylko będziecie w Malezji, koniecznie wpiszcie go do swojego planu podróży 😊
Data Publikacji: 10.07.2024
autor artykulu zdjecie

Artykuł autorstwa: Redakcja Rainbow

Eksperci z branży turystycznej – piloci wycieczek, animatorzy, rezydenci i przewodnicy i wielu innych specjalistów, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami i wiedzą zdobytą podczas niezliczonych podróży. W tekstach łączą praktyczne wskazówki z fascynującymi historiami i ciekawostkami z różnych zakątków świata. Ich opowieści to nie tylko przewodniki po popularnych kierunkach, ale przede wszystkim autentyczne relacje osób, które na co dzień pracują z turystami i poznają opisywane miejsca od podszewki.

Podobne artykuły

krajobraz kierunku
Osaka – atrakcje. Co warto zobaczyć w kulinarnym sercu Japonii?Osaka to miasto, które wita Cię zapachem smażonego jedzenia i głośnymi rozmowami na ulicach. Tutaj nikt nie udaje. Osakijczycy mówią, co myślą, śmieją się głośno i jedzą z pasją – od rana do nocy ulice pełne są stoisk, gdzie za kilka jenów kupisz lokalny specjał, który naprawdę pobudzi Twoje kubki smakowe. To trzecie co do wielkości miasto Japonii z populacją 2,7 miliona mieszkańców, które wraz z Kobe i Kioto tworzy aglomerację liczącą ponad 19 milionów ludzi. Ale mimo rozmiaru, Osaka ma duszę zupełnie inną niż eleganckie Kioto czy formalne Tokio. Od wieków słynie jako „kuchnia narodu” – miasto kupców i smakoszy, gdzie pieniądze kręcą się wokół jedzenia, a nie ceremoniału. Tutaj ważniejsze od ukłonów są dobre dania, a od tradycji – wspólny śmiech przy stole. Jeśli więc szukasz Japonii spod znaku komedii, street foodu i autentyczności bez protokolarnych ukłonów – trafiłeś we właściwe miejsce. Osaka bowiem wyraźnie wyróżnia się na tle pozostałych rejonów Japonii – jest głośna i pełna energii (a przy tym, choć to akurat cecha wspólna dla Kraju Kwitnącej Wiśni, pełna oszałamiających smaków). Czytaj dalej i odkryj, co sprawia, że to miasto jest tak inne od reszty Japonii.
krajobraz kierunku
Bali – atrakcje. Co warto zobaczyć na Bali?Bali za sprawą influencerów w ostatnich latach wyrasta na niekwestionowanego lidera turystyki. Przede wszystkim słynie ze spektakularnych plaż, ale ma dużo więcej do zaoferowania. W przerwach od wypoczynku nad krystalicznie czystą wodą o oszałamiającym turkusowym kolorze warto zobaczyć tutejsze zabytki. Miejscowa kultura powstała pod wpływem hinduizmu, choć Balijczycy nie są spokrewnieni z indyjskimi grupami etnicznymi. Właśnie za sprawą tutejszej odmiany hinduizmu Bali jest jedną z najbardziej nastrojowych i popularnych wśród turystów wysp indonezyjskiego archipelagu. Wizyta tutaj pobudza wszystkie zmysły, a odurzający zapach kadzideł i olejku z goździków unosi się w gęstym, tropikalnym powietrzu. Na przydrożnych straganach smażą się orzeszki ziemne, przy zatłoczonych chodnikach stoją ustrojone świeżymi kwiatami dary dla bóstw, a tradycyjna muzyka gamelan przebija się przez szum motorowerów. Sprawdź, co warto zobaczyć na Bali, by poczuć ducha tego niezwykłego miejsca.
krajobraz kierunku
Turkmenistan – atrakcje. Co warto zobaczyć?Pomiędzy Morzem Kaspijskim a majestatyczną Amu Darią leży jedno z jeszcze do niedawna najbardziej zamkniętych państw na świecie – Turkmenistan. Przeciętnemu turyście ten położony w Azji Środkowej kraj kojarzy się zapewne jedynie z płonącymi od dziesiątek lat Wrotami Piekieł – gigantycznym, wypełnionym gazem kraterem, autorytarnym przywódcą nazywanym Turkmenbaszą oraz… nieskończoną listą dokumentów potrzebnych do uzyskania wizy. Taki wizerunek jest jednak przeszłością. Współczesny Turkmenistan szeroko otwiera drzwi na odwiedzających, a wiza turystyczna jest już w zasięgu każdego – można ją wyrobić bezpośrednio na lotnisku! Na przybyszów czeka tu barwna mozaika atrakcji: unikalna pustynna przyroda, pełne zabytków starożytne miasta znajdujące się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, a także i nowoczesna, wykonana z białego marmuru stolica – Aszchabad. Bogata kultura łącząca wpływy nomadów i Persów splata się tu z niesamowitymi współczesnymi pomysłami ekstrawaganckiego Turkmenbaszy, dając w rezultacie państwo, którego nie da się porównać z żadnym innym. Ten tajemniczy kraj po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy!
krajobraz kierunku
Jarmark bożonarodzeniowy w Wiedniu pełen jest świątecznej magiiWiedeński jarmark świąteczny co roku zachwyca żywozielonymi choinkami, intensywnym zapachem korzennych przypraw oraz magiczną atmosferą, która nadaje miastu świąteczny nastrój. Jarmarki bożonarodzeniowe organizowane są w różnych krajach, nie tylko w tych niemieckojęzycznych, jednak to właśnie te wiedeńskie cieszą się największą popularnością. A popularność ta nie jest przypadkowa. Stolica Austrii od wieków tworzy wyjątkową przestrzeń, gdzie dźwięki kolęd mieszają się z radosnym gwarem odwiedzających, a drewniane domki kuszą rękodziełem. Wiedeńskie jarmarki świąteczne to jednak coś więcej niż zwykłe stoiska z ozdobami i przekąskami – to doświadczenie angażujące wszystkie zmysły, od zapachu świeżo upieczonych pierników, przez smak aromatycznego ponczu, aż po widok barokowych pałaców oświetlonych świątecznym blaskiem. Każdy z wiedeńskich jarmarków ma unikalną duszę i niepowtarzalny charakter. W tym artykule odkryjesz ich bogatą historię sięgającą XIII wieku, poznasz najpiękniejsze lokalizacje – od kultowego Placu Ratuszowego po kameralny Spittelberg – i dowiesz się, jakie atrakcje czekają na odwiedzających. Lodowiska, koncerty, warsztaty rzemieślnicze, a nawet tory do curlingu – to tylko przedsmak tego, co oferuje Wiedeń w okresie przedświątecznym!