5.1/6 (52 opinie)
3.0/6
Bardzo „bogaty” Program wycieczki, który był przedstawiony w ofercie, został w dużej mierze spełniony, aczkolwiek biorąc pod uwagę temat przewodni „Kachetia – kraina wina” raczej nie bardzo ponieważ zwiedzania winnic poza jedną z szybką degustacją nie uświadczyliśmy. Była to wycieczka objazdowa więc wiele czasu spędziliśmy w autobusie oglądając Gruzję z okien autokaru wysiadając i zwiedzając głównie kościoły. Niestety w tak ułożonym programie, w krótkim czasie, pomimo świetnego pilota o olbrzymiej wiedzy na temat regionu - pana Łukasza nie udało się poznać krainy winnic. Wielkim rozczarowaniem okazała się organizacja wycieczki ogromna dysproporcja między zakresem usług, a ceną w porównaniu ze standardami wycieczek do innych, wcale nie bogatszych krajów. Hotele zatwierdzone przez biuro Rainbow, nie mieściły się nawet na poziomie 3*** z bardzo ubogo wyposażonymi pokojami oraz często przeciekającymi prysznicami (obsługa twierdziła że możemy to sobie posprzątać jeśli przeszkadza), czy grzybem na suficie w jadalni. Nowy hotel oznaczał hotel jeszcze nie skończony/w budowie. Jedynym wyjątkiem był hotel w górach, choć z podanym do śniadania spleśniałym - zielonym chlebem. Jedzenie w pozostałych hotelach to porażka – nie skosztowaliśmy nigdzie kuchni gruzińskiej, jakieś rozwodnione rosoły, jeden rodzaj sera, przypalone, odgrzewane kotlety mielone, mortadela, jarzyny to pomidor z ogórkiem, a owoce to dwa razy słownie wyliczony na sztuki pokrojony arbuz lub melon, stare ciastka, kawa tylko rozpuszczalna. Taka to Gruzja z jej całym bogactwem darów natury i wszechobecną poza naszymi hotelami pyszną kawą parzoną na różne sposoby! Gdyby nie wizyta w restauracji gruzińskiej w Polsce to nie wiedzielibyśmy jak smakuje tradycyjne chinkali czy soljanka, a to jedne z tańszych potraw. Czy to Gruzini są tak niegościnni i z lekceważeniem podchodzą do swoich gości, że na śniadanie podaje się niezjedzone resztki z poprzedniego wieczoru np. zimny posklejany ryż lub kaszę gryczaną, czy to po prostu Rainbow od wielu lat źle dobiera miejscowych partnerów, co działa na szkodę nie tylko biura organizującego wyjazd ale również bardzo obniża wyobrażenie gości – turystów o Gruzji jako takiej. Nie polecamy tej wycieczki, a przynajmniej nie za te pieniądze, radzimy poznawać ten kraj albo podczas wyjazdu indywidualnego albo po dokładnym przeanalizowaniu oferty i opinii z innego biura. Do dziś też biuro nie rozliczyło się z pobranych w autokarze od każdego uczestnika 165 euro (???) Wiele czytając na temat Gruzji, wycieczka wydawałaby się spełnieniem marzeń o poznaniu kraju może i jeszcze biednego, postkomunistycznego ale z charakterem, o bogatej przyrodzie, dobrej kuchni i ponoć pełnych serdeczności Gruzinów - ale chyba nie z tym biurem …
3.0/6
Wielkim plusem tej wycieczki był Pan Łukasz– pilot wycieczki dbający o dobrostan każdego uczestniczka. Profesjonalista, wspaniale opowiadający o Gruzji, jej historii i teraźniejszości. Drugim plusem jest sama Gruzja: piękna historia i piękne krajobrazy. Gruzja jest krajem biednym. Przedmieścia miast i prowincja to widoki zaniedbania podobne do Albanii, czy Maroka. Drogi są w gorszym niż opłakanym stanie. Reszta wycieczki to mieszane opinie. Zacznijmy od ceny 4666,65zł x 2 osoby + 165 euro x 2 zapłacone w listopadzie 2023 r, po zniżkach. Wycieczko odbyła się 23 - 30.07.2024r. Oglądając ceny hoteli, w których byliśmy zakwaterowani, benzyny i biletów wstępu cena jest absurdalnie wysoka. Program wycieczki chociaż przewiduje w pierwszym dniu zwiedzanie Gori i przejazd do Tbilisi został scalony z drugim dniem, ponieważ przylot do Kutaisi obu grup z Warszawy i Katowic był bardziej nad ranem niż w nocy. Do pobudki mieliśmy 1,5 godziny snu (w Kutaisi). Skutkowało to przejazdem do stolicy zwiedzaniem Gori i stolicy jednego dnia. Nie było czasu na odwiedzeniem muzeum, czy targu oraz czas na spacer prywatny (jak obiecuje program). Zresztą zmęczenie tego dnia po poprzedniej nocy bez snu było bardzo duże. Jeśli ktoś obiecuje sobie smaczne gruzińskie jedzenie, to na tej wycieczce tego nie zazna. Smaczniejsze i świeższe było to co jedliśmy w przydrożnych straganach, niż to co serowano nam w hotelach. Jedynie w hotelu w Gudauri kolacja i śniadanie było na przyzwoitym poziomie. Standard hoteli *** jest na wycieczkach objazdowych znany, ale to, że w Kutaisi (dwa noclegi) w jadalni na suficie jest wielki wykwit czarnej pleśni nie można usprawiedliwić komentarzem – to jest Gruzja. Hotel w Batumi, to był budynek w trakcie budowy, bardzo brudne windy, szary pył w pomieszczeniu przyszłej recepcji. Do budynku może każdy wejść z ulicy, brak podstawowych zasad bezpieczeństwa. Niestety nam się trafił też widok na śmietnik i teren budowy zakleszczony w studni między budynkami. Reasumując: cieszę się, że zobaczyłam wreszcie Gruzję i na miejscu zrozumiałam, że TU mówią wieki. Tej wycieczki jednak na pewno nie polecam, myślę, że są inne sposoby spotkania się z Gruzją, o których słyszałam. Stosunek jakości do ceny jest bardzo na niekorzyść turysty.
2.0/6
Jeżdzimy z Rainbow tour na wycieczki objazdowe w różne rejony świata już od lat, zawsze byliśmy pod wrażeniem zarówno programu jak i organizacji wyjazdu. Oczywiście zawsze zdarzały się drobne wpadki, ale podkreślam drobne i nigdy nie rzutowały one na ogólne wrażenia z wycieczki. Niestety tym razem w Gruzji było inaczej, znacznie gorzej. Ale po kolei. Ogromnym atutem tego wyjazdu był przewodnik Pan Łukasz, który miał ogromną wiedzę i co nie zawsze się zdarza potrafił i chciał się nią z nami dzielić. Co do transportu i programu nie mamy większych zastrzeżeń. Za to organizacja pobytu i wyżywienie znacznie poniżej standardów i proszę nam wierzyć, że jadąc zawsze jesteśmy zorientowani dokąd jedziemy i czego w danym kraju możemy się spodziewać i pomimo tego zostaliśmy niemile zaskoczeni. Podam przykład, hotel w Tbilisi, do którego przyjeżdżamy skrajnie zmęczeni/ 2 -gi dzień pobytu/ po nieprzespanej nocy /wizzair miał ponad dwugodzinne opóżnienie, my mieliśmy 1,5 godz spania w hotelu w Kutaisi/ i całodniowym zwiedzaniu stolicy w upale przyjeżdżamy do hotelu wypocząćo godz 17, a tu niespodzianka, nie posłane łóżko i jedno krzesło w pokoju. Nie pomogły żadne interwencje, przebrano nam pościel o godz 19.15, a o 19.30 wyjazd na wieczór gruziński. Oczywiście, aby być w zgodzie z prawdą były też hotele przyzwoite / Telawi i Gudauri/ ze smacznym jedzeniem i miła obsługą, ale to był krótki pobyt i te gorsze miejsca niestety powodowały ogólny niedosyt i złe wrażenia. W pozostałych hotelach jedzenie przeciętne. Co do wyżywienia to muszę jeszcze opisać Państwu kolacje w Batumi, wymienię co otrzymaliśmy - po jednym kotlecie mielonym / wlk 2x 3 cm/, sałatka ziemniaczana, ryż, ogórki z pomidorami, kawałek chaczapuri, niewielka ilość pieczonych warzyw i pół filiżanki zupy, a następnego dnia to samo, z jednym wyjątkiem nie było już sałatki ziemniaczanej i pomidorów i ogórków. Jak na Gruzję słynącą z dobrego jedzenia to chyba jednak nieporozumienie. Reasumując szkoda, że zła organizacja, że tak napiszę "socjalna" tej wycieczki zepsuła nam ogólny odbiór tego pięknego kraju z bogatą historią, gdzie mówią wieki i są cudowne widoki do podziwiania.
1.0/6
Ta wycieczka to porażka. Przez większość czasu można było odnieść wrażenie, że jesteśmy wożeni po kilka godzin po bezdrożach od jednego zabytkowego kościoła do następnego, i następnego. Nie odwiedziliśmy ani jednej typowej gruzińskiej winnicy, choć był czas zbiorów winorośli. Czyby takich nie było? Dwa razy próbowaliśmy wina (celowo nie piszę o degustacji, bo to jednak coś więcej - jakaś informacja, jakaś opowieść...). Pierwszy raz w przemysłowym zakładzie produkcji win, drugi raz w pałacyku arystokracji gruzińskiej, po długim i męczącym wywodzie miejscowej przewodniczki nt. koligacji rodzinnych tychże. W obu przypadkach szybko, 3-4 nalania i potem... do sklepiku. Jedzenie, które nam serwowano na tej wycieczce składało się głównie z twardych kawałków wołowiny lub kurczaka, zwykle mocno przesolonych, oraz ociekających tłuszczem chaczapuri. Podobnie na tzw. wieczorze gruzińskim, gdzie dodatkowo zabrakło wina i trzeba było je kupować we własnym zakresie (cena wieczoru od osoby 35 euro!). Główną atrakcją wieczoru była "przechodnia" orkiestra gruzińska (było wiele sal do obsłużenia) w gustownie powyciąganych t-shirtach oraz kilkoro tancerzy, którzy wpadli chyba ze 3 razy na chwilę do naszej sali. Ani razu nie podano nam słynnych pierożków chinkali - flagowej potrawy kuchni gruzińskiej. Pytaliśmy o to Panią Pilotkę i uzyskaliśmy informację, że te pierożki trudno dostać, robi się je na zamówienie i bardzo długo czeka. Może ktoś kupił tę bajeczkę. My nie. Sprawdziliśmy. Były wszędzie. Praktycznie od ręki i bardzo smaczne, a do tego niedrogie. Znaleźliśmy też pyszne chaczapuri z ciasta drożdżowego. Całość kulinarnych atrakcji uzupełniały lunchowe postoje w barach z fast foodem przy stacjach benzynowych. Nie chcę niczego sugerować, ale prawie połowa uczestników wycieczki miała mniejsze lub większe problemy jelitowe. Na koniec zrezygnowaliśmy z podawanej nam paszy i jedliśmy we własnym zakresie pyszne gruzińskie jedzenie - na szczęście niedrogie. No i do tego jeszcze opisana w programie "krótka wizyta" w muzeum Stalina w Gori, która trwała chyba prawie 2 godziny i polegała na wnikliwej analizie życiorysu głównego bohatera i kilku jego atrakcyjnych towarzyszy. Całości nie uratował piękny Kaukaz, którego uroku nie dało się niczym zepsuć. Nie polecamy tej wycieczki, to turystyczny fast food.