5.1/6 (204 opinie)
4.0/6
Moi zacni przedmówcy ( Czarek oraz Jacek) w profesjonalny sposób oddali klimaty Indii, dlatego też nie będę powielał tylko napiszę nieco o kilku innych zagadnieniach.To kolejny wyjazd z Rainbow. Program wydawał się być ciekawy a sama Azja od dawna mnie fascynuje. Dlatego z wyborem raczej nie było problemu. No i zaczęło się. Po przylocie do Delhi z marszu dość intensywny program, szczególnie po kilkunastu godzinach podróży. Ale co tam, w końcu miałem tego świadomość i wiedzę, że tak właśnie będzie. Bezpośrednia konfrontacja z hotelem bardzo skutecznie wybudziła nas z podróżnego letargu. Organizator wspominał, że to hotel, delikatnie mówiąc skromny. No i taki był, jednak słowo skromny, to dość łagodne określenie. Powiedziałby raczej obskurny jak na stolicę i biuro Rainbow. Zimna woda to drobny epizodzik, w pokoju zimno, a o innych walorach tegoż przybytku, nawet nie chce mi się pisać. I jak tu odświeżyć się po podróży. Nic to, czas na śniadanie. Dla co niektórych, okazało się próbą silnego charakteru. Dodam z kronikarskiej ścisłości, wszyscy przeżyli, nie znaczy to, że byli zachwyceni. Po krótkim odpoczynku zaczęliśmy realizować program wycieczki. Szybko dał się zauważyć jakiś chaos w pracy pilota Pana Borysa L. Ale nie będę się czepiał, może człowiek ma zły dzień. Wspominał, że nie wyspany, zmęczony itp. Ale zaraz, co to w zasadzie mnie obchodzi, niewyspany w pracy? Tłumaczenie, że spał tylko 4 godziny to jakiś żart, my byliśmy ok. 20 godzin w podróży. Nie będę czepialski, mógł mieć zły dzień. Jedziemy dalej z programem. Jestem przekonany że całe niedogodności zrekompensował nam przejazd rikszami po uliczkach miasta . Rewelacja prawdziwe Indie od kuchni. Dzień kolejny. Śniadanie, przynajmniej z nazwy i w drogę. Po drodze zwiedzanie kupieckiego miasto Mandawa no i to co wydawać by się mogło celem głównym całej wycieczki, miejscowi sprzedawcy. Ale o tym będzie jeszcze sporo poniżej. Mam teraz lepszy temat wg. programu „ niezapomniane safari”. Mówisz masz, było niezapomniane. Nasz zacny Pan Borys kazał zostawić podręcznie bagaże w autokarze bo przecież jak wrócimy to tenże autokar będzie na nas czekał jak tylko wróci z myjni. A my na wierzchowce (wielbłądy) i dawaj w trasę po pustyni. Po przybyciu do obozowiska okazuje się, że autokaru jeszcze nie ma, a tu zapada zmrok i robi się chłodno. Ciepłe ciuchy i słynne latareczki w bagażu wygodnie podróżują w autokarze. No i co jest rozrywka, niezapomniane safari? A jak, pewnie że jest, tyle, że nie wszystkim było do śmiechu. Nie wdając się w szczegóły, predyspozycje logistyczne pilota okazały się być zbliżone do zera. Żeby mieć pełny obraz „safari” należy dodać, że spaliśmy w małych namiotach dwu osobowych. Obok stały wypasione namioty z toaletą w środku i umywalką. Takie o jakich czytałem w opisach tej wycieczki przed wyjazdem. Jednak nie dla psa kiełbasa, nie dla Polaków luksusy. Brawo Panie Borysie pełen szacun. Kolejne dni to dziesiątki kilometrów sporo świątyń, bezpośredniej konfrontacji z hindusami no iiiiii biznesik. Cóż to takiego zapytacie. Już spieszę z wyjaśnieniami. Otóż w każdym mieście przewidziane programem odbywały się prezentacje. Były dywany, tekstylia chyba ze dwa razy, jubiler „super” herbaty, chyba na wszystko, nie pamiętam tylko czy były herbaty na hemoroidy. Wspomniane przybytki miały swoje zalety. Podstawowa to bezpłatna toaleta, ponad to zazwyczaj napoje, kawa bądź cola. Pojawił się też rum, bodajże u jubilera, chyba po to żeby rozmiękczyć portfele mężów. Zapomniałbym, Pan pilot też był bardzo zadowolony. Teraz wiem dlaczego tak trzeba było ograniczać czas na zwiedzanie czy tzw. czas wolny. Czas był potrzebny na handelek i tu nie było żadnego limitu. Jeszcze jeden ciekawy epizod nasuwa się i koniecznie trzeba o nim napisać. Niemal po każdym zwiedzaniu powrót do autokaru no a tam handlujący hindusi to przecież standard. Jednak chyba standardem nie jest żeby pilot przynosił od handlujących te drobiazgi z zapytaniem czy ktoś chce to zakupić, twierdząc że musi bo nas nie wypuszczą. Trochę dziwne prawda? A może ja coś pomyliłem, może Pan Borys walczył o miano akwizytora miesiąca? Hmmmmm no starał się facet, starał tego odmówić jemu nie można. O mieście Puszkar trzeba trochę szerzej napisać i wcale nie za sprawą samego miasta jeno lokalnego przewodnika. Jakoś trudno było oprzeć się wrażeniu, że wspomniany pilot, to taki mały despota który narzucił wszystkim swój program. Okroił jedno święte jezioro do którego już nie było czasu, ale o dziwo lokalny przewodnik znalazł czas na zwiedzenie sklepiku lokalnego kolegi. Ciekawe co? No ale jedźmy dalej. Jaipur i wjazd do fortu na słoniach wart każdej kasy, wielka frajda. Tu znów były tekstylia dywany kamienie szlachetne. Chyba zostanę przewodnikiem taka fucha że hej. Po drodze świątynia szczurów, ciekawe doznanie. Dalej była Agra i perełka Taj Mahal bezcenne. Trzeba wspomnieć jeszcze o fakultecie Mathura, chętnych było dokładnie połowa grupy. Nasz Pan pilot wspaniały wymyślił, że wszyscy wstaną o 5,00 i wystawią bagaże Ci którzy jadą na fakultet dopilnują czy ich bagaż znalazł się w bagażniku a pozostali, którzy nie jadą zostają w hotelu i nie mają żadnej pewności że bagaż pojedzie. Ponadto jak się wystawi bagaż to w zasadzie trzeba wcześniej wstać ubrać się i czekać od 5,00 do 9,00 na busik, który miał nas zabrać. Jakiś chory pomysł. Były sugestie żeby grupa fakultatywna pojechała busem, jednak Pan pilot odmówił twierdząc że musi być z autokarem i grupą. Wniosek, pozostałe osoby pozostające w hotelu to już nie grupa za którą odpowiada pilot. W końcu po wielu przepychankach słownych, okazało się (tak twierdził pilot, że wszystko uzgodnione z lokalnym biurem), możemy rano wstać normalnie i o 9 wyjechać busem wraz z bagażami. Jakież było zdziwienie gdy o umówionej godzinie na parking przed hotel podjechał jakiś minibus mieszczący 12 osób. Nas było 15 osób + bagaże. Po wielkiej konsternacji z obu stron padła propozycja że bagaże pojadą na dachu. Świetny dowcip tylko że nas to nie ubawiło, Mam jakieś nieodparte przekonanie, że pilot nic wcześniej nie załatwił tylko postawił nas przed faktem dokonanym. Był zapewne pewny że wsiądziemy do tego minibusika z bagażami na kolanach stłoczeni jak śledzie. I tu się chłopisko zdziwiło, nie wsiedliśmy. Mieliśmy półtorej godziny czekania aż w końcu zjawił się większy bus i zabrał wszystkich wraz z bagażem. Dotarliśmy do autokaru i wspólnie dojechaliśmy do Dehli. Nocleg i wczesny transfer na lotnisko. Nasz zacny pilot miał nas już tak serdecznie dość, że nie pojechał z nami na lotnisko. Wybaczam umęczył się biedaczysko z nami niech odpocznie. Kilka uwag. Pierwsza i chyba najbardziej drażliwa kwestia. W opisie wycieczki stoi jak byk tu cytat „Cena podstawowa nie obejmuje: biletów wstępu oraz napiwków dla lokalnych przewodników, bagażowych, kelnerów (ok. 255 USD płatne obowiązkowo pilotowi jako pakiet). A tu przy każdej okazji sugeruje Pan, że wypada, że należałoby, że wskazane jest i tu padają kwoty. Zaraz zaraz to na co przeznaczył Pan 255 USD od łepka? Będąc w Tajlandii w ubiegłym roku pilot powiedział wyraźnie. „Proszę nie płacić żadnych napiwków On jako Pilot będzie płacił wszystko z kasy wpłaconej w ramach pakietu. I pozwolę sobie na odrobinę prywaty, pozdrowienia dla Pana Bartka Czajkowskiego. Baaardzo profesjonalny pilot, olbrzymia wiedza i wielka pasja. Polecam skontaktować się zapewne pan Bartek udzieli wielu cennych rad. Ale wracajmy do teraźniejszości. Panie Borysie spieprzył Pan nam wakacje za, za które zapłaciliśmy sporą kasę. Może i jest Pan profesjonalistą ale na Bałkanach, o Indiach wie Pan bardzo mało. To co raczył Pan nam powiedzieć to były informacje wydrukowane z Internetu, które Pan po prostu czytał. Wiele razy mijaliśmy świątynie, o których nie wspomniał Pan ani słowa. Dlaczego? Bo nie miał Pan wiedzy. Zapytany o cokolwiek odpowiadał Pan, że nie może wszystkiego powiedzieć w jeden dzień bo się Pan „wypstyka”. Zabrakło kartek? Podczas zwiedzania z lokalnymi przewodnikami ograniczał się Pan do tłumaczenia tego co usłyszał od lokalersa. Język angielski należało by podszkolić i to radykalnie. Jeśli chodzi o organizację to ma pan wątpliwe predyspozycje. Jak można pozwolić żeby podwykonawca decydował co będzie realizowane i w jaki sposób. Kto tu komu płaci ? No dobrze dość już narzekania. Podsumowując: dużo przejazdów sporo zwiedzania ale na luzie, nikt nie padł ze zmęczenia. Ktoś wcześniej napisał, że Indie albo się pokocha albo znienawidzi. Nie sądzę, ani nie pokochałem, ani nie znienawidziłem. Zobaczyłem inny kraj z jego plusami i minusami. Zapewne fascynuje kultura koloryt i zabytki tego kraju. Wyjątkowi są ludzie uśmiechnięci choć większość ludności żyje na skraju ubóstwa. Największą wartością takiego wyjazdu są jak zwykle wspomnienia i współuczestnicy. Dlatego też bardzo dziękujemy za mile spędzony wspólnie czas.
4.0/6
Dzień dobry, uczestniczyłam w objeździe Kolory pustynnych miast pod koniec lutego 2018r. Indie fascynują mnie, to państwo ogromnych kontrastów, egzotycznej dla mnie kultury i tradycji.Moje oczekiwania na objeździe to zbudowac wrażenie na temat kraju i ludzi poprzez żywy kontakt i informacje przekazywane przez przewodników. Rowniez cenie sobie komfort wypoczynku, czyli odpowiednie hotele i transport.Wycieczka w programie daje mozliwosc Zobaczenia wielu bardzo ciekawych miejsc. Musze przyznać, ze ta różnorodność była fascynująca. Zabrakło spięcia tych wrażeń klamra informacji przewodników. Informacje były podawane chaotycznie, przewodnicy hinduskich z jednej strony mówili cicho tylko do przewodnika Rainbow, pobieranie,no i najwazniejsze, tłumaczenia ktore wszyscy słyszeliśmy znacznie odbiegały od tego co rodzimy przewodnik próbował przekazać. Poza tym atrakcje zwiedza sie w środku dnia kiedy upał i zapachy niekoniecznie przyjemne dla Europejczyka powodowały znużenie i chęć odetchniecia a nie pogon w tłumie za przewodnikiem ktorego nie słychać i trudno zrozumieć. Niestety, nie dowiedziałam sie nic nowego, ciekawego o Indiach i jego kulturze od przewodników ( RB,czy hindu). Gdyby nie moja własna ciekawość to pozostalabym tylko z organoleptycznymi wrażeniami bez wiedzy na temat Indii, kultury,tradycji.Bardzo nad tym ubolewam, bo tez place za przewodników aby otrzymać informacje.Juz zaznaczalam, ze zwiedzanie przede wszystkim odbywało sie w środku dnia, stad logicznym jest,ze przez resztę dla przemieszczaliśmy sie. Spędzaliśmy większość dnia w autokarze, co było dla mnie bardzo męczące. Gdybym miała decydować to wolałabym zwiedzać rano i po południu i pokonywać te większe dystanse innym środkiem komunikacji.Dodatkowo dwa dni wycieczki były tak jakby zapchaj dziura, chodzi o safari( czyli krotki objazd po wsi z długim stopem na zakupy) i wielbłądy kiedy zrobiliśmy Na tychże wielbłądach wielkie koło powracając do położonej na skraju miasta posesji z rozbitymi namiotami wokół. Przykre, bo to sie szumnie nazywało nocleg na pustyni. I jeszcze jeden problem, ktory zaburzał harmonię wypoczynku, każdorazowe dopominanie sie o odpowiednie wyposażenie w pokoju. Uporczywe dla mnie dywagacje i strata czasu na to co powinno być przygotowane przez Rainbow jesli decyduje sie na umieszczanie uczestników wycieczki w pokojach 3 osobowych pobierając opłaty oczywiscie jak za dwójki !!! Prosze na to zwrócić uwage przy zawieraniu umowy!!! Hotele uważam, ze nie mozna narzekać, przyzwoite z wyjątkiem Dheli. mam nadzieje, ze nie zniechęciłem do objazdowki, natomiast zapraszam organizatorów do zastanowienia die nad forma oraz doborem przewodników oraz organizacja pokojów.
4.0/6
Program dość ciekawy. Delhi: 2-go dnia praktycznie nie było czasu na odpoczynek - celowym jest aby istniała możliwość min. 3-godzinnego odpoczynku (nie każdy może spać w samolocie). Bardzo atrakcyjny przejazd uliczkami starego Delhi w okolicach meczetu. Z programu "wypadły" budynki Parlamentu i Pałac Prezydencki (być może mało atrakcyjne), zaś przejazd "obok Czerwonego Fortu" - w zbyt dużej odległości. The India Gate i miejsce kremacji Gandhiego są istotne ze względów patriotycznych, ale nie ciekawe turystycznie. Natomiast osobiście odczuwam brak możliwości zobaczenia the Lotus Temple - przepiękna architektura i świetne rozwiązania konstrukcyjne (łupiny). Jego brak to jak wizyta w Sydney bez obejrzenia opery.
4.0/6
Intensywna wycieczka objazdowa po Radżastanie. Indie to niesamowity kraj, budzący wiele emocji i oferujący niezliczone atrakcje. Wyjazd z biurem Rainbow jednak dość mocno ogranicza możliwość poczucia prawdziwych Indii. Zdecydowanie zbyt dużo czasu poświęca się w odludnych miejscach na niebywale drogich posiłkach oraz zakupach w "turystycznych pułapkach", w których ceny są wyższe niż w Europie. Z powodu lokalizacji tych przybydków właściwie brakuje możliwości spędzenia czasu w inny sposób. Drugim dużym minusem jest lokalizacja większości hoteli na obrzeżach miast. Trzecim minusem był fatalny autokar. Pod koniec wycieczki większość grupy była w trakcie, na początku lub już na końcu infekcji dróg oddechowych. Wśród zdecydowanych plusów mogę wymienić przede wszystkim fantastyczny program, który obejmuje najwspanialsze miasta Radżastanu oraz Agrę. Indie są wspaniałe i z pewnością wrócimy do tego kraju - tym razem już bez pomocy biura podróży.