Opinie klientów o Galapagos - Gala zwierząt

5.2 /6
66 
opinii
Intensywność programu
4.5
Pilot
5.5
Program wycieczki
5.1
Transport
5.3
Wyżywienie
5.2
Zakwaterowanie
5.0
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

4.5/6

Ewa z Tarnowa 19.10.2017
Termin pobytu: luty 2018

Nie zgadzam się z przedmówcą.

Byłam na tej objazdówce od 9.09. b,r. Jedzenia bardzo duzo i bardzo dobre. Olbrzymie porcje.W Quito bylśmy w 2 restauracjach, każda dobra, lecz argentyńska leprza, tuz przy hotelu. Sniadania wyborne. Do każdego posiłku świezo wyciskane soki. Na Galapagos pilotka organizowała nam każdą kolacje dla urozmaicenia w innej restauracji.Piwo lub wino(drogie) mozna było dobrac odpłatnie. Tam na sniadania można byłoby się ciut poskarżyć, bo były serwowane, więc a nuz, dla kogos było to za mało, ale byl to przymus, poniewaz jedlismy na świeżym powietrzu i zięby Darwina natychmiast podjadały z osamotnionego talerza. Za to na obiady świeżutki tuńczyk - mniam. Pilotka, ta sama Pani Agnieszka , zyczliwa, kompetentna i przyjazna dla całej grupy.

4.5/6

Robert Rafał, Łódź 15.04.2014

Ekwador i Galapagos - 23.05–04.06.2012.

23.05.2012 Wylot mieliśmy zaplanowany na 6:05. Najpierw lecieliśmy samolotem Boeing 737-800 (liniami KLM). O 7:43 wylądowaliśmy w Amsterdamie. Start samolotu do Quito mieliśmy zaplanowany na 9:55, faktycznie samolot oderwał się od ziemi blisko godzinę później. Tym razem lecieliśmy dużo większym samolotem, był to Boeing 777-200. Jeszcze w samolocie dostaliśmy do wypełnienia kartę imigracyjną i deklarację celną. Po blisko 11 godzinach lotu w końcu o 14:24 czasu ekwadorskiego (tj. 21:24 czasu polskiego) wylądowaliśmy na lotnisku w Quito. Na lotnisku czekał na nas nasz ekwadorski przewodnik Walter (dobrze mówił po polsku, gdyż w przeszłości studiował w Polsce na AGH w Krakowie, tam też poznał swoją polską żonę, która teraz prowadzi hotel w Quito, w którym byliśmy zakwaterowani). Z lotniska busem pojechaliśmy do hotelu „Cayman”. Po odpoczynku mieliśmy spotkanie organizacyjne z p. Haliną (właścicielką hotelu i żoną Waltera), podczas którego m.in. dostaliśmy różne materiały informacyjne i zapoznaliśmy się z planowanym przebiegiem wycieczki (kolejność punktów programu zupełnie odbiegała od tego, co było w katalogu biura podróży). Po spotkaniu udaliśmy się na kolację, którą jedliśmy w sąsiadującej z hotelem restauracji „Imperial”. 24.05.2012 Po śniadaniu wyruszyliśmy busem na lotnisko. Tam przeszliśmy żmudne procedury kontrolne związane z wylotem na Galapagos. Ostatecznie o 10:25 nasz samolot wystartował. Lecieliśmy samolotem Airbus A-319 należącym do ekwadorskich linii lotniczych TAME. Lot trwał ok. 1 godzinę i 40 minut. Lądowaliśmy na lotnisku na wyspie Baltra. Lotnisko tam jest specyficzne i przypomina raczej jakąś wiatę czy kurnik. Przeszliśmy tam drobiazgową kontrolę bagażu podręcznego (bardzo tam pilnują, żeby nie wwozić żadnych produktów organicznych, które mogłyby zagrozić równowadze ekologicznej na Galapagos). Na lotnisku czekał na nas już przedstawiciel miejscowego biura podróży (Cesar), który kierował naszym pobytem na wyspach. Po opuszczeniu lotniska najpierw autobusem przejechaliśmy do kanału Itabaca. Tam wsiedliśmy na łódź, którą przeprawiliśmy się na wyspę Santa Cruz. Po dopłynięciu przesiedliśmy się do busa, którym udaliśmy się w dalszą drogę na drugi koniec wyspy. Po drodze podziwialiśmy piękne krajobrazy. Zatrzymaliśmy się na jeden postój, podczas którego obejrzeliśmy zapadnięte kratery wulkaniczne (Los Gemelos) pokryte bujną roślinnością. Potem dojechaliśmy już do miejscowości Puerto Ayora, gdzie zostaliśmy zakwaterowani w hotelu Fernandina. Tam spożyliśmy lunch, a potem busem wyruszyliśmy na dalsze zwiedzanie wyspy. Dojechaliśmy do rancza Primicias, które następnie zwiedziliśmy. Główną atrakcją było tu oglądanie olbrzymich żółwi z Galapagos. Na terenie rancza widzieliśmy też rozmaite miejscowe rośliny i ptaki. Po zwiedzaniu wróciliśmy do Puerto Ayora, wysiedliśmy w centrum miasta by się trochę po nim przespacerować. Widzieliśmy m.in. miejscowy port, kościół, boiska sportowe, mijaliśmy różne sklepy i restauracje, a także pomnik „Samotnego Georga” - słynnego żółwia. Wieczorem zjedliśmy w hotelu kolację. 25.05.2012 Po śniadaniu busem przejechaliśmy na północny kraniec wyspy Santa Cruz docierając do kanału Itabaca. Tam pontonami przepłynęliśmy na jacht, którym następnie popłynęliśmy na wyspę Seymour Norte. Następnie pod opieką miejscowego przewodnika odbyliśmy spacer po wyspie, podczas którego mogliśmy podziwiać miejscową florę i przede wszystkim faunę, która była praktycznie „na wyciągnięcie ręki”. Widzieliśmy m.in. lwy morskie, kraby, legwany, jaszczurki lawowe i mnóstwo ptaków (m.in. fregaty, głuptaki, mewy widłosterne, pelikany). Po spacerze wróciliśmy na jacht, na którym spożyliśmy lunch. W międzyczasie płynęliśmy też ponownie na wyspę Santa Cruz. Dopłynęliśmy do Playa Bachas (pięknej białej, koralowej plaży w północnej części wyspy Santa Cruz). Na miejscu był czas wolny na kąpiel i plażowanie. Potem wróciliśmy na jacht i popłynęliśmy do kanału Itabaca. Tam czekał już na nas bus, którym wróciliśmy do Puerto Ayora i naszego hotelu. Wieczorem spożyliśmy w hotelu kolację. 26.05.2012 Po śniadaniu busem przejechaliśmy ponownie na północny kraniec wyspy Santa Cruz docierając do kanału Itabaca. Tam pontonami przepłynęliśmy na jacht, którym tym razem popłynęliśmy na kolejną z wysp archipelagu Galapagos – Plaza. Na wyspie znowu spacerowaliśmy w towarzystwie miejscowego przewodnika. I tym razem mogliśmy podziwiać wspaniałą florę i faunę. Szczególnie duża była tam populacja legwanów, były też lwy morskie, jaszczurki lawowe, kraby i wiele gatunków ptaków. W zakresie flory wspomnieć warto przede wszystkim o roślinie zwanej Sesuvium, która w porze suchej tworzy charakterystyczny czerwony „dywan”. Było też tam dużo kaktusów. Po spacerze wróciliśmy na jacht, na którym spożyliśmy lunch. W międzyczasie płynęliśmy też ponownie na wyspę Santa Cruz. Dopłynęliśmy do Punta Carrion, gdzie chętni mogli zażyć kąpieli w otwartym oceanie. Potem dopłynęliśmy już ponownie do kanału Itabaca i busem wróciliśmy do Puerto Ayora i naszego hotelu. Wieczorem spożyliśmy w hotelu kolację. 27.05.2012 Po wczesnej udaliśmy się pieszo do Stacji Biologicznej Charlesa Darwina. Mogliśmy się tam zapoznać z procesem hodowli olbrzymich żółwi z Galapagos. Obejrzeliśmy też wiele żywych osobników w tym słynnego „Samotnego Georga”. Widzieliśmy tam również iguany. Potem wróciliśmy do hotelu, gdzie zjedliśmy śniadanie. Po wykwaterowaniu busem pojechaliśmy do kanału Itabaca, tam wsiedliśmy na łódź, którą przeprawiliśmy się na drugą stronę kanału – na wyspę Baltra, a tam pojechaliśmy na lotnisko. Wylot nastąpił 12:05. Lecieliśmy Airbusem A-320 należącym do ekwadorskich linii lotniczych TAME. Tym razem mieliśmy międzylądowanie w Guayaquil, do którego dotarliśmy po ok. 1,5 godzinnym locie. Na płycie lotniska staliśmy niecałą godzinę, a następnie ponownie wystartowaliśmy. Lot do Quito zabrał nam ok. pół godziny. Z lotniska zabrał nas bus, który odwiózł nas do hotelu „Cayman”. Wieczorem spożyliśmy kolację w restauracji „Imperial”. 28.05.2012 Po śniadaniu wyruszyliśmy busem na zwiedzanie. Najpierw zatrzymaliśmy się przy jednym z punktów widokowych w Quito, z którego roztaczała się piękna panorama na. pobliskie doliny i XVI-wiecznym klasztor franciszkanów. Potem udaliśmy się w dalszą drogę. W końcu dotarliśmy do ośrodka w Papallacta. Leży on w pięknej, pokrytej soczystą zielenią okolicy u stóp wulkanu Antisana na wysokości 3300 m n.p.m. Jego główną atrakcją są gorące źródła. Na terenie ośrodka jest w sumie 12 basenów (9 z ciepłą i 3 z zimną wodą). Po ogólnym zwiedzeniu ośrodka i wypożyczeniu ręczników mieliśmy ok. 1,5 godziny wolnego czasu na błogi relaks w basenach. Potem podjechaliśmy do restauracji, gdzie chętni mogli spożyć posiłek. Następnie pojechaliśmy do ośrodka Guango Lodge, którego główną atrakcję stanowi możliwość obserwacji kolibrów. Są tam rozwieszone poidełka, do których zlatują się różne gatunki tych niewielkich, ale pięknych ptaków. Potem busem wróciliśmy już do Quito i naszego hotelu. Wieczorem tradycyjnie spożyliśmy kolację w restauracji „Imperial”. 29.05.2012 Po śniadaniu wyruszyliśmy na kolejną wyprawę. Tym razem naszym celem był Park Narodowy Cotopaxi. Na początku naszej podróży zatrzymaliśmy się jeszcze w kolejnym punkcie widokowym, z którego mogliśmy podziwiać panoramę miasta Quito. Potem już Panamericaną udaliśmy się w kierunku naszego celu podróży. Po pewnym czasie zjechaliśmy z Panamericany na dużo gorszą utwardzoną drogę i zatrzymaliśmy się na trochę przy sklepie, gdzie chętni mogli dokonać zakupów. W międzyczasie dołączył do nas przewodnik, który potem towarzyszył nam podczas pobytu w Parku Narodowym Cotopaxi. Następny postój mieliśmy już przed bramą wjazdową do parku narodowego na wysokości ok. 3200 m n.p.m. Potem jechaliśmy już przez teren parku narodowego. Po drodze mogliśmy obserwować m.in. lahary (zastygłe popioły wulkaniczne) i typową dla tych wysokości roślinność. Ponownie zatrzymaliśmy się w ośrodku na wysokości 3600 m n.p.m. Było tam niewielkie muzeum i ogród botaniczny. Potem ruszyliśmy w dalszą drogę jadąc m.in. po wyschniętym dnie jeziora. Zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę w miejscu, z którego był piękny widok na wulkan Cotopaxi (z jego pokrytym śniegiem wierzchołkiem), który ma wysokość 5897 m n.p.m. Busem dojechaliśmy ostatecznie na parking na wysokości 4500 m n.p.m. Było tam już dużo zimniej i bardzo wietrznie. Stamtąd zazcęliśmy trekking do położonego na wysokości 4810 m n.p.m. schroniska Jose Ribas. Szło się dość ciężko, nie tylko z uwagi na dużą wysokość i grząski grunt (i związaną z tym mniejszą ilość tlenu), ale przede wszystkim z uwagi na silny i bardzo zimny wiatr. W końcu doszedłem do schroniska. Po krótkim odpoczynku wspiąłem się jeszcze wyżej docierając do początku lodowca (ok. 5000 m n.p.m.). Z góry można było podziwiać piękne widoki. Potem było już zejście w dół. Na parkingu wsiedliśmy do busa i ruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze mieliśmy 2 krótkie postoje, jeden żeby sfotografować dzikie konie, a drugi żeby sfotografować trochę miejscowych kwiatów. Dalej zatrzymaliśmy się jeszcze przy leżącym na wysokości 3800 m n.p.m. jeziorze Limpiopungo, gdzie poza ładnymi widokami mogliśmy zobaczyć też trochę ptactwa wodnego. Potem wróciliśmy do Quito i naszego hotelu. Wieczorem tradycyjnie spożyliśmy wspólnie kolację w restauracji „Imperial”. 30.05.2012 Po śniadaniu wyruszyliśmy na kolejną wycieczkę. Po drodze zatrzymaliśmy się przy jednym z punktów widokowych skąd mogliśmy podziwiać między innymi leżący na równiku, pokryty śniegiem szczyt wulkanu Cayambe (5700 m n.p.m.). Następny postój mieliśmy w okolicy Laguna San Pablo. Następnie pojechaliśmy do Otavalo. Największą atrakcją tego miasta jest jeden z najsłynniejszych targów wyrobów ludowych w Ameryce Południowej. Na miejscu mieliśmy czasu wolny. Następnie pojechaliśmy do San Antonio de Ibarra. Słynie ono ze znakomitych snycerzy i wyrabianych przez nich wyrobów z drewna. Tam też mieliśmy czas wolny. Potem pojechaliśmy do miejscowości Cotacachi, która z kolei słynie ze znakomitych kaletników i wyrabianych przez nich wyrobów ze skóry. Znowu dostaliśmy czas wolny. Potem pojechaliśmy jeszcze nad malowniczo położone w kraterze wulkanicznym jezioro Cuicocha i dalej wróciliśmy już do Quito. Wieczorem zjedliśmy kolację w restauracji „Imperial”. 31.05.2012 Po śniadaniu ruszyliśmy w drogę w kierunku dżungli nadamazońskiej. Dojechaliśmy do hacjendy La Cienega, którą następnie zwiedziliśmy. Jest to typowa hacjenda z XVII w. (kamienna rezydencja z dużymi oknami, brukowanymi patiami i fontannami w stylu mauretańskim). Następnie ruszyliśmy w dalszą drogę, zatrzymaliśmy się przy punkcie widokowym nad malowniczym jeziorem Yambo. Potem dojechaliśmy do miasta Ambato, a tam odwiedziliśmy jeden z parków, który zdobią rzeźby z żywopłotu przedstawiające różne postacie ludzkie, zwierzęta, rośliny, bramy itd. Następnie pojechaliśmy do miejscowości Salasaca, gdzie zatrzymaliśmy się przy miejscowym indiańskim targu. Potem pojechaliśmy do miasta Baños. Tam mieliśmy nieco czasu wolnego. Zwiedziłem m.in. kościół Nuestra Senora del Agua Santa (Matki Boskiej Święconej Wody). Jest to znane w Ekwadorze sanktuarium, słynący cudami cel wielu pielgrzymek. Potem jechaliśmy m.in. wzdłuż rzeki Pastaza. W pewnym miejscu zatrzymaliśmy się i skorzystaliśmy z atrakcji w postaci przejazdu tarabitą (rodzaj kolejki linowej) ponad rzeką. Dodatkową atrakcją był tam spadający do rzeki wodospad. Następnie dotarliśmy do imponującego wodospadu Pailon del Diablo (Diabelska Patelnia). Dodatkową atrakcją, z której tam skorzystaliśmy była możliwość przejścia po wiszącym moście u podnóża wodospadu. Potem już do Puyo, gdzie odwiedziliśmy sklep z wyrobami z drzewa balsa oraz sklep z wyrobami z trzciny cukrowej. Następnie pojechaliśmy już do „Hosteria Turingia”, w którym się zakwaterowaliśmy. Wieczorem w hotelu spożyliśmy kolację. 1.06.2012 Po śniadaniu pojechaliśmy najpierw do ogrodu botanicznego (i zarazem orchidarium) w okolicach Puyo. Zaczęliśmy tam od zwiedzenia mini-muzeum, w którym zostały zgromadzone gabloty z wieloma gatunkami owadów i stawonogów. Potem zaczęliśmy już spacer po dżungli. Podczas tej przechadzki mieliśmy okazję podziwiać ogromne bogactwo różnych roślin, m.in. wiele gatunków orchidei, helikonii, bromelii, rozmaite rośliny lecznicze i użytkowe, wiele gatunków drzew. Następnie pojechaliśmy do Yanacocha, będącego centrum odzyskiwania zwierząt żyjących w Amazonii. Podczas zwiedzania tego miejsca mogliśmy obejrzeć różne gatunki zwierząt (m.in. różne małpy, ptaki, drapieżniki, żółwie) i ponownie wiele gatunków roślin. Potem wyruszyliśmy już w długą drogę do Quito i w końcu dotarliśmy ponownie do hotelu „Cayman”. Wieczorem zjedliśmy kolację w restauracji „Imperial” 2.06.2012 Po śniadaniu wyruszyliśmy na zwiedzanie Quito. Najpierw podjechaliśmy do budynku Kongresu (miejscowego parlamentu). Potem podjechaliśmy do neogotyckiej bazyliki św. Jana. Jest to największa neogotycka bazylika w obu Amerykach (był w niej także Jan Paweł II). Następnie pojechaliśmy do Plaza Grande (zwanego oficjalnie Placem Niepodległości). Tam zaczęliśmy piesze zwiedzanie. Wokół placu stoją różne ważne budowle. My zwiedzanie zaczęliśmy od krużganków Pałacu Arcybiskupiego. Następnie przeszliśmy do Pałacu Prezydenckiego. Potem udaliśmy się na zwiedzanie XVI-wiecznej katedry. Następnie przeszliśmy do barokowego kościoła La Compañia z początku XVII w. Jest to najbardziej ozdobna budowla w Ekwadorze, wnętrza kościoła są olśniewające, kapiące złotem i mnóstwem ozdób. Potem doszliśmy jeszcze do Plaza San Francisco, przy którym mieści się imponujący renesansowy kompleks franciszkański z XVI w. Mieliśmy tam trochę czasu wolnego. Następnie wsiedliśmy ponownie do busa, którym wjechaliśmy na górę Panecillo (3016 m n.p.m.). Na jej szczycie stoi potężna, 45-metrowa figura Matki Boskiej. Z góry Panecillo mogliśmy też podziwiać wspaniałą panoramę Quito. Na tym zakończyliśmy zwiedzanie Quito i udaliśmy się w dalszą drogę. Miejsce które następnie odwiedziliśmy (nazwane „Środkiem Świata”), znajduje się na równiku. Na terenie tego zamkniętego obiektu znajduje się wiele różnych atrakcji, są sklepy, restauracje, planetarium, insektarium, arena corridy, różne muzea. My zwiedziliśmy m.in. muzeum geodezyjne i muzeum „Quito Colonial”, w którym jest przedstawione kolonialne Quito w miniaturze. Największą atrakcję stanowi jednak oczywiście monumentalny pomnik (z wielkim globusem na szczycie) i odchodząca od niego namalowana żółta linia mająca wyznaczać bieg równika. Potem udaliśmy się jeszcze do pobliskiego muzeum Inti Nan. To ponoć na jego terenie faktycznie przebiega linia równika (wyznaczona przez GPS). Można tam zaobserwować różne zjawiska występujące tylko na równiku. W muzeum mogliśmy obejrzeć też różne eksponaty i ekspozycje dokumentujące życie niektórych indiańskich plemion. Potem wróciliśmy busem do Quito. Tym razem pojechaliśmy na kolację do ekskluzywnej restauracji La Ronda z bardzo pięknymi wnętrzami. 3.06.2012 Po śniadaniu mieliśmy kilka godzin czasu wolnego. Do 12-stej musieliśmy opuścić pokoje hotelowe, potem była jeszcze ok. godziny koczowania w hotelu i przed 13-stą wyruszyliśmy busem na lotnisko. Planowy odlot z Quito mieliśmy mieć o 15:55. Faktycznie nasz samolot oderwał się od ziemi blisko 45 minut później. Lecieliśmy samolotem Boeing 777-200 linii KLM. Po nieco ponad 40 minutach mieliśmy międzylądowanie w Guayaquil (nawiasem mówiąc lecąc z Quito do Guayaquil zwiększyliśmy odległość od ostatecznego celu naszej podróży). Tam część pasażerów wysiadła, a w samolocie pojawiły się ekipy sprzątające. Do samolotu wsiedli też nowi pasażerowie. Nasz postój w Guayaquil trwał mniej więcej godzinę i 40 minut. W końcu wystartowaliśmy by już bez żadnych międzylądowań lecieć do Amsterdamu. 4.06.2012 Kontynuowaliśmy nasz lot. O 12:39 (czasu polskiego) wylądowaliśmy w Amsterdamie. Samolot do Warszawy wg planu miał odlatywać o 14:20. Lecieliśmy samolotem Boeing 737-200. W Warszawie wylądowaliśmy o 15:58. I tak zakończyła się moja podróż. Z braku miejsca zamieściłem tu skróconą relację, z szerszą można się zapoznać pod poniższym adresem: http://www.wakacje.pl/forum/ekwador/830691-ekwador-i-galapagos-z-rainbow-tours-relacja-fotki

4.5/6

Marta, Kraków 14.08.2022

Galápago” czyli „żółw”

Tak, to największa atrakcja tej wycieczki. Kiedyś służące żeglarzom po prostu za pożywienie, te ekwadorskie giganty skradły moje serce. Dziś są gatunkami endemicznymi niespotykanymi w innych zakątkach świata. A na deser "samotny George " w Stacji Badawczej im. Darwina. Na drugim miejscu postawiłabym wygrzewające się na słońcu iguany, z którymi pierwsze spotkanie jest już na terminalu po wyjściu z samolotu na Galapagos. Oprócz tego kolonialne miasteczka, w otoczeniu wulkanów, ale też nowoczesne Guayaquil w pigułce, kolorowe markety Artisan, przedsmak dzikiej Amazonii, Mitad del Mundo czyli miejsce, gdzie przebiega równik i gdzie można przekonać się, czy można iść po równiku z zamkniętymi oczami i zachować równowagę albo co się stanie z jajkiem, gdy położymy je równiku. Wycieczka wymagająca ze względu na wysokość: Quito to stolica położona na wysokości prawie 3000 metrów i zmienną pogodę: w ciągu dnia zmieniała się kilkukrotnie.

4.5/6

PIOTR KRZYSZTOF, KIELCE 10.04.2022

generalnie wycieczka godna polecenia, ale ...

Wycieczka dość intensywna; sporo jazdy autokarem przez Andy - pogoda w górach okresowo utrudnia podziwianie widoków - trzeba się liczyć ze spadkami temperatur, zachmurzeniem i deszczami (tych ostatnich mieliśmy relatywnie niewiele, ale to kwestia szczęścia). Osoby zorientowane na plażowanie i opalanie mogą się czuć rozczarowane (na szczęście słońce gdy już się pojawi szybko nadrabia zaległości do poparzeń włącznie). Niedociągnięcia ze strony firmy na ogół nieduże i nie psują ogólnego wrażenia; np. przejazd kolejką w Nariz del Diablo od dwu lat nieaktualny z powodu covida jest nadal w programie wycieczki - w praktyce kolejkę ogląda się z kawiarni położonej w punkcie widokowym, pojedyncze wpadki z restauracjami - w jednym wypadku przewodnik zmienił miejsce kolacji po naszej reklamacji. Przewodnik polski - pan Miłosław - kompetentny i zorganizowany, poza tym towarzyszyła nam przewodniczka ekwadorska - bardzo pomocna w wielu kwestiach i wnosząca sporo od siebie. Nasz duży niesmak wzbudził lot powrotny - Rainbow rezerwuje lot z Guayaquil do Warszawy dając 50 minut na przesiadkę W Amsterdamie. Przewodnik na dobrą sprawę uprzedził nas, że prawie nie mamy szans zdążyć na drugi samolot, bo tak działo się przy okazji poprzednich wycieczek (jeśli wziąć pod uwagę, że leci kilkaset osób to sam proces wysiadania z samolotu jest niezwykle długi). KLM wystartował bez wyraźnej przyczyny z 55-minutowym opóźnieniem - myślę, że Rainbow ma pełną świadomość, że wpuszcza klientów w maliny a KLM, można już tylko podejrzewać, korzysta z okazji - wiedząc, że mają spóźnionych "na pewniaka" mogą ponownie sprzedać część zwolnionych miejsc do Warszawy o normalnej godzinie (mają na to bite 12h) a naiwniaki z Rainbow lecą później (my ponad 7h) na miejscach, które się nie sprzedały w innych lotach. Zapytajcie w Rainbow kupując tę wycieczkę czy też macie już wpisane spóźnienie w programie. Uważam, że profesjonalnie działająca firma w tego typu kwestiach nie powinna (proszę wybaczyć sformułowanie) 'palić głupa'. Firma powinna szanować klientów, zwłaszcza, że podróż jest długa i męcząca. Jednak całokształt wypada pozytywnie; ilość wrażeń; miasta, dżungla, różnorodne smaki, wszelkiej maści zwierzęta (zwłaszcza te na Galapagos) i rośliny etc. powodują, że wycieczkę i tak długo będziemy wspominać.
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem