5.1/6 (54 opinie)
2.0/6
Jeżdzimy z Rainbow tour na wycieczki objazdowe w różne rejony świata już od lat, zawsze byliśmy pod wrażeniem zarówno programu jak i organizacji wyjazdu. Oczywiście zawsze zdarzały się drobne wpadki, ale podkreślam drobne i nigdy nie rzutowały one na ogólne wrażenia z wycieczki. Niestety tym razem w Gruzji było inaczej, znacznie gorzej. Ale po kolei. Ogromnym atutem tego wyjazdu był przewodnik Pan Łukasz, który miał ogromną wiedzę i co nie zawsze się zdarza potrafił i chciał się nią z nami dzielić. Co do transportu i programu nie mamy większych zastrzeżeń. Za to organizacja pobytu i wyżywienie znacznie poniżej standardów i proszę nam wierzyć, że jadąc zawsze jesteśmy zorientowani dokąd jedziemy i czego w danym kraju możemy się spodziewać i pomimo tego zostaliśmy niemile zaskoczeni. Podam przykład, hotel w Tbilisi, do którego przyjeżdżamy skrajnie zmęczeni/ 2 -gi dzień pobytu/ po nieprzespanej nocy /wizzair miał ponad dwugodzinne opóżnienie, my mieliśmy 1,5 godz spania w hotelu w Kutaisi/ i całodniowym zwiedzaniu stolicy w upale przyjeżdżamy do hotelu wypocząćo godz 17, a tu niespodzianka, nie posłane łóżko i jedno krzesło w pokoju. Nie pomogły żadne interwencje, przebrano nam pościel o godz 19.15, a o 19.30 wyjazd na wieczór gruziński. Oczywiście, aby być w zgodzie z prawdą były też hotele przyzwoite / Telawi i Gudauri/ ze smacznym jedzeniem i miła obsługą, ale to był krótki pobyt i te gorsze miejsca niestety powodowały ogólny niedosyt i złe wrażenia. W pozostałych hotelach jedzenie przeciętne. Co do wyżywienia to muszę jeszcze opisać Państwu kolacje w Batumi, wymienię co otrzymaliśmy - po jednym kotlecie mielonym / wlk 2x 3 cm/, sałatka ziemniaczana, ryż, ogórki z pomidorami, kawałek chaczapuri, niewielka ilość pieczonych warzyw i pół filiżanki zupy, a następnego dnia to samo, z jednym wyjątkiem nie było już sałatki ziemniaczanej i pomidorów i ogórków. Jak na Gruzję słynącą z dobrego jedzenia to chyba jednak nieporozumienie. Reasumując szkoda, że zła organizacja, że tak napiszę "socjalna" tej wycieczki zepsuła nam ogólny odbiór tego pięknego kraju z bogatą historią, gdzie mówią wieki i są cudowne widoki do podziwiania.
EWA, JASIU, GDYNIA - 12.08.2024 | Termin pobytu: lipiec 2024
15/15 uznało opinię za pomocną
1.0/6
Ta wycieczka to porażka. Przez większość czasu można było odnieść wrażenie, że jesteśmy wożeni po kilka godzin po bezdrożach od jednego zabytkowego kościoła do następnego, i następnego. Nie odwiedziliśmy ani jednej typowej gruzińskiej winnicy, choć był czas zbiorów winorośli. Czyby takich nie było? Dwa razy próbowaliśmy wina (celowo nie piszę o degustacji, bo to jednak coś więcej - jakaś informacja, jakaś opowieść...). Pierwszy raz w przemysłowym zakładzie produkcji win, drugi raz w pałacyku arystokracji gruzińskiej, po długim i męczącym wywodzie miejscowej przewodniczki nt. koligacji rodzinnych tychże. W obu przypadkach szybko, 3-4 nalania i potem... do sklepiku. Jedzenie, które nam serwowano na tej wycieczce składało się głównie z twardych kawałków wołowiny lub kurczaka, zwykle mocno przesolonych, oraz ociekających tłuszczem chaczapuri. Podobnie na tzw. wieczorze gruzińskim, gdzie dodatkowo zabrakło wina i trzeba było je kupować we własnym zakresie (cena wieczoru od osoby 35 euro!). Główną atrakcją wieczoru była "przechodnia" orkiestra gruzińska (było wiele sal do obsłużenia) w gustownie powyciąganych t-shirtach oraz kilkoro tancerzy, którzy wpadli chyba ze 3 razy na chwilę do naszej sali. Ani razu nie podano nam słynnych pierożków chinkali - flagowej potrawy kuchni gruzińskiej. Pytaliśmy o to Panią Pilotkę i uzyskaliśmy informację, że te pierożki trudno dostać, robi się je na zamówienie i bardzo długo czeka. Może ktoś kupił tę bajeczkę. My nie. Sprawdziliśmy. Były wszędzie. Praktycznie od ręki i bardzo smaczne, a do tego niedrogie. Znaleźliśmy też pyszne chaczapuri z ciasta drożdżowego. Całość kulinarnych atrakcji uzupełniały lunchowe postoje w barach z fast foodem przy stacjach benzynowych. Nie chcę niczego sugerować, ale prawie połowa uczestników wycieczki miała mniejsze lub większe problemy jelitowe. Na koniec zrezygnowaliśmy z podawanej nam paszy i jedliśmy we własnym zakresie pyszne gruzińskie jedzenie - na szczęście niedrogie. No i do tego jeszcze opisana w programie "krótka wizyta" w muzeum Stalina w Gori, która trwała chyba prawie 2 godziny i polegała na wnikliwej analizie życiorysu głównego bohatera i kilku jego atrakcyjnych towarzyszy. Całości nie uratował piękny Kaukaz, którego uroku nie dało się niczym zepsuć. Nie polecamy tej wycieczki, to turystyczny fast food.
Piotr - 27.09.2021
33/34 uznało opinię za pomocną