6.0/6
Piękna wyprawa do północnej części Senegalu, gdzie sucha i rzadka sawanna o tej porze roku oraz rozłożyste baobaby i akacje wskazują na bliskie sąsiedzwo Sahary. Przeprawa w pierwszym dniu promem przez rzekę Gambię jest pierwszym mocnym punktem, zaczyna się od widoku pochodu Afryki, czyli ludzi schodzących z promu w wielobarwnym tłumie, kobiety z dziećmi na plecach i towarami na głowach, mężczyźni i kobiety z pakunkami na głowach, w rękach, na wózkach, a niektórzy nawet ze zwięrzątkami oraz wyjazdu samochodów, ciężarówek i innych pojazdów w różnym stanie, zasadniczo odbiegających od przeciętnej europejskiej. Cudowna była obserwacja, jak kobiety sie objuczają - najpierw dziecko na plecy, potem towar na głowę, a obok przechodzący podają torby do rąk.... W kolejnych dniach przejazd przez piękne widokowo pustkowia porośnięte sawanną, spowite pyłem, poprzerywane widokami wiosek, zapełnionych dziećmi, wszechobecnymi kozami i ubogimi wg naszych standardów chatkami. Zwiastunem zbliżania się do wiosek są piesi, najczęściej kobiety w pięknych twarzowych strojach, dźwigające z niesamowitą gracją towary na swoich głowach i maleństwa na plecach oraz dzieci w mundurkach idące do lub wracające ze szkoły. Fantanatycznym punktem wycieczki są rejsy łodzią - w delcie Saloum - jest to wycieczka fakultatywna, ale warto z niej skorzystać, oraz w Parku Narodowym Djoudj. Lasy namorzynowe w delcie Saloum pełne są ptaków i małpek, które trzeba wypatrzyć w zaroślach, choć można też, nie trudząc się, zobaczyć duże czaple i kormorany kołujące do snu na gałęziach drzew, natomiast w parku Djoudj na granicy z Mauretanią zastępy pelikanów startujących jak samoloty na paradzie wojskowej do miejsc żerowania oraz ptasi żłobek na wyspie, to jedyny w swoim rodzaju widok, obok oczywiście roju innych ptaków. Tytułowe wydmy koło Dakaru w pobliżu jeziora Lac Rose, rajd półciężarówkami osobowymi wraz ze spacerem po atlantyckiej plaży, wycieczka na wyspę Gore, oglądanie dzikich zwierząt w rezerwacie Bandia to kolejne mocne strony wycieczki. Mijane miasteczka, pełne ludzi niespiesznie poruszających się po zakurzonych uliczkach, często z komórkami przy uchu i biegających dzieciaków, kóz wałęsających się w zastępstwie psów i kotów, zjadających wszystko co jest do zjedzenia, włącznie z tekturami i ewentualnie czasopismami, targów, na których można znaleźć wszystko, a jednocześnie europejskie stacje benzynowe i z rzadka supermarkety - dają obraz zetknięcia dawnej Afryki z wkraczającą nowoczesnością. Północny Senegal nie jest tak spektakularny jak sawanny Kenii, czy Tanzanii, ale ma swój niepowtarzalny urok - zwiedza się miejsca żyjące swoim prostym naturalnym życiem. Podczas wycieczki są długie przejazdy busikiem, ale są częste przerwy na rozprostowanie nóg. Bus może nie jest najwygodniejszy, ale chyba nie ma innego środka transportu, który byłby w stanie sprawnie poruszać się po wszytkich zwiedzanych miejscach. Drogi asfaltowane są zupełnie przyzwoite. Hotele, w których zawsze coś jest nie tak (a to upadająca klamka od łazienki, a to nie odkręcony kurek w spłuczce w toalecie itp.) mają swój urok - nobody is perfect. Są one jednak czyste, i bez robaków. Jedno jest pewne, po przyjeździe do Polski czuję się fantastycznie wypoczęta i mam w oczach pastelowy zachód słońca nad sawannami z baobabami pomiędzy którymi wyczuwa się oddech Sahary.
Joan, Lublin - 19.03.2019
16/16 uznało opinię za pomocną
6.0/6
Senegal, nazywany „zimowym słońcem Francji”, to kraj o urodzie zaskakującej i nieoczywistej. Odkryliśmy tu chaotyczny urok Dakaru, sentymentalny klimat kolonialnego Saint Louis, zadziwiający kolor Jeziora Retba oraz bogactwo i zróżnicowanie przyrody zachodnioafrykańskiej. Zaś położona nad brzegiem Atlantyku Gambia, najmniejszy kraj Czarnego Kontynentu, z najmniejszą stolicą Afryki to kawałek lądu z domami-lepiankami i z kobietami noszącymi towary na głowie w kolorowych, przewiewnych sukienkach, gdzie mieszkają najbardziej uśmiechnięci ludzie w Afryce. Jeszcze przed pandemią chcieliśmy tu przyjechać i choć z opóźnieniem, w końcu się udało. I nie żałujemy. Ciekawi kogoś Afryka? Nie dziwię się. Tu ją można poznać, mimo, że nie był to nas pierwszy raz w tym rejonie świata. Zadziwia przyrodą, zachwyca ludźmi i kolorami, zaskakuje na każdym kroku. Przed wyjazdem trzeba jednak mieć świadomość tego, co nas tam czeka w codzienności. Na ulicy będą nas otaczać śmieci, możemy potknąć się o przebiegające kozy, krowy, osły czy wielbłąda (pojedynczo lub stadami). Chętnych na czyste toalety w drodze uprzedzam, że czasem przydadzą się kalosze ;), lubiących stałe dostawy prądu i (szczególnie ciepłej) wody - że o takie luksusy nie zawsze łatwo. Przyda się otwarty umysł, bo niekoniecznie właściwy klucz do pokoju oznacza, że w drzwiach działa klamka, a mrowisko w pomieszczeniu mieszkalnym bywa naturalnym zjawiskiem. Jeśli jeszcze ktoś nie lubi kontaktu z ludźmi, tu będzie nieszczęśliwy, bo każda napotkana osoba - od dzieci po starców płci obojga - koniecznie chce wejść z nami w interakcję, wbrew pozorom nie tylko po to, by coś sprzedać. Nie ma właściwie publicznego transportu (autobusów ani pociągów), więc dużo jest inicjatyw prywatnych, z których najciekawszym jest gele-gele (prywatne busiki, do których dopycha się pasażerów ile wejdzie, a jak nie wejdą, wiszą za drzwiami), i zawsze to będzie przygoda, tylko nie zawsze uda się dotrzeć do celu, a że na czas to już tym bardziej. Dlatego lepiej wybrać się z Rainbow, bo wtedy nawet odległe od siebie miejsca uda się zobaczyć w stosunkowo krótkim czasie.... Oczywiście bywa różnie, zasadą jest brak zasad, a europejska logika i niecierpliwość nie mają tu racji bytu. Jak tylko to zrozumiemy, jest po prostu cudownie! Szczególnie, że jest co chłonąć i oglądać. Moją nieskrywaną fascynacją są lokalne kobiety, ich przepiękne, barwne stroje i niezwykłe umiejętności, chociażby dźwigania (często wielopiętrowych albo wielkogabarytowych) ciężarów na głowie i dzieci na plecach (zwykle jednocześnie) z łatwością i gracją antylopy.
Marzena, Sosnowiec - 03.03.2023 | Termin pobytu: styczeń 2023
28/29 uznało opinię za pomocną
6.0/6
Wyjazd miał na celu zapoznanie się z Afryką i to zostało w pełni zrealizowane. Był to mój pierwszy wyjazd do tzw. "czarnej" Afryki i wróciłem w pełni usatysfakcjonowany. Brałem udział tylko w objeździe, więc trochę mnie zaskakuje, że wyświetla mi się "objazd i wypoczynek".
Tadeusz, Rychvald - 14.02.2024 | Termin pobytu: styczeń 2024
2/2 uznało opinię za pomocną
6.0/6
Senegal i Gambia. Na dwa tygodnie przeniosłem się w inny świat. W przenośni i dosłownie. Świat afrykańskiej półpustynnej sawanny i buszu, kóz i krów wędrujących drogami, kobiet ubranych tak barwnie jakby wybierały się na bal i wszechobecnego pyłu. Baobabów, nerkowców, palm i wraków samochodów. Chatek bez elektryczności czy bieżącej wody, dziesiątek policyjnych posterunków drogowych i wyrastającej jak spod ziemi dzieciarni i sprzedawców dóbr wszelakich. Żaru słońca i orzeźwiającej oceanicznej bryzy. Pokoi hotelowych bez szaf i wieszaków i królewskich łóżek z moskitierami. Biedy i żywiołowej radości. Przejechałem ponad tysiąc kilometrów ale i w czasie cofnąłem się kilka dekad. 🌍🌍🌍 Najpierw tydzień w północnym Senegalu. Przemierzyliśmy go od granicy z Gambią aż po granicę z Mauretanią. W rezerwacie Fathala obserwowaliśmy lwy z bliska. W Saint-Louis jeździliśmy dorożkami po francuskiej starówce budzącej oczywiste skojarzenia z Nowym Orleanem. Kolorowe okiennice i elewacje, kunsztowne zewnętrzne balkony i galeryjki. Afrykański Nowy Orlean. Niesamowitym widokiem uderzyły nas też portowe nabrzeża rzeki Senegal. Dziesiątki bajecznie kolorowych łodzi rybackich. Długich, smukłych, drewnianych, łowiących na oceanie. I obudowanych slumsami z desek, opon i blachy falistej. 🌍🌍🌍 Zobaczyliśmy też Park Narodowy Djoudj, trzeci największy park ornitologiczny na świecie. Zobaczyć pelikana z bliska to sama radość. Zobaczyć z bliska kilka tysięcy pelikanów to radosny szok. W tym parku największą atrakcją miała być Wyspa Pelikanów ale na mnie największe wrażenie zrobiły formacje pelikanów w locie. Liczące setki ptaków sznury, klucze, leje – różnorodne formacje powietrzne formowały się na niebie. Niektóre nadlatywały właściwie na naszą łódź. Krokodyl też się trafił. 🌍🌍🌍 W słynnym Dakarze z kolei nie mogło zabraknąć jazdy po wydmach i po plaży. - Czy to prawda, że na pustej, ciemnej plaży zepsuła nam się powojskowa ciężarówka marki Simca, której produkcję zakończono 50 lat temu? Być może. - Czy pchaliśmy ją po piasku, który już zalewał ocean? Zapewne. - Czy zwozili nas nocą dżipami przez wydmy Dakaru? Tak jakby.. :) To była, dodatkowa fajna przygoda. Ale w Dakarze i tak największe wrażenie zrobił na mnie olbrzymi Pomnik Odrodzenia Afrykańskiego (49m) – wyższy niż Statua Wolności w Nowym Jorku. Kolos. Zachcianka ówczesnego dyktatora. 🌍🌍🌍 W Rezerwacie Bandia mogliśmy z bliska obejrzeć żyrafy, bawoły afrykańskie i antylopy. Dostojnym krokiem przytruchtał także nosorożec. Małpy próbowały kraść nam jedzenie w restauracji. Popłynęliśmy także na wyspę Gorée. To miejsce szczególne. „Drzwi bez powrotu”. Od XVI do XIX w. wyspa była jedną z gł. baz wywozu niewolników na drugą stronę Atlantyku. Dzisiaj została tam historia ale sama wyspa wygląda jakby żywcem została przeniesiona z Karaibów. Egzotyczne, fajne przygody... Trudno ich nie polecić.
Grzegorz, Warszawa - 17.10.2024 | Termin pobytu: styczeń 2024
69/70 uznało opinię za pomocną